Forum Maniacs' World ;) Strona Główna

Forum Maniacs' World ;) Strona Główna -> Zakończona Twórczość -> Sleeping with ghosts - Epilog
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 15, 16, 17  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Agam
Pupilek Psychiatry



Pupilek Psychiatry
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 398
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 16:30 :31 , 25 Wrz 2010    Temat postu:

Uważaj, bo jeszcze wezmę to na poważnie Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eternamente
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 17:12 :41 , 25 Wrz 2010    Temat postu:

Będę wspaniałomyślna, ale jak dojdę do 13, to później minie dużo czasu do następnego...

Odcinek 5

Cass
Gdyby było to możliwe, jej głowa chyba by wybuchła z bólu. Nie czuła takiego bólu od kiedy Drake się wyprowadził, a ona przepłakała całą noc, a rano czuła się właśnie tak. Nigdy się nie upiła, bo Drake wiedząc, że ma słabą głowę jej pilnował. Uchyliła ostrożnie powieki czując ciepły oddech na uchu i jej obolały mózg zdołał zarejestrować, że leży na kimś, a dokładniej na czyjejś unoszącej się rytmicznie klatce piersiowej. Nie musiała sprawdzać kto to jest, rozpoznałaby go nawet z zawiązanymi oczami. Drake, Drake, Drake... Skandował jej umysł, przy okazji budząc do życia sumienie i umieszczając tam jedną myśl: Co ja najlepszego zrobiłam!? Jej serce jak zwykle było odmiennego zdania i płakało ze szczęścia, choć niedługo miały to być łzy żalu, jak delikatnie przypominało sumienie. Cass zaczęła rozważać ucieczkę, jednak gdy się poruszyła wyczuła, że mężczyzna jest pozbawiony tylko koszuli, to ona była niemal naga. Odetchnęła by z ulgą, gdyby nie strach, że on może się obudzić, ale maleńkie uczucie żalu dawało o sobie znać. Poruszyła się delikatnie starając się uwolnić się spod ramienia przerzuconego przez jej talię, ale zdała sobie sprawę, że wyjdzie na tchórza i nagle postanowiła zaczekać na reakcję Drake'a, gdy się obudzi. Zamknęła oczy, przynajmniej udając, że jest pogrążona w głębokim śnie i uśmiechnęła się, gdy ramię, spod którego jeszcze przed chwilą chciała zniknąć, zamyka ją jak w klatce, przyciągając bliżej rozgrzanego ciała.
Drake
Otworzył oczy i natychmiast tego pożałował, gdy zalała go fala oślepiającego słońca. Chwila, starał sobie poukładać dokładnie wszystko co się wczoraj wydarzyło. Cass w ogrodzie, szampan, Cass zdejmująca buty, podłoga. Zwłaszcza to działo się na podłodze utkwiło mu w pamięci oraz to, że powstrzymał się w ostatniej chwili, by nie popełnić błedu, który mógłby go jeszcze bardziej w oczach dziewczyny. Kobiety. Przechylił się lekko patrząc na jej włosy i sylwetkę i wrócił do poprzedniej pozycji starając się nie wzdychać. I co teraz? Ma wstać i wyjść? Poruszył się, ale zrezygnował, gdy usłyszał protestujące mruczenie. Jak on kochał, gdy mruczała! Kiedyś był w stanie zrobić bardzo dużo, nie bez przyjemności dla siebie, by usłyszeć jak mruczy z rozkoszy. Musiał zaprzestać tych myśli, już, natychmiast... Dziewczyna poruszyła się delikatnie i uniosła głowę, spodziewał się znaleźć w jej oczach przerażenie i złość, ale znalazł tylko zdumienie (starannie odegrane).
- Dzień dobry. - Powiedział szeptem.
- Dzień dobry. - Odpowiedziała wpatrując się w jego twarz.

Odcinek 6

Cohen
Dziewczyna leżąca na jego ramieniu była chyba jedyną od bardzo długiego czasu, która obudziła w nim jakiekolwiek uczucia takie jak współczucie czy radość. Do tej pory jego serce odpowiadało tylko na wezwania jednej przedstawicielki płci pięknej i była to niestety jego najlepsza przyjaciółka. Beznadziejną miłość jaką obdarzył Cass zauważała tylko Maddison, co dała mu odczuć, gdy zapytała wprost, co mu chodzi po głowie. Nawet nie był w stanie skłamać, takich osób jak Mad się nie okłamuje. Tak długo wierciła mu dziurę w brzuchu aż nie miał siły myśleć nad kolejnymi wymówkami, a potem wytłumaczyła mu w dogłębny sposób, że Cass nadal kocha swojego byłego męża, choć sama twierdzi coś zupełnie odwrotnego. Jakby sam tego nie wiedział... Kiedyś przez przypadek znalazł jego fotografie na podłodze jej sypialni, tuż obok łóżka. Zorientował się, że musiała wypaść spod poduszki i wtedy ostatecznie stracił jakąkolwiek nadzieję. Poczuł jakiś ruch na ramieniu, a potem zobaczył parę niebiesko-zielonych oczu na wysokości jego ust i mimowolnie się uśmiechnął.
- Dzień dobry. - Libby odsunęła się zmieszana. - Spałam na twoim ramieniu? Przepraszam. Byłam ta zmęczona od kilku dni spałam strasznie niespokojnie prze Lenny i jej wyjazd. Wiesz, strasznie się martwię, że mogło jej się coś stać i... - Zamknął jej usta ręką, choć nie wiedzieć czemu chciał zrobić coś zupełnie innego. Była tak słodka z tym jej niekontrolowanym słowotokiem.
- Spokojnie i zanim jeszcze raz przeprosisz: Nic się nie stało. - Uśmiechnął się i zabrał rękę. Libby po raz pierwszy miała okazję mu się przyjrzeć w świetle dziennym. Wczorajsze "nastrojowe", przytłumione światła w sali, gdzie odbywało się przyjęcie nie dawały jej tej swobody. Uśmiechnęła się na wspomnienie słów, które przekonały go do rozmowy:Nie musisz się chować, nie mam zamiaru cię podrywać. Coś czuła, że gdyby jej myśli nie zaprzątała siostra nigdy by jej do głowy nie przyszło powiedzieć coś ak dziwnego.
- Dziękuje. Przestanę cię zarzucać słowami. - Odwróciła głowę w stronę okna i zobaczyła dachy wieżowców, wielu wieżowców, oznaczających, że zaraz będą lądować. Skuliła się w sobie i zamknęła oczy, nie cierpiała lądowań, a co za tym idzie samolotów ogólnie. Po sekundzie poczuła na plecach kojący dotyk i rozluźniła się pod jego wpływem.
- Problem w tym, że zacząłem lubić twoje "zarzucanie" słowami. Nie bój się to już koniec. - Zwróciła ku niemu twarz i zauważyła, że samolot już stoi. - To co, idziemy na podbój Wielkiego Jabłka*? - Zapytał, szczerząc się, a ona pozwoliła sobie na delikatny uśmiech.
- Idziemy. - Sięgnęła po wyciągniętą rękę.

Mad
Nie miała już siły. Dlaczego już na miesiąc przed świętami ma taki roboty? Dla niej prezentem byłoby kilka dni wolnego, ale niestety, żeby zarabiać musiała wynajdować prezenty "od serca" dla rodziny, narzeczonych, małżonków, kochanków swoich klientów. Z każdym podwójnym napiwkiem od klienta, który zamawiał prezenty dla żony i kochanki("Gwarantujemy pełną dyskrecję. Wasi bliscy nigdy nie dowiedzą się, że prezent nie został wybrany przez was") miała ochotę rzucić czymś ciężkim i to niekoniecznie w ścianę. tak samo teraz, dostała zamówienie na prezenty świąteczne dla trzech kobiet. Jedną miała być osoba w wieku 63 lat, więc podejrzewała, że to matka, ale te dwie kolejne (34 i 26 lat) wydawały jej się dość podejrzane. Wszystkie miały na święta dostać biżuterię, cena nie gra roli. Wspaniale też chciałaby kiedyś dostać biżuterię od kogoś, dla kogo cena nie gra roli. Ale musiała przyznać sama przed sobą, że nie chodziło wcale o pracę, tylko o coś zupełnie innego. Chodziło o Cohena, zawsze chodzi tylko o niego. Rano wpadł do jej mieszkania, rzucił: "Mam sprawę nie cierpiącą zwłoki. Cass jeszcze nie wróciła, a ja muszę jechać do Nowego Jorku, oddaj jej klucze." Pocałował ją w policzek i zniknął tak szybko jak się pojawił, nie mając świadomości, że ona jeszcze bite pół godziny siedziała w fotelu rozpamiętując muśnięcie jego ust na policzku. Nie miała szans, on od zawsze była zapatrzony w Cass, zresztą kto by nie był. Cassandra McGregor-Williams, piękna, inteligentna i dobra. Nie można było jej nie kochać. I choć Mad kochała ją jak siostrę, to czasem nienawidziła tej jej idealności i że ma coś czego wcale nie chce, a za co Mad oddałaby wszystko - uczucie Cohena. Dobra dosyć tego roztkliwiania się nad sobą, trzeba zadzwonić do klienta i dowiedzieć się co dokładnie oznacza "cena nie gra roli" i jakie charaktery mają jego bliskie, by wybrać coś odpowiedniego. Spojrzała na nazwisko:Michael Dorian i wybrała numer.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Debi
Glonik ☮



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3655
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 18:07 :11 , 25 Wrz 2010    Temat postu:

No widzisz Słońce jak chcesz to potrafisz Mr. Green jeszcze tylko 7 i będziemy kwita więc jak
A tak na serio masz bardzo fajny styl pisania- przynajmniej w moim odczuciu czyta się to lekko oraz przyjemnie, szkoda że lektury takie nie są Jezyk . Czasami zdarzy Ci się zjeść jakieś słowo ale z kontekstu idzie się domyśleć co miałas na myśli Mruga
No a teraz co do samej treści Wesoly
Oczywiście scenkę Cass i Drake musiałaś tak zakończyć, bo w innym wypadku byłoby święto nie, ahhhhhhhh człowieku człowieku co ja z Tobą mam, jeszcze sporo muszę Cię nauczyć Laughing mam nadzieję że nie planujesz tu żadnej kłótni, tylko jakiś chociaż odrobinę pokojowy dialog...
Mad to chyba tym pracoholiczki, tak przynajmniej twierdzę po jej przedstawieniu Mruga jest nie szczęśliwie zakochana Cohenu który prawdopodobnie zadurzy się w Libby- życie jednak nie jest takie proste jak mogłoby się zdawać. Ale mam nadzieję że Mad znajdzie jakiegoś kandydata który zastąpi miejsce Cohena nie??
a teraz fundamentalne pytanie kiedy kolejne rozdziały??? Mr. Green


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eternamente
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 18:13 :23 , 25 Wrz 2010    Temat postu:

I don't know. Dodam więcej, a raczej miałam na myśli to że nie dodam, iż gdyż ponieważ szybko by się skończyły mi zapasy.
Dziękuje za konstruktywny komentarz Wesoly Podnoszące na duchu, że ktoś czyta na tyle uważnie, żeby mi zwrócić uwagę na to co muszę poprawić. Postaram się, mea culpa.
A do scenki Cass/Drake to musisz się przyzwyczaić uwielbiam kończyć w nieodpowiednich momentach Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Debi
Glonik ☮



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3655
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 18:36 :41 , 25 Wrz 2010    Temat postu:

Nie masz za co dziękować Mruga zawsze służę szczerym komem i miło mi że nie odebrałaś go jako ataku na swój styl pisania, gdyż znam takie osobniki co za kilka słów prawdy po obrażały się na mnie na amen
a z rozdziałami nie kombinuj tylko wrzucaj, jakby nie patrzeć w obecnej chwili nasze forum jest pokrzywdzone w stosunku do Pawciowego xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eternamente
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 18:41 :51 , 25 Wrz 2010    Temat postu:

To ostatnie było wredne, prawie jak szantaż. Nie wiem czy wybuchnąć śmiechem czy wyłączyć laptop, żeby mnie nie kusiło.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Debi
Glonik ☮



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3655
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:10 :41 , 25 Wrz 2010    Temat postu:

Marudzisz
jak chcesz to mogę nawet napisać Ci instrukcję jak szybko skopiować i wkleić


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eternamente
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:17 :32 , 25 Wrz 2010    Temat postu:

To akurat umiem całkiem dobrze. Jesteś podła, ale tym Pawciowym forum to mnie zagięłaś, zastanawiam się nawet nad wklejeniem u moich innych opowiadań, które można uznać, że prowadzę, bo odcinki ukazują się tak rzadko jak tylko można

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Debi
Glonik ☮



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3655
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:21 :46 , 25 Wrz 2010    Temat postu:

Czemu od razu podła
Ja uwielbiam Pawcia i jego forum Mr. Green tylko mamy jakieś problemy z komunikacją, ale jak co mozesz go ode mnie pozdrowić na bank się za mną stęsknił
a wstawiaj co masz, nasze forum wszystko przyjmie, a ja z chęcią póki jeszcze nie mam zajęć przeczytam sobie Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eternamente
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:34 :25 , 25 Wrz 2010    Temat postu:

No dobra, dobra...

Odcinek 7

Cass
Cassandra siedziała na werandzie domu swojej babci zawinięta w ogromny wełniany koc, ogrzewając dłonie kubkiem gorącej herbaty. Listopadowy chłód przenikał ja szpiku kości, ale nie to zajmowało jej myśli. W jej głowie huczał gong wybijający Drake, Drake, Drake... Potrząsnęła głową, by pozbyć się szumu i odgonić niechciane wspomnienia. Przyjechała tu zaraz po wyjściu z hotelu. Po prostu wsiadła w samochód i wyjechała z Chicago i skierowała się do Grenige, maleńkiego miasteczka, które przez całe życie nazywała domem. Jej babcia Margaret była tak różna od swojej córki jak dzień do nocy. Katherine nigdy do końca nie pogodziła się z narodzinami Cass i ona jak również ojciec nigdy nie byli w stanie wytworzyć rodzinnej atmosfery, która istniała w domu babci. Dziewczyna pociągnęła łyk herbaty i wróciła wspomnieniami do poranka. Nigdy więcej nie pozwoli sobie nawet na łyk szampana. W życiu! Gdy rano obudziła się w łóżku razem z Drake'em, no cóż, uważała to za kolejny na liście błędów, z których rozliczą ją w niebie. Po pełnym rezerwy przywitaniu wysłuchała całą historię z poprzedniego wieczora, ze wszystkimi najdrobniejszymi szczególikami, jakby Drake'owi pastwienie się nad nią sprawiało jakąś perwersyjną przyjemność. Za każdym razem, gdy wracała do wczorajszego poranka zalewała ja fala złości na siebie. Skompromitowała się jak małolata... I to przy byłym mężu! W duszy jednak zdawała sobie sprawę, że gdyby trafiła na kogokolwiek innego nie omieszkałaby on wykorzystać sytuacji. Dlatego przyjechała do Grenige, musiała dojść do siebie i wszystko poukładać, a tu ... Tu była otoczona miłością, bez pełnych wyrzutu spojrzeń matki, która nadal uważała, że małżeństwo zmarnowało jej życie, mimo, że zrobiła wszystko według planu "idealnej córki".
- Kochanie, chodź już do środka. - Nadal piękna twarz babki wyrażała zmartwienie. - Nabawisz się przeziębienia. - Dziewczyna posłusznie wstała i pod wpływem impulsu cmoknęła babcię w policzek.
- Dziękuję, że zawsze znajduje się tu dla mnie miejsce. - Cass usiadła w miękkim purpurowym fotelu i rozejrzała po znajomym pomieszczeniu. Wszystko stało na swoim miejscu, kwiaty, poduszki, nigdy nie używany, jeszcze czarno-biały telewizor i cygańskie świecidełka. Babcia, której ojciec była cyganem, za wszelką cenę chciała zachować wspomnienie o swoich korzeniach, choć nigdy go nie poznała.
- Wiem, że masz jakiś kłopot. - Cass otworzyła usta by zaprzeczyć. - Nic nie mów. - Starsza kobieta uniosła rękę by ją powstrzymać. - I wiem, że to kłopot miłosny... - Jeszcze raz otworzyła usta, ale zaniechała tego, wiedząc, że nie ma sensu się z nią sprzeczać. - Zawsze bardzo lubiłam Drake'a. - Dziewczyna tylko pokręciła głową.
- Skąd wiesz? - Zapytała zrezygnowana.
-Ja już swoje wiem. Ty i ja jesteśmy podobne. Raz żyjemy, raz umieramy, raz bierzemy ślub i kochamy.* - Babcia spojrzała jej w oczy.
- Tylko raz. - Wyszeptała końcówkę cytatu Cass.
- Możesz wierzyć lub nie, ale ja też kiedyś byłam młoda. I zakochana. I choć teraz uważasz, że wasze dni minęły wasza karta może się jeszcze odwrócić. - Ujęła dłonie wnuczki w swoje.
- Nie, to niemożliwe. Nie jestem pewna czy chcę. - Gwałtownym gestem zabrała ręce i wstała patrząc za okno. - Za bardzo skrzywdziliśmy siebie nawzajem.
- Twoja matka jest inna. - Margaret ciągnęła poprzedni temat. - Ona nigdy nie potrafiła znaleźć samej siebie. Myślała, że pieniądze twojego ojca zapewnią jej szczęście...
- Mylisz się, mama kochała tatę... Bardziej niż mnie. - Dokończyła spokojnie, już dawno pogodziła się ze swoim miejscem w życiu rodziców.
- Nie powiedziałam, że go nie kochała. Ależ tak kochała go, ale na początku jej uwagę zajmowały tylko pieniądze. Nie obwiniam jej, nie potrafiliśmy jej zapewnić tego co chciała mieć. Ale gdy się zakochała nie potrafiła się w tym wszystkim znaleźć. - Margaret uśmiechnęła się ze smutkiem. - Ty i ja to zupełnie inna historia. - W jej oczach pojawił się płomień.
- Nie jestem pewna. - Zapatrzyła się w zachmurzone niebo.
- Miałam siedemnaście lat, kiedy poznałam miłość mojego życia. Zawładnął moim życiem, stał się moim powietrzem, nie byłam w stanie samodzielnie myśleć. - Odmłodniała nagle, jakby przeżywała wszystko od nowa. - Miał na imię Jack i był kowbojem na ranczu mojej ciotki, spędzałam u niej każde wakacje, ale tamtych... Nie da się zapomnieć. Był starszy o prawie 7 lat. Nauczył mnie miłości. - Zachichotała jak nastolatka widząc spojrzenie wnuczki. - Kochanie, wiem, że w tych czasach dla was to wszystko jest normalne. Era wyzwolenia, emancypacji kobiet i te wszystkie brednie. Zawsze wolałam kiedy kobiety były kobietami i nie udawały jeszcze mężczyzn, ale ty jesteś taka skromna. i nadal jesteś romantyczką. Nawet nie staraj się zaprzeczać! - Pogroziła dziewczynie palcem.
- Babciu, co dalej? - W pamięci miała obraz dziadka, który wcale a wcale nie przypominał kowboja Texasu, był skromnym księgowym.
- Co mogło być dalej? Ciotka się dowiedziała, rozpętała awanturę. Jack kłócił się, że się ze mną ożeni, ale zniknął następnego dnia. Nigdy więcej go nie widziałam, wróciłam do domu. Twój dziadek był dla mnie taki dobry, pomagał mi gdy zbierałam się po tych wakacjach, a na następne poprosił mnie o rękę. Zgodziłam się, kochałam go jak przyjaciela... nie było między nami tego ognia, jaki spalał mnie za każdym razem, gdy byłam z Jackiem, ale byliśmy szczęśliwi.
- Raz żyjemy, raz umieramy, raz bierzemy ślub i kochamy. - Powiedziała smutno.
- Tylko raz. - Margaret przeciągnęła dłonią po włosach wnuczki pieszczotliwym gestem.
- Babciu, myślisz, że jeszcze kiedyś kogoś pokocham? - Spojrzała w szybę, w której odbijała się twarz starszej kobiety.
- Tak na pewno, kochanie. - Nie powiedziała tylko, że według tego co widziała w kartach, Cass była skazana na miłość do tylko jednego mężczyzny i każdego dnia modliła się by jej ukochana dziedziczka odnalazła do niego drogę.

*cytat z "Coś się dzieje", no cóż Bollywood

Odcinek 8

Drake
Przekręcił się na fotelu w stronę okna i odrzucił głowę do tyłu. Przycisnął palce do skroni starając się ukoić ból głowy, którego nie mógł zwalczyć od przebudzenia. Przed oczami stanęła mu scena z wczorajszego poranka.
- Dzień dobry. - Powstrzymał uśmiech, gdy przejechał wzrokiem po jej słabo ukrytym pod cienki prześcieradłem ciele. Za co oczywiście dostał po ramieniu, nie mógł nie przewidzieć, że to zauważy.
- Zanim przejdziemy do tej bardziej niezręcznej części, mógłbyś wstać? - Zapytała patrząc w bok.
- Ależ oczywiście. - Podniósł się powoli wcale nie starając się nie wprawiać jej w zakłopotanie. Załapał wiszącą na lampie koszule, włożył ją i zaczął metodycznie zapinać. Dziewczyna uciekła wzrokiem szukając czegoś po pomieszczeniu. - Tego szukasz? - Uniósł na palcu delikatny wykonany z różowej koronki stanik i uśmiechnął się jak wcielenie niewinności. Przytrzymując prześcieradło na piersiach wyszarpnęła mu stanik z ręki i odwrócona do niego plecami zapięła haftki. Kłykcie mu pobielały od zaciskania dłoni w pięści, tak bardzo chciał jej dotknąć. Teraz już bez skrępowania spowita tylko w różowe koronki podparła się pod boki i spojrzała mu z wyzwaniem w oczy. Oj, szykuję się wojna. Osobiście wolał, żeby w takim stroju prowadziła z nim wszelki potyczki słowne, bo wtedy najłatwiej było ją wyprowadzić z równowagi.
- Więc? - Zgromiła go spojrzeniem swoich elfich oczu, o mało nie wywołując w nim wybuchu śmiechu.
- Co więc? - Uśmiechnął się spokojnie i oparł się o ścianę zakładając ręce.
- Co ty tutaj robisz?! I nie gap się na mnie! - Oprzytomniał i powrócił wzrokiem na jej twarz, bo przez przypadek(?) zawędrował nieco niżej, a ona natychmiast owinęła się prześcieradłem.
- Jesteś tak słodka jak się złościsz. A co do tego jak się tu znalazłem to zobaczyłem cię w ogrodzie, byłaś lekko nie w stanie dojść do pokoju. Ostrzegałem cię, że masz słabą główkę. - Sapnęła z irytacji. - Więc przyprowadziłem cie tutaj, ale to ty nie chciałaś mnie wypuścić, pamiętasz? - Nie wiedzieć kiedy znalazł się tuż przed nią i ostatnie słowo wyszeptał wprost do jej ucha.
- To niemożliwe. - Rzuciła słabym głosem, bo jego ręka wędrowała po jej ramieniu co wytrącało ją strasznie z równowagi.
- Możliwe. - Pocałował ją we wgłębienie za uchem i uwolnił z prześcieradła. - Muszę już iść. Następnym razem powinnaś być ostrożniejsza. - I zanim się obejrzała już go nie było. Jeszcze długi czas uspokajała oddech i rozpalone przez jego dotyk zmysły.

Mimo potwornego bólu głowy nie mógł powstrzymać uśmiechu, choć czuł jakby przez to miało mu zaraz rozpłatać czaszkę na pół. Trzeba to rozegrać powoli, tak, żeby jej nie wystraszyć. Kto jak kto, ale Drake Williams nie rezygnuję z raz powziętego postanowienia. A najważniejszym postanowieniem, które teraz miało jakiekolwiek znaczenie było odzyskanie żony. Za długo była z dala od niego. Dopiero wczoraj zrozumiał, że przez te 5 lat był pustą skorupą samego siebie i tak jak przed laty postanowił odzyskać szarookiego elfa, który jako jedyny potrafił przywrócić go do życia.

Michael
Dziewczyna, która teraz znajdowała się w jego gabinecie była prawdopodobnie ta, która dzwoniła do niego wczoraj. Żeby nie miał tylu spraw na głowie sam kupiłby te przeklęte prezenty, ale od kiedy odziedziczył firmę, do prowadzenia, której się w ogóle nie nadawał, co na każdym posiedzeniu rady widział w oczach swoich współpracowników. Dobra, prawie wybiegł z windy i ruszył do swojego gabinetu. Słynął z punktualności, więc nawet te kilka minut były dla niego szramą na reputacji.
- Witaj, Louise. Długo tam jest? - Skinął głową na drzwi, łapiąc po drodze filiżankę z kawą. Długonoga blondynka siedząca za biurkiem potrząsnęła głową. Z wyglądu przedstawiała słodkiego diabła czekającego na odpowiedni moment by cię upolować, ale wiedział, że dziewczyna jest najbardziej profesjonalną i niewinną dziewczyną jaka znał.
- Ma pan kolejne spotkanie za pół godziny, proszę nie zapomnieć. - Dorzuciła, gdy złapał za klamkę. Podniósł kciuk i otworzył drzwi. Nie mógł się spodziewać, tego co zobaczył. Wyobrażał sobie Maddison Cover jako nudzącą się staruszkę na emeryturze, która w ten sposób umilała sobie starość. Zaś dziewczyna, którą przyłapał na oglądaniu jego prywatnej-publicznej wystawy zdjęć była absolutnym przeciwieństwem tego wyobrażenia. Długie brązowe włosy, nieskrępowanie wiły się na plecach, nie była wysoka, ale obcasy dodawały jej sporo centymetrów. Ale największe wrażenie zrobiły na nim jej oczy. Barwy ciemnej czekolady, były radosne, ale ukrywały cień smutku. Stałby dalej wmurowany jak posag gdyby dziewczyna się nie odezwała.
- Zna pan Cass? - Wskazała palcem na jedno ze zdjęć. Przedstawiało uczennicę i jego podczas wystawiania "Poskromienia złośnicy" w szkole, której pracował jeszcze dwa lata temu jako nauczyciel muzyki.
- Tak, uczyłem ją i Drake'a w liceum. A pani? - Postawił filiżankę na biurku i rozsiadł się w fotelu.
- Uczył pan? - Uniosła brwi. - Cassie jest moją sąsiadką i najlepszą przyjaciółką. - I osobą, którą kocha mężczyzna mojego życia. - A ja jestem Mad i uważam, że jestem za młoda, żeby mówić mi per pani. - Uśmiechnęła się promiennie zwracając się do niego.
- A ja Michael i nie jestem jeszcze taki stary. - Przyzwyczaił się do zwrotu "proszę pana" w szkole, ale nie chciał, żeby Maddie zwracała się do niego w ten sposób. - Uczyłem w szkole angielskiego, a Cassandrę jeszcze muzyki. To, co tutaj widzisz... - Powiódł ręką po pomieszczeniu. - To ślepy los. - Uśmiechnęła się i usiadła wyjmując notes.
- A wracając do sprawy. Zamówił...eś trzy prezenty dla trzech kobiet muszę się dowiedzieć co lubią robić, jaką klasę społeczną reprezentują i ogólnie jaki wiodą tryb życia. - Miejsce uśmiechniętej dziewczyny zajęła profesjonalistka.
- Patience* jest całkowitą odwrotnością swojego imienia. Mojej matce wciąż brakuje na wszystko czasu. Prowadzi ogród, ogromny ogród i kwiaciarnię od czasu śmierci ojca. Quinn, moja była żona pochodzi z tej sfery co Cassandra i całkowicie oddaje jej charakter. Jest niecierpliwa, rozrzutna i piękna. Angel, moja siostra jest w istocie małym diabełkiem. Skończyła studia budowlane i jest całkowicie niezależna, a dokładniej uparta jak muł. Wystarczy? - Spojrzał na jej zamyśloną twarz i zastanawiał się gdzie odpłynęła i dlaczego ma ochotę popłynąć tam razem z nią.
- Tak to chyba wszystko. Dam sobie radę. Mam każdej z nich kupić w prezencie biżuterię? - Gdy skinął głową odwróciła się w stronę drzwi z zamiarem odejścia, lecz sekundę później zawróciła. - Jeszcze jedno co oznacza cena nie gra roli? Muszę mieć jakiś limit, bo gotwa jestem wydać cały twój majątek.
- Całego nie dałabyś rady. - Coś w jej wzroku zaalarmowało go, że chyba dałaby radę. - Ok, 20 tyś. na jeden prezent. - Spojrzała na niego zszokowana, a on powstrzymał śmiech. - Tu jest moja karta kredytowa, to wszystko? - Spojrzał na zegarek, zaraz się spóźni. Pokiwała głową nadal w pewnym stopniu oszołomiona.
- Do widzenia, spotkamy się za dwa tygodnie pokaże panu... Tobie, moje wybory i wtedy zdecyduje pan ostatecznie, muszę mieć pewien czas by to wszystko oddać, gdyby jednak coś nie przypadło panu do gustu. - Odwróciła się i zniknęła za drzwiami.

* Cierpliwość

Masz podły człowieku


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Candysia
Nieuleczalnie Chory



Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 12:57 :23 , 26 Wrz 2010    Temat postu:

O tak Wesoly Przeczytałam jednym tchem Jezyk To jest okropnie wciągające i jak niedługo nie wstawisz nowego to nie wiem co zrobię Mruga Chyba będę zmuszona cię odwiedzić
Cudowna historia i mega wciągająca Mruga
Proszę wstaw Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eternamente
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 11:44 :47 , 27 Wrz 2010    Temat postu:

Odcinek 9

Cohen
- To już dwa dni, a my nic nie mamy. - Dziewczyna trzasnęła drzwiami apartamentu hotelowego, który dzieliła z Cohenem.
- Nie denerwujmy się, to ogromne miasto, a my nie przeszukaliśmy nawet ułamka. - Nalał sobie drinka i obserwował chodzącą w tę i z powrotem Libby. Doprowadzała go do szaleństwa, wściekała się, by za chwilę tryskać humorem i nie tracić nadziei, że jej siostra niedługo cudownym sposobem się odnajdzie. On był co do tego coraz bardziej sceptyczny. Cały sztab wynajętych detektywów szukał Ellen Gray, jednak w takim mieście jak Nowy York było to jak szukanie igły w stogu siana, jednak nie miał zamiaru mówić o tym Libby. Była tak pełna entuzjazmu, od przyjazdu wychodzili wcześnie rano i wracali w porze kolacji. Cohen padał z nóg każdego wieczora, nie był przyzwyczajony do ganiania po mieście w jakiejkolwiek sprawie, ale reakcje Libby na atrakcje miasta, na które chcąc nie chcąc łapali się podczas poszukiwań wynagradzały mu starania. Nawet teraz zła zmęczona, z rozmazanym od śniegu makijażem i mokrymi włosami wyglądała ślicznie. Mając dość jej ciągłego chodzenia po pokoju pociągnął ją by usiadła na jego kolanach.
- Co ty wyprawiasz? - Rzuciła się jak ryba wyjęta z wody, ale ją przytrzymał.
- Uspokój się. Kręci mi się w głowie jak na ciebie patrzę. - Przestałą się wyrywać i powiedziała po prostu:
- Martwię się. - Opuściła ramiona w geście rezygnacji. - Ona nie ma pojęcia o życiu. Od śmierci rodziców starałam się uchronić ją od bólu. - Pokręciła głową. - Wiem, to głupie, ale nie chciałam, żeby cierpiała tak jak ja. - Położyła mu głowę na ramieniu i westchnęła. Zacisnął szczęki, by się nie zagalopować i pocałował ją w czoło.
- Będzie dobrze. - Nie mogąc się powstrzymać wsunął dłoń pod jej bluzkę i pogłaskał po plecach, dziewczyna zamruczała jak kotka i się nie wyrwała, więc z czoła przesunął usta na policzek i dalej na usta, pogrążając się w namiętnym pocałunku. Zacisnęła rękę na jego koszuli i przyciągnęła bliżej.
- Powiedz mi, dlaczego to robię? - Zapytała, gdy oderwała się od jego ust.
- Bo masz ochotę? - Zaśmiała się cicho i uniosła ręce, by mógł ściągnąć jej bluzkę. - Bo mnie lubisz? - Sięgnął do zapięcia stanika.
- Nie idzie się z kimś do łóżka, bo się go lubi. - Rzuciła w miarę rozsądnie, bo to co wyprawiał z jej ciałem, nie dawało jej trzeźwo myśleć. - Krótko cię znam. - Dołożyła, choć teraz było to bez znaczenia.
- To poznamy się bliżej. -Zamknął jej usta pocałunkiem, nie był w nastroju do rozmowy, i zaniósł do swojej sypialni, uśmiechając się w duchu.
Mad
Nareszcie w domu, od wczoraj nie była w stanie myśleć o niczym innym jak o Cohenie, przynajmniej to sobie wmawiała, bo jej myśli krążyły raczej wokół innego mężczyzny, to znaczy Michael'a Doriana. Zastanawiała się nad jego osobą, choć spychała te myśli na krańce świadomości. Jak mógł kupować prezent swojej byłej żonie? Skoro byli w tak dobrych stosunkach, to dlaczego już nie są razem?W jej rozmyślania wdarł się natarczywy dźwięk dzwonka. Wstała niechętnie, przebrana po domowemu nie przedstawiała kobiety sukcesu jak w ciągu dnia, ale t-shirt i dres na każdego by tak wpłynął, dlatego skrzywiła się patrząc lustro i szarpnęła za klamkę. W otwartych drzwiach ujrzała swoją przyjaciółkę, która w swetrze, koszulce nocnej i grube pończochy wyglądała jak gwiazda. Madison z zazdrością przeleciała spojrzeniem po figurze Cass i westchnęła.
- Co jest? Nie wpuścisz mnie? Mam wino. - Uniosła butelkę jako dowód i uśmiechnęła się słodko.
- Jak masz wino to zapraszam. - Odwzajemniła wymuszony uśmiech i usunęła się z wejścia. - Miałam kiepski dzień. - Skłamała, po prostu patrząc na idealna przyjaciółkę, gdy ona miała osobistego doła w postaci wyjazdu Cohena, miała ochotę zatrzasnąć jej drzwi przed nosem. I gdyby tak bardzo jej nie kochała, na pewno by to zrobiła.
- Och, przykro mi. To może się zamknę, zanim coś powiem, bo przeszłam się wyżalić. - Rozsiadła się na kanapie i postawiła butelkę na szklanym stoliku.
- To nic takiego. - Machnęła ręką i usiadła obok kanapy na dywanie. - No mów.
- Nie to raczej ty mów. Co się stało? - Cass uciekła wzrokiem i przeszła do kuchni. Znała mieszkanie Mad w równym stopniu co swoje. Wróciła z dwoma kieliszkami i korkociągiem.
- Kolejny gorączkowy dzień przed świętami. Jak już zaczęłaś to mów. - Spojrzała na nią złowrogo, czekając na reakcję.
- Przespałam się z Drakiem. - Zagryzła wargę, a Madison zakrztusiła się winem.
- Co?!
- No nie do końca, ale prawie... Byłam pijana i tak jakoś wyszło... - Plątała się w zeznaniach. A Madison w myślach miała tylko to, że jeśli Cass wróci do Drake'a to ona będzie mogła pocieszać Cohen'a i może wreszcie zwróci na nią uwagę, ale po sekundzie wrócił jej rozum i zajęła się sprawami Cassie.
- Jak to prawie się z nim przespałaś, to można się prawie z kimś przespać? - Potem zorientowała się, że powiedziała głupotę. - No wiesz o co mi chodzi. - Cassie zakryła twarz dłońmi.
- Jestem idiotką, co nie? - Zapytała z rozpaczą w oczach.
- Idiotką to ty byłaś przez cały ten czas jaki minął od waszego rozwodu. Spałaś z jego zdjęciem pod poduszką, nie chodziłaś na randki, nie uprawiałaś seksu.
- Ej... Raz czy dwa się zdarzyło. - Rzuciła ostre spojrzenie Madison.
- Bez żadnych zobowiązań i więzi uczuciowej, kotek ty nawet nie pamiętasz ich imion! A takie przygody są nie dla ciebie. Jesteś na to za wrażliwa. A teraz masz wspaniałą okazję, albo go odzyskasz, albo odzyskasz spokój. Wóz albo przewóz. Weź byka za rogi, nie unikaj go tylko wreszcie przemagluj swoje uczucia i się zdecyduj czy nadal chcesz wspominać duchy przeszłości, czy mieć faceta, którego, nie zaprzeczaj nadal kochasz!
- Ale tyrada. - Próbowała żartować, ale jej nie wyszło, jej ton wskazywał na zamęt w głowie. - A dlaczego sama nie znajdziesz sobie kogoś na stałe?
- Nie odwracaj kota ogonem. Moim mężem jest praca, ale ty musisz mieć faceta inaczej jesteś niepełna. - Przyjaciółka rzuciła jej złe spojrzenie. - Nie feminizuj się tu teraz, wiesz, że tak jest. Bez Drake'a jesteś jak bez powietrza, zawsze widziałam tą pustkę w twoich oczach i mam nadzieję, że nie zmarnujesz okazji. - Ujęła jej ręce w dłonie i uśmiechnęła się z nadzieją.
- Dlaczego wszyscy uparli się, żeby mi mówić co mam robić. Jestem dorosła i samodzielna.
- Jasne, kotek i to sobie wmawiaj. - Powiedziała Mad, za co oberwała po ramieniu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Candysia
Nieuleczalnie Chory



Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 16:38 :33 , 27 Wrz 2010    Temat postu:

Właśnie na to czekałam po powrocie ze szkoły Wesoly
Cohen i Libby są tacy słodcy a ona z tym swoim gadaniem to już w ogóle Mruga Mam nadzieję że Mad przemówi do rozsądku Cass Wesoly Zapewne więcej w nowym rozdziale więc z niecierpliwością na niego czekam Wesoly
I dziękuję za ten Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eternamente
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 16:53 :27 , 27 Wrz 2010    Temat postu:

Napisałam 14. przez tą chorobę, więc myślę, że będzie ok, następny jutro

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tequiero
Nieuleczalnie Chory



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu i tam...
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:34 :11 , 27 Wrz 2010    Temat postu:

Przyszła się pochwalić, że z cinkami to ja do przodu jestem Weedman Weedman Weedman

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Maniacs' World ;) Strona Główna -> Zakończona Twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 15, 16, 17  Następny
Strona 4 z 17

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin