Forum Maniacs' World ;) Strona Główna

Forum Maniacs' World ;) Strona Główna -> Zakończona Twórczość -> Mały Książę

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Weruś
xoxo



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 17:19 :39 , 14 Cze 2011    Temat postu: Mały Książę

Tytuł: Malenkiy Prints / Maleńki Książe / Mały Książę
Autor: Fuzz13/ Weronika / Fuzzi / Weruś
Odcinki: Ile mi się będzie chciało Wesoly
Występują: Katya Ryabova, Dulce Maria, Christopher Uckermann, Anahi, Christian Chavez, Lisardo, Ninel Conde, Maria Isabel i inni.

OBSADA


Katya Ryabova - Mary Reverte (potem Bustamante)
Jedenastoletnia dziewczynka, która poszukuje ojca. Uwielbia śpiewać.


Dulce Maria - Roberta Reverte (potem Bustamante)
Samotna matka, ciężko jej w życiu.


Christopher Uckermann - Diego Bustamante
Dalej tęskni za Robertą, nie zdaje sobie sprawy, że jest ojcem.


Anahi - Ana Colucci
Najlepsza przyjaciółka Roberty. Roberta nawet jej nie powiedziała o ciąży, ale podejrzewa, że bordowowłosa ma dziecko z Diego.


Christian Chavez - Chris Batman
Mąż Any. Są szczęśliwym małżeństwem. Starają się o dziecko.


Lisardo - Martin Reverte
Ojciec Roberty. Niedał sobie spokoju po odejściu Rob i dalej jej szuka. Jest coraz bliżej.


Ninel Conde - Alma Rey
Mama Rob. Dalej nie pogodziła się z jej odejściem.


Maria Isabel - Vera McCann
Najlepsza przyjaciółka Mary.

PROLOG
Samotna matka… Jedenastoletnia córka… Razem, gdzieś na końcu świata.
Gdyby 11 lat temu, Roberta nie podjęła jednej, pochopnej decyzji, teraz byłaby panią Bustamante. Uciekła od ukochanego, porzuciła rodziców.
Nikomu nie powiedziała, że jest w ciąży. Tak, Roberta uciekła od Diega, kiedy była w ciąży. Diego nie ma pojęcia, że jest ojcem. Owocem ich pierwszego razu jest... Mary.

A co na to jedenastoletnia Mary? Im jest starsza, tym chce wiedzieć więcej. Nie ma ojca, babci, ani dziadka. "Nowego" taty też nie ma.
Więcej o swojej rodzinie próbuje się dowiedzieć z innych źródeł, poza wiedzą mamy. Narazie idzie jej marnie, gdyż ma zaledwie 11 lat i niezawiele umie. Dziewczynka coraz częściej się buntuje, cóż sama się jej nie dziwię. Lecz pewnej nocy wpadnie na genialny pomysł, dzięki czemu odnajdzie tatę. Biedna Roberta sama nie wie co robić. Nie ma stałej pracy, czasami nie wystarcza im na opłacenie rachunków. A Mary jest coraz starsza i ma więcej potrzeb. Nie dostaje alimentów, ani też żadnych pieniędzy. Mieszkają w małej wiosce gdzie w Hiszpani, daleko od Meksyku.
Żyją z zasiłku. Mała Mary stara się pomóc mamie, jak tylko da radę. Czasem czerwonowłosa sama niema ochoty żyć i gdyby nie mała Mary, pewnie by się już zabiła. Jednak musi żyć, dla najważniejszej osoby na świecie. Sama wierzy, że Diego kiedyś je odnajdzie i wszystko będzie jak kiedyś. Mała pisze pamiętnik, w którym opisuje tatusia. Nazywa go "Maleńki Książe".

Zapowiedź 1: http://www.youtube.com/watch?v=Ai1l3h4D6xg&feature=channel

Zapowiedź 2: http://www.youtube.com/watch?v=K-nBitOY8b0&feature=channel

Zapowiedź 3: http://www.youtube.com/watch?v=_fnXBFB5-Lo&feature=channel

Zapowiedź 4: http://www.youtube.com/watch?v=FjTOqYUElBM&feature=channel


Entrada: http://www.youtube.com/watch?v=xr7WQHprusw

Odcinek 1 – PREMIERA!


Niewysoka bordowo włosa dziewczyna, a raczej kobieta, siedziała skulona na kanapie. Przykryta kocem. Mimo, iż minęło 11 lat, dalej miała przed oczami jedną scenkę – scenkę, przez którą jest teraz samotną matką. Matką małej, ale jakże uroczej Mary. Roberta, bo tak nazywa się owa kobieta, podciągnęła koc pod nos i znowu przypomniała sobie tą smutną scenkę.

Do roześmianego szatyna podbiegła niska czerwono włosa dziewczyna. Oboje mieli jakieś 17 lat, może 18. Chłopak, gdy tylko ujrzał swój skarb przytulił ją i pocałował. Był bardzo szczęśliwy. Kochaj ją nad życie. Mieli za sobą swój pierwszy raz. Byli jak najszczęśliwsze małżeństwo świata. Cóż... Małżeństwem nie byli, ale w przyszłości chcieli się pobrać.
-Diego... - zaczęła Roberta. Nie wiedziała, jak zareaguje Diego, owy przystojniak. - Kochanie... Chciałbyś mieć teraz dziecko?
-Teraz?? - Diego bardzo zdziwił się tym pytaniem, ale nie domyślił się oczywistego - Nie. Lepiej po ślubie. Narazie trzeba znaleść jakieś mieszkanie. Zamieszkać razem. A po ślubie... Możemy mieć nawet dziesięcioro dzieci.
-Czyli nie chcesz mieć teraz dziecka? - spytała Roberta, bardzo rozczarowana, lecz nie dała po sobie tego poznać.
-Nie - powiedział Diego - Nie uważasz, że jesteśmy za młodzi?
-W sumie... - Roberta miała ochotę wykrzyczeć, że jest w ciąży, ale się opanowała.
-Poczekamy z tym - powiedział i przytulił Robertę.
-Ja... - powiedziała dziewczyna - Muszę iść - szepnęła i pobiegła gdzieś w dal.

-On nie chce mieć teraz dziecka - powiedziała Roberta - I nie będzie miał! Sama je wychowam. Będzie miało tylko mamę! I będzie szczęśliwe, jak nigdy! - krzyczała Roberta do nieba trzymając się za brzuch - Teraz tylko trzeba stąd uciec. Byleby najdalej od Meksyku - dodała do siebie.

Powoli wstała i udała sie do domu, by spakować swoje rzeczy. Dom był pusty, gdyż jej mama była na planie jakiegoś serialu, w którym miała zagrać główną rolę. A tata mieszkał na drugim końcu Meksyku. Wzięła walizkę, podręczną torebkę i udała się w stronę postoju taksówek. Niedługo potem znalała się na lotnisku, a potem samolotem doleciała do małej wioski, gdzieś w Hiszpanii.

Kobieta, teraz już 29 - letnia wytarła oczy ręką i wzięła chusteczkę, by wytrzeć nos. W tej chwili do domu wbiegła mała, roześmiana dziewczynka. Napierwszy rzut oka, mogła mieć jakieś 10 lat. W rzeczywistości miała 11 lat i była ukochaną córeczką Roberty. Włosy miała ciemno brązowe - mieszanka czarnych włosów Roberty i ciemnego blondu Diega. Miała też oczy Diega. Usta mamy. Ale twarz miała taty. Wyglądała jak dziewczynka Diego. Była prześliczna. Dzisiaj miała na sobie rurki, czarne i biało czerwoną tunikę. Rozpuszczone włosy, zaczesane w tył i z przypiętą kokardką. Wyglądała jak mała księżniczka. Roberta, za ostatnie oszczędności, robiła z niej księżniczkę. Chciała, by miała wszystko, co najlepsze. Byleby nie czuła się gorsza w klasie.
-Mamo – powiedziała mała Mary – Znowu płaczesz. Tak nie wolno. Jesteś taka piękna, a martwisz się przeszłością.
-Kochanie, nie płaczę – Roberta starała się udać wesołą, ale nie było jej łatwo.
-Płaczesz – powiedziała szybko Mary – Płaczesz prze tatę, tak?
-Aj, kochanie – powiedziałą Roberta – Nie mówmy o nim.
-Wiesz co robiliśmy dzisiaj w szkole? –zapytała szybko Mary.
-Co? – spytała Roberta. Czuła się lepiej, bo czuła, że komuś na niej zależy.
-Mieliśmy narysować mamę i tatę – powiedziała mała – to ty, a to tata.
Mary wyciągnęła z małego, różowego plecaka blok rysunkowy. Na rysunku było szczęśliwe małżeństwo. Kobieta przypominała Robertę. Jak na jedenastoletnie dziecko, miała talent do malowania. Obok Roberty stał uśmiechnięty mężczyzna. Nawet
Przypominał Diega. Roberta zwróciła uwagę na podpisy: pod czerwonowłosą był napis „Roberta”, a pod mężczyzną widniał napis „Maleńki Książe”.
-Maleńki Książe? – zwróciła uwagę Roberta.
-Czyli tatuś – powiedziała Mary – Nie wiem, jak ma na imię, więc nazwałam go „Maleńki Książe”. Ale ty wiesz, jak ma na imię.
-Jakie urocze dziecko – pomyślała Roberta – Wiem – dodała – Ty też się dowiesz, ale później.
-Później, czyli kiedy? – spytała Mary.
-Jak podrośniesz – powiedziała szybko Roberta.
- No dobra – powiedziała mała – Mamo, co dzisiaj będziemy robić?
-A co chcesz? – spytała Roberta wstając z kanapy.
-Nie wiem – powiedziała szybko Mary.
-Idź odłóż plecak – powiedziała Roberta – A ja pójdę się doprowadzić do porządku. A potem coś wymyślimy.
Mary kiwnęła głową. Pobiegła do swojego pokoju, a Roberta skierowała się w stronę łazienki. Jakoś miała ochotę wystroić się, iść na miasto i zaszaleć. Nawet jeśli by to było wesołe miasteczko z córką. Roberta zapomniała powiedzieć Mary o jednym – znalazła dobrze płatną pracę i niedługo zaczną nowe życie! Z tego Roberta cieszyła się najbardziej – nigdy nie zabraknie im już pieniędzy. W łazience leżała sukienka, bardzo ładna, czerwona. Roberta kiedyś ją kupiła. Nawet nie pamiętała kiedy. Teraz ją założyła. Sięgała do kolan. Na wierzch załozyła bolerko czarne i przeczesała włosy. Zrobiła makijaż. Taki, jaki kochał Diego. Dobra, nie będę o nim wspominać. Roberta odzyskała chęć życia. Chciała znów się podobać. A może po prostu nie chciała przynieść wstydu córce? Miała cichą nadzieje, że wyjdzie z domu i spotka Diega. Wszystko będzie jak dawniej. Ale o tym mogła tylko pomyśleć. Wyszła z łazienki. Pod drzwiami stała Mary. Ubrana w sukieneczkę. Prawie taką samą jak mama.
-Łał! Mamusiu, jaka ty jesteś ładna! – powiedziała i przytuliła mamę.
-Ty też kochanie – powiedziała Roberta – Gdzie idziemy?
-Ja Cię gdzieś zabieram – powiedziała Mary i pociągnęła za rękę mamę – Tzn. ja zostaję u Very na noc. Pamiętasz Verę? To moja najlepsza przyjaciółka. Kiedyś u nas była.
-Tak, pamiętam – powiedziała Roberta – do czego zmierzasz?
-Ja zostaje u Very, a ty idziesz na dyskotekę z … - tu Mary przerwała.
-Jaka dyskoteka? Dziecko, nie wymyślaj – powiedziała Roberta.
-Czekaj, daj mi dokończyć – powiedziała szybko Mary – Zaraz tu przyjedzie… Ana! Ana Colucci!
-Ana?! – krzyknęła Roberta – Ana Colucci? Gadałaś z nią??? Powiedziałaś jej, że jesteś moja córką???!!!
-A ty jej nie powiedziałaś? – spytała Mary.
-No nie – powiedziała Rob.
-Nie szkodzi, ona już wszystko wie – powiedziała Mary – I nawet obiecała mi przywieść jaką rzecz, która należy do taty!
Robercie zrobiło sśię słabo.
-Spokojnie, wiem, że nie chcesz widzieć taty, on nie przyjedzie – uspokoiła Robertę Mary. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę! – krzyknęła mała i pobiegła do drzwi. – Dzień Dobry – powiedziała Mary.
-Hejka mała – powiedziała Ana i podniosła Mary – Jaka ty jesteś podobna do mamy i do Diega, o nie! – teraz Ana ugryzła się w język.
-Diega?! – krzyknęła mała – Mój tata nazywa się Diego?
-Nie – powiedziała Ana i Rob w jednej chwili.
– Diego… To… Twój pradziadek – dodała szybko Ana.
-A własnie, pradziadek – powiedziała Roberta.
Wszyscy usłyszeli klakson samochodu.
-O, to pewnie Vera! – krzyknęła Mary. Wzięła plecak z rzeczami i ucałowała mamę – Powodzenia – szepnęła. Przytuliła jeszcze Anę i pobiegła do przyjaciółki.
-No to teraz sobie porozmawiamy – powiedziała Ana patrząc na Robertę – Musisz mi wyjaśnić, co ty najlepszego w życiu zrobiłaś?! Ja, Diego, rodzice!
-Ja… - zawahała się Roberta. Sama wstydziła się za to, co zrobiła.


KONIEC ODCINKA 1

Odcinek 2

-No to teraz sobie porozmawiamy – powiedziała Ana patrząc na Robertę – Musisz mi wyjaśnić, co ty najlepszego w życiu zrobiłaś?! Ja, Diego, rodzice!
-Ja… - zawahała się Roberta. Sama wstydziła się za to, co zrobiła.
Ana miała ochotę wydrapać przyjaciółce oczy, za to co zrobiła, ale z drugiej strony nie widziały się ponad 10 lat. Miały sobie tyle do opowiedzenia. Blondynka chciała opowiedzieć Robercie te całe 10 lat. O Diegu, Almie, Martinie, jej związku z Chrisem. Wszystkim co działo się w Meksyku. By mogły dalej plotkować jak 10 lat temu. Lecz sama spostrzegła, że najpierw musi się zająć problemem przyjaciółki.
Popatrzyła na Robertę. Dziewczyna biła się z myślami. Była nie obecna. Ana sama nie wiedziała, jak sama daje radę wychować Mary.
-Usiądziemy? – spytała, po czym Roberta kiwnęła głową.
Weszły do pokoju. Mieszkanie nie było duże, jedynie takie, na jakie było stać Robertę. Niezbyt duży salon, ale bardzo ładnie urządzony. Pokój Mary był na samym końcu domu. Też nie był duży, lecz w końcu to własny kąt, a to jest potrzebne każdemu. Roberta miała malutką sypialnię. Obok niej była malutka kuchnia i łazienka. Roberta weszła do tej małej kuchni. Miała tylko kawę, więc nie pytała Any, czego się napije. Znalazła też jakieś ciasteczka. Ułożyła je ładne na talerzyku, który znalazła w zlewie. Był czysty. Ogólnie kuchnia była czysta. Zawsze była zaniedbana, bo Roberta wiecznie płakała. Chyba Mary wczoraj wieczorem sprzątnęła. Trzeba jej podziękować. To dziecko to anioł. Roberta sama nie wiedziała, co by zrobiła bez Mary. Roberta wzięła kawę i ciasteczka i weszła do salonu.
-Już jestem – powiedziała Roberta i podała przyjaciółce kawę i ciasteczka.
-Roberta, możemy szczerze porozmawiać? – spytała Ana patrząc na Robertę, która wyraźnie uciekała przed wzrokiem Any.
-Nie mam pojęcia o czym – skłamała Roberta. Dobrze wiedziała, co chce wiedzieć Ana. Ale co miała powiedzieć? Że poniosła ją chwila i zostawiła mężczyznę swojego życia? Że teraz żałuje? I co? Miałaby wrócić do Diega, jakby nigdy nic się nie wydarzyło? Z córką… Ale Diego i tak ma pewnie żonę i dzieci, więc to nie wchodzi w rachubę. A poza tym co miałaby mu powiedzieć? „Kochanie wróciłam”. Nie! Co jak co, ale do Diega nie wrócę. Chociaż… Nigdy w życiu nie spotkam tak wspaniałego mężczyzny. Cóż… Żal mi tylko małej Mary…
-Halo! – Ana krzyczała tak dobre 5 minut – Jesteś obecna?!
-A tak, przepraszam – powiedziała szybko Roberta.
-Myślałaś o Diegu, prawda? – spytała Ana. Roberta zaczerwieniła się i szybko odpowiedziała:
-Jasne, że nie!
-Widziałam te oczy – powiedziała pewna siebie Ana.
-Może myślałam, a może nie – powiedziała Roberta patrząc w ziemię.
-Dobra, dobra, wkręcać my, ale nie nas – powiedziała Ana – Mary jest córką Diega, tak?
-Tak – kiwnęła głową Roberta.
-To czemu mu nie powiedziałaś? – spytała wręcz z pretensją w głosie Ana.
-Bo on nie chciał mieć dziecka – powiedziała Roberta i zaczęła płakać.
-Skąd wiesz? – spytała Ana. Była pewna, że Diego powiedział coś innego, a Rob jak zwykle źle to zrozumiała.
-Spytałam, czy chciałby mieć teraz dziecko, a on na to, że nie. No to chyba oczywiste, co miał na myśli. Nie chce mieć dziecka, to nie będzie miał! – krzyknęła Roberta.
-Jestem pewna, że jeśli byś powiedziała Diegowi o dziecku, byli byście razem! – krzyknęła tym razem Ana – Nawet nie wiesz, jak on za Tobą tęskni!
-Co? – spytała Roberta – Diego za mną tęskni? To on nie ma żony?
-Nie ma – powiedziała Ana – Czeka, aż wrócisz do Meksyku.
-Czeka… - szepnęła Roberta – Na mnie…
-Czeka! – powiedziała Ana – Nawet nie wiesz, jaki był smutny na moim ślubie!
-Miałaś ślub? Tzn. masz męża? – spytała Roberta – Wyszłaś za Chrisa?
-Tak – powiedziała Ana.
-Chociaż ktoś jest szczęśliwy – powiedziała Roberta i spuściła głowę w dół.
-Kochasz Diega? – spytała nagle Ana. Spojrzała na Robertę. Była cała czerwona, tak jak jej włosy. Chyba zawstydziło ją to pytanie. Nie odpowiedziała.
-Kochasz, czy nie?! – powtórzyła Ana.
-Chyba tak… - szepnęła Roberta.
-Tak czy nie?! – wkurzyła się Ana.
-Tak! – krzyknęła Roberta.
Nie wiem dlaczego, ale poczuła się lepiej. Ale nagle popłakała się. Ta sytuacja ją przerosła.
-Kochana, nie płacz – powiedziała Ana i przytuliła Robertę. – Chcesz potańczyć? Chodźmy na dyskotekę! Albo nie, wiem, jutro jest Wielki Konkurs Talentów Roku! W [ta wioska, co mieszka Roberta] odbywa się co cztery lata. Wybierzemy się tam? Bo dzisiaj jest już późno! Ale jutro się zabawimy!
Właściwie, czemu nie? To pytanie zadała sobie Roberta. Może pozna kogoś?
-Właściwie, czemu nie? – powiedziała Roberta – Pójdziemy!
Było późno, więc przyjaciółki poszły spać. Roberta spała w swojej sypialni, a Ana w salonie, na kanapie. Jutro miał być wielki dzień. Choć żadna z nich jeszcze o tym nie wiedziała…

W TYM SAMYM CZASIE – Dom Very

-Vera mam genialny pomysł! – krzyknęła Mary.
-Mary, jest późno, nie krzycz tak, bo obudzisz moich rodziców! – zdenerwowała się Vera, gdyż nie była przyzwyczajona do hałasu. Jej rodzice byli spokojnymi architektami. Miała też spokojnego brata na studiach. Ale on nie mieszkał z nimi.
-Wiem, jak znaleźć mojego tatę! – powiedziała Mary. Była szczęśliwa jak nigdy.
-No jak? – powiedziała zaciekawiona Vera, mimo, iż prawie zasypiała.
-Jutro jest Wielki Konkurs Talentów Roku! Jeśli wygram eliminacje, które będą jutro rano, mogę wygrać cały konkurs i zdobyć popularność. Potem telewizja pomoże mi odnaleźć tatę!
-Jej, to jest genialny plan! – krzyknęła Vera – Ale wiesz, że takich dzieci jak ty będą tysiące?
-Wiem – powiedziała pewna siebie Mary – Ale jeśli naprawdę mam odnaleźć tatę, to Bóg mi pomoże! – krzyknęła Mary i położyła się spać. Vera położyła się obok niej. Po chwili zasnęły. Mary śnił się tata…
-Ale zaraz! – krzyknęła Vera budząc Mary. – Musisz mieć piosenkę!
-Ej, no właśnie – powiedziała Mary – Ale zaraz! Mam! – krzyknęła i pobiegła po różowy pamiętnik – Ma tytuł „Malenkiy Prints” czyli „Maleńki Książe” albo po prostu „Mały Książe”.
-Pokaż – powiedziała Vera i włączyła lampkę. Przeczytała tekst uważnie parę razy. Mary czekała w napięciu na ocenę – Jest świetna!
-Wygram! – powiedziała Mary i poszła spać. Śniło jej się, że odnalazła tatę…

RANEK

Ana i Roberta od rana szykowały się na imprezę. Przymierzały sukienki, które przywiozła ze sobą Ana. Roberta za wiele swoich nie miała. Ana znalazła małą czarną i krzyknęła:
-Będzie idealna dla Ciebie!
-Niee! – powiedziała Roberta – Wolę tę niebieską.
-Ale weź tą, jest dla Ciebie idealna! – walczyła Ana.
-Ja wiem lepiej! – odkrzyknęła Roberta.
W końcu po kłótni, Roberta założyła tę niebieską sukienkę, a Ana tę czarną.

CASTING

Mary czekała w poczekalni razem z 1000 innych dzieci. Do Konkursu mogło przejść tylko troje dzieci. Liczyła na swoje szczęście. Jeśli Bóg ją wysłucha, ma szansę odnaleźć tatę! A w końcu to jej największe marzenie.
-Cześć – powiedziała do jakiejś dziewczynki, bardzo ładnej blondynki.
-Czego! – odpowiedziała jej zarozumiała dziewczynka.
-Chciałam się przywitać – powiedziała Mary – Może zaprzyjaźnić?
-Zaprzyjaźnić? Buhaha! Za wysokie progi na Twoje nogi! – odpowiedziała jej blondynka i przeszła krokiem modelki obok Mary. Mała usiadła na krześle i myślała i tacie. Nagle usłyszała:
-Numer 896!
-To ja! – ucieszyła się i wbiegła do sali.
--JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ—

Mary zaśpiewała całą piosenkę, jak tylko się dało. Wytłumaczyła też pani z castingu, dlaczego śpiewa i skąd ta piosenka. Vera musiała jechać do domu, ale była z Mary duchem. Mała – sama nie wiem dlaczego – czuła, że Bóg jest z nią. Nagle z sali wyszła pani z mikrofonem. Stanęła na podeście i powiedziała:
-Wybór był trudny. Jednak wybraliśmy najlepszą trójkę. A więc:
1) Christina Prado
2) Mary Reverte
3) Kim de La Malo

Mary skakała z radości i przytulała się z owymi – Christiną i Kim. Teraz naprawdę wierzyła, że da radę znaleźć tatę! Czyżby to miało być przeznaczenie? Jak widać tak
Mary przeszła obok owej blondynki, która nie przeszła do finału.
-Za wysokie progi na Twoje nogi – powiedziała Mary i podeszła do pani od castingu.
Teraz zabrano ją i pozostałą dwójkę do garderoby, by przygotować je do występu.

Roberta i Ana przyszły na koncert. Odbywał się w Wielkiej Sali. Miały miejsca w trzecim rzędzie. Rozpoczął się konkurs. Zapowiedziano Christinię Prado, a następnie Kim de La Malo. Na końcu miała wystąpić Mary. Na scenę wyszła prowadząca:
-Przed wami ostatnia finalistka, Mary Reverte w piosence „Maleńki Książe” – krzyknęła i scena zrobiła się ciemna.
-Mary jaka?! – krzyknęła Roberta.
-Twoja córka?! – krzyknęła Ana.
-To nie możliwe, ona nie umie i nie lubi śpiewać! Ale ona nazywa Diega „Maleńki Książe”– powiedziała Roberta. „Oby to nie była ona” – pomyślała.
Nagle na scenę wbiegła mała dziewczynka ubrana w czerwone legginsy i czerwoną sukienkę w czarną kratkę. Uczesana była w dwie wysokie kitki.
-To Mary… – powiedziała Roberta. Zatkało ją. Mary nic jej nie mówiła. Czy to był jej sposób na odnalezienie Diega? Oby tylko Diego tego nie oglądał, ani nie zauważył podobieństwa do siebie, ani mnie…
Rozległa się muzyka, a Mary zaczęła śpiewać. Na scenę wbiegli tancerze:
http://www.youtube.com/watch?v=emNaVyXFNOo

Odcinek 3

-Przed wami ostatnia finalistka, Mary Reverte w piosence „Maleńki Książe” – krzyknęła prowadząca i scena zrobiła się ciemna.
-Mary jaka?! – krzyknęła Roberta.
-Twoja córka?! – krzyknęła Ana.
-To nie możliwe, ona nie umie i nie lubi śpiewać! Ale ona nazywa Diega „Maleńki Książe”– powiedziała Roberta. „Oby to nie była ona” – pomyślała.
Nagle na scenę wbiegła mała dziewczynka ubrana w czerwone legginsy i czerwoną sukienkę w czarną kratkę. Uczesana była w dwie wysokie kitki.
-To Mary… – powiedziała Roberta. Zatkało ją. Mary nic jej nie mówiła. Czy to był jej sposób na odnalezienie Diega? Oby tylko Diego tego nie oglądał, ani nie zauważył podobieństwa do siebie, ani mnie…
Rozległa się muzyka, a Mary zaczęła śpiewać. Na scenę wbiegli tancerze:
http://www.youtube.com/watch?v=emNaVyXFNOo


W tym samym czasie - MEKSYK – Dom Diega ;*

Zmęczony po pracy dwudziesto dziewięcioletni, samotny mężczyzna wszedł do mieszkania. Mieszkał sam w wielkiej willi w bogatej dzielnicy Meksyku. Pracował jako fotograf w jednej z najsłynniejszej agencji modelek na świecie „Elite”. Szatyn, bardzo przystojny. Hmm… Dziwne, że był sam, ale cóż… Mężczyzna ściągnął kurtkę i rzucił ją na fotel. Sam położył się na kanapę i wziął do ręki pilota od telewizora. Nacisnął czerwony guzik i włączył telewizor. Akurat był jakiś konkurs piosenki. Diego lubił słuchać muzyki i śpiewać, więc lubił oglądać takiego typu programy. Podgłośnił i usłyszał:
-Przed wami ostatnia finalistka, Mary Reverte w piosence „Maleńki Książe” – krzyknęła prowadząca i scena zrobiła się ciemna.
-Reverte?! – krzyknął Diego i wstał – Reverte?! – powtórzył – Tak jak Roberta??!! Niee, to musi być jakiś zbieg okoliczności. Ale jak to możliwe?? Mary?? A może to ktoś z rodziny Martina Reverte. Jakaś daleka kuzynka, czy coś? Sam nie wiem.
Diego wrócił do oglądania koncertu. Rozległa się muzyka, a Mary zaczęła śpiewać. Na scenę wbiegli tancerze:
http://www.youtube.com/watch?v=emNaVyXFNOo


Hiszpania – Konkurs piosenki

-Wygrywa… - krzyknęła prowadząca – Mary Reverte!!
Diego prawie zasypiał, lecz na dźwięk tego nazwiska ocknął się.
-Mary wygrała? – powiedział Diego.
http://www.youtube.com/watch?v=mond8UkjM9w

Diego wpatrywał się w nią jak w obrazek. Kogoś mu przypominała. Tylko kogo? Sam nie mógł sobie przypomnieć… Nie wiem czemu, ale czuję, że muszę się czegoś dowiedzieć o tej małej! Czuł też, że musi odnaleźć Robertę…


Mary siedziała za kulisami z nagrodą. Teraz czuła, że może odnaleźć tatę. Była szczęśliwa, a zarazem smutna. Okłamała mamę i nie powiedziała, że startuje w tym konkursie. Ale mama chyba nie będzie zła. Mam nadzieję… Nagle za scenę wparowała wściekła Roberta, a za nią Ana.
-Mama? – powiedziała Mary i wstała – Co ty tutaj robisz?
-A ty?! – powiedziała Roberta, prawie krzycząc.
Mary nic nie powiedziała tylko podała mamie nagrodę:
-Chciałam to zrobić dla taty – szepnęła i pobiegła przed siebie.
-Kochanie! – powiedziała Roberta dając Anie nagrodę i biegnąc za Mary.
Mary biegła bardzo szybko, Roberta nawet nie wiedziała, że Mary umie tak szybko biegać. Zatrzymała się w parku przy placu zabaw. Rozejrzała się dookoła. Było ciemno, bo było bardzo późno. Wiedziała, że mama się o nią martwi, a ona ją okłamała. Dziewczynka skuliła się i popłakała.
-Nie płacz, skarbie, bo i ja będę płakać – powiedziała Roberta siadając na ławce obok małej i przytulając ją.
-Przepraszam, nie chciałam Cię okłamać – powiedziała Mary. Spojrzała na mamę. Roberta nie była zła. Raczej wyglądała na szczęśliwą. – Czemu się uśmiechasz?
-Nawet nie wiesz, jak bardzo przypominasz mnie, kiedy byłam w Twoim wieku – powiedziała Roberta.
-Ja tylko chciałam… Myślałam, że jak wygram, to tata mnie zobaczy w telewizji i do nas wróci – powiedziała Mary. Była ciekawa, jak zareaguje Roberta.
-Rozumiem Cię – powiedziała Roberta. Czuła się jakby rozmawiała z małą Robertą.
-Rozumiesz?! – zdziwiła się Mary. Nie sądziła, że mama ją zrozumie. W końcu to mama.
-Źle zrobiłam, że uciekłam od taty – powiedziała Roberta. – Wiesz, myślę, że jesteś na tyle duża, żebyś coś wiedziała o tacie.
Mary wpatrywała się w mamę jak obrazek. Słuchała uważnie, jak nigdy.
-Tata… Miał na imię Diego – powiedziała Roberta – Był najprzystojniejszym chłopakiem, jakiego w życiu spotkałam. Zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia. Lecz coś mi strzeliło do głowy i wyjechałam tu, do Hiszpanii. I urodziłaś się ty – opowiadała Roberta. O Diegu mówiłam z taką delikatnością, jakby Diego był porcelaną.
-Mamusiu, mów dalej! – powiedziała Mary.
-Co chcesz wiedzieć więcej? – spytała Roberta.
Mary zamyśliła się i po chwili dodała:
-Mów dalej o tatusiu! – powiedziała Mary – Jak się nazywa!? Pojedźmy do niego!
-Mary – powiedziała Roberta – Wystarczy już o tacie. Wracajmy do domu. Jest już późno.
Roberta i Mary wstały. Mary złapała Robertę za rękę i poszły w stronę domu.


TYMCZASEM – Mexico City

Diego leżał w swoim łóżko już ponad godzinę. Przewracał się z boku na bok. Cały czas myślał o małej Mary i o Robercie. Nie mógł o nich zapomnieć.
-Muszę się dowiedzieć gdzie jest Roberta! – powiedział do siebie – Muszę ją odnaleźć! I dowiedzieć się kim jest owa Mary Reverte.
Czy Roberta ma męża? Czy Mary jest jej córką? Jej i jakiegoś gościa? Gdzie ona jest? Jest sama czy z kim? Co teraz robi? Pamięta mnie? Tęskni? Dalej mnie kocha?
Wróci kiedyś do Meksyku? Będziemy razem? Tyle pytań i żadnych odpowiedzi. Wstał z łóżka i podszedł do małej szafki nocnej obok łóżka. Otworzył jedną z półek i wyciągnął album ze zdjęciami. Album ze zdjęciami jego i Roberty. Byli tak zakochani, planowali małżeństwo. Dlaczego tak się stało? Diego otworzył album i zaczął oglądać zdjęcia. Roberta była taka piękna. Kochał jej każdą część ciała. Całą duszę. Wszystko! Całą Robertę. Niby nie ma ludzi idealnych, ale dla Diega Roberta była idealna.
ALBUM DIEGA: <fot>

Przytulał jej zdjęcia, całował. Tak bardzo mu brakowało Roberty… Nie miał ochoty żyć bez Roberty.

Odcinek 4

Mary i Roberta wróciły do domu. Było późno, więc Mary umyła się i przebrała w piżamę. Pobiegła prędko do swojego pokoju, w biegu całując mamę. Wbiegła do pokoju i czym prędzej wyjęła z szafki różowy pamiętnik z piórem.

Kochany Pamiętniczku!
Dawno nie pisałam, bo byłam zajęta. Mam Ci tyle do powiedzenia! Mama opowiedziała mi o tacie! Ma na imię Diego. Chyba kocha mamę? Zresztą mama też go kocha! Wiesz, że codziennie płacze? Staram się ją pocieszać, ale ja jestem jeszcze mała. Gdyby byłby z nami... Byłoby inaczje? A może babcia albo dziadek? Nigdy mi mama nie mówiła o nich. Nie żyją? Nie, nigdy nie byliśmy na cmentarzu. A rodzice Very byli z Verą. Ale cóż, Vera ma inną rodzinę od mojej. Ale ja bym nie zamieniła Roberty na nikogo innego! Kocham ją najbardziej na świecie!


Tato!
A raczej Diego!
Bardzo chciałbym, żebyś wrócił do mnie i do mamy, bo bardzo nam smutno bez Ciebie. Mama cały czas płacze. Nawet napisałam dla Ciebie piosenkę. Bardzo Cię kocham, mama też!
Mary Reverte, Twoja córka.
Roberta Reverte.


Mary zamknęła pamiętnik, schowała go pod poduszkę i położyła się do łóżka.


W sypialni Roberty czekała już Ana. Chciała porozmawiać z Robertą o Diego. Roberta miała lepszy humor, więc Ana zdecydowała się opowiedzieć jej o jej rodzinie: Almie, Martinie, ogólnie o Meksyku.
-Roberta możemy porozmawiać? – zaczęła Ana.
-Może jutro, co? – powiedziała Roberta – Jest późno i jestem zmęczona.
-No dobrze – westchnęła Ana i poszła na kanapę do salonu – A zapomniałabym – przyszła znowu do Roberty – Jutro wracam do Meksyku.
-Tak szybko? – spytała Roberta. Naprawdę żałowała, że Ana wyjeżdża. Bez niej czuła się samotna. Nie żeby nie lubiła spędzać czasu z Mary, no ale wiadomo. Dzieciom poświęca się czas, ale w życiu też muszę być jakieś rozrywki dla dorosłej, samotnej kobiety. Z Aną po prostu się lepiej czuła.
-Muszę wracać do pracy – powiedziała Ana przytulając Robertę.
-Szkoda – powiedziała Roberta i położyła się do łóżka. Tak bardzo brakowało jej Diega. Naprawdę cierpiała…

RANEK – MEXICO

Diego, ubrany w jeansowe spodnie i t-shirt, jechał swoim Audi Q7 do domu Martina, ojca Roberty. Chciał porozmawiać z nim o Robercie. Czas najwyższy… Minął parę dzielnic i dotarł do domu Reverte. Wszedł do bloku i chwilę później był już w domu Martina.
-Witam – powiedział Diego witając się z Martinem.
-Hej – powiedział Martin – Co Cię sprowadza?
-Roberta… - westchnął Diego.
-Skontaktowała się z Tobą?! – krzyknął Martin.
-Nie, niestety – posmutniał Diego. Po chwili w jego oczach pojawiły się iskierki – Ale znalazłem coś, co może nas naprowadzić na Robertę.
-Wejdź – powiedział Martin razem usiedli na kanapie. Diego zamknął drzwi i podał Martinowi teczkę:
-Konkurs piosenki wygrała mała dziewczynka, Mary Reverte – powiedział Diego.
-Reverte?! – Martin dość nerwowo zareagował na swoje nazwisko.
-To Twoja rodzina? – spytał Diego.
-Nie, mówiłem, ja nie mam rodziny – powiedział Martin – oprócz Roberty.
-Myślę, że ta dziewczynka ma coś wspólnego z Robertą – powiedział Diego pewnym głosem – Jest też druga sprawa.
-Jaka? – spytał Martin.
-Any pojechała do Hiszpanii – powiedział Diego.
-I co w tym dziwnego? – zdziwił się Martin.
-Czuję, że wie coś o Robercie – powiedział Diego i po chwili wymiękł – Jezu, jak ja za tęsknie – Diego na dobre się rozkleił. Płakał i nerwowo przełykał ślinę.
-Ja też za nią tęsknie – powiedział Martin.
-Ale ja ją kocham! – krzyknął Diego – I ją odnajdę…

Odcinek 5

Dedykacja dla niecierpliwej Paulinka ;*

Budząc się rano, mała Mary była pewna, że tego dnia wydarzy się coś ważnego. Dziewczynka miała dużą intuicję, jak większość osób z pod znaku Ryb. Miała nadzieję, że to przeczucie dotyczy jej taty. Jej kochanego tatusia, którego nigdy nie widziała. Znała go jedynie z, krótkich niestety, opowiadań mamy. Pragnęła go spotkać, przytulić, opowiedzieć mu, co robiła w szkole. Pomagałby jej w lekcjach, chodziliby razem do wesołego miasteczka, oglądali razem telewizję. Dziecku, które wychowywało się bez ojca, jest bardziej zagubione, od takiego, jak np. przyjaciółka Mary, Vera, która jest ulubienicą tatusia. Ilekroć jakaś koleżanka z klasy opowiada, jak to wczoraj była z tatą na zakupach, a druga, że tata zabrał ją do cyrku, Mary po prostu odchodzi. Przypomina sobie, jak wczoraj gotowała z mamą ciasteczka, jak świetnie się bawiły. I nie żałuje, że nie robiła tego z tatą. Chociaż nie miałaby nic przeciwko, gdyby tata wrócił. Wręcz przeciwnie, pragnęła tego. Pojechałaby z tatą i mamą do szkoły, pokazać innym dzieciom, że ona też ma rodzinę, kochających rodziców. Dziewczynka wstała i podeszła do okna. Zwykle widziała stary blok, który stał naprzeciwko ich domu. Mary zamknęła oczy i przypomniała sobie wygląd bloku. Jeszcze wczoraj był zaniedbany, szary, brzydki. Nikt w nim nie mieszkał. A szkoda… Kiedyś w tym bloku mieszkała miła starsza pani z małym pieskiem, Jackiem [czyt. Dżakiem]. Wtedy blok był bardzo ładny i mieszkało tam dużo dzieci. Mary pamiętała panią Violę [owa pani z pieskiem]. Chociaż miała 6 lat, uwielbiała do niej przychodzić. Pani zawsze miała dla niej mleko i ciasteczka. Razem czytały bajeczki. Była jak babcia dla małej Mary… Mary otworzyła oczy i mrugnęła nimi parę razy. Nie wierzyła, w to co ujrzała. Blok był odmalowany, kolorowy, przepiękny! Mary poczuła, że to dobry znak. Wyszła z pokoju i pobiegła do sypialni mamy. Dulce spała w najlepsze. Miała chyba jakiś sen, szczęśliwy, bo się uśmiechała.
-Chyba śni jej się tatuś – szepnęła i powoli wyszła z pokoju, nie przerywając Robercie snu.
-Kocham Cię, Diego… - mruknęła coś przez sen Roberta i przewróciła się na drugą stronę.
Mary wyszła z pokoju. Weszła do salonu. Chciała pooglądać bajki, nie budząc Any. Jednak blondynka już nie spała. Siedziała na kanapie oglądając telewizję.
-Mogę z Tobą? – spytała mała podchodząc do blondynki w różowej piżamce.
-Pewnie Mary, siadaj – powiedziała Ana. Usiadły razem i oglądały telewizję.
Leciał jakiś program rozrywkowy, a dziewczyny cały czas się śmiały. Śmiechy obudziły Robertę. Przyszła do pokoju i razem z Aną i Mary oglądnęły program.

MEKSYK

Diego, mimo wczesnej pory, był już ubrany, kończył już śniadanie. Zjadał jajecznicę na bekonie. Sam ją ugotował. Szatyn był wiele uzdolniony, bowiem świetnie gotował, robił piękne zdjęcia, ładnie śpiewał, komponował, zawsze umiał doradzić i pomóc. Nie radził sobie jednak z kobietami. Zależało jej tylko na jednej, z którą nie mógł być. Wiele kobiet walczyło o względy Diega, a On nie był zainteresowany.
-Gdzie jesteś, Roberta? – spytał sam siebie Diego. W odpowiedzi usłyszał tylko brzęk perkusji w domu obok.
Kolejny raz dzisiaj popłakał się. Nadzwyczajnie na świecie popłakał się. Na co dzień był twardzielem, lecz ta sytuacja go przerastała. Czuł się samotny. Wstał i podszedł do telefonu. Wykręcił jakiś numer i po chwili powiedział:
-Chris? Słuchaj stary, kiedy wraca Ana? Muszę z nią pogadać, koniecznie!
-…
-To przekaż jej, żeby zadzwoniła do mnie, jak wróci, dobrze? – spytał Diego. W odpowiedzi usłyszał głośnie „Tak, jasne”.
-Może to coś da – powiedział Diego do siebie i wyszedł z mieszkania. Chciał pojechać w miejsce, gdzie pogodził się z Robertą. Liczył, że tam przypomni się mu coś, co pomoże mu odnaleść Robertę.

HISZPANIA

Trójka dziewczyn szykowała śniadanie, było z tym związane mnóstwo zabawy i śmiechu, bo Mary chciała piec ciasteczka, Ana ugotować spaghetti, a Roberta upiec szynkę. Ana i Roberta kłóciły się, jakby miały 10 lat, a Mary je uspokajała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Weruś
xoxo



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 17:21 :39 , 14 Cze 2011    Temat postu:

Odcinek 6

Kłótnia dziewczyn skończyła się bałaganem w kuchni i jedzeniem kanapek z sałatą. Jak już wspominałam, kuchnia nie była dużym miejscem. W rogu stał stolik z trzema krzesłami, niedaleko stała kuchenka i lodówka. Kupione na kredyt, co prawda, ale Roberta prawie spłaciła długi, więc powoli wychodziła na prostą. Teraz tylko brakuje…
-Dzisiaj mam samolot o 14 – powiedziała Ana przerywając opowieści Mary, jak to było w szkole.
-Odprowadzimy Cię na lotnisku – zaproponowała Mary. Roberta dodała:
-No pewnie!
-Nie, nie trzeba – powiedziała Ana – Lecę prywatnym lotem, przylatuje po mnie szef.
-Szef? – szepnęła Roberta – Mary, idź posprzątaj pokój.
-Ale jest czysty – powiedziała Mary. I faktycznie był. Mary była czyścioszkiem, w odróżnieniu do mamy.
-To idź do mojej sypialni, weź laptopa z szafki – powiedziała Roberta. Ana zamyśliła się.
-Czyli mogę pograć na twoim komputerze?! – ucieszyła się Mary.
-Tak, tylko nie długo – powiedziała Roberta patrząc na Anę.
-Dziękuję Wam! – krzyknęła Mała i pocałowała Robertę i Anę. Wybiegła z pokoju i włączyła komputer. Znalazła bardzo ciekawą stronę…
-O co chodzi z tym szefem? – spytała podenerwowana Roberta. Znała takie scenki z szefami, chociażby w serialach. Ją też szef w pracy podrywał. Rok temu. Dała mu jednak do zrozumienia, że nie jest zainteresowana i … następnego dnia dostała wymówienie z pracy. To wtedy zaczęły się kłopoty… Kredyty, problemy z rachunkami. Ale teraz Roberta ma dobrą pracę i wychodzi na prostą. Jest coraz lepiej.
-Mój szef mnie podrywa… - powiedziała Ana.
-Ale ty jesteś z Chrisem! – krzyknęła Roberta.
-Tak, ale się wkopałam, bo… - szepnęła Ana. Ostatnie słowo wypowiedziała tak cicho, że Roberta nie usłyszała.
-Co?! – krzyknęła Roberta – Romans????!!!!!

Tymczasem w pokoju Mary, dziewczynka szukała czegoś w Internecie. Była skupiona jak nigdy. Co tym razem wpadło do główki rezolutnej, jednak nieco szalonej dziewczynce? Ja wiem Wy jeszcze nie

Meksyk

W Meksyku trwała właśnie jakaś konferencja prasowa z jakimś sportowcem, emitowana przez kanał BBC Mexico. Znudzony, ale jak zawsze przystojny Diego, przełączył kanał i usłyszał wiadomości:
-Już za dwa tygodnie odbędzie się Eurowizja Dziecięca, w Mexico City… - powiedziałą spikerka.
Dla Diega nie było to niespodzianką. Miał być fotografem podczas konkursu.
-Znamy już reprezentantów poszczególnych krajów [na ekranie wymienione państwa i reprezentanci]. Na razie nie znamy tylko reprezentanta Hiszpanii – kontynuowała spikerka – Organizatorzy poinformowali, że są w kontakcie z przewodniczącymi wyboru reprezentanta Hiszpanii na Eurowizję Dziecięcą 2009 Właśnie trwają nabory. Będą wybierać reprezentanta z konkursu Talentów w Hiszpanii. http://www.youtube.com/watch?v=IUK2GyA_l0M – powiedziała spikerka. W tym momencie Ucker zaczął słuchać – Organizatorzy poinformowali nas, że dane reprezentanta zostaną przesłane za około 20 minut, więc prawdopodobnie przedstawi je na koniec wiadomości – powiedziała spikerka.
-O, ciekawe kto zaśpiewa z Hiszpanii – pomyślał Ucker. Nawet na myśl mu nie przeszło, że jego córka, jego i Roberty, zaraz pojawi się w telewizorze, a za dwa tygodnie na scenie.
-Teraz przechodzimy do wiadomości z Chin… Tym razem wybuchł… - mówiła spikerka, a Ucker czekał niecierpliwie na talent z Hiszpanii.
Wiadomości powoli dobiegały końca…

DOM ROBERTY – HISZPANIA

>Dryn, Dryn<
-Tak, słucham? – powiedziała Roberta.
-Czy mówię z opiekunem Mary Reverte? – spytał głos w telefonie. Chyba mężczyzny.
-Tak, a o co chodzi? – spytała Roberta myśląc, co takiego wykombinowała jej córka.
-Jestem Inez Sherow – powiedziałą pani. Teraz wiemy, że to był głos kobiety – Jestem przewodniczącą Wyboru Reprezentanta Hiszpanii na Konkurs Eurowizji dla Dzieci – dokończyła.
-I? – spytała Roberta znudzona.
-Chcieliśmy spytać, czy Mary zechciałaby wystąpić jako reprezentant Hiszpanii – spytała pani.
W odpowiedzi usłyszała głośnie TAK! z pokoju Mary. Czyli mała wiedziała…
[Tak, to tego szukała w Internecie]
Roberta zgodziła się. Pani opowiedziała o konkursie [czas, zasady].
-A, zapomniałabym. Konkurs odbywa się w Mexico City – powiedziała pani.
-Gdzie?! – krzyknęła Roberta.
Jednak pani rozłączyła się.
-Obym nie spotkała Diega – pomyślała Roberta – Albo ona – dodała myśląc o Mary
Z pokoju usłyszała cichy śpiew:
„Ja i Malenkiy Prints” [czytaj: Ja i mały książe]
http://www.youtube.com/watch?v=mond8UkjM9w



Meksyk - TV

Program miał się już kończyć, gdy...
-Właśnie dostalismy wiadomość, że Hiszpanię będzie reprezentować 11-letnia Mary Reverte w piosence "Malenkiy Prints" - powiedziała pani i w telewizorze został puszczony kawałek występu Mary podczas konkursu, który wygrała.
http://www.youtube.com/watch?v=mond8UkjM9w

Odcinek 7 dedykowany Dulcemogosii i Żabie



Byłam wściekła jak cholera.! Jeszcze mi tylko brakuje, żeby Diego zobaczył Mary.! I jak ja mu się wytłumaczę.? Że mam męża i to dziecko moje i… załóżmy jakiegoś Christophera.! Jeszcze się Mary wygada, że tata ma na imię Diego. I Diego powie, że ma na imię Diego. Mary jest mała, ale mądra i chyba skojarzy sobie fakty? Eh, za mądre dziecko mam.! Spokojnie Roberta… Wdech wydech… Diego nie będzie na konkursie, więc nikt nie pozna Mary. Wszystko będzie dobrze!

Roberta siedziała w toalecie. Myślała. Od kąt Ana przyjechała do Hiszpanii, a Mary zaczęła być coraz bardziej… hmm… ciekawska, tylko tutaj mogła zaznać spokoju i przemyśleć sprawy. A spraw było wiele. Coraz bardziej brakowało jej Diega. Mamy i taty też. W końcu tatę zna niedługo… nawet nie rok! Z rozmyśleń wyrwał ją krzyk. Głos Mary, od razu go poznała.
-Mamo.! – krzyczała mała i dobijała się do łazienki – Mamo.! Ktoś z Eurowizji dzwoni.!
-Eh, dajcie mi żyć.! – pomyślała Roberta. Wstała i otworzyła drzwi – Z Eurowizji?
-Tak powiedział – powiedziała zadowolona Mary i pobiegła do pokoju, gdzie była Ana. Blondynka pakowała ostatnie rzeczy, bo za półtorej godziny miał przylecieć po nią szef. I jeszcze Roberta chciała pogadać o tym całym szefie.

Roberta rozmawiała przez telefon i przeglądała gazety leżące w łazience. Bardzo lubiła czytać „na tronie”.
-Kto będzie fotografem?! – krzyknęła na cały głos, że dziewczyny się zaniepokoiły – Diego Bustamante? – szepnęła tak, żeby Mary nie usłyszała dobrze znanego jej imienia.
-Proszę o zmianę fotografa! – zażądała.
-Ale to najlepszy fotograf w mieście, proszę pani – powiedział głos w słuchawce.
-Nie, proszę nie… - powiedziała Roberta i usiadła z wrażenia na muszli klozetowej.
Czerwonowłosa wstała i poszła do pokoju. Ana kończyła pakowanie. Mary siedziała w swoim pokoju śpiewając piosenkę Eurowizyjną. Roberta podeszła do Any.
-Jak to jest z tym Twoim szefem? – spytała z niespodziewanym przez Anę spokojem.
-Nic nie jest – odpowiedziała Ana i chciała wyjść z pokoju. Roberta zatrzymała ją.
-Mówiłaś, że macie romans?! – nieco podniosła głos Roberta.
-Kiedyś… - szepnęła Ana.
-Kiedyś mówisz… - powiedziała Roberta nie wierząc przyjaciółce – Siadaj – wskazała kanapę.
-Ale ja mam niedługo samolot – próbowała wykręcać się Ana. Wcześniej Roberta wykręcała się z rozmowy z Aną, a teraz Ana chciała uniknąć konfrontacji z Robertą.
-Teraz wiem, co ona czuła, kiedy ja naciskałam – pomyślała Ana i spojrzała na Robertę.
-Więc mów! - powiedziała Roberta i z niecierpliwością wyczekiwała odpowiedzi. Nie mogła uwierzyć, że Ana zdradziła Chrisa. Robercie było to jeszcze gorzej znieść, bo w Meksyku była z Chrisem jak siostra i brat. Czerwonowłosa wzrokiem nakazała Anie mówić. Blondynkę uratował telefon. Rozległ się dzwonek „Odbierz, bo może Twój szef dzwoni… Jak nie odbierzesz to Cię z pracy wyperdoli! Odbierz grzecznie i przystaw go do ucha…”
Robertę zamurowało. 11 lat temu dzwonkiem Any był „Barbie Girl”, a teraz takie ostre dzwonki.
-Dobrze, już podam – powiedziała Ana i zwróciła się do Roberty – Podaj nazwę tej ulicy.!
-Ulica Pokręcona 13 [na hiszpański przetłumaczona xD] – powiedziała szybko Rob.
-Ulica Pokręcona 13 – powtórzyła Ana.
-Ja Ciebie też – szepnęła Ana do telefonu.
Robercie opadała kopara.
„Ja Ciebie też”!?
Co ja Ciebie też? Ja Ciebie też lubię, nienawidzę, nie chcę znać… Kocham?!
Ty, kurna, co tu się dzieje?! Co Ana sobie wyobraża?! Zdradza Chrisa?! Przecież on poza nią świata nie widzi… Roberta była wkurzona jak nigdy. No nigdy to może przesada… Ale naprawdę się wnerwiła. Jak to Rob umiała się denerwować.
-Ana. Ty kochasz tego szefa?! – krzyknęła Roberta.
-Nie, nie kocham – powiedziała szybko Ana. Roberta zauważyła, że Ana zarumieniła się.
-Tylko co?! – krzyknęła Roberta. Nie wytrzymywała tego.
-On mnie kocha – powiedziała Ana – I…
Nie zdążyła dokończyć, bo zadzwonił dzwonek. Drzwi otworzyła Mary. Na widok wystrojonego pana cofnęła się.
-Czy jest tu Ana Colucci? – spytał oschłym głosem. Widać było, że nie znosi dzieci.
-A kim pan jest? – spytała słodkim, w porównaniu z grubym panem, głosem Mary.
-Dziecko odsuń się i powiedz gdzie jest Ana.! – wkurzył się na dobre.
-Ana jest.. – zaczęła Mary.
-Milcz dziecko.! – powiedział mężczyzna, popchnął Mary i wbił do domu.
-Ała.! – krzyknęła tylko Mary i pobiegła do pokoju z płaczem. Wystraszyła się gościa. Za przyjemny to nie był. Ana się nieźle wkopała.
-No jesteś Ana – powiedział gościu, próbując mówić milszym głosem. Ale coś mu się nie udawało i trochę piszczał.
-O cześć Esteban – powiedziała Ana i jakby od niechcenia pocałowała szefa w policzek.
Esteban pocałował ją w usta, dość namiętnie. Zupełnie jakby nie widział, że w pokoju jest ktoś jeszcze.
-A to kto?! – spytał (znowu) oschle.
-Kosmita wiesz?! – pomyślała Roberta. Już nie znosiła gostka.
-Moja przyjaciółka Roberta – powiedziała Ana zanim Roberta powiedziała, to co myślała.
-Miło mi.! – powiedziała Roberta z udawanym uśmieszkiem.
-A mnie nie… - powiedział. Dostał z łokcia od Any i szybko powiedział – To znaczy, bardzo mi miło.
-Ta jasne – powiedziała Roberta. Gościu wyczuł, że Roberta też za nim nie przepada.
Ana pożegnała się z Robertą i razem z Gościem – teraz już wiem, że Estebanem de Roover – wyszli z domu, by Audi A4 pojechać do prywatnego odrzutowca Estebana.
-W co ona się wpakowała – powiedziała Roberta i poszła w stronę pokoju Mary. Trzeba było obgadać sprawę Eurowizji..

Odcinek 8

Roberta niepewnym krokiem szła w stronę pokoju Mary. Sama nie wiedziała co jej powiedzieć. Hm… Nie zabroni jej udziału w Eurowizji, przecież Mary by się załamała.
-Już wiem co mogę jej powiedzieć.! – pomyślała Roberta – Nie rozmawiaj z nieznajomymi. Zwłaszcza z panami, o imieniu Diego. Nie wierz im, kiedy powiedzą, że mnie znają albo, że któryś jest Twoim tatusiem.
Co miała jej powiedzieć? Sama nie wiedziała. Jednak nie mogła stać pod drzwiami małej całe życie. Zapukała.
-Proszę.! – krzyknęła Mary chowając ‘coś’ pod poduszkę. ‘Coś” co wyglądało jak pamiętnik. Ale Roberta udała, że tego nie zobaczyła.
-Coś się stało mamo? – spytała Mary słodkim głosikiem. Na dźwięk takiego głosiku każdy czuł się zaczarowany. Aż ciężko uwierzyć, że ta mała dziewczynka nie ma tatusia i szczęśliwej rodziny. Mary na co dzień nie dawała po sobie poznać, że brak jej taty. Nie chciała martwić mamy. Roberta nie miała serca zabraniać jej występu na Eurowizji. Bała się tylko reakcji Diega. A najbardziej bała się, że zrani samą siebie. Zobaczy Diega z inną kobietą, z gromadką dzieci. Z czymś o czym od zawsze Roberta marzyła. No może, nie od zawsze, ale odkąd spotkała
Diega.
-Nie nic kochanie – westchnęła Roberta widząc małą dziewczynkę siedzącą przy biurko, na którym zawsze panował porządek. – Tylko zacznij się pakować na wyjazd na Eurowizję.
-Mam już listę.! – krzyknęła Mary i wskazała mamie pamiętnik pod poduszką.
-Dobrze kochanie – powiedziała Roberta i już chciała wychodzić z pokoju, lecz Mary ja zatrzymała.
-Dziękuję mamo – powiedziała i ucałowała Robertę. Ta tylko przytuliła Mary. Po chwili wszyła z pokoju. Zaczęła płakać. Robercie bardzo brakowało, by przytuliła ją ukochana osoba. Ma Mary. Ale brakuje jej… Diega, mamy, taty. To straszne, że los spłatał jej takiego figla i teraz cierpi. Ale cóż, na tym polega życie…

W Meksyku życie też nie jest łatwe. Diego z dnia na dzień jest coraz bardziej rozbity. Nie może skupić się na pracy. Cały czas myśli o Robercie. Powoli zapomina jak pachnie… O nie.! Nie może zapominać.! Przecież to jego ukochana Roberta.!
-Nie.! – krzyknął Diego budząc się. Znowu miał koszmar z serii „Roberta ginie” albo „Ślub Roberty z innym facetem”. Nie znosił takich snów.
-Diego weź się w garść – krzyknął. Chciał być silny. Dla Roberty… Wstał i włączył radio. Akurat leciała piosenka „Red Hot Chili Peppers – Dani Kalifornia”
Diego zaczął przygotowywać jajecznicę – to mu wychodziło najlepiej. Tańczył i śpiewał z wraz z zespołem. I… przypalił jajecznicę.!
-Chole*a! – rzucił i pobiegł z patelnią do zlewu – Teraz muszę zjeść…
Na stole ujrzał bułkę i banana.
-Zjem bułkę i banana.! – krzyknął Diego i podbiegł do stołu – Będę jak ten polski skoczek, Adam Małysz.! On zawsze jadł banana i bułkę.
Diego wziął do ręki banana i bułkę i zaczął biegać po pokoju z rękoma ułożonymi jak skoczkowie narciarscy.

Eurowizja zbliżała się wielkimi krokami. Roberta i Mary codziennie jeździły na próby. Mary ćwiczyła śpiew i taniec. Wśród kandydatów eurowizji była Mary i parę innych osób. Wszystko szło dobrze. Kiedy Roberta widziała, jaką przyjemność czerpie Mary ze śpiewu, zapominała o kłopotach. Diego nie mógł doczekać się Eurowizji, aż spotka Mary Reverte i coś się o niej dowie. Umówi się z nią na sesję, dzień przed Eurowizją… Może dowie się czegoś o Robercie? Miał taką nadzieję.! Robercie nawet nie przejdzie przez myśl, że Diego będzie tak blisko na Eurowizji. Jednak czy dane będzie im się spotkać? Czy jednak życie szykuje im coś innego? Dowiecie się nie bawem.

Odcinek 9

„Bo tylko dziecko potrafi wbić patyk w ziemię, nadać mu imię i pokochać.”

Mary od zawsze była dziewczynką bardzo opiekuńczą, miłą, kochała zwierzęta, lecz zarazem była szaloną i zwariowaną. Miała dwie twarze: „dobra” i „zła”. Zła to może przesada, ale Mary była buntowniczką. Dobra od zawsze była. Uwielbiała pomagać innym. Kochała też zwierzęta… Od zawsze uwielbiała je, zwłaszcza koty. Tylko, że… Mary była uczulona na koty. Nie była to jedyna przeszkoda. W końcu kot to też wydatki, na które za bardzo nie mogły sobie pozwolić.
Niby małe, ale każdy koszt był dla Roberty za duży, bynajmniej wtedy. Teraz Roberta miała dobrą pracę, ponieważ pracowała jako tłumacz hiszpańsko-polski. Te lekcje polskiego jednak przydały jej się. Alma dobrze zrobiła zapisując swoją jedyną córkę na kurs tego języka. Może kiedyś Roberta będzie miała okazję podziękować mamie…

Pokój Mary nie był duży, ale zawsze to własny kąt. Pokój różowo-czerwony. Łóżko stało w jednym rogu. Obok było biurko z piękną różową lampą i innymi „skarbami” Mary. Przy łóżku wisiał wielki plakat czarnego kota z białymi nóżkami, z napisem „If I Was a Cat”. Mary kochała koty. Miała parę maskotek. Za dużo zabawek nie miała. Uwielbiała czytać książki. Zwłaszcza takie o magii. Miała wielką wyobraźnię. Nie znosiła bawić się lalkami. Nie była typem lalki barbie. Wolała pomagać innym. Po prostu skarb, nie dziecko. Swój pokój traktowała jak małe królestwo. Zawsze był idealnie wysprzątany. Najbardziej na świecie kochała swoją mamę i tatę, którego niestety nie miała okazji poznać. Miała nadzieję, że to się zmieni.

Dziś ubrana w jeansowe spodenki do kolan i czerwoną tunikę dziewczynka, podziwiała widok nowego bloku, a raczej starego bloku pomalowanego na nowy kolor. Piękny, kolorowy… Mary wyciągnęła pamiętnik. Ostatnio pisała więcej niż zwykle. Była bardzo przejęta Eurowizją, lecz cóż się jej dziwić..

Otworzyła pamiętnik. Z piórniczka wyciągnęła czerwony długopis, który wygrała w konkursie poetyckim.
Postanowiła napisać nową piosenkę, w końcu na Eurowizji miała wykonać dwie piosenki. „Mały Książe” (czyli „Malenkiy Prints”) już miała. Brakowało jej jeszcze jednej. Spojrzała za okno. Ujrzała dzieci bawiące się na placu zabaw przy nowo odmalowanym domu. Spojrzała w drugą stronę i ujrzała plakat z kotem.
-Napiszę coś o kotach – pomyślała. Zmrużyła oczy i po chwili dodała uradowana - If I Was a Cat!
Czym prędzej usiadła wygodnie na krześle i zaczęła tworzyć. Tworzyć piosenkę… Prawdopodobnie kolejny hit. Teraz tylko brakowało jej kota… Jakby miała tatusia, to by go poprosiła, bo mama raczej by się nie zgodziła.

Roberta jak zwykle po pracy siedziała na kanapie w salonie. Jeśli ten pokój można nazwać salonem. Był to duży pokój, największy w małym mieszkanku. Stały tam ładne meble. Nie drogie, ale ładne. Mały telewizor wystarczał dla dwóch osób. Z czego Roberta nie przepadała za oglądaniem telewizji. Przeglądała właśnie gazetę. Dawno nie czytała nic o sławnej Almie Rey. Skończyła czytać gazetę i odłożyła ją na drugi koniec stołu. Obok siebie miała jeszcze jedną gazetę. Wzięła ją do rąk. Przeczytała na okładce: „Czyżby to koniec kariery Almy Rey? Gwiazda estrady chce po prostu zniknąć z mediów! Fani są rozżaleni…”
-Mama kończy karierę? – szepnęła Roberta nerwowo szukając artykułu o Almie – Gdzie to jest?! – krzyknęła już zdenerwowana.
Trafiła na stronę o Almie Rey. Ze łzami w oczach obejrzała aktualnie zdjęcie Almy.
-Mamo, tak tęsknie… - szepnęła Roberta głaszcząc zdjęcie Almy.
-…Alma Rey twierdzi, że nie chce kontynuować kariery, gdyż stało się w jej życiu coś ważnego… - czytała Roberta nerwowo przełykając ślinę – Czy ma to coś wspólnego z jej córką Robertą? Według naszego dziennikarza, córka gwiazdy wyjechała na drugi koniec świata za poszukiwaniem szczęścia. Czyżby nie była szczęśliwa z synem byłego burmistrza Meksyku, Diegiem Bustamante? Nie oficjalnych źródeł wiemy, że para pokłóciła się, po czym Roberta wyjechała z Meksyku. Więcej nic o młodej Rey nie wiemy. Twierdzimy, że Alma załamała się, gdyż brakuje jej córki… - tu Roberta załamała głos. Matce brakuje córki, a córce matki. To straszne, że ludzie muszą tak cierpieć…

W Meksyku Diego przeglądał listę uczestników Dziecięcej Eurowizji. Jakieś dziecko śpiewa o tym, jak bardzo kocha gotować. Fascynujące… Inny chłopiec śpiewa o Barcelonie, o piłce nożnej. Też ciekawa piosenka. I ten Mały Ksiaże. To Diegowi nie dawało spokoju… Przecież to zwykle dziecko z Hiszpanii, a ten przejmuje się tak, jakby to byłe jego dziecko. Diego potrząsnął głową.
-Po prosto zaciekawiła mnie ta dziewczynka, bo ma bardzo ładny głos – wmawiał sobie Diego.
Diego starał wybić sobie z głowy to dziecko. Zwykła dziewczynka. Nic więcej!

W Hiszpanii była już późno, 23:30. Roberta i Mary spały już od paru godzin. Obie szły wcześnie spać, bo jutro trzeba iść do pracy i szkoły. Nagle na dworze rozpętała się burza i zaczął lać deszcz. Kiedy Roberta była młodsza panicznie bała się burzy, ale teraz jej to nie ruszało. Przewróciła się na drugi bok i już miała zasypiać gdy…

*** W drugim pokoju ***
Malutka kulka, a właściwie zwinięta w kulkę mała dziewczynka trzęsła się, jakby na dworze było –30 stopni C. Dziewczynka miała na sobie różową piżamkę. Pisnęła aż, gdy piorun wydał głośny brzdęk. Wstała i pędem pobiegła do pokoju mamy. Bała się tak bardzo, że po drodze aż piszczała ze strachu. Wbiegła szybko do pokoju i szepnęła:
-Mamo, ja się boję…
Roberta odwróciła się i ujrzała Mary wtuloną w misia, którego dostała od Roberty na 10 urodziny.
-Mogę spać z Tobą? – spytała cieniutkim i wystraszonym głosikiem.
-Oczywiście kochanie – powiedziała Roberta i razem z Mary, po niedługim czasie, zasnęły.

Odcinek 10

EuroJunior, czyli po prostu Dziecięca Eurowizja, był bardzo popularnym konkursem. W tym roku jednak wystąpi tylko 9 państw – najmniej w historii. Jednak wśród dzieci, biorących udział w konkursie, było mnóstwo talentów. Więc zapowiada się dużo niespodzianek. Każdy z reprezentantów miał na swoim koncie poszczególne wygrane (w swoim państwie) na swoim koncie. Nie będą to pierwsze występy dla większości dzieci. Tylko jedna Mary wygrała tylko jeden konkurs…

Kod:
Reprezentant Kraj Język Tytuł 1 piosenki Tytuł 2 piosenki
Nika Turkovic Chorwacja Chorwacki Hej Mali Mogu
Mary Reverte Hiszpania Rosyjski Malenkiy Prints If Was a Cat
3+2 Cypr Hiszpański El baile de la ola Girando Sin parar
Bzikebi Gruzja Sztuczny Bzz... No, no!
Klaudia Kulawik Polska Polski List do matki Dziwny jest ten świat
Antonio Jose Portugalia Hiszpański Te traigo flores Mal de amores
Mārtiņš Tālbergs Łotwa Łotewski Balts Vai Melns
Sisters Tolmachevy Rosja Rosyjski Vesenniy Jazz V More Vetry
Cory Spedding Wielka Brytania Angielski The Best is Yet to Come In the arms of an angel


(Trochę mi się tabelka roz*ierdo*iła, nosz kurde, 30 minut ją robiłam.! Ale mam nadzieje, że sie doczytacie)

Od rana w domu Reverte panował bałagan. Otóż Roberta i Mary miały samolot za dwie godziny, a jeszcze nie były spakowane. Roberta obawiała się powrotu do Meksyku… Kogoś spotka? Tego obawiała się najbardziej… Bała się konfrontacji z przeszłością. Strach, który towarzyszył jej, od kąt mowa była o Eurowizji. A najgorsze było to, że fotografem musiał być Diego. Bała się, że uczucie powróci. Nie żeby znikło, ale mogło się pogłębić. A wtedy cierpienie będzie jeszcze większe… Ale nie czas na zmartwienia. Mary miała szansę spełnić swoje marzenia, śpiewać! Jeszcze kiedyś było to też marzenie Roberty. Teraz trzeba było się skupić na pracy, dziecku, rachunkach. Roberta nigdy nie myślała w ten sposób. Była wolna jak ptak, a teraz musiała się zmienić. Była świadoma, że nie jest dobrą matką. Mimo, iż Mary tyle razy powtarzała, że jest najlepsza. Gdyby była dobrą matką, nie odeszła by od Diega… Ale nie rozdrapujmy starych ran.

Roberta pakowała ostatnią walizkę, gdy do pokoju wbiegła Mary.
-Mamo?! – krzyknęła od progu – Jak ja będę wyglądała na Eurowizji?
-Myślałam, że w Meksyku pojedziemy do jakiegoś sklepu i coś ładnego Ci kupimy – powiedziała Roberta. Małej zabłyszczały się oczy.
-A jak będę uczesana? – spytała Mary. Roberta zamyśliła się.
-Najładniej Ci w dwóch kitkach – powiedziała. Mary była śliczną dziewczynką, a te dwie kitki tylko dodawały jej uroku.
-Też tak myślę – powiedziała Mary – Mamo, kiedy jedziemy na lotnisko?
-Już niedługo – powiedziała Roberta i przytuliła Mary.

Odcinek 11

Mary i Roberta szykowały się do wyjazdu. Cały czas biegały od walizki do szafy, od szafy do łazienki, znowuż to do drugiego pokoju po rzeczy. W pokoju stało… raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć… Sześć walizek. Roberta załapała się za głowę. Sześć walizek.! O mój boże.! Co Mary zabrała ze sobą??
-Mary! – krzyknęła Roberta. Po chwili do pokoju weszła Mary, dziewczynka miała na oko 145 cm. Dzisiaj miała rozpuszczone włosy, przedziałek na środku. Bez grzywki. Nie lubiła grzywki, nawet jej ładniej bez. Mała ubrana była w krótkie spodenki w czarno-czerwoną kratkę i czerwoną bluzkę na ramiączkach. Dziewczynka stała z dwoma walizkami.!
-Mary! – krzyknęła Roberta – Ile jeszcze walizek??!!
-Jeszcze z osiem… - powiedziała Mary. Robercie opadła kopara.
-Ile?! – wkurzyła się, ale nie chciała wywoływać agresji wobec córeczki.
-Żartowałam – powiedziała Mary śmiejąc się – Wystarczy mi jedna, albo dwie.
-Aj ty – powiedziała Roberta i przytuliła Mary – Ja mam dwie. Reszta jest zbędna.
-A masz bilety i wejściówki na Eurowizję, które dostałaś od organizatorów? – na te słowa Roberta zamarła. – Spakowałaś je? – spytała Mary. Roberta usiadła i zbladła. Do odlotu samolotu zostało 45 minut. Powinny już wychodzić. Ale nie…
-Mamo, wiesz gdzie one są, prawda? – spytała przestraszona Mary.
-Nie mam pojęcia – powiedziała Roberta przeszukując tony ubrań, jakiś śmieci.
-Mamo, spóźnimy się.! – krzyknęła Mary. Pobiegła do swojego pokoju.
Zniecierpliwiona Roberta szukała wszędzie, nawet w kuchni i toalecie.
-Mam.! – usłyszała nagle z pokoju Mary. Roberta odetchnęła. – A nie, to wejściówki do kina.
-Nosz kurde – szepnęła Roberta – Czy to znak, bym nie leciała do Meksyku?
Roberta wyszła z łazienki i poszła do kuchni. Chciała przeszukać ją jeszcze raz. Może coś przeoczyła.
-Hmm… - Roberta złapała się za brzuch – Jestem głodna.
Otworzyła lodówkę i ujrzała….
-Bilety.! – krzyknęła na cały głos. Mary przybiegła do kuchni z prędkością światła.
Złapała bilety i powąchała je.
-Śmierdzą jajkiem – Roberta uwielbiała tę szczerość Mary. Była powalająca.
-I są lekko mokre – zauważyła Roberta – Trzeba je wysuszyć. Mary, przynieś suszarkę.
Dziewczynka szybko przyniosła suszarkę. Bilety wysuszone, nawet ładniej pachną. Był jeden problem.
-Mary.! – krzyknęła Roberta. Była blada. – Za pięć minut odlatuje nasz samolot.
-Za ile?! – krzyknęła Mary – Nie zdążymy.!
-Kochanie, polecimy innym lotem. – Uspokoiła córkę Roberta.
Spakowały bilety, wzięły walizki i pojechały na lotnisko. Samolot do Meksyku odleciał 15 minut temu. I co teraz?
-Co teraz zrobimy? – spytała Roberta Mary.
-Nie mam pojęcia, mamo – powiedziała Mary. Nagle usłyszały wiadomość nadawaną prze głośniki:
„Samolot, który 15 minut temu odleciał do Meksyku zniknął z radaru, nie wiemy gdzie jest. Straciliśmy kontakt z pilotem. Prawdopodobnie wylądował gdzieś w Portugalii, jednak nie dostaliśmy żadnych sygnałów, by któryś z naszych samolotów wylądował tam. Prawdopodobnie samolot zepsuł się, więc do Meksyku na razie nie doleci. Dziękujemy za uwagę, będziemy informować państwa, jeśli dowiemy się czegoś więcej”
-Patrz Mary, jakie mamy szczęście – powiedziała Roberta. - Inaczej nie doleciałybyśmy na Eurowizję.
-To jak dolecimy? – spytała Mary. Słodkimi oczkami spojrzała na Robertę. Czerwono-włosa nie miała wyboru. Trzeba kupić bilety… Spojrzała na licznik. Trochę im policzą. Ale trudno. Trzeba, to trzeba. Roberta podeszła do bileterki (czy kto tam sprzedaje bilety ) i kupiła bilety. Na szczęście miała zaoszczędzone pieniądze „na czarną godzinę”.
-Mary to nasz lot – powiedziała Roberta i wraz z córką weszły na pokład samolotu. Teraz czas się zmierzyć z Meksykiem.

Podróż trwała trochę godzin. W tym czasie Roberta nieco opowiedziała Mary. Ostrzegła ją, że nie wolno jej rozmawiać z obcymi, chyba, że z dziećmi z Eurowizji. Nie może też mówić nic o sobie innym dorosłym. Jak coś to nic nie powie Diegowi, nawet jak go spotka. Doleciały. Doleciały.

Roberta spojrzała na lotnisko, z którego odlatywała 11 lat temu. Trochę się tu zmieniło. Trochę brakowało jej Meksyku. I wróciła. Jej marzenie się spełniło. Bała się tylko konfrontacji z Diegiem. Wyszła za samolotu za rękę z Mary. Za lotnisku miał czekać na nią jakiś koleś z Eurowizji, chyba przedstawiciel reprezentantki Hiszpanii. Czy jakoś tak się przedstawiał przez telefon.

Stałyśmy z Mary rozkojarzone, w ogóle nie wiedziałyśmy, gdzie iść, co robić. Podszedł do mnie koleś, na oko w moim wieku, może młodszy.
-Mary Reverte? – spytał przystojniak. No nie zaprzeczę, był niczego sobie. Roberta, przystopuj. Jeszcze się zakochasz.!
-Tak to ja. – powiedziała Mary.
-Jestem Kevin. Kevin Mark. – przedstawił się. Kevin… Ładne imię.
-Przepraszamy za spóźnienie, ale samolot nam się miałyśmy małe kłopoty – tłumaczyłam się.
-Proszę się nie martwić – powiedział Kevin. Uśmiechnął się do mnie. Podrywa mnie?! Nie pozwalam.
-Jedziemy czy nie?! – niecierpliwiła się Mary.
-Kochanie spokojnie – uspokoiłam ją. Mała spojrzała na mnie, a potem na Kevina.
-Jedźmy już – powiedziała Kevin – A zapomniałbym, masz dziś sesję zdjęciową.
-Sesję? – spytała Mary. Poczułam ukucie w sercu. Czyżby coś miało się wydarzyć?
-Fotografowie się o Ciebie bili – powiedział Kevin podchodząc z nami do taksówki. Na limuzynę to nie liczyłam.
-Jaki fotograf? – spytałam ni z gruszki, ni z pietruszki.
-Najlepszy w Meksyku – odpowiedział. Nerwowo przełknęłam ślinę – Bustamante.
-Kto?! – zadławiłam się śliną – Przykro mi, nie zgadzam się na to.
-Mamo, ale czemu? – spytała smutna Mary.
-Bo nie – odpowiedziałam szorstko. – Nie i koniec. I proszę to przekazać panu Bustamante. Sesji nie będzie! Mary musi ćwiczyć śpiew.
-Dobrze – powiedział Kevin. Mary zasmuciła się, ale po chwili uśmiechnęła, gdyż minęły wesołe miasteczko.


***
Eurowizja zbliżała się wielkimi krokami, a Roberta coraz bardziej bała się spotkania z Diegiem. Będzie musiała się tłumaczyć…
A co.! Nie będzie się tłumaczyć.! Ani Mary też.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Weruś
xoxo



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 17:22 :43 , 14 Cze 2011    Temat postu:

Odcinek 12



Dedykowany jest: narazie nieobecnej Dulcemogosi, Sylwi i Moniś ;D

Odcinek 12

Mary i Roberta weszły do wielkiej sali, gdzie, jak się domyśliły, mała ma ćwiczyć taniec i śpiew. Były bardzo podekscytowane (obie!). Na sali były już cztery dziewczyny, starsze od Mary. Na pierwszy rzut oka mogły mieć po 13-15 lat. Obok nich stała pani, która mogła mieć 20 lat. Nie wiem dokładnie, ale wyglądała młodo.
Dziewczyny przerwały taniec, pani wyłączyła muzykę, widząc Mary i Robertę.
Cała piątka podeszła do zdezorientowanych dziewczyn.
-Witamy w Meksyku – powiedziały. Uśmiechnęły się do czerwonowłosej i małej brunetki.
-Cześć – opowiedziała szybko Mary. – Będziecie tańczyć ze mną?
-Tak, będziemy tancerkami. Musimy zacząć próby z Twoim śpiewem – powiedziała jedna, najstarsza (chyba). Mary czuła się nie swojo. Miała 11 lat, a one po 14, albo i więcej. Ona miała 145 cm, a one po 160 cm. Takie dryblasy, a ona krasnal xD
-A ja jestem… - Roberta chciała się przedstawić, ale pomyślała sobie, że któraś z dziewczyn może zna Diega i jeszcze mu powie, że mamą Mary jest czerwonowłosa Roberta. Wtedy to się Rob nie wykopie. – Jestem Alejandra, ciocia Mary.
-Ale ty jesteś… - Mary chciała już powiedzieć prawdę, ale Roberta zatkała jej usta ręką.
-Przepraszam na chwilę – powiedziała Roberta i poszła z Mary na bok. – Kochanie, jestem Twoją ciocią, mam na imię Alejandra, dobrze?
-Ale czemu? – spytała Mary. Czuła, że mama coś knuje, a raczej kombinuje.
-Bo to taka zabawa – powiedziała Roberta. Mary kocha zabawy
-A to dobrze – powiedziała Mary i poszła do tancerek – Zaczynamy próbę?
-Jasne.! – krzyknęła druga i pobiegły z Mary do szatni. Trenerka podeszła do Roberty:
-A ja jestem Christina de la Malo i będę czuwać nad dziewczynkami i Mary – powiedziała.
-Jestem Alejandra, ale muszę już iść – Roberta szybko się zmyła do pokoju.

Kiedy była już w pokoju podeszła do lustra. Nie mogła kręcić się po hali Eurowizyjnej, przecież mogła spotkać Diega. Z walizki wyciągnęła kosmetyczkę. Wzięła szczotkę, gumkę (do włosów xD) i wsuwki.
Szczotką zaczesała włosy w tył, wsuwką spięła grzywkę. Szczotką ponownie zaczesała włosy w tył, upięła je w kitkę, wysoką. Po chwili zrobiła koka, by jak najmniej włosów było widoczne. Sięgnęła do jednej z walizek, wyciągnęła czapkę z daszkiem. Założyła ją, umiejętnie ukrywając włosy. Z kosmetyczki wyciągnęła przybory do de makijażu. Umyła twarz nie robiąc makijażu. Wyglądała zupełnie inaczej. I o to właśnie Robercie chodziło…

W między czasie Diego poznawał mnóstwo ludzi, których miał fotografować. Nudziło go to, ale udawał, że to takie fascynujące, ciekawe itd. Zżerała go ciekawość, czy Mary już przyleciała do Meksyku. Nagle ujrzał prowadzącą Eurowizji. Podbiegł do niej szybko.
-Przepraszam panią bardzo – powiedział uśmiechając się. Jego uśmiech po prostu powalał. – Jestem Diego Bustamante. Fotograf.
-A tak, znam Cię, - powiedziała prowadząca. Miała jakieś 30 lat. – O co chodzi?
-Chciałem spytać, czy reprezentant Hiszpanii już przybył. Miałem mieć sesję z ową dziewczynką – powiedział szybko, gdyż chciał już spotkać Mary.
-Tak, jest tu już – powiedziała pani.
„Już jest.! Muszę się z nią spotkać.!” – pomyślał Diego. Szybko dodał – Byłem umówiony z nią na sesję. Gdzie jest?
-Przykro mi, ale opiekun Mary nie wyraził zgody na sesję – powiedziała prowadząca. Diego zaniemówił.
-Ale jak to? – powiedział z wielkim żalem.
-Przykro mi, dziewczynka musi ćwiczyć śpiew i taniec – dokończyła pani i odeszła rzucając szybkie „Do zobaczenia”.
Diego oparł się o ścianę. Czuł się bezsilny. Ale zaraz, zaraz…
-Ćwiczy tak? – spytał sam siebie – To musi być na sali.! – krzyknął i pobiegł w stronę sali.

Dziewczyny skończyły już próbę. Mary poznała je. Najstarsza, piętnastoletnia Vico, lubiła tańczyć, ale nie potrafiła śpiewać. Uwielbiała historię Afryki i Informatykę. Była bardzo śmieszna, zawsze rzuciła jakiś kawał, przy każdej okazji. Miała świetnie, czarne włosy. Młodsza od niej o rok Silvia, uwielbiała oglądać telenowele, była prawdziwą fanką FC Liverpool. Zawsze w ruchu, kochała i taniec i sport. Była spokojną osobą, małomówną. Blondynka, lecz nie głupia. Świetna uczennica. Trzynastoletnie bliźniaczki Susah i Clare, były zupełnie od siebie różne. Łączyło je tylko miłość do tańca. Obie były rude. Susah zawsze uczesana w wysoką kitkę, a Clare miała rozpuszczone włosy, zaczesane w tył z ozdobną opaską. Susah była typem sportowca, a Clare modnisi.
Pośród nich, mała Mary. Teraz księżniczka, która szuka Małego Księcia, siedziała na ławce, czekając na mamę. Miała na nią czekać, po skończeniu próby. Nagle do sali wszedł wysoki mężczyzna. Mary nie zdawała sobie sprawy (on zresztą też), kim są dla siebie.
-Cześć - powiedział Diego. Mary nic nie odpowiedziała, tak jak nauczyła ją mama.
-Jestem Diego, fotograf – powiedział podając dłoń Mary. Dziewczynka, na dźwięk imienia taty uśmiechnęła się.
-A ja Mary – powiedziała mała u uścisnęła dłoń Diega. Chciała o coś zapytać, ale mama jest zabroniła.
-Jesteś tu sama? – spytał Diego. Mary była taka słodka, przecież takie dziecko, nie może być tu same.
Mary zdenerwowała się.
-A co ty taki ciekawy?! – krzyknęła Mary. Wstała i chciała wyjść, ale nie wiedziała gdzie. Musiała czekać na mamę.
-Spokojnie – powiedział Diego. No charakterek ma… zupełnie jak… a nie ważne… - Chciałem Ci zrobić parę zdjęć, dla gazet.
-No dobrze – powiedziała Mary, mimo iż mama jej zabroniła. Stanęła pod ścianą i uśmiechnęła się.
Diego pstrykał jej zdjęcia (miał aparat na szyi). Mary była bardzo fotogeniczna. Nagle do sali weszła… Roberta. Włosy ukryte pod czapką. Bez makijażu. Ubrana w dres. Nie wyglądała jak Roberta. Mary zobaczyła mamę i przestraszyła się. Mama zabroniła jej sesji. Diego odwrócił się. Na początku nie rozpoznał osoby. Wyglądała zupełnie inaczej. Dla Roberty czas stanął. Zobaczyła Diega.! Nic się nie zmienił… Zaraz, zaraz, jest przystojniejszy.! Jejku, Diego… Diego schował aparat. Mary szepnęła do niego „Muszę iść” i pobiegła do Roberty. Razem uciekły do pokoju. Choć ani jedna tego nie chciała…

Odcinek 13

Dedykowany: Szwagrowej Żabie (nasza rodzinka ) oraz Sylwi i P@Tce.


Przez dwa dni przed Eurowizją, Roberta w ogóle nie wychodziła z pokoju. O ile dało to się nazwać pokojem. Był to wielki – e, jaki wielki, on był ogromny. Dwa wielkie łóżka. Telewizor plazmowy, komputery. Po prostu full-wypas xD

Nastał dzień Eurowizji. Mary była tak podekscytowana, że Roberta musiała ją uspokajać. Małą od rana miała próby, a Roberta siedziała przy laptopie. Nudziła się potwornie, więc weszła na jakieś forum.
-Telenowele.fora.pl – przeczytała. Zamyśliła się. – Może być.
Kliknęła na stronę i już po chwili logowała się. Musiała wymyślić jakiś nick.
-Hmm… - zamyśliła się – Może…
Roberta za nic nie mogła wpaść na pomysł nicku. Włączyła telewizor. Były jakieś skoki narciarskie. Zamknęła oczy… Ucker uwielbiał skoki narciarskie… Szczególnie tego… jak mu tam… Adama Małysza, czy jakoś tak. Zaraz, zaraz. Za czasu młodości, jeszcze w EWS nazywana była „Wiewiórką”. Więc może Wiewiórka?? Czemu nie…
-Czerwona Wiewióra – napisała Roberta, po czym wpisała hasło:
-Pies007 – nacisnęła klawisz. Po chwili była już zalogowana. Weszła do „Więcej o nas”. W oczy rzucił się jej się temat autora „Złote Pośladki”.
-Ciekawy nick – powiedziała Roberta i nacisnęła na temat. Napisała post:
-Cześć, jak masz na imię i czym się zajmujesz? I ile masz lat? – dodała wiadomość. Zostawiła laptopa i poszła po Pepsi. Wróciła i usiadła z puszką na łóżku. Obok położyła laptopa. „Złote Pośladki” odpisał jej!
-Jestem Johny, mam 29 lat – przeczytała Roberta. Co miała mu odpisać?
-Jestem Samantha, czyli Sam. Jestem w Twoim wieku – napisała Roberta. W napięciu czekała, aż owe Pośladki jej odpiszą
-Odpisał! – krzyknęła „Sam” i szybko przeczytała:
-Rozumiem, że jesteś wolna? Bo ja jestem. A masz w ogóle GG? Moje to 2445****.
Roberta aż podskoczyła z zachwytu. Mogła popisać z (nie)znajomym na GG.
-Moje to 8762**** - napisała i szybko włączyła GG. Czekała aż ktoś napisze. Mówiąc KTOŚ miała namyśli nie nikogo innego, jak Di… To jest Johny.
-To ja Johny – ukazała się wiadomość z charakterystycznym dźwiękiem dla Gadu-Gadu.
-Cześć – powiedziała Dulce. Gadała z Johnym od pary minut, ale miała wrażenie, że zna go o wiele dłużej – Fajnie mi się z Tobą gada.
-No mi też – znowu ten charakterystyczny dźwięk GG.
-Co dziś robisz? – spytała Roberta z czystej ciekawości.
-A, jestem fotografem na Eurowizji – napisał, po czym Roberta szybko zmieniła żółte słoneczko na czerwone, czyli po prostu wyłączyła GG.
-Johny to Diego! – krzyknęła i zamknęła laptopa, nawet go nie wyłączając. Roberta sama nie wiedziała co robić. Jako opiekun Mary musiała pojawić się na Eurowizji… Wstała i ubrała sukienkę, tę Any, niebieską. Włosy ułożyła i skierowała się do sali.
Po drodze wpadła na coś. A raczej na kogoś.
-Roberta?! – krzyknął mężczyzna. Na widok dobrze znanej jej osoby oczy zabłyszczały się. Dotknął jej włosów, popatrzył w oczy. Trzymał ją za rękę.
-Die.. go.. Diego… - wyszeptała Roberta patrząc na swojego ukochanego.
-Roberta, co ty tu robisz? – spytał Diego i przytulił Robertę (jakby nigdy nic) – Tak bardzo tęskniłem.
-Ja.. ja – Roberta nie wiedziała co powiedzieć – Ja… muszę iść – dokończyła i pobiegła, lecz Diego złapał ją za rękę.
-Poczekaj – powiedział – Masz coś wspólnego z Mary Reverte? – spytał.
-Yyyy – Roberta zawahała się. Te jego oczy… Ten brąz… - To córka mojej przyjaciółki z Hiszp… To jest, z jakiegoś państwa – powiedziała Roberta.
-Przyjaciółki mówisz… - powiedział Diego – A to nazwisko?
-Zbieg okoliczności – powiedziała szybko Roberta – Pracuję z nią i wszyscy myśleli, że jesteśmy rodziną. Ale przepraszam, muszę iść, bo obiecałam zadzwonić do mojej przyjaciółki.
Roberta pobiegła od Diega. Chyba się nabrał…
Wbiegła do sali, gdzie Mary miała próbę. Ćwiczyła i ćwiczyła, ale to dobrze

Czas minął szybko i nastał wieczór. Ten wieczór, który tak Mary był już dziś. Mała dziewczynka, ubrana w czarno czerwoną sukienkę i uczesana w dwie kitki siedziała na kanapie w swojej garderobie powtarzając tekst piosenki. Stresowała się tym występem, lecz za chwilę miało się spełnić jej marzenie.


Czas był na występ Mary. Dziewczynka wraz z tancerkami weszły na scenę. Diego robił jej zdjęcia (więcej niż reszcie uczestników).
Do obejrzenia: http://www.youtube.com/watch?v=yrlxJrYxl8w



Po występie Mary publiczność była zachwycona.

W między czasie wystąpiła tekże popularna Nika Turkovic z Chorwacji.
http://www.youtube.com/watch?v=JZLcQe3rRMg

Inne dzieci wystąpiły i czas był na drugi występ. Mary wybiegła na scenę, już pewniejsza siebie.

http://www.youtube.com/watch?v=QTvdJiZJj9k

Występy skończyły się i zaczęło się głosowanie. Mary miała duże szanse, publiczność ją polubiła.

Nastąpił ważny moment. Czas połączyć się z poszczególnymi państwami i odczytać punkty. Dowiedzieć się kto wygrał…

Odcinek dedykowany niecierpliwej Pauli i Żabie, która mnie motywowała oraz Dulcem (tęsknie * I uduś Pawła.!!)

Byłam ślimaczkiem. Byłam rowerkiem. Teraz jestem samochodzikiem xD (a gdzie odrzutowiec?! Ej.!)

Odcinek 14

Eurowizja trwała dalej. Diego dalej robił zdjęcia Mary. Miał ze 100, a mimo to dalej robił. Trwało przydzielanie punktów. Roberta siedziała na kanapie dla VIP’ów. Nagle podszedł do niej Diego.
-Roberta, możemy pogadać? – spytał. Roberta spojrzała na niego, po czym powiedziała:
-Ale o czym? – spytała Roberta odwracając głowę, tak by nie widzieć Diega.
-Roberta proszę – powiedział Diego. Roberta spojrzała w oczy Diegowi. Ten brąz… Nie wytrzymała:
-No dobrze, ale nie tutaj, bo tu jest głosno – powiedziała. Diego złapał ją za rękę i wyszli przed wielki teatr (czy co to było, jakaś wielka sala koncertowa). Przed salą nikogo nie było, więc Vondy mogli pobyć sami. Siedzieli patrząc sobie w oczy, z taką miłością, jak kiedyś… Ciszę przerwał Ucker:
-Roberta… - powiedział i wziął głęboki wdech – Ja…
-Ja przepraszam, że wtedy Cię zostawiłam – wyręczyła Diega Roberta. Spojrzała mu w oczy.
-To nie Twoja wina – powiedział Diego, chciał coś dodać, ale Rob mu przerwała:
-Nie, to tylko moja wina – powiedziała. Znowu zapanowała niezręczna cisza.
Diego powoli zaczął zbliżać swoją twarz do twarzy Roberty. Ona odsunęła się. Jednak on nie dał za wygraną i zbliżył się. Lekko musnął jej usta. Odsunął się. Czekał na jakąkolwiek reakcje. Jednak Roberta nic nie powiedziała, nawet się nie ruszyła.
-Chyba musimy wracać, bo zaraz będzie finał konkursu – powiedziała, po czym skierowała się do sali. Diego dotknął swoich ust i również udał się do sali. Głosowanie się już skończyło. Teraz czas był na wyniki. Wszyscy czekali w napięciu na ostateczny werdykt.
-I 12 punktów otrzymuje… Hiszpania! – krzyknęła ostatnia dziewczynka, która odczytywała punkty.
Na scenę weszli prowadzący. Na ekranie ukazała się tablica wyników, która wskazywała jednoznacznie, że Mary wygrała z 171 punktami.
-Wygrywa… - tu prowadzący zamilkli… - Hiszpania.!
Szczęśliwa Mary wraz z tancerkami wbiegły na scenę, by na koniec znowu zaśpiewać i zatańczyć. Mary śpiewała, Diego robił jej zdjęcia, a Roberta dotykała swoich ust przypominając sobie chwilę pocałunku…
Cała „rodzinka” była szczęśliwa… Mary z wygranej, a Vondy z pocałunku… Tylko nikt nie wie jeszcze o Mary… Nagle pod Roberty podeszła jakaś kobieta. Roberta nawet nie zdążyła odwrócić głowy i poznała głos…
-Roberta! – głos owej osoby.
-Mama? – szepnęła Roberta patrząc na osobę… A tą osobą był nikt inny jak Alma Rey…

Odcinek 15

-Mama?! – krzyknęła Roberta na widok nikogo innego jak Almy Rey. Kobieta stała przed czerwonowłosą z łzami w oczach. Dla Roberty nie był to łatwy widok. Widok płaczącej matki. Jakikolwiek widok mamy po 11 latach nie jest łatwy. Almie też nie było łatwo…
-Kochanie, ty wróciłaś… - szepnęła Alma. Ten głos… Nie wytrzymała…
-Mamo! – krzyknęła i rzuciła się w objęcia matki. Alma tak mocno tuliła Robertę... Jeszcze kiedyś, Roberta wyrwała by się z objęć mamy, jednak teraz tak bardzo tęskniła za mamą…
-Roberta, skarbie – powiedziała Alma głaszcząc Robertę po włosach. Po chwili oderwały się od siebie.
-Roberta, kochanie, gdzie byłaś przez ten cały czas – powiedziała Alma i jeszcze raz przytuliła Robertę.
-Mamo, ja… - wykrztusiła Roberta, lecz więcej nie dała rady. Alma to zrozumiała i powiedziała:
-Kochanie, nie ważne, co było, ważne, co jest! Zaraz, Martin zamartwia się o Ciebie. Musimy go odwiedzić. Chodźmy! – krzyknęła Alma i chciała już iść z Robertą, lecz ta powiedziała:
-Mamo, ja nie jestem sama.
-Co? – powiedziała Alma patrząc na Robertę.
-Ja nie jestem sama – powiedziała Roberta. Po chwili do zdziwionej Almy podeszła Mary i Diego.
Alma na widok małej, Almie zakręciło się w głowie.
-Kto to? – wydusiła. Diego pomógł jej usiąść. Mary przytuliła się do Roberty. Oby mała nic nie wygadała…
-To jest córka mojej przyjaciółki z Hiszpanii – powiedziała Roberta. Mary chyba zrozumiała i dołączyła się do rozmowy, nie zdając sobie sprawy, że rozmawia z tatą i babcią (!):
-Tak, moja mama, Christina Reverte jest w Hiszpanii, ale pracuje – powiedziała. Roberta tylko pomyślała „Zuch dziewczyna”.
-Dobra, dobra, jedźmy do Martina, a po drodze do niego zadzwonię – powiedziała Alma, niczym prawdziwy przewodnik i organizator i razem z córką, Diegiem i Mary (wnuczką!) poszli do limuzyny.
Mary była już z nagrodą (wygrała Eurowizję).

Dom Martina. Reverte ma nie lada niespodziankę.
-Roberta! – krzyknął widząc Robertę. – Kochanie wróciłaś!
Martin zaczął tulić Rob, a ona tylko płakała. Co innego miała robić. Mała Mary od razu weszła i podeszła do psa (powiedzmy, że pies Martina, Tano, dalej żyje i się nieźle trzyma).
-Ale śliczny pies – powiedziała – Ale ja wolę koty. Chociaż ten też jest fajny. Jak się wabi?
-Tano – wyszeptała Roberta odrywając się od ojca.
-Roberta jak ty wyrosłaś! – powiedział Martin – Nie było Cię 10 lat!
Roberta weszła do rozglądając się. Mało tu się zmieniło… Weszła do pokoju, który Martin obiecywał jej wyremontować. Miał to być jej własny pokój…
Roberta weszła do pokoju. Był wyremontowany. Cały czas czekał na powrót Roberty…
-Jak tu ładnie – powiedziała. Rozejrzała się ponownie. Stało wielkie łóżko, biurko, komputer… Skąd Martin wziął tyle pieniędzy? Pewnie Alma mu pomogła…
Razem z Almą, Martinem, Mary i Diegiem, Roberta pojechała do domy Almy. Po drodze, Diego rozkazał kierowcy zatrzymać samochód.
-Diego, czemu każesz stać? – spytała Alma. Roberta bardzo się zdziwiła. Wjechali do alei domków jednorodzinnych, jednej z bogatszej dzielnicy Meksyku.
-Chcę coś pokazać Robercie. Jedźcie do Almy, my dojedziemy później – powiedział Diego. Wziął Robertę za rękę i wyszli z samochodu.
-Mary, chcesz iść ze mną? – spytała Roberta. Mary powiedziała tylko ciche:
-Nie… - szepnęła naprawdę cicho – Ja chcę do Almy Rey! – krzyknęła już głośno.
-To jedź, ale pamiętaj o umowie – przypomniała jeszcze Roberta. Mary kiwnęła głową. I pojechali…

Diego i Roberta weszli do domu. Piękny był… Taki o jakim marzyła Roberta…
-Podoba Ci się? – spytał Diego Roberty. Ta odwróciła się do Diega opierając się o kanapę:
-Jest cudowanie.
-Nie tak jak ty – powiedział Diego. Spojrzał Robercie głęboko w oczy. Powoli zbliżał się do niej – Roberta, ja Cię wciąż kocham.
Roberta nic nie odpowiedziała, tylko spojrzął w oczy Robercie, tak głęboko i z miłością, jak dawniej. Diego powoli zbliżał usta do jej ust. I stało się. Musnął je. Roberta założyła ręce na szyję Diega, przybliżając go do siebie. Zaczęli całować się na dobre, w końcu musieli nadrobić te 11 lat, jak pomyślał sobie Diego . Kiedy pocałunek stał się naprawdę namiętny, Diego wsunął rękę pod bluzkę Roberta. Bordowowłosa automatycznie odepchnęła Diega od siebie.
-Lepiej wracajmy – powiedziała i szybko wyszła z mieszkania.

Legenda do odcinka:

-Tam gdzie jest TAKA CZCIONKA w tle leci piosenka:

Kelly Clarkson - Behind These Hazel Eyes


Odcinek 16

Dedykacja dla:
*Sandy
*Dulcemogosii



Roberta szybkim krokiem wyszła z domu. *Przerwałam… Ale miałam co przerywać? Diego mnie pocałował. I to nie był zwykły pocałunek! To był… Eh… I jeszcze ta ręka pod bluzką! Nie ukrywam, podobało mi się… Pamiętam 11 lat temu nasz pierwszy raz… Był najlepszy… Może dlatego, że był jedyny?! Eh… Żyję jak zakonnica! Tylko raz w życiu się kochałam!* Roberta podczas przemyśleń usiadła na schodach domu, na werandzie. Musiała coś zrobić… Teraz rodzice nie wypuszczą jej z Meksyku. Musi się czymś zająć… Tylko czym??
Z rozmyśleń nie wyrwał jej nikt inny niż Diego. Szatyn stał uśmiechnięty z różyczką. Jakby nic się nie stało. Złapał Robertę za rękę i podał jej różę i szepnął jej do ucha:
-Przepraszam…
-Ale za co? – powiedziała już głośno Roberta odwracając głowę, od głowy Diega. Nie chciała, żeby ich wzrok spotkał się. Diego próbował się do niej zbliżyć, lecz nie udawało mu się. Ze smutkiem odetchnął i powiedział:
-Lepiej chodźmy, teraz są duże korki w Meksyku i nie łatwo podjedziemy pod Twój dom. Poza tym fani strajkują pod domem Almy, więc trzeba będzie się przepchać przez ludzi – Diego chciał złapać Robertę za rękę, lecz opamiętał się i sam poszedł do samochodu. Roberta powoli, ociągając się podeszła do Diega.
-Diego? – spytała cieniutkim głosikiem.
-Tak? – powiedział Diego bez emocji w głosie. Nie chciał pokazywać Robercie, jak jest szczęśliwy, że wróciła do Meksyku.
-Ten dom… Jest Twój? – spytała i oparła się o samochód. Czarny Audi Q7.
-Tak, kupiłem go 11 lat temu – powiedział Diego i również oparł się o samochód. Robertę przeszły dreszcze od wzroku Diega.
-11 lat temu? – spytała Roberta. Diego szybko odpowiedział:
-Chciałem Ci go pokazać, wtedy na łące – powiedział patrząc czerwonowłosej w oczy – Ale ty uciekłaś…
-Uciekłam, bo… - zawahała się Roberta – Bo ja byłam…

W tym samym czasie – Dom Almy Rey

Alma Rey, wielka gwiazda światowego kina, siedziała na kanapie obok małej dziewczynki. Na pozór, wyglądały jak matka i córka. Gdyby Alma wiedziała, że siedzi ze swoją wnuczką… To pokoju wszedł Martin z ciasteczkami, takimi samymi, jak piekł dla Roberty. Alma wstała i powiedziała wychodząc z pokoju:
-Idę po jogurt.
-Martin? – spytała Mary cienkim głosikiem, zupełnie jak Roberta. Jednak Martin nie wyłapała tego.
-Tak, Mary? – spytał odkładając gazetę. Mała brunetka oglądała bajki w telewizji, nawet nie spojrzała na Martina. Była tak zajęta oglądaniem bajek, że…
-Kiedy wróci mama? – palnęła. Nawet nie zauważyła, jak nazwała Robertę.
-Kto wróci?! – jednak Martin wyłapała to.
-No mama – powiedziała Mary. Martin wyłączyła telewizor.
-Roberta to Twoja mama? – spytała Alma wchodząc do pokoju. Była podenerwowana.
Mary dopiero teraz zauważyła, że się wygadała.
-Nie Roberta. Pytałam o mamę, Christinę – powiedziała szybko Mary. Uratowała siebie i Robertę. Bo Roberta zawału by dostała, gdyby Alma wiedziała…
-Twoja mama jest w Hiszpanii – powiedziała Alma i odetchnęła głęboko.
-A kiedy wróci Roberta? Chciałabym zadzwonić do mamy, a Roberta ma jej numer – powiedziała Mary. Chciałaby, żeby Roberta już wróciła!! Zaraz wszyscy dowiedzą się o kłamstwie Roberty!
Nagle drzwi trzasnęły.
-Roberta! – krzyknęła Mary. – Jedziemy do domu??
-Wracasz do Hiszpanii?! – krzyknął (nieszczęśliwy) Diego.
-Nie, zamieszkamy w hotelu – powiedziała Roberta.
Almę i Martina zamurowało.
-Jak to? – powiedzieli równocześnie – Przecież możecie mieszkać tutaj.
-Ale lepiej tam.. – powiedziała Roberta – Diego, odwieziesz nas?
-Jasne – powiedział szybko i razem z córką i Robertą wyszli z domu.
Mary, Roberta i Diego przedarli się przez tłum fanów Almy. Musieli się trzymać za ręce, by nikt (zwłaszcza Mary) nie zgubił się. Nagle jakiś paparazzi zrobił im zdjęcie! Całej trójce trzymającej się za ręce… Przy domu Almy Rey… Będą kłopoty…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Weruś
xoxo



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 17:23 :16 , 14 Cze 2011    Temat postu:

Odcinek 17

Diego, Roberta i Mary z trudem przeszli przez tłum fanów. Pojechali samochodem do domu Diega. Tam gdzie mieli zamieszkać razem. Potem z dzieckiem…
Diego zaprowadził Mary do pokoju, gdyż było już późno. Otworzył drzwi…
Mary zatkało. Robertę zatkało… Pokój był różowy, cudny Stało łóżko i inne rzeczy wymieniane co jakiś czas. Tak jakby Diego szykował się na córkę z Robertą…
-Łał! – krzyknęła Mary i od razu rozpakowała się, a następnie położyła się do łóżka i zasnęła.
-Po co Ci ten pokój? – spytała Roberta. Diego powoli zamknął drzwi. Przybliżył się do Roberty.
-Przecież chcieliśmy mieć swoją gromadkę – powiedział delikatnie całując Robertę w policzek.
-Na pewno możemy tu zostać? – spytała Roberta próbując się wyrwać z objęć Diega.
Jednak nie miała siły z nim walczyć. Od 10 lat nie kochała się z nikim…
Diego zaczął całować Robertę tak namiętnie…
-Ach… Ech… - Roberta cicho jęczała. Było jej bardzo przyjemnie.
Diego szybko przeniósł się z Robertą do sypialni. Szybko ściągnął swoją bluzkę i spodnie. Był w samych bokserkach. Szybko ściągnął z Roberty bluzkę. Całował ją po szyi podniecając się coraz bardziej. Całował ją dosłownie wszędzie, a Roberta jęczała coraz głośniej.
-Aaa… Aaa… - mruczała cicho, gdy Diego odpiął jej stanik.
Szatyn ssał sutki jej piersi, cicho pojękiwał również. Ściągnął jej spodnie. Sam pozbył się bokserek. Zaczął pieścić uda Roberty… Ściągnął jej majtki…
Powoli w nią wszedł…
-Aaa… Aaa… Ach… - z każdym ruchem Diega, Roberta jęczała coraz głośniej. Sam Diego też ledwo wytrzymywał. Jęczał podobnie do Roberty.
Aż w końcu…
-Aaaaaaa!!!!!! – krzyknęła Roberta wraz z końcem stosunku. Oboje opadli na łóżku.
Gdy podniecenie przeszło poszli spać… Sami nie wiedzieli, czemu ich tak poniosło…

Odcinek 18

Roberta obudziła się pierwsza. Zegarek wskazywał 7:00. Mary chyba spała. Czerwonowłosa nie chciała, by jej córka, znaczy Córka jej koleżanki z Hiszpanii, która ma tak samo na nazwisko tylko i wyłącznie przez zbieg okoliczności , zastała ją i Diega w takiej… sytuacji, pozycji… dobra nie ważne. Roberta obróciła się. Diego smacznie spał. Dziewczyna zamyśliła się. Nawet nie opierała się Diegowi… Eh… Wyjdzie, że jest puszczalska… Co najgorsze, może zranić Diega… W końcu, szatyn może pomyśleć, że w ten oto sposób czerwonowłosa chciała dać do zrozumienia Diego, że chce do niego wrócić… A jak było w rzeczywistości?? Roberta o niczym innym nie marzyła, jak o byciu z Diego… Ach… mogło być tak pięknie… Ale nie!!

Roberta wstała, ubrała się i zajrzała do pokoju Mary. Cały różowy. Urządzony niczym dla księżniczki. Mary wyraźnie przypadł do gustu. Dziwne, bo Mary nie była typem różowej lalki. Dziewczynka spała w najlepsze. Uf, chociaż nie zobaczyła, tego… co miała nie zobaczyć xD

Cicho wyszła z pokoju i poszła do kuchni. Wyciągnęła mleko i płatki, o dziwo, bez problemu. Zupełnie jakby tu mieszkała od dawna… Usiadła z jedzeniem przy stole.
Nagle poczuła gorący oddech na swojej szyi, a po chwili usta, również na szyi. Domyśliła się, że to Diego.
-Dzień dobry kochanie – powiedział uradowany szatyn do swojej piękności.
Chciał już ją pocałować, lecz Roberta gwałtownie wstała i krzyknęła, tak by nie obudzić Mary:
-Nie mów do mnie kochanie!! – Ucker zdziwił się na te słowa.
-Ale myślałem, że po wczorajszym… - powiedział smutny. Roberta jednak zrobiła surową minę i powiedziała bez emocji:
-Poniosło nas i tyle. Ale nie jesteśmy razem. I nie będziemy. Dzisiaj jadę z Mary do Hiszpanii. Yyy… Jej matka czeka. Idę ją obudzić – powiedziała I wyszła z kuchni. Ucker usiadł na krześle, przed chwilą zajmowanego przez Dulce. Czuł się tak bezradnie…

Odcinek 19

Roberta szła nie pewnym krokiem w stronę drzwi. Wyszła z pięknego domu i szła… Szła, szła, sama nie wiedziała gdzie. Po chwili znalazła się przed wielkim domem. Myślała długo, czyj to dom… Pokojarzyła fakty i…
-To dom Any! – krzyknęła i podbiegła do drzwi. Nacisnęła na guzik. Usłyszała dźwięk dzwonka. Ktoś krzyknął:
-Chwilkę!
To był głos Any. Ale jakiś dziwny… Po chwili przed Robertą stanęła Ana. Ana dopinająca koszulę! Za nią stał mężczyzna, który zapinał spodnie! Omg…
-Przeszkadzam? – spytała Roberta. Esteban, szef Any (który stał za nia), chciał już coś powiedzieć, ale Ana mu przeszkodziła.
-Nie, Esteban już wychodził – wydusiła Ana z ciężkim oddechem. Widać, że w CZYMŚ przeszkodziła.
-Zadzwonię – powiedział Esteban do Any – dokończymy to…
Wybiegł z mieszkania. Dul stała jak zamurowana:
-A Chris?? – spytała. Ana była zawstydzona i szepnęła do Roberty:
-Wyjechał… z pracy coś – powiedziała i zaprosiła czerwonowłosą do domu.
-Coś się stało? – spytała blondynka. Roberta wyjawiła Anie, co stało się poprzedniej nocy…
-No bo.. ja i Diego… my… kochaliśmy się – wydusiła. Ana zapiszczała i zaczęła skakać z radości:
-Pogodziliście się!! – krzyknęła. Roberta zaprzeczyła.
-Nie… Wyjeżdżam do Hiszpanii – powiedziała. Nie było jej łatwo – To był ostatni raz.
-Ale… Ale… - Ana nie wiedziała, co powiedzieć. Roberta bez słowa wstała i wyszła.
Trzeba było spakować siebie, Mary… Kupić bilety… Eh… i wracać do Hiszpanii.

Tymczasem Diego poszedł do pokoju Mary. Zapukał lekko. Mała dziewczynka siedziała przy stoliku malując obrazki.
-Mary… - powiedział Diego podchodząc do dziewczynki.
-Cześć – powiedziała nie odrywając się od malowania. Całkiem nieźle jej to wychodziło.
-Słoneczko… - zaczął Diego. Mary podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Teraz Diego zauważył, jakie oczy ma Mary… Pięknie, orzechowe…
-Tak? – spytała słodkim głosikiem.
-Powiedz mi, mieszkasz z Robertą? – spytał. Czekał na odpowiedź…
-Tak – powiedziała. Szybko dodała – Z Robertą i mamą. Zwierząt ani rodzeństwa nie mam. Chciałabym mieć kota. Kocham koty.
-Jak wygląda Twoja mama? – spytał Diego.
-Jest taka piękna – nie skłamała Mary. Mówiła samą prawdę – Ma włosy, nos i oczy.
-Uszy ma? – spytał Diego. Rozbawił go opis mamy Mary.
-Ma – odpowiedziała szybko Mary i wróciła do malowania obrazków.
-A Roberta? – spytał Diego.
-Co Roberta? – powtórzyła Mary.
Diego nie źle się denerwował. Gdyby wiedział, że ta mała dziewczynka to…
-Czy ma męża??
-Nie ma – powiedziała Mary.
-A Twój tata? – spytał Diego. Mary zabardzo nie wiedziała co powiedzieć…
-Już jestem! – krzyknęła Roberta – Diego odejdź.
Diego posłusznie odszedł, nie chciał kłótni z Robertą. Stanął za drzwiami, by… no podsłuchiwać xD
-Mary pakuj się – powiedziała Roberta podając małej walizkę.
-Ale czemu… - zaczęła Mary. Roberta wyrzuca ubrania z szafy Mary.
-Pakuj się – powiedziała Roberta, bardzo zdenerwowała.
-Mamo, ale miałyśmy znaleźć tatę… - powiedziała Mary.

-Mamo?! – szepnął do siebie Diego – Znaleźć tatę?!

Odcinek 20

-Mamo? – szepnął do siebie Diego – Znaleźć tatę? Co to ma znaczyć?!
Diego zawahał się… Mary to córka Roberty? I nie mogą naleźć taty? O co chodzi?
A może…
Diego pobladł. Chyba zrozumiał…
-To moja córka?! – szepnął do siebie. Szybkim krokiem wszedł do pokoju Mary.
Roberta wystraszyła się, gdyż Diego prawdopodobnie słyszał, to co powiedziała Mary….
-Roberta, musimy poważnie porozmawiać – był poważny jak nigdy. Roberta nie pamiętała takiego Diega… Szatyn zawsze żartował, był kobieciarzem… Dla niej miał się zmienić, ale Roberta nie była w stanie uwierzyć, że On da radę… Czyżby dał?
-Nie mamy o czym – powiedziała Roberta bojąc się, że Diego może się domyślić.
-Mamy – powiedział Diego i wykręcił „czyjś” numer.
-Ana, możesz coś dla mnie zrobić? – Diego mówił spokojnie, tak by nie denerwować Any. Przecież nie mogła się domyślić… - Możesz? Super. Zaraz ją przywiozę – Diego skończył rozmowę i zwrócił się do Mary – Chcesz pojechać na wycieczkę?
-Tak! – krzyknęła mała.
-To choć – powiedział Diego łapiąc małą za rękę – A ty Roberta poczekaj!
Diego z Mary wyszli, a Roberta bezradnie usiadła na różowym łóżku Mary.
-Teraz się nie wygrzebie… - pomyślała, lecz po chwili krzyknęła – UCIECZKA!
Czerwonowłosa pędem udała się do drzwi. Nacisnęła na klamkę i…
-Zamknięte?! – krzyknęła z wyraźnią złością w głosie. Nie znała tego miejsca, lecz wiedziała (niestety), że innych drzwi wyjściowych nie ma. Weszła po schodach i udała się na taras. Podeszła do poręczy. Do głowy wpadł głupi pomysł…. Zbliżyła się i…

Odcinek 21

Roberta podeszła do poręczy. Podniosła nogę. Chciała skoczyć? Chyba tak… Sama nie wiedziała, co chce zrobić. Zawahała się. Czy już nie czas przestać cały czas uciekać? Czy nie czas, by w końcu zmierzyć się ze swoimi problemami? Czas najwyższy…

Roberta stanęła na prostych nogach i wzięła głęboki oddech. Tak.. teraz postanowiła: Czas zmierzyć się z Diego! Weszła do pokoju i grzecznie usiadła na kanapie. Wspominała chwile wspomniane z Diego… Pierwsze spotkanie, pocałunek, randka, pierwszy raz… Takich chwil się nie zapomina… Zwłaszcza, jeśli kogoś tak bardzo się kocha…

Ciszę przerwał dźwięk obracających się kluczy w zamku. Do pokoju wszedł Diego. Szatyn wyglądał na nieco szczęśliwego, lecz nieco zdenerwowanego. Cóż się mu dziwić… Miał przeprowadził najbardziej poważną rozmowę w swoim dotychczasowym życiu…
-Już jesteś? – powiedziała Roberta nieco przestraszona. Diego lekko uśmiechnął się i podszedł do niej.
-Musimy pogadać, nie uważasz? – powiedział Diego i wyczekiwał odpowiedzi Roberty. Roberta wzięła głęboki wdech…
-Też tak sądzę – powiedziała. Tego to się Diego nie spodziewał. Roberta znowu wzięłą głęboki wdech. Nie było jej łatwo:
-Pamiętasz o czym gadaliśmy, 11 lat temu? – powiedziała nerwowo przełykając ślinę. Bała się tej rozmowy, ale odważyła się i nie postanowiła, że nie cofnie się.
-Pytałaś, czy możemy mieć wtedy dziecko – powiedział szybko. Pamiętał….
-A ty nie chciałeś… - powiedziała Roberta. Diego prowadził rozmowę, wyraźnie ją podtrzymując. Najlepiej Roberta schowała by się pod łóżko. Ale na to Diego nie pozwoli…
-Chciałem – powiedział i popatrzył czerwonowłosej w oczy. Ta nie odwróciła głowy. Również patrzyła szatynowi w jego brązowe oczy.
-Chciałeś? – spytała. Diego postanowił przerwał tą wymianę poglądów i spytał wprost:
-Mary to moja córka? – spytał. Robertę zatkało. Domyślał się?! Ale jak, gdzie, kiedy, po co, z kim? Nie dała rady wydusić nic. Dosłownie nic. Nawet nie mogła kiwnąć głową. Diego widząc zmieszanie Robert dodał: To owoc naszego pierwszego razu, tak? Wtedy na łódce… Nie zabezpieczyłem się. To nasza córka?
Roberta nie wiedziała co powiedzieć. Nagle straciła cała odwagę…

-Mary to moja córka? – spytał. Robertę zatkało. Domyślał się?! Ale jak, gdzie, kiedy, po co, z kim? Nie dała rady wydusić nic. Dosłownie nic. Nawet nie mogła kiwnąć głową. Diego widząc zmieszanie Robert dodał: To owoc naszego pierwszego razu, tak? Wtedy na łódce… Nie zabezpieczyłem się. To nasza córka?
Roberta nie wiedziała co powiedzieć. Nagle straciła cała odwagę…
-Roberta! – krzyknął zniecierpliwiony Diego – Proszę, powiedz! Mary to moja córka?
Roberta nie wiedziała, co powiedzieć. Nagle straciła wszelkie siły. Z trudem wydusiła:
-Nie… - Roberta skierowała swój wzrok na ziemię. Czuła wzrok Diega na sobie.
-Jak to nie?! – Diego zdenerwował się. Czyżby budził się w nim instynkt ojca? – Kochanie, powiedz prawdę…
Sekunda ciszy… Minuta ciszy… Diego nie wytrzymał dłużej. Złapał czerwonowłosą na rękę i wręcz zażądał odpowiedzi:
-Roberta odpowiedz mi natychmiast! – krzyczał zdenerwowany. Był coraz bardziej zdenerwowany. Na czole widać było malutkie ślady spływającego potu i jedną łzę, która powoli spływała po policzku.
-Roberta! – ta cisza źle wpływała na Diega. Nie wytrzymywał już i krzyczał tak głośno… (Osobiście bym już się bała).
Brązowooka wstała. Podeszła do okna. Sekunda stania. I… bach! Roberta w wielkim hukiem poleciała na podłogę. Zemdlała! Z nadmiaru emocji czy z innego powodu? (tego to ja nie wiem, ale będę musiała wymyśleć, bo nie dacie mi spokoju i dalsze odcinki będą )
Szatyn podbiegł do swojej ukochanej. Jego głos nie był już niski i nie przyjemny. Teraz w jego głosie dało się usłyszeć zmartwienie o Robertę.
-Roberta, możesz wstać? – powiedział. Dziewczyna nie odezwała się. – Kuchnia felek, co się dzieje?! – Diego zdenerwował się. Bał się, że Robercie coś się stało…
-Skarbie – powiedział. Powoli nachylił się na twarzą ukochanej. Lekko pocałował ją i szepnął:
-Ja wiem, że Mary jest moją córką. Inaczej być nie może… - przy ostatnim słowie Diego chrząknął. Roberta lekko otworzyła oczy.
Szatyn szybko zareagował, pomógł ukochanej wstać i położyć się na łóżku.
-Wszystko w porządku – spytał z troską w głosie. Czerwonowłosa lekko uśmiechnęła się. Diego zachowywał się tak dojrzale, jak nigdy (?!).
-Już dobrze – powiedziała. Diego jednak nie uwierzył.
-Kochanie, czemu zemdlałaś? – spytał. Roberta nie miała siły powiedzieć „Nie mów do mnie kochanie”. – To przeze mnie? – dodał zmartwiony Diego.
-Nie, nie przez Ciebie.. – powiedziała.
-Ale już dobrze? – Diego bardzo martwił się o Robertę. Co się dzieje?
-Tak… Ale wybacz, nie mam siły na tę rozmowę – powiedziała. Diego trochę ze smutniał, ale cóż w tym dziwnego.
-Jasne – powiedział mimo swojego serca, które kazało mu teraz walczyć o prawdę – Zdrowie najważniejsze – puścił oczko do czerwonowłosej.
-Obiecuj Ci, że dokończymy – powiedziała zamykając oczy i przewracając się na bok. Odkąd pamiętała, zawsze tak zasypiała.
Diego postanowił nie męczyć już dziewczyny.
-Trzymaj się – powiedział po cicho wychodząc z pokoju – Zaraz przyniosę Ci herbatę i coś do jedzienia – powiedział w drzwiach.
Kiedy Diego wyszedł, Roberta już spała. Ostatnio była zmęczona, jak nigdy.

Diego postanowił pojechać po Mary… Ale nie może zostawić Roberty samej! Wyciągnął telefon i wykręcił numer.
-….- usłyszał głos w telefonie.
-Witam, tu Diego Bustamante. Mogę z Almą? – powiedział Diego. W słuchawce usłyszał tylko „Dobrze” i po chwili przy telefonie była Alma.
-Tak Diego – powiedziała siadając na kanapie (teraz przenosimy się na zmianę do domu Diega i domu Almy).
-Pogłabyś pojechać po Mary do Any i zaopiekować się nią jakiś 1-2 dni? – spytał Diego – Od tego może zależeć przyszłe życie moje I ROBERTY.
-Dobrze, w porządku, akurat mamy przerwę w kręceniu.
-Dzięki – Diego rozłączył się i udał się na górę do Roberty.
-Kochanie, może pojedziemy do lekarza? Albo zadzwonię na pogotowie? Albo zadzwonię do prywatnego lekarza i umówię Cię na wizytę domową, co? – Diego chciał dla Roberty jak najlepiej. Jednak czerwonowłosa zaprzeczyła głową:
-Nie dziękuję, ale możesz przynieść mi ogórki kiszone – powiedziała – I sok grejfurtowy.
-Dobrze skarbie – powiedział Diego i pobiegł do kuchni.
Tymczasem Roberta spała dalej.
-Nie ma ogórków?! – krzyknął Diego. Pędem wbiegł po schodach.
-Jadę do sklepu – krzyknął i już chciał biec, gdy Roberta dodała:
-Kup też łososia.
Diego kiwnął głową i pobiegł znowu po schodach. Po chwili Roberta usłyszała wielki huk. Czyżby piękny tyłeczek Uckera spadł po schodach?! O nie, mógłby się poobijać!
-Nic mi nie jest! – krzyknął Diego i biegł dalej. Trzeba było kupić ogórki kiszone, sok pomarańczowy i łososia.

Tymczasem w domu Any

Blondynka siedziała sama na kanapie czytając gazetę. Przed chwilą Alma zabrała Mary, więc Ana była sama w domu. Po chwili ktoś „Zapukał”, a dokładniej dobijał się do drzwi.
-Proszę! - krzyknęła dziewczyna. Do mieszkania wszedł zdenerwowany Esteban.
-Teraz dokończymy – powiedział ściągając spodnie i rzucając się na Anę.
-Nie proszę.. – błagała Ana. Jednak nikt jej nie pomógł, a on był za silny…

Sklep TESCO – drugie osiedle xD

Szatyn z niebieskim koszykiem TESCO stał przy ladzie z ogórkami.
-Ogórki świeże – przeczytał przy pierwszym opakowaniu – Ogórki kiszone – przeczytał następnie – I ogórki korniszone?! Ogórki w musztardzie – Diego wkurzył się na dobre – Kto to widział tyle odmian ogórków! Kurde, biorę wszystkie – wrzucił wszystko do kosza.
Przeszedł dalej. Teraz łosoś.
-Poproszę łososia – powiedział dumny z siebie, że wie co to łosoś xD
-Łosoś wędzony, norweski czy surowy? – spytała miła pani około czterdziestki.
-Kurde znowu trzeba wybierać.. – pomyślał Diego – Wszystkie! Biorę wszystkie – krzyknął zdenerwowany.

Przeszedł parę działów dalej.
-Kto to widział budować takie wielkie Tesco? – mówił sam do siebie – Z GPS bym się tu zgubił! Gdzie tu są soki pomarańczowe?!
Po paru minutach krążenia w końcu znalazł soki. Wziął dwa.
-Teraz do kasy! – powiedział szczęśliwy i udał się do kasy – Zakupy są proste…

Odcinek 23 (już?!) Pisany na religii, bo pani na matmie dwukrotnie zabrała mi kartkę.
Dedykowany Paulinie (Paulinek) z okazji imienin, mimo, że 13 października… xD A jutro urodzinki Żaby… Też masz życzenia. I dla Dulcem też!! Masz 15 lat od… (ja i moja matma ) 11 dni?? Nie, no coś mi nie pasuje… Trudno xD

Wszedłem do domu. Zadowolny z siebie poszedłem do Roberty. Czas dokończyć rozmowę…
-Jestem – powiedziałem i położyłem zakupy na stole. Usiadłem naprzeciwko czerwonowłosej.
-Dokończymy? – spytałem. Roberta niepewnie na mnie spojrzała, po czym wzrok swój umieściła w podłodze.
-Kupiłeś ogórki? – spytała. I tu ją mam…
-Kupiłem! – krzyknąłem szczęśliwy. Z torby Tesco wyciągnąłem cztery rodzaje ogórków.
-A łosoś? – spytała z nadzieją w głosie. Była jakaś dziwna… Teraz w to nie wnikam. Mam ważniejszą sprawę.
-Mam – powiedziałem i wskazałem na torbę.
-A sok grejpfrutowy? (grejfrutowy?!) – powiedziała. Na chwilę straciłem kontakt z rzeczywistością…
-Nie miał być pomarańczowy? – spytałem wystraszony.
-Nie – powiedziała i popatrzyła na mnie. Dobrze zrozumiałem…
-Zaraz będę – powiedziałem i wyszedłem.

***
Chwilę później – Diego pod Tesco, Roberta w domu
***
Diego był już pod Tesco, gdy jego telefon zaczął wibrować.
-Tak – powiedział wyciągając kluczyki ze stacyjki.
-Diego, błagam, przyjedź do domu, Mary miała wypadek, musimy jechać do szpitala – mówiła łapczywie łapiąc oddech. Była wystraszona. Diego nie myśląc ruszył w stronę domu. Co mogło się stać?!

***

W następnym odcinku:
-Przykro mi, pani ma inny rodzaj (?) krwi, niż córka. Potrzebny ojciec.
-Ale, ale…
-On jest…
-ON?!

Odcinek 24

Jak to coś się stało Mary?! Nie.. Przecież Alma miała się nią zająć! Przecież matka Mary udusi i mnie i Robertę… Oy… Pędziłem do domu, złamałem z dwadzieścia zakazów. Ale przecież chodzi i tą małą istotkę, dzieciątko mieszkające z dala od swojej mamy! Co by było, jakby to była moja córka?! Przecież to musi być koszmar! Jeśli ktoś tak bliski jest w szpitalu, jego życie jest zagrożone… Co najgorsze śmierć?! Nie, nie…

Diego po chwili był już u Roberty. Wbiegł po schodach. Zastał ją zapłakaną… Dziewczyna była załamana. Makijaż rozmazany, ona przerażona, skulona. Szatyn nie zawahał się, podbiegł i przytulił ją. Czerwonowłosa z całej siły wtuliła się w Diega. Teraz potrzebowała bliskości… Kogoś najbliższego.

Nawet nie wiem kiedy byliśmy już w samochodzie. Nawet nie wiem, kiedy byliśmy w szpitalu. Roberta ledwo się trzymała, było mi jej tak szkoda…

Lekarka próbowała rozmawiać z Robertą, lecz do niej nic nie dochodziło. Zabrali ją gdzieś, na badanie krwi, jak się domyśliłem. Kiedy wrócili usłyszałem tylko jedną część „Potrzebujemy ojca małej”. Zaraz, zaraz… A matka?! Mogłem słuchać od początku! To… córka Roberty?!
A jednak… Mary Reverte! To dlatego! Ale.. czemu nie ma nazwiska ojca?! Roberta nie wie, kto jest jej ojcem?! O co chodzi?! Ale zaraz, zaraz…

-Proszę pana, pójdzie pan z nami – powiedziała lekarka. Ale o co chodzi?!

Dowiedziałem się, że Mary huśtała się na huśtawce i spadła z niej. Tak nie fortunnie, że straciła przyjemność… A Alma spanikowała.

Potem czułem igłę.. I coś w żyle… Ale nie czułem bólu… Ale czemu mi pobierają krew? Przecież tylko ojciec… OJCIEC?!

Mały Książe 25!

Wyszedłem z sali, gdzie pobierano mi krew. Byłem tak zamyślony, że zapomniałem.. o strachu, bólu.. Tak, dobrze słyszycie. Ja, Diego Bustamante najbardziej w świecie, boje się pobierania krwi. Nie tylko ja… Ale wiecie, taki twardziel musi zachować pozory. Ale zaraz… Czemu zabrali mnie na pobieranie krwi.. Przecież tylko ojciec może być dawcą. No właśnie ojciec… Pewnie lekarze myśleli, że ja jestem ojcem. A ojciec Mary jest gdzieś w Hiszpanii. Co teraz robi? Nie wiem… Nikt nie wie. Ale zaraz, muszę porozmawiać z Robertą…

Diego wstał z fotela przy sali i udał się w stronę Świetlicy-Poczekalni, gdzie czekała Roberta. Dziewczyna nie była w najlepszym stanie. Ale co się dziwić? Jej córka jest ciężko chora… Ale co jest Mary?!

-Roberta – powiedział Diego. Czerwonowłosa na dźwięk swojego imienia podniosła głowę i spojrzała swoimi przygnębionymi oczami w orzechowe oczy Diega. Jejku, jakie oczy! Piękne brązowe oczy patrzyły w piękne oczęta dziewczyny. Roberta nie wytrzymała i rozpłakała się. Szatyn nic nie myśląc przytulił Robertę. Anioł tulony przez księcia… Piękna scenka. Diego przerwał tą ciszę:
-Kochanie – powiedział, nawet nie myśląc, co mówi – Mary jest moją córką?
Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko bardziej szlochała. Diego widział, jak Robercie jest ciężko, jednak dalej pytał:
-Roberta odpowiedz.. proszę – tłumaczył. Roberta wzięła głęboki wydech.. potem wdech.
-Nic nie mów.. – powiedział szatyn kładąc wskazujący palec na ustach Roberty. – Tylko kiwnij głową, dobrze?
Czerwonowłosa delikatnie kwinęła głową. „TAK” – odczytał Diego.
-Jesteś mamą Mary? – spytał szatyn łapiąc kobietę za rękę.
Roberta kiwnęła głową. „TAK” – kolejny raz odczytał Diegito. I teraz trochę inne, trudniejsze pytanie…
-Jestem ojcem Mary? – spytał Diego. Tak właściwie, to czuł się już ojcem Mary. Są do siebie tacy podobni…
Roberta milczała. Diego czekał i czekał…
-Tak… - wydusiła cichutkie „tak”, ledwo przez swoje gardełko.
Diego otworzył usta ze zdziwienia. A raczej z radości.
-Kochanie do świetna wiadomość! – krzyknął Diego. – Jestem ojcem! Mam córkę! – krzyczał szczęśliwy.
Roberta lekko uśmiechnęła się. Czyli jednak chciał… Zależy mu… Diego chce mieć dziecko!
-Nie cieszysz się? – spytał Diego trochę poważniej. Roberta schyliła głowę i znowu się załamała.

Do sali wszedł lekarz.
-Przykro mi to mówić… - powiedział. Zobaczył smutną Robertą. Diego nie zawahał się i przytulił Robertę.
-Mary musi jak najszybciej przejść ciężką operację. – powiedział lekarz. – Nie ukrywam, że… eh, od tego zależy jej życie.
-Ale co jej jest? – spytał wystraszony Diego. Dopiero co został ojcem i miałby przestać?! O nie! Mary musi żyć!

Dom Any

Anahi siedziała przygnębiona na kanapie. Bała się, że ON wróci. On, czyli Esteban. Ana nie chciała, by coś jej zrobił… Wtedy uratowała ją Roberta, a teraz?

Nagle ktoś zaczął dobijać się do drzwi…

-Kto tam? – spytała cieniutkim, wystraszonym głosem.
-Otwieraj! – Ana rozpoznała ten głos. ESTEBAN! Grubszy i nie przyjemny pan w garniturze!

Mężczyzna wywarzył drzwi i wszedł do domu. Ana była nie lada wystraszona, cóż się jej dziwić?

-Teraz dokończymy – powiedział i zaczął naprawiać drzwi. Wstawił je, po czym zaczął dobierać się do Any.
-NIE! Zostaw mnie! – krzyczała dziewczyna. Ale kto by ją usłyszał?

Esteban zaczął już „przechodzić do sedna” (rozumiecie xD), gdy..

-Kochanie wróciłem! – krzyknął nie kto inny, jak Christian stając w drzwiach. – Kochanie, już Cię ratuje!

Christian błyskawicznie oderwał Estebana od Any i właśnie uratował ją od gwałtu!

-Jeszcze się policzymy! – krzyknął Esteban i wyszedł z mieszkania. Ana szybko przytuliła się do Chrisa. Gdyby wiedział…

Odcinek 26 dedykowany Dulcemogosi, obydwóm Paulinkom (Paula i Żaba), Wercii (WerciaA), Darii (Lost Princess) i wszystkim, którzy to czytają!

Słyszałam, jak Diegowi biło serce. Nie biło – serce mu waliło! Czy aż tak czuł się ojcem, że przyjął się Mary? Chyba nie doceniałam mojego królewicza. Byłam przerażona. Co się dzieje z moją królewną?! Córką moją i DIEGA?! Przecież to taki mały aniołek… Co za człowiek wymyślił śmiertelne choroby, zwłaszcza u tak małego dziecka?!

-Co z naszą córką? – spytał Diego trzymając mnie za rękę. Lekarz otworzył teczkę i przeczytał:
-Przykro mi to mówić, ale… - powtarza się… Byłam nie lada wkurzona! – Dziewczynka ma tętniaka, kiedyś był tak mały, nie było objawów… Przez ten upadek, tętniak… Eh, powiększył się… Podejrzewamy też świńską grypę, poza tym dziewczynka powinna spędzać dużo czasu w grocie solnej, lub w jakimś sanatorium uzdrowiskowym. Mary ma chore zatoki, dostała już leki. Ale najbardziej martwi mnie ten tętniak. Na razie dziewczynka przechodzi badania na świńską grypę, miejmy nadzieje, że to tylko przeziębienie. Póki co, musimy zastanowić się, co z tym tętniakiem – lekarz skończył monolog. Żadne z nas nie było wstanie mu przerwać. Z każdym jego, tzn. lekarza, słowem było coraz gorzej. Wiecie jakie to uczucie, dowiedzieć się o śmiertelnej chorobie dziecka? To straszne! Moja mała królewna może… NIE! NIE! NIE! Ona będzie żyła. Będzie żyła i będzie szczęśliwa!
-Ze względu na tętniaka planujemy śpiączkę… - przerwał moje rozmyślania lekarz. JAK TO?! Ona musi wiedzieć, że Diego jest jej ojcem! Jakby się cieszyła… Tak marzyła, żeby spotkać swojego „Małego Księcia”. To było jej marzenie… Gdyby wiedziała, że tata jest tak blisko…
-Bardzo mi przykro – powiedział lekarz widząc jak bardzo się załamałam – Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by uratować, jak najszybciej, Mary.
Lekarz wyszedł, a ja jak najszybciej wtuliłam się w Diegusia. Teraz tak go potrzebowałam… Tylko go przytulić, poczuć jego bliskość. Teraz do mnie doszło, jaki błąd popełniłam. Zabrałam mojemu dziecku ojca… Zabrałam sobie moją wielką miłość… Zabrałam Diegowi całe życie! Jestem idiotką… Czemu wtedy nie pomyślałam?! Czemu Bóg zgodził się na taką głupotę?! Nie rozumiem… Może nie jestem najświętsza, ale… Eh… Life is brutal!
-Kochanie nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze – powiedział Diego. Jak ja mogłam wyjechać do Hiszpanii bez takiego skarbu? Dobrze, że teraz jest z mną Diego… Bez niego było by ciężko…
-Diego… - powiedziałam. Szatyn skierował na mnie swoje piękne, brązowe oczy. Nie ma słów, by opisać, co czuję, gdy kieruje na mnie te oczka… Piękne… - Ja nie chcę, by naszej córce coś się stało… - o tak. Dobrze przeczytaliście! Fuzz się nie pomyliła! Roberta powiedziała NASZA CÓRKA!!
-Słoneczko, wszystko będzie dobrze, zobaczysz – powtórzył Diego i jeszcze bardziej mnie przytulił.
-Obiecujesz? – spytałam dla pewności. Skarbuś mnie nie okłamie chyba, co?
-Oczywiście - powiedział Diego. Jak ja go kochałam! Chciałam mu to teraz wykrzyczeć, ale to chyba nie na miejscu…
Diego złapał mnie za rękę.
-Kochanie, lepiej chodźmy się czegoś napić, coś zjeść. Może zajdziemy do pielęgniarki, bo nie wyglądasz najlepiej – powiedział szatyn. Jejku, jak on się o mnie martwi! I jak go nie kochać!!??
Po chwili razem wyszliśmy. Czułam, że wszystko będzie ok. Gdybym wiedziała, co mnie czeka, nie jadłabym w spokoju z Diegitem ciasta. Teraz byłabym zupełnie gdzie indziej… Ale widać, tak chciał Bóg…

We are the champions

W międzyczasie, dom Any. Superbohater Chrismen uratował Anę przed gwałtem. To dopiero jest Superman!
-Kochanie, kto to był? – spytał Chris. Ana nerwowo przełknęła ślinę i szepnęła:
-Mój szef…
-A to gad jeden! – krzyknął Chris i wstał z kanapy.

[Teraz zaczyna się refren „We are the champions”]

W tej chwili świat zawirował, a Chris był w stroju supermana.
Do kolan unosiła się mgła, a Chrisowi powiewała pelerynka.
-Ja – zaczął Chris - Christian Superman Chavez, obiecuję Ci, że zawsze będę Cię chronił, nawet jeśli, ta ziemia będzie się rozpadać! Na zawsze będę Twoim aniołem stróżem! Będę mistrzem! Zostanę Twoim osobistym supermanem! A tak przy okazji… Zostaniesz moją żoną?

[Koniec muzyki]

Ana nie wiedziała co powiedzieć. Czy to fer w stosunku do Chrisa? W końcu… dobrowolnie go zdradzała! Ale teraz to był gwałt! Z resztą nie pierwszy!
-Tak! – krzyknęła. Szybko przytuliła się do Chrisa i złożyła na ustach supermana pocałunek. Pocałunek, którego brakowało obojgu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Weruś
xoxo



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3247
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 17:23 :55 , 14 Cze 2011    Temat postu:

: Odcinek 27

-Mary przejdzie ciężką operację… Zaraz ustalimy szczegóły, ale najpierw musimy porozmawiać o pani – powiedział lekarz z bardzo poważną miną. Roberta wystraszyła się. Czemu rozmawiać o niej?
-O co chodzi? – spytał Diego. Wystraszona Roberta wtuliła się w szatyna.
-Przebadaliśmy pani krew… - powiedział lekarz. Roberta wystraszyła się. Nie może teraz chorować! Nie może zostawić swojego skarbu, który przejdzie ciężką operację!
-Co jest? – spytała Roberta ledwo wytrzymując. Diego również martwił się o czerwonowłosą. To nie możliwe, by naraz zachorowały jego obydwie księżniczki!
-Ma pani duży nie dobór żelaza… Oraz magnezu – powiedział lekarz. Diego odetchnął z ulgą. Bał się o Robertę… Na szczęście to nic poważnego.
-To coś poważnego? – spytała Roberta dla pewności.
-Nie, proszę się nie martwić. Średnio [ Jak ja lubię używać słów Średnio, Średnia, Średnica ] jedna kobieta na sześć ma niedobór żelaza. Wystarczy, że będzie pani jadła produkty z żelazem i magnezem, brała leki oraz robiła badania krwi.
-To dlatego wtedy zasłabłaś… - powiedział Diego z ukrytym smutkiem. Myślał, że to ciąża, a tu niedobór witamin…
-Czyli co mam jeść? – spytała Roberta. Diego już wyobrażał sobie, jak jego dwie księżniczki leżą w łóżeczkach, a on podaje im lekarstwa, by wyzdrowiały…
-Szpinak – powiedział lekarz – Szpinak ma dużo żelaza. Tu znajdzie pani więcej porad – dodaj lekarz podając Robercie ulotkę.
-Na pewno dopilnuję, by poprawić stan swojego zdrowie – powiedziała Roberta.
-Dobrze, a teraz musi pani podpisać zgodę na operację – powiedział doktor wskazując Robercie, by poszła za nim.
-Kochanie, idź do Mary. Powiedz jej… - powiedziała Roberta i wyszła za lekarzem.
Diego skierował się do bufetu, by kupić małej jakąś przekąskę… Zanim dowie się prawdy. Ciekawe, czy się ucieszy?
Powoli podszedł do szybki. Zobaczył, że Mary jest w środku z lekarzem. Dokładnie to z pielęgniarką. Chyba właśnie podawała jej leki, kroplówkę. Diego delikatnie zapukał w szybkę. Pani skończyła poprawiać kroplówkę i dała znak szatynowi, by wszedł do środka. Pielęgniarka wyszła, a Diego wszedł do Mary.
-Cześć Diego – powiedziała Mary. Wyraźnie się ucieszyła na widok Diega.
-Mam dla Ciebie batonik i soczek, potem zjesz i wypijesz – powiedział Diego. Usiadł na krześle obok Mary.
-Jak się czujesz? – spytał.
-Już lepiej – powiedziała mała. Diego pogłaskał ją po jej wysokich kitkach. Mary nie dała sobie rozpuścić włosów.
-Muszę Ci coś powiedzieć… - powiedział Diego. Mary uśmiechnęła się:
-Co? – spytała. Nagle na sali coś zaczęło robić „pip – pip”, a Mary była wyraźnie bladsza.
-Wszystko w porządku? – spytał wystraszony Diego. Zobaczył, że Mary zamyka oczy.
-Siostro! – krzyknął zaniepokojony.

Odcinek 16.1o

-Siostro! – krzyknął szatyn i pędem pobiegł po pielęgniarkę i lekarza. Cała grupa lekarzy przybiegła szybko do sali. Załamali się widząc jakże bladą dziewczynkę. Mary wyglądała… strasznie! Była cała blada, jej usta zrobiły się wręcz fioletowe, sama trzęsła się. Lekarz z przerażeniem spojrzał na małą.
-Proszę wyjść! – krzyknął zdenerwowany lekarz. Diego nie chętnie wyszedł. Szatyn opuścił salę i ujrzał biegnącą w jego - a raczej w stronę sali Mary - Robertę. Dziewczyna była przerażona, wystraszona i zdenerwowana, co nie było wskazane, biorąc pod uwagę jej chorobę.
-Co się dzieje?! – krzyknęła przerażona. Diego przytulił czerwonowłosą.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze – powiedział. Najchętniej sam by popłakał się, a najlepiej rozwalił drzwi i wbiegł do sali. Ale musiał wspierać Robertę…
-Ale co jest?? – spytała. Diego nerwowo przełknął ślinę. Przypomniał sobie straszony widok…
-Nie za dobrze… - oszczędził Robercie tych nie przyjemności.
-Musi być dobrze! – krzyknęła Roberta.
-Będzie, będzie – powiedział szatyn. – Może chodź się czegoś napić, co?
-Nie, nie, czekam na Mary – powiedziała czerwonowłosa. Czy ona naprawdę myślała, że Mary zaraz szczęśliwa wybiegnie w podskokach i ją przytuli.
-Eh… - Diego przytulił Rob. – Zobaczysz, już niedługo będziemy szczęśliwą rodziną. Ty, ja i Mary. A później… kto wie, ile nas będzie… Zobaczysz, wszystko się ułoży
-Mam nadzieję – powiedziała czerwonowłosa i przytuliła szatyna mocniej.

Nagle z sali wyszedł lekarz z grobową miną. Spojrzał na Robertę i Diega.
-Państwo są rodzicami? – spytał. „Rodzice” kiwnęli głową. Lekarz odetchnął…

Dom Any i Chrisa.

-Ay, nawet nie wiesz, jak cieszę się, że zostaniesz moją żoną! – powiedział Chris i po raz tysięczny pocałował szczęśliwą Any.
-Ja też mężu – powiedziała Ana. Zaśmiała się.
-No i… skoro będziemy małżeństwem, to trzeba nas czymś popracować, nie? – powiedział Chris swoim tajemniczym głosem. Any oczywiście zrozumiała. Uśmiechnęła się. Christian wziął blondynkę na ręce i pobiegł na górę, do sypialni…


Hiszpania
Vera, spokojna przyjaciółka Mary, siedziała jak na szpilkach, gdyż dowiedziała się o chorobie Mary…

Odcinek 29 „Zo verliefd“

Dla Darii, bo Kaczucha ma imieniny xD
Dedyk dla Dulcem też xD Princessa dawaj zdjęcia! O!


Lekarz wyszedł z sali, wcale nie szczęśliwy. Czy to już koniec? Po sprawie? Mary nie żyje? Co się dzieje?
-Co się stało? – spytała szybko Roberta. Spojrzałem na nią nie pewnie. Moja maleńka, tak się wystraszyła… Ale co ja mogłem zrobić?
-Bardzo mi przykro… - powiedział lekarz załamują ręce. Roberta w bek, a ja stałem nie ruchomo. Nie doszło to do mnie. Jak to Mary?? Jak to przykro!???
-Co się dzieje? – spytałem. Lekarz nie był szczęśliwy.
-Co się dzieje? – powtórzyłem powoli tracąc spokój.
Lekarz wziął głęboki wdech, następnie wydech. Roberta załamała się.
-Kochanie trzymaj się – pomyślałem mocniej tuląc Robertę.
-Proszę się nie martwić – powiedział lekarz. Zdziwiłem się.
-Co? – spytałem. Roberta wyraźnie lepiej się czuła.
-Mary żyje – powiedział lekarz. Roberta popłakała się ze szczęścia. Przytuliłem kruszynkę.
-Dzięki Bogu! – krzyknąłem. Ulżyło mi jak nigdy.
-Ale było ciężko. Serce zatrzymało się na 8 sekund. Ledwo ją odratowaliśmy. Ale jest dobrze. Już się obudziła. – powiedział lekarz, a ja chciałem zacząć tańczyć ze szczęścia.
-Kochanie słyszałaś?! – krzyknąłem. Roberta kiwnęła głową. Podniosłem ją, zakręciłem ją i szybko dodałem:
-Kocham Cię! – pocałowałem ją. Tak jakoś wyszło.. Delikatnie musnąłem jej usta, potem zacząłem ją całować porządnie. Roberta nie odmówiła, zgodziła się. Zakończyłem pocałunek i przytuliłem ją.
-Żyje! – krzyknąłem i zacząłem podskakiwać – Żyje! Moja córka żyje! – pobiegłem do jakiejś starszej pani i przytuliłem ją. Roberta stała pod ścianą. Patrzyła co wyprawiam. Musiało to śmiesznie wyglądać. Zupełnie jakbym właśnie został ojcem. Ale czyż nie zostałem? Mary żyje! Po chwili doszło do mnie, co zrobiłem. Wyznałem Robercie miłość i pocałowałem ją.. A ona nic nie zrobiła! Nie odrzuciła mnie! Czyli mnie kocha! KOCHA! Kocha! Roberta i ja! Boże dziękuję! Podbiegłem do Roberty.
-Idziemy do Mary? Musimy jej powiedzieć! Jestem ojcem! Jak ja się cieszę! – krzyczałem z radości. Oczy Roberty były takie szczęśliwe. Weszliśmy do gabinetu. Mary leżała z wieloma rurkami, podłączona do aparatur. Uśmiechnęła się na nasz widok.
-Hej – podeszliśmy do niej. Spojrzałem na Robertę, pytającym wzrokiem „Kto jej powie”.
-Co tu robi Diego, mamo? – spytała Mary cieniutkim głosikiem. Roberta usiadła na łóżku Mary.
-Mary.. To Twój tata – powiedziała Roberta. Oboje czekaliśmy na reakcję małej.
-Kim? – spytała Mary.
-Ojcem – powiedziałem.
-To jest ten Diego? – spytała Mary. Wnioskuję, że Roberta coś jej mówiła kiedyś..
-Tak ten – powiedziała Roberta.
-Tatusiu.. – powiedziała Mary. Do oczu napłynęły mi łzy. Podbiegłem do małej, przytuliłem ją..

Odcinek Kolejny (już 30!???!?!? Czas kończyć telkę!)
Przepraszam za zawartość… Staram się uśmiechać, ale łatwo nie jest.

Diego zaczął skakać, cieszyć się. A cóż innego? Skoro został w pewnym sensie ojcem… Ojcem Mary. Trzeba to uczcić! Zaprosić Any, Chrisa, ściągnąć Poncha z Europy, Maite z południowej Afryki… Otóż tak, Ponchito wyjechał do Europy wraz z Cameron (jego laska, którą poznał na jednym z bankietów), a Majka zechciała pomóc dzieciom Afryki. Od zawsze powtarzała, że biedne afrykańskie dziecko oddałoby wszystko, by zjeść ciepły posiłek, który w tej właśnie chwili marnuje osoba, to której ten tekst jest kierowany. Ale cóż… May zawsze była taka i nic tego nie zmieni. Ale to czyni ją wyjątkową…
-Marysiu… - powiedział Diego. Mary wyraźnie zdziwiła się na dźwięk tego imienia, ale przypadło jej do gustu.
-Wiedziałam, że jesteś moim tatą – powiedziała. Roberta zamarła. Skąd?
-Jak to? – powiedział Diego z uśmiechem na twarzy. Mała uśmiechnęła się i powiedziała:
-No przecież Diego… Z Meksyku… I znałeś mamę Jak tu się nie domyślić?
-Mądra to jesteś po Robercie – powiedział szatyn głaszcząc małą po włosach – Jak się czujesz?
-Jest dobrze – powiedziała „Marysia” próbując wstać.
-Nie, nie, ty sobie jeszcze poleżysz – powiedziała Roberta, na co Mary wyraźnie posmutniała.
Diego zaśmiał się.
-Tak Ci się śpieszy? Zaraz początek roku szkolnego. Do której już ty klasy idziesz?
-Szóstej! – krzyknęła. Łooo duża jest…
-Już? – zaśmiał się Diego.
-Mam już prawie 12 lat – podkreśliła. Zrobiła minkę na „słodziaka”. Super uśmiech
-Faktycznie duża – powiedziała Roberta siadając na krześle.
-To teraz będziemy rodziną? – spytała ni stąd ni zowąd Mary. Roberta nie wiedziała, co powiedzieć…
-Jeszcze nie wiemy… - powiedziała cicho czerwonowłosa.
-Ale ja bym chciała siostrę! – powiedziała mała, a Diega zatkało. O Robercie zdziwie nic nie wspomnę, bo ona to mało nie padła.
-Że co? Nie może być pies? Kot? – powiedziała mamusia, chcąc Mary odwieść od tego pomysłu.
-Siostra! – powtórzyła mała.
-Boshh… - szepnęła Rob patrząc błagalnie na Diega. Ten nic nie powiedział. Cisza….

Odcinek 31
-Siostra, siostra! Albo lepiej brat… Chociaż… Jedno i drugie!!! – powtarzała Mary, podczas gdy Roberta siedziała na krześle, ledwo oddychając. Diego co chwila spoglądał na czerwonowłosą i małą. On nic przeciwko nie ma, ale jest inny problem. Mary myśli, że oni są razem. Roberta i Diego = Amor. Hmm Fajnie by było. No co, wy byście się nie cieszyli? O kurde, znowu wetknięcie autora… Mnie tu nie ma!
Robercie coraz bardziej kręciło się w głowie. Czyżby zabrakło jej witamin? Złapała się za głowę, drugą ręką przytrzymywała krzesło, na którym siedziała… Szatyna wyraźnie zaniepokoiło zachowanie Roberty, dał szybko Mary swój telefon, by pograła w gry, a sam zajął się swoim kochaniem. Tylko… Kochaniem? Skarbem? Przecież nie są razem… Przed chwilą wyznali sobie miłość i pocałowali… Rozumiem, że się pogodzili… Skąd mam wiedzieć? (znowu wetknięcie autora, przepraszam!)
-Skarbie – powiedział Diego kucając przy Robercie – Wszystko dobrze?
-Tak tak.. – powiedziała szybko Roberta, ciężko oddychając – trochę zakręciło mi się w głowie.. Ale to zaraz przejdzie.
-Zawołam lekarza! – krzyknął Diego. Po chwili jednak zdecydował, że zabierze Rob ze sobą. Wziął ją na ręce i ile sił w nogach (ostrożnie rzecz jasna).
-Doktorze!! – krzyknął. Spojrzał jeszcze ukradkiem, jak czuje się czerwonowłosa. Była bardzo blada. – Siostro!!
-Co się dzieje? – doktor wyszedł, patrząc na Robertę – Ojej… Pacjentka nie wygląda dobrze. Proszę za mną.
Udali się w jakieś miejsce. Nie wiem jakie, ale tu leczy się ludzi (eh przepraszam! Znowu wetknięcie autora!)
-Co panią boli? – spytał lekarz.
-Brzuch – powiedziała Roberta, łapiąc się za brzuch.
-Zrobimy USG, siostro – powiedział lekarz i usunął się w tył. Siostra przeszła do działania. Szatyn patrzył w ekran.

Widziałem małą kuleczkę. Cokolwiek to jest. Takie małe coś, co się od czasu do czasu przemieszcza… I widzę, że pielęgniarka również bacznie się temu przygląda. Spojrzałem na Robertę. Miała mocno zaciśnięte powieki, nie chciała chyba nic widzieć… Jak na moje oko, to ją strasznie bolał ten brzuch… Ale co to za kulka? Bosh! To jakiś robal?! On chce zjeść moją Robertę od środka! NIE! Nie pozwolę na to!
-Siostro, co to jest? – spytałem. Roberta lekko otworzyła oczy. Spojrzała na ekran.
-To.. To jest państwa dziecko – powiedziała pielęgniarka i zakończyła badanie. Doszło do mnie… DZIECKO!! Ten brat lub siostra dla Mary!!
Nie mogę! Będę ojcem!! Bosh!!! Aaaaaaaaaa!!
Zacząłem skakać, podobnie gdy dowiedziałem się, że Mary jest zdrowa. Za to Roberta miała wielkie oczy. Wystraszone? No tak.. Ciąża ze mną.. To nie jest jej marzenie… Ale w końcu… My się kochamy! I tak będzie zawsze! ZAWSZE!

-Łoooo – powiedziała Any wychodząc spod kołdry. – Nieźle, nieźle
-Tylko tyle? – powiedział Chris ciężko oddychając. Wiadomo^^
-Nieźle nieźle. Już mi Ciebie brakowało – powiedziała Any przytulając Chrisa.
-Jestem mistrzem… – pomyślał Chris, po czym oboje zasnęli.

Odcinek…
Spójrz jak
złapałeś mnie
w niewidzialną sieć
Twoich słów
spójrz jak
paraliżujesz mnie
delikatnie sącząc jad
do mych ust
bronię się skrzydłami bo
jeszcze chwilę chcę bronić się
macham lecz w ramiona Twe
osłabiona tak wpadać chcę

Moje dłonie już Ciebie chcą
moje ciało...
ciało chce
tylko ja mówię: nie, nie nie.…

To jest wspaniała wiadomość. Ile razy w życiu usłyszysz te słowa? Zostanę ojcem. Po raz drugi. Teraz będę z moim kochaniem na zawsze. Na zawsze… Będę przy narodzinach dziecka! Mojego własnego dziecka! Mary.. I jeszcze jedno! Jestem tatusiem…! Teraz tylko trzeba uregulować to, o czym marzę…
-Roberta… - powiedziałem cicho. Czerwonowłosa odwróciła głowę i spojrzała na mnie smutnymi oczami. Co się dzieje? Ona się nie cieszy?? – Roberta… Wychowamy to dziecko razem?
-Razem? – Roberta była wyraźnie zdziwiona, co mnie zdziwiło.
-No tak. Bo ja Cię.. No wiesz. Kocham – powiedział Diego i szybko pocałował Rob. Oderwał się i klęknął przy niej – Wyjdziesz za mnie?
-Yyy – wydusiła Roberta. I co ona zrobi?????? Denerwowałem się jakby… no… oświadczałbym się Robercie! XD
-Kochanie – powiedziałem i pocałowałem Rob. Wcale mnie nie odrzuciła!
-Teraz Ci nie odpowiem. I nie mów Mary – powiedziała czerwonowłosa, wstała i .. odeszła… A ja stałem jak w murowany. Miałem ochotę za nią biec, ale to nie ma sensu… Ona musi być pewna.

Szłam i szłam przed siebie. Wyszłam ze szpitala zostawiając Mary z Diego. Jezu, jak ja bym chciała z nim być! Chętnie krzyknęłabym „Jasne!” i rzuciłabym się na niego. Zdarła ubrania… Oddała się, bez konsekwencji tego czynu. Tak by mogło być w przypadku zaręczenia, ale nie. Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie chwile na łódce… 12 lat temu… Roberta najmłodsza już nie jest, a tu ciąża… Ale i tak byłam szczęśliwa, można było zobaczyć to w moich oczach… Na łódce było najcudowniej w całym moim życiu… Ta rozmowa… A potem… Ah… Co ja bym oddała, by było jak dawniej… Nim spostrzegłam była w parku, ogrodzonym lasem, było pusto, tylko ja. Za sobą słyszałam kroki… Mężczyzny, to na pewno. Przyznaję, wystraszyłam się… Ale po chwili….
-Kochanie – powiedział ciepły głos. Rozpoznałam go bez problemu. Odwróciłam i rzuciłam w objęcia Diega. Nie chciałam go puszczać, tuliłam go coraz mocniej, jakbym chciała go udusić. Zaczęłam płakać. Sama nie wiem czemu, czy to te objawy ciąży… Czy dotyk Diega…
-Diego – powiedziałam i jeszcze bardziej się rozpłakałam. Diego dzielnie tulił mnie, nic nie mówił. Teraz wystarczył dotyk.
-Kochanie nie płacz… - powiedział Diego. Zdziwiłam się. Przestałam płakać. Prośba Diega była dla mnie rozkazem! – Od razu lepiej. Zastanowiłaś się?
-Tak – powiedziałm.
-I? – powiedział Diego. Zauważyłam, iż się denerwuje…
-Ja… Tak – powiedziałam i szybko pocałowałam Diega. Chyba zrozumiał…

Odcinek 33 część 1

Odcinków do końca – ?? (5,6?)

Byli tacy zakochani… Przepraszam bardzo, SĄ tacy zakochani. Stojąc w parku, obejmując się, całując. Radując jednym słowem. Zakochani… Diego i Roberta, jak to ładnie brzmi!
Szatyn delikatnie „odkleił” się od czerwonowłosej. Spojrzał jej w oczy.
-Kocham Cię – powiedział i pocałował ją w czoło.
-Ja Ciebie też – odpowiedziała Roberta. Sama nie mogła uwierzyć, w to co się dzieje…
Diego oderwał się od Roberty, złapał ją za rękę.
-Tak bez pierścionka nie wypada…. Idziemy do sklepu – rozkazał. Czekał, aż Rob się ruszy.
-Ja nic nie chcę – powiedziała. Diego zrobił groźną minę.
-Idziemy! – szatyn zrobił groźną minę. – Kochasz mnie choć troszkę?
-Baaaaaaaaaaaaardzo – powiedziała Rob i przytuliła się do Diega – Ale chodźmy do Mary. Ucieszy się Jesteśmy razem, ona, ty, ja i … ono – dodała Rob dotykając brzucha. Diego przystanął lekko ukucnął. Podciągnął bluzkę Rob i delikatnie przyłożył rękę do brzuszka. Chwilkę przytrzymał ją.. Po czym delikatnie pocałował brzuch, a potem Rob.
-Będziemy razem na zawsze – poprawił Robercie bluzkę. Czerwono włosa uśmiechnęła się.
-Chodźmy do Mary… - szepnęła. Diego podniósł Robertę na ręce.
-O jaaa… To nasze dziecko to będzie silny chłopak… Albo to ty przytył…
-Co?! – Diego uśmiechnął się i pobiegł z czerwono włosą do szpitala oświadczyć dobrą nowinę Mary… A potem Almie i Martinowi…

Odc 34

Я так хочу улететь в ту страну, где он живет,
Там будем вместе мы петь,
Эту песню круглый год!
Там стану я понимать
Разговор зверей и птиц,
И там по радуге будем гулять
Я и Маленький Принц!

Wielce zakochani Roberta i Diego, ile sił w nogach pobiegli do szpitala. Chcieli być razem, na zawsze… Z Mary i małym kochaniem, które dopiero co istnieje w brzuchu czerwono włosej. Powoli weszli do szpitala, potem do sali Mary. Dziewczynka nie spała. Wesoło uśmiechała się w stronę rodziców. Takiego uśmiechu się nie zapomina. Piękne, białe perełki. Cud Roberty i szatyna… Nie długo będą mieli takiego drugiego skarba…
-Mary.. – powiedział Diego siadając z Rob na łóżku dziewczyny. – Jesteśmy razem..
-Tak wiem – odpowiedziała szybko Mary. Jej oczy zaszkliły się – Chcecie powiedzieć coś jeszcze??
-Właściwie to tak – powiedziała czerwono włosa i zamknęła oczy. Szatyn zrozumiał…
-To ja powiem – rzekł. Wziął głęboki wydech. Powoli przybliżył się do Roberty i ułożył swą rękę na jej brzuchu. – Chciałaś, to masz…
-Siostrę?! Brata?! – krzyknęła. Czerwono włosa podświadomie uśmiechnęła się. Już wyobrażała sobie szczęśliwą rodzinkę…
-Tak… Jestem w ciąży – odezwała się nagle Roberta.
-Super – powiedziała Mary. Szatyn uśmiechnął się. W prawą rękę ujął dłoń Roberta, a w lewą swej córki.

Po nie całych 3 tygodniach Mary wyszła ze szpitala. Życie toczyło się teraz szybko. Mary wróciła do szkoły, nadrobiła materiał… Brzuch Roberty powoli zaokrąglał się, ku radości Mary, Diega i rzecz jasna czerwono włosej. Alma i Martin pogodzili się już z tym, że SĄ i zostaną dziadkami.

Pewnego ciepłego dnia, bodajże w maju, zadzwonił telefon…
-Tak słucham – czerwono włosa miała już wyraźny brzuch, jednak dalej była dawną Robertą.
Wszystko sama…
-Witam. Tom Bruck z tej strony – przedstawił się pan po drugiej stronie. Roberta poczuła lekkie ukucie w sercu. Czyżby coś to znaczyło?
-W czym mogę pomóc? – powiedziała Roberta masując brzuch. Uwielbiała to robić. Kochała to maleństwo…
-Chciałbym zaprosić Mary na Sopot Hit Festial (xD) w Polsce.. Będziemy zaszczyceni, jeśli się tam pojawi – wytłumaczył mężczyzna. Czerwono włosą trochę zamurowało. Polska… przecież to jest tak daleko! Poza tym dopiero co Mary wróciła do szkoły, nadrobiła materiał.. Z drugiej strony taka wycieczka mogłaby bardziej złączyć rodzinę…
-Przemyślę to, dziękuję – Roberta rozłączyła się podeszła do okna, w którym ujrzała tęczę…

W domu Any
-Trzeba zadzwonić do Roberty i Diegusia… Wiem! – krzyczała Any – Roberta i Diego będą naszymi świadkami, a Mary będzie sypać kwiatki i zaniesie obrączki! – blondynka, z iskierkami w oczach, obmyślała plan ślubu.
-Jasne, możemy zaprosimy Robertę, Diega i Mary na kolację? – zaproponował Chris, wchodząc do pokoju z popcornem.
-Mi pasuje – uśmiechnęła się Any i pocałowała Chrisa.

Cinek przed-przedostatni
Raz kozie śmierć… Czemu nie? Chętnie bym pojechała do Polski, podobno są tam piękne Muzary czy jakoś… Tam morze bałtyckie, Warszawa, Lublin… Góry… Tak, już wiem… Jedziemy!!
Do pokoju weszła szczęśliwa Mary, podbiegła do stołu i usiadła na krzesło. Odkąd mieszkaliśmy razem, ja, Diego, Mary i dzieciątko, wszyscy byliśmy jacyś odmienieni… Szczęśliwi jednym słowem.
-Hej – powiedziała Mary, uśmiechając się. Widziałam uśmiech Diega na twarzyczce mej córki… Nie mogłam uwierzyć, że tu, w brzuchu, jest jeszcze jeden cud… Chciałam skakać z radości, co dopiero Diego czy Mary.. Albo maleństwo.
-Witam kochanie – powitałam ją. Jak ja ją bardzo kochałam… Byliśmy idealną rodziną. Wiadomo, ideałów nie ma… Chociaż?
-Co ty taka wesoła? – spytała Mary i uśmiechnęła się figlarsko.
-Gdzie Diego? – zmieniłam temat.
-Nie odpowiedziałaś mi – zauważyła mądra jak zawsze Mary.
-Ktoś mnie wołał? – Diego wszedł do kuchni całując mnie i przytulając Mary – moje królowe…
-Chciałbym wam coś ogłosić – powiedziałam, a już po chwili widziałam wlepione w siebie dwie pary oczu. Obie pary – brązowe. Takie kochałam najbardziej… Muszę przyznać, byłam dumna z włosów Mary. Która to dziewczynka ma włosy do pasa? Coraz mniej. Wszyscy ścinają, a Mary wygląda w nich tak uroczo.
-Tak? – Diego i Mary ledwo wytrzymywali. A ja tylko czekałam, żeby im powiedzieć.
-Jedziemy do Polski! – krzyknęłam. Diego zrobił dziwną minę. Mary uniosła brwi.
-Na koncert Mary i na wakacje – poprawiłam się. Córeczka od razu wstała i zaczęłam podskakiwać:
-Wystąpię na scenie! Znowu! Hura!!
-Wakacje? – spytał Diego. Podszedł do mnie i przytulił mnie i brzuszek. Mary uśmiechnęła się i szybko do nas podbiegła.
-Będziemy razem! Ja, mamusia, tatuś i braciszek – powiedziała. Wymieniłam z Diego znaczące spojrzenia.
-Skąd wiesz, że to będzie chłopiec?
-A kto inny – odpowiedziała. Diego zaśmiał się i dodał:
-Tatuś postarał się z mamusią i liczę na więcej niż jedno dziecko.
Przywaliłam mu w głowę. Lekko rzecz jasna.
-Nie przy Mary! – krzyknęłam. Coś w stylu „tatuś postarał się” Mary może „dziwnie” odebrać.
-Luz, gites, spoko tatuś – powiedziała księżniczka.
-Kiedy jedziemy? – spytał szatyn.
-Jutro – odpowiedziałam. Cała czwórka pognała na górę…

Rano byliśmy gotowi do podróży. Zdążyłam poinformować ludzi w Polsce, że lecimy. Z Meksyku do tego kraju było dość daleko, lecz podróż szybko nam minęła. Powiem szczerze, iż nie mam żadnych objawów ciąży. Dobra, żadnych to przesada. Czasem zakręci mi się w głowie, lub mnie zemdli, lecz nie wymiotuję… Może nawet lepiej, gdyż nie chciałabym na plaży odstawić przedstawienie…. I zrobić wstydu Mary podczas koncertu. Brązowowłosa w ogóle nie stresowała się. Mała miała już wprawę w występach. Bardziej chyba ja się denerwowałam… Diego ogólnie luz, znał język polski od urodzenia. Podczas gdy ja umiałam powiedzieć „Jestem Roberta z Meksyku”. Przynajmniej się nie zgubią. Mary jest zdolniejsza. W szkole uczy się rosyjskiego, polskiego, angielskiego, hiszpańskiego (rozszerzony, wiadomo) i chorwackiego. Łatwo uczy się języków. Naprawdę wybitne dziecko…
Zatrzymaliśmy się we Francji. Nie było zbyt ciepło, stąd moje obawy, czy nikt nie zaziębi się w Polsce. Postanowiliśmy przejść się spacerkiem i doszliśmy do niewielkiego jeziorka.
Diego nie mógł się powstrzymać i zaczął robić nam zdjęcia. Jak ja kocham tego wariata…


Zanim się obejrzeliśmy, dotarliśmy do Polski. Wjeżdżając już wiedziałam, że nie zapomnę tych dni. Minęliśmy Kraków, Lublin, Warszawę… Jechaliśmy okrężną drogą, by pozwiedzać Polskę. Nie wiedziałam, kiedy odwiedzę to państwo, więc chciała mieć jak najwięcej pamiątek.


Przybyliśmy do Sopotu… Bardzo zauroczyło mnie to miejsce! Koncert miał się odbyć o 21 (następnego dnia), więc mieliśmy mnóstwo czasu. Rozpakowaliśmy się w hotelu. Od razu zadzwoniła Alma i Martin. Bardzo się stęsknili za małą.



Postanowiliśmy przejść się po plaży..
Morze było inne niż w Meksyku, a woda chłodniejsza. Widząc turystów, bacznie się im przyglądałam. Mówili strasznie dziwnie… Diego nagle zatrzymał się i powiedział coś dziwnego. Wywnioskowałam, iż pytał o godzinę. Mimo, że woda była zimna, było ciepło, a ludzie opalili się.
[img]

Na rynku Sopockim było mnóstwo gołębi. Mała była nimi zachwycona, a Diego nie mógł przestać robić jej zdjęć. Bardzo polubiłam Polskę. Najbardziej byłam ciekawa ich kuchni…


Nie mogłam doczekać się występu Mary. Tak pięknie śpiewała o „Małym Księciu”. O swoim tacie.. Teraz jesteśmy tu razem… Nie wierzę. Oby to nie był sen… Bo to nie jest sen, prawda?

Odcinek przed ostatni
Dziękuję wszystkim, którzy byli i przetrwali ze mną i tą telenowelą yy sporo cinków
Zadedykować chciałabym wszystkim, ale szczególnie mojemu kochanemu słoneczku, Dulcem

Polska naprawdę mnie zauroczyła, mimo, iż była tak daleko, postanowiłam, że będziemy tu częściej bywać. Dziecko miało urodzić się już za półtora miesiąca. Długo zastanawiałam się, czy nadać jej/mu polskie imię, czy ma być polką/polakiem… Nie wiem, czy bycie obcokrajowcem źle wpłynie na dziecko… Muszę się poważnie zastanowić… Koncert miał być już dzisiaj, Mary od rana tańczyła z radości, ja siedziałam i wciągałam kolejny słoik ogórku popijając sokiem bananowym i przegryzając surową kalarepą. Diego biegł jak durny od pokoju do pokoju, szukając bliżej nie znanych mi rzeczy. Mary wbiegła do kuchni z piskiem. Usiadła na krześle i nerwowo trzymała swe włosy. Zdziwiłam się jej zachowaniem. Po chwili zrozumiałam… Diego wpadł do kuchni z gumkami (do włosów) i szczotką.
-Mary, tatuś Cię uczesze!! – sztayn dość dziwnie się zachowywał, co mnie rozbawiało, lecz Mary wyglądała na nieźle przerażoną.
-Nie! Ty mi wyrwiesz wszystkie włosy! – krzyknęła i przybiegła do mnie i brzuszka – Mamo ratuj mnie!
-Diego uspokój się – powiedziałam. Mary odetchnęła z ulgą. Diego wzburzył się – Ja ją uczeszę…
-Ale ja – Diego nie dawał za wygraną.
-Idź na zakupy – powiedziałam. Trzeba go się pozbyć z domu – Kup mi .. te.. No… Kup coś do jedzenia i dla Mary cukierki waniliowo-grejfrutowe – powiedziałam do krótkim zastanowieniu. Diego pocałowawszy mnie, wyszedł.
-Mamo, są takie cukierki waniliowo-grejfrutowe? – spytała Mary. Zaśmiałam się.
-Wątpie…

Niestety tatuś nie znalazł cukierków… I dobrze, nie lubię grejfrutów. Są gorzkie i kwaśne.. Bleee… A mama teraz wszystko je, aż lodówkę mamy pustą hehe. Lubię tą moją nową rodzinkę. Dzisiaj koncert, za tydzień ślub.. a potem będę miała siostrzyczkę… Albo braciszka. Nie mogę się doczekać! To jest chyba najlepsza chwila w moim życiu! Wszystko dobrze się układa i sama w to nie wierzę!

Wszyscy byli gotowi, na miejscu, Mary już gotowa. Wyszło na to, że uczesała ją pani z TVN’u. Roberta i Diego mieli miejsca w pierwszym rzędzi, tuż obok gwiazd z Sopot Hit Festival.

http://www.youtube.com/watch?v=ZwP2HFSJgvA

Tydzień szybko minął… Zanim ktokolwiek się obejrzał, w Polsce była już Alma, Martin, Any, Chris i parę przyjaciół ze szkoły: Maite, Poncho oraz sam Pascual Gandia, zaproszony przez Almę. W ostatniej chwili przybyła również matka Diega. Wzruszyła się, gdy ujrzała Mary i wielki brzuch Roberty….

Diego i Roberta zdecydowali się na ślub w urzędzie, kiedy wrócą do Meksyku wezmą ślub kościelny. Nie wielka salka zdołała pomieścić rodzinę i znajomych zakochanej pary. To był najszczęśliwszy dzień jaki mogli sobie wyobrazić.
Roberta miała na sobie małą czarną, bardzo subtelną i delikatną, jednakże dosyć odkrytą. Brzuszek dodawał jej uroku. Diego miał na sobie garnitur i wyglądał jak milion dolarów, albo i więcej. Najlepiej jak milion euro, bo teraz to euro idzie w górę, nie dolary. Mary miała rozpuszczone włosy, wyprostowane, przedziałek i spineczki po bokach. Sukieneczka biała w czarne wzory. Wyglądała bardzo ładnie. Siedziała obok Almy i Martina, wtulona w babcię i dziadka.

Mały Książę - the end – cinek ostatni + epilog = 18 stycznia 2010

Mała sala, przyozdabiana w przeróżne kwiaty na polecenie Roberty. Czerwono włosa miała bujne loki, w których wyglądała naprawdę uroczo, zupełnie jak za czasów Elite Way School. Ostry makijaż dzisiaj nie był tak rzucający się w oczy, jednak bardzo ładny i subtelny. Na jej twarzy gościł wielki uśmiech, również zdenerwowanie. Kąciki jej ust nerwowo zmieniały pozycję, a oczy mrugały z przejęcia. Diego nerwowo poprawiał krawat. Wybrał bordowy, pasujący do włosów Roberty. Biała bluzka miała zapięte wszystkie guziki, tylko dlatego, że Mary przygotowywała tatę do ślubu. Sam szatyn był zbyt zdenerwowany. Stres zżerał go jak przed pierwszym razem, czy wcześniej – przed pierwszymi wagarami. Poncho – świadek Roberty – poklepał go po ramieniu i szepnął coś do ucha, po czym udał się na miejsce dla świadków. Annie była zaś świadkiem Diega. Miała stylową, czerwono czarną sukienkę, która zakrywała mniej niż w rzeczywistości odkrywała. Kątem oka dało się dojrzeć malutki brzuszek. Blondynka nikomu jeszcze nie powiedziała, jednakże ludzie głupi ani ślepi nie są…
Alma i Martin siedzi na krzesłach w pierwszym rzędzie. Świetnie razem współpracowali i miło czuli się w swoim towarzystwie. Nie mówię raczej o wielkie miłości, jednakże Alma podjęła decyzję i zamieszkała z Martinem na zawsze, dając mu pole do popisu. Mężczyzna na pewno jej nie zmarnuje… Wielki brzuch Roberty zdawał się mieć 8 miesięcy. Annie’s brzuszek raczej na 2 miesiące. Kto wiedziała, jaką niespodziankę zgotuje….

Ceremonia ślubna minęła szybko, nagrana na kasety i uwieczniona na zdjęciach, nie będę się w nią zagłębiać, gdyż w ślubach dobra nie jestem.

Kończąc wesele, Diego wziął Robertę na ręce. Para, teraz śmiało mogę powiedzieć małżeństwo, zapewnili pokoje wszystkim z rodziny i znajomym. Mary była w pokoju z Almą, chyba z wiadomych powodów…

-Idź, idź, tam mają bajki – Alma wypchała Mary z pokoju. Dziewczyna ułożyła ręce na klatce piersiowej.
-No idź, idź – Alma poganiała dziewczynkę jak się tylko da. W końcu mała się ruszyła i udała się do pokoju May.

Czerwono włosa weszła do pokoju i zmęczona tańcami opadła na fotel. Diego zrzucił marynarkę i podszedł do Roberty. Przytulił ją i pocałował w policzek.
-Teraz jesteśmy razem… Na zawsze… Kocham Cię – powiedziawszy to ułożył ręce na wielkim brzuchu swojej żony.
-Ja Ciebie też kocham Diego. Cieszę się, że to już. Mam rodziców, przyjaciół, kochającego męża, wspaniałą córkę i lada dzień nowe dzieciątko – uroniła jedną łezkę. Szatyn szybko ją zmył i przytulił Robertę. Lekko, gdyż obawiał się, że może coś zrobić dziecku.
-Kochanie, nie gniewaj się, ale… - czerwono włosa spuściła głowę. Szatyn ujął jej twarzyczkę w dłonie i powiedział:
-Słoneczko, głupi nie jestem, wiem, że w 8 czy 9 miesiącu ciąży nie można się kochać – pocałował jej nosek. Czerwono włosej zrobiło się głupio…
-Nie tak miała wygląda Twoja noc poślubna, prawda? – spytała. Szatyn zaśmiał się.
-Mamy mnóstwo lat, wszystko nadrobimy, gdy tylko dziecko się urodzi… - lekko przegryzł jej ucho. Czerwono włosa mruknęła. Na to Diego krzyknął:
-To mi się podoba! – wziął Robertę na ręce i położył na łóżku – obejrzymy film z maleństwem? – spytał i puścił film o macierzyństwie…

Za to w pokoju obok ktoś ‘intensywnie’ pracował. Wysoka kobieta z wielkimi zasobami kobiecości leżała obok krótko ściętego szatyna. Ciemność uniemożliwia mi zidentyfikowanie postaci.
-Kajdanki… - szepnęła postać i przywiązała mężczyznę do kaloryfera. Wygodnie usiadła na nim okrakiem i zaczęła go od nowa całować. Druga postać nie pozostawała obojętna kobiecie, dawał jej równie dużo przyjemności…
-Kocham Cię – powiedział mężczyzna zatapiając się w ustach kobiety. Mocno zamruczał, na co kobieta się zaśmiała.
-Ja Ciebie też…

***

Od ślubu minęło kilka dni. Większość została jeszcze w Polsce. Rodzinka Mary, Roberta i Diego spacerowali po krakowskim rynku, gdy nagle… Czerwono włosa zwinęła się z bólu, oparła się o mur. Zaczęła krzyczeć o pomoc.
-Diego! To już! Dziecko się rodzi! Musimy do szpitala!
Mary zaczęła skakać wokół Roberty, a Diego nerwowo wyciągnął komórkę.
-Mary jak jest na pogotowie?!?!?!?!? – krzyknął, gdyż sam nie pamiętał.
-99… yyy eeee… - dziewczynka nie pamiętała.
-A ciul, jedziemy samochodem! – pędem udali się do auta i ruszyli do szpitala…

***
Na sali można była usłyszeć wielkie krzyki. Diego chodził nerwowo wokół sali, krzycząc, czemu tak długo. Mary siedziała na krześle rozglądając się. Po chwili usłyszeli płacz dziecka…
-Mary to już!!!!!
Dziewczynka przybiegła do ojca i już po chwili byli z Robertą i maleństwem w pokoiku.



-Jakie malutkie… - szatyn był zachwycony dzieckiem. Trzymał je za rączkę.
-Ma ładne oczy – powiedziała Mary i pogłaskała malca po głowie.
-Nie spytacie czy to dziewczynka czy chłopiec? – Roberta zaśmiała się.
-Przecież widać, że to chłopiec/dziewczynka – powiedzieli równo Mary i Diego. Roberta zaśmiała się.
-To nasza córeczka – powiedziała i uśmiechnęła się.
-Haaaaaaaaaa widzisz miałem rację! – Diego rozczochrał włosy Mary.
-Ałł – krzyknęła Mała.
-Jak ją nazwiemy? – Diego mało nie zemdlał z tej radości.
-Mamy Mary… Mary i … hmm – czerwono włosa była zbyt zmęczona by myśleć.
-Alejandra? – mała podsunęła im pomysł. Szczerze powiedziawszy nie była już mała.
-Mi się podoba – powiedział Diego. Usiadł razem z Mary obok.
-Jestem Twoim tatusiem, a to Twoja siostrzyczka – pomachali do dzidzi.
Dziewczynka uśmiechnęła się i zaśmiała się dziecięcym głosem, po czym… poszła spać.
-Zadzwonię do Almy – powiedział Diego – i do Any i Chrisa.

EPILOG

Alma nerwowo przegryzła wargę. Martin nerwowo poprawiał guziki od koszuli. Podał Alejandrze zabawkę, a kobieta zaczęła się jąkać.
-Mamo, wszystko ok.? – Roberta nieco przejęła się zachowaniem matki.
-Roberta… Będziesz miała rodzeństwo… - Roberta aż zachłysnęła się kawą.
-KOGO?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Meg
Lakota



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 4008
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:58 :15 , 14 Cze 2011    Temat postu:

Mr. Green

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Maniacs' World ;) Strona Główna -> Zakończona Twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin