Forum Maniacs' World ;) Strona Główna

Forum Maniacs' World ;) Strona Główna -> Zakończona Twórczość -> "Meksykańskie laleczki"

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kredka
Szaleniec



Szaleniec
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 602
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piórnika
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 13:31 :47 , 04 Maj 2010    Temat postu: "Meksykańskie laleczki"

„Meksykańskie laleczki”



[align=center]Stracone życie
Stracony czas
nikt go nie zwróci
nikt nie cofnie
stracone :
rodziny
marzenia
dzieciństwo
Teraz po latach nie umieją już żyć jak dawniej
stracone
tak można nazwać wszystko czego się dotkną
i Je
zmienił ich czas i ...Oni
Ci którzy zabrali im wszystko a dali cierpienie
ci dla których muszą robić To wszystko
są Ci którzy są właścicielami Ich życia
i są one które odbierają innym życie
są paniami śmierci na ziemi
robią to bo muszą
robią to bo im kazano
robią to... ale nie chcą.
Trzy najniebezpieczniejsze kobiety obu Ameryk a może nawet świata.
Umieją zabić jednym ruchem kciuka
Chcesz poznać ich historie.??



Wprowadzenie

Anahi, Maite i Dulce trzy różne dziewczyny, z rożnych środowisk i rodzin. Od 12 lat są nie rozłączne, po części nie z własnej woli. Trzy rożne charaktery łączy teraz tak wiele, kiedyś by nawet na siebie nie spojrzały , nie zaprzyjaźniły by się teraz łączy je tak wiele. Łączy je.. praca. Pracują dla organizacji która za pieniądze likwiduje problemy jakimi są inni ludzie. Tak, są zabójczyniami. Ale nie chciały nimi być, nie chciały ...Tutaj być. 12 lat temu zaginęły trzy dziewczynki, jedna Any -baletnica o zwinnych ruchach , blondyneczka która miała zaledwie 11 lat, pewnego dnia zniknęła , jej bogata rodzina myślała ze chodzi o okup nigdy jednak nikt się o niego nie upomniał. Dulce druga z dziewczynek od małego brała udział w bójkach ulicznych, zawsze wychodziła zwycięsko, jak na swoje 12 lat, była bardzo silna może dzięki temu ze mieszkała w biednej dzielnicy. No i na koniec Maite, jako mała dziewczynka bo w wieku 9 lat, była bita przez ojca, była bardzo odporna na ból. Ze złamaną noga sama doszła do szpitala. Kochała jednak swoich rodziców i nigdy nie wniosła żadnego zarzutu, może była za mała by to rozumieć. Jednak oprócz odporności fizycznej była tez bardzo inteligentna. Właśnie te trzy dziewczynki w tak młodym wieku zostały porwane w pewnym ważnym celu, miały zostać wyszkolone na zabójczynie. Właśnie wtedy zaczęło się ich piekło na ziemi.....



jak bede w domu dodam rozdziały


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kredka dnia 13:32 :41 , 04 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bebe
Szaleniec



Szaleniec
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z samego dna piekiel
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 17:04 :31 , 04 Maj 2010    Temat postu:

to świetnie
z
chęcią przecyztam WesolyWesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kredka
Szaleniec



Szaleniec
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 602
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piórnika
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 13:42 :23 , 07 Maj 2010    Temat postu:

Rozdział 1



„Związane oczy, wyostrzone zmysły ,piekące łzy na policzkach właśnie to czułam gdy zakneblowana leżałam na podłodze jakiejś ciężarówki, jechaliśmy wiele godzin a może mi się tak wydawało. Słyszałam płacz jeszcze kogoś przynajmniej dwóch osób więc nie byłam sama, ktoś tu jeszcze był. Lecz nie odezwałam się nie mogłam nic wydusić jedyne słowo jakie mi chodziło po głowie to „mama” właśnie przy niej chciałam wtedy być, ale co innego mogla chcieć 11- letnia dziewczynka która została porwana w końcu poczułam jak ktoś wypycha mnie z samochodu a oczy dostrzegają światło. „
Anahi

-Nieeee- krzyknęła 23- letnia blondynka zrywając się z łózka na równe nogi w reku ściskając nóż.
-Any znowu miałaś koszmar idź spać niektórzy tu jutro mają zadanie i muszą się wyspać- powiedziała czarnowłosa dziewczyna nakładając poduszkę na głowę.
-Wiem ze chodzi o ciebie Dulce jeszcze nie wróciła co jest dziwne najczęściej załatwia to w parę godzin – odpowiedziała kąśliwie zdziwiona blondynka kładąc się z powrotem na łózko chowając nóż pod poduszkę. W tym momencie do pokoju wpadła jak burza Dulce.
-Suk**syn- krzyknęła zapalając światło. I Zdejmując płaszcz pod którym miała jedynie kusa mała czarna.
-No i koniec spania- krzyknęła Mai, siadając wściekła na łózko, wtedy zobaczyła ze dulce ma ręce po łokcie wymazane we krwi, jedynie dłonie miała czyste.
-A ty co masakrę pila motorowa urządziłaś??- zapytała Any podając jej ręcznik
-ten idiota miał nóż pod poduszka, zupełnie jak ty- powiedziała do Any- i gdy już chciałam go załatwić jak zwykle wyrywając krąg przez co umarł by bez śladu tego idiotę olśniło i wyciągnął nóż więc mu go wyrwałam i było krwawo, no sory ale mnie wkur*ił .- powiedziała wycierając nerwowo ręce- nie martwcie się posprzątałam nawet odrobiny krwi nie znajda- dodała wyprzedzając pytanie brunetki- nie wiem czemu najpierw każą nam z nimi sypiać a potem dopiero ich zabijać.
-taka robota- odpowiedziała blondynka i położyła się spać. Za jej przykładem poszła Mai, Dulce zaś poszła wziąć prysznic zmywając z siebie jakikolwiek ślad tego faceta.
Nastał ranek, dla nich dzień zaczynał się w południe, pracowały w nocy odsypiały w dzień. Ostatnio miały miej pracy, dzisiaj na przykład robotę miała jedynie Maite. Musiały być bardziej ostrożne i skryte niż kiedyś, policja coraz bardziej interesowała się sprawa „Meksykańskich laleczek”- właśnie tak je ochrzczono, „Meksykańskie” ponieważ mieszkają w Meksyku, a dokładniej w Mexico City, największym mieście świata. „Laleczki”- ponieważ były piękne i seksowne, prawdziwe brylanty które do zabijania używały swojego ciała. Najpierw sypiały z ofiara dając jej najcudowniejsze chwile w życiu a potem zabijały jednym ruchem nadgarstka, wyrywając krąg w kręgosłupie lub skręcając kark. Po mieście pewnym , kokieteryjnym krokiem szla właśnie Maite. Była ubrana elegancko i jednak bardzo seksownie, wszystko specjalnie dobrane do ofiary. Zawsze dostają teczkę od Madame (szefowa) z pełną kartoteka swojej ofiary i tym jak mają postępować. Gdy zobaczyła swoja ofiarę w trakcie bankietu wiedziała ze będzie łatwo, dużo pil a to ułatwiało sprawę. Po dwóch godzinach kierowali się w stronę jego apartamentu, gdy tylko zamknął drzwi na klucz przystąpiła do ataku rzucając go na łózko. Pozwoliła by całował ja po szyi zdejmując z niej ubrania, to sama czyniła w jego kierunku. Gdy byli już całkowicie nadzy, objęła go nogami i zaczęła całować po całym ciele zniżając się coraz niżej. Gdy dojechała do brzucha podniósł ja i ściskając w rekach jej piersi zaczął całować ja po brzuchu. Udawała ze przynosi jej to rozkosz jęcząc cicho choć w głębi duszy miała ochotę zwymiotować. Po chwili znowu ja podniósł i przycisnął do ściany kolo łózka, oplotła nogi wokół jego talli a on szybkim ruchem w nią wszedł, zaczął to robić coraz szybciej przyciskając ja do siebie. Gdy skończyli opadli na łózko,
-Teraz mały prezent- powiedziała i położyła się na nim głową skierowana w dol, nogi zaś położyła kolo jego głowy,
-Do dzieła słonko- powiedział a ona oplotła nogi wokół jego głowy , jednym ruchem skręcając mu kark.
-nie mów do mnie „Słonko”- powiedziała do siebie i wstała by się ubrać. Jak zwykle wyczyściła wszystko co mogło by doprowadzić gliny do niej, łącznie z jej DNA na jego ciele . Po „robocie” wyszła z apartamentu kierując się w stronę domu. Pisząc szybko sms-a do Madame „Załatwione”.


Rozdział 2


„Strach przeszywający moje ciało właśnie to czułam gdy ze związanymi rękoma stałam po środku jakiegoś pomieszczenia a obok mnie stały dwie inne wystraszone dziewczynki. W nasza stronę odwróciła się jakaś kobieta w metalowej masce i jedyne co powiedziała to „Nadają się” i wyszła a nas wrzucono do jakiejś klatki jak zwierzęta które wkrótce mieli wytresować, nie wiedziałyśmy jeszcze tylko na kogo a raczej na co? I za jaka cenę”. … „
Dulce


Wbiegła do domu zdejmując szybko ubrania i wchodząc do pustej łazienki. Każda a nich zaraz po pracy brała prysznic, był to ich rytuał oczyszczenia, woda próbowały zmyć z siebie grzech, brud i wstyd z tego co robiły. I chociaż tak naprawdę to nie pomagało to one tak bardzo w to wierzyły ze nie mogły by inaczej, musiały w coś wierzyć bo co im pozostało. Any w tym czasie siedziała w parku obserwując bawiące się dzieci, to było jedno z jej ulubionych zajęć, kochała te małe potworki tak bardzo chciała mieć swoje jednak było to niemożliwe, jedynymi mężczyznami z jakimi sypiała były jej ofiarami a nie chciała kiedyś na pytanie swojego dziecka o tatę odpowiedzieć
-zabiłam go- siedziała tak i wpatrywała się w nie gdy jej rozmyślania przerwał głośny dźwięk dzwonka, dzwonka który miała ustawiony tylko na jedna osobę,... „Madame”.
-Tak??- odebrała wiedząc co usłyszy po drugiej stronie.
-........
-dobrze, miesiąc ..czerwony- powtórzyła ważne informacje i się rozłączyła. Miesiąc oznaczał czas na wykonanie zadania, niektórych może zdziwić czemu tak długo? Odpowiedz na te pytanie znajda w drugiej informacji.. Czerwony. Każdy typ mężczyzny był oznaczony jakimś kolorem od czarnego ( ostatniej ofiary Mai czyli szybkiego i bez zahamowań) poprzez niebieski aż po czerwony, ten właśnie kolor oznaczał romantyka z dystansem do kobiet. To miała być jej kolejna ofiara, dalsze informacje jak zawsze dostanie w paczce. Wstała i powoli skierowała się do domu, ostatni raz ze smutkiem spoglądając na bawiące się dzieci.
W tym samym czasie pewien policjant siedział nad papierami każdy dokładnie studiując próbując rozgryźć trapiącą go sprawę, sprawę … „Meksykańskich laleczek”.
-Cholera, one są dokładniejsze od mojej babci która jest pedantką- krzyknął rzucając papierami o stół wysoki dobrze zbudowany brunet.
-Christopher, mamy nowy ślad jedna z kamer uchwyciła drobny szczegół- krzyknął zadowolony policjant podchodząc do kumpla.
-Jest nareszcie- odpowiedział brunet otwierając kopertę- czerwony włos- powiedział wyjmując mała paczuszkę w której znajdował się ślad.
-niestety bez cebulki więc nie określimy jej po DNA, ale za to to już coś po 8 latach czekania na ich błąd- powiedział dumnie zapisując coś w swoim czarnym notesie.
-no tak ale ostatni widziałem z 4 dziewczyny o takiej barwie włosów- powiedział drugi.
-nie ważne sprawce każdą jeśli będzie trzeba.
Szła pozwalając wiatru rozwiewać jej bordowe włosy, rozłożyła ręce na boki i wsłuchiwała się odgłosy przyrody. Nareszcie miała tygodniowy urlop który postanowiła wykorzystać na całkowitym relaksowaniu się. Zawsze po jakimś ważniejszym biznesmenie miały urlop na to by sprawa ucichła. Wyszła z parku i skierowała się w stronę domu przechodząc obok komisariatu. Nagle poczuła jak ktoś łapie ja za ramie.
-Przepraszam , jestem Christopher Uckermann, policja możemy zamienić parę slow- zapytał cały czas wpatrując się to w jej oczy to w .. włosy. Ona jedynie uśmiechnęła się słodko.
-Przepraszam ale w jakiej sprawie , przeszłam przez pasy całkiem przepisowo- powiedziała udając niewiniątko. Gdy chciał odpowiedzieć na dwór wybiegł inny policjant.
-Ucker co ty wyprawiasz nie możesz zaczepiać każdej dziewczyny która ma bordowe włosy- powiedział ciągnąc kolegę w swoja stronę.
-Ale ona..- powiedział odwracając się w jej stronę ale jej już nie było..


Rozdział 3


„Każdy kolejny dzień w tym piekle był gorszy od poprzedniego, codziennie cale dnie spędzane na treningach i szkoleniach. Najbardziej lubiłam lekcje piękna i uwodzenia. Nienawidziłam gdy spuszczano za nami psy a my musiałyśmy biec ile miałyśmy sil. Najgorsza była pierwsza próba ucieczki, pamiętam jak dziś jak dla ostrzeżenia zabito dwie najsłabsze z nas, ich krew spływająca pod nasze gole stopy. Zamknięto nas wtedy z nimi na dwa dni. Odór martwych ciał był do nie wytrzymania, ale te piekło nie było rozgrzane jeszcze do końca, wtedy temperatura była jeszcze do wytrzymania...”. … „ Maite


Siedziała trzymając czerwona teczkę w dłoni. Czym prędzej ja otworzyła uważnie śledząc każde słowo.
-Romantyk, rozwodnik zdradzony przez żonę, lubi kobiety, niewinne, trochę nieśmiałe, jednak nie zamknięte w sobie. Nie lubi gdy zbyt dużo pokazują chociaż fascynuje go kobiece ciało.- czytała nie rozumiejąc jak można mieć tak sprzeczne wymagania.-spokojny, milioner- dokończyła czytać trzecia stronę wyłapując z każdego zdania ważną dla niej informacje z jego biografii. Wstała i podrapała się po głowie myśląc nad nowym stylem, co jak co ale Taki klient trafił jej się pierwszy raz. Najbardziej ucieszyło ja jego zdjęcie,, bowiem okazał się przystojnym młodym mężczyzną a nie starym zgryźliwym staruchem któremu w czasie pocałunku szczeka się przemieszcza. Złapała torebkę i wyszła z mieszkania kierując się w stronę centrum handlowego. Gdy tylko tam wpadła od razu udała się w poszukiwaniu „grzecznych” strojów. W końcu znalazła odpowiednie stroje, potem udała się do sklepu z kosmetykami. Wymieniła zawartość kosmetyczki z ciemnych cieni i czerwonej szminki na delikatne i pastelowe kolory. Zadowolona z zakupów blondynka wróciła do domu.
Zapadł zmrok. Parkiem szybkim krokiem szła właśnie w stronę domu czarnowłosa piękna dziewczyna.
-Cholera, czemu musiałam iść do kina na taki długi film- szeptała pod nosem nerwowo wywijając torebka. Gdy weszła w głąb parku, warto dodać nieoświetlonego nagle poczuła jak zderza się z czymś wysokim, tracąc równowagę upadla na ziemie. Wtedy spostrzegła ze ten slup z którym się zderzyła poruszył się i właśnie pochylał się w jej stronę. Przestraszona delikatnie wsunęła rękę do torebki wyczuwając w niej bron, palec położyła na spuście mogąc w każdej chwili pozbyć się napastnika. Gdy jej palec już naciskała powoli spust, twarz mężczyzny przybliżyła się a ona ujrzała na niej szczery uśmiech.
-Pomogę ci- powiedział życzliwie wyciągając ku niej rękę. Wyciągnęła dłoń z torebki i całkowicie zahipnotyzowana jego serdecznym spojrzeniem podała mu dłoń, poczuła ciepło i słodycz której nigdy wcześniej nie czuła. Delikatnie ale pewnie podniósł ja z ziemi stawiając obok siebie.
-jestem derrick- powiedział ściskając jej dłoń.
-Maite- odpowiedziała obdarowując go uśmiechem.
W tym czasie:
-Ucker- krzyknął zdenerwowany straszy mężczyzna, wchodząc do pomieszczenia
-tak szefie- odpowiedział policjant, siedząc za biurkiem nie podnosząc wzroku.
-Kolejna osoba poskarżyła się ze zaczepiłeś ja na ulicy, czemu mnie nie dziwi ze miała CZERWONE włosy- krzyknął , robiąc się przy tym fioletowy na twarzy.
-Wszystko się skończy jak Ja znajdę- odpowiedział spokojnie wstając. Wtedy znowu przypomniała mu się.. Ona. Ta tajemnicza czerwonowłosa dziewczyna która spotkał tamtego dnia, nie wiedział czemu ale cały czas o niej myślał w jej oczach było coś co nie dawało mu spokoju.
-znajd ja choćby nie wiem, co. Muszę się dowiedzieć o niej więcej...
-wiesz ze znalezienie jej to jak szukanie igły w stogu siana- wszystko słyszał jego szef stoicy za nim.
-wiem jednak coś już o niej wiem
-co??
-Ma Czerwone włosy.- powiedział z uśmiechem na co drugi mężczyzna złapał się tylko za głowę.


Rozdział 4




„Pamiętam swoja pierwsza ofiarę, jej przerażone oczy, błagalne spojrzenie i co najdziwniejsze nie był to mężczyzna. Była to dziewczyna, która znajdowała się tam z tego samego powodu co ja. Wtedy dopiero spotkałyśmy się wszystkie w jednym miejscu. Było nas 24, chcieli by została najsilniejsza 12, w tym celu miałyśmy ze sobą walczyć, na śmierć i życie. Nie chciałam tego jednak jakie miałam wyjście.. nie chciałam umierać... ale czy to dobre wytłumaczenie??”. … „ Anahi

Wbiegła do mieszkania, zamykając drzwi i opierając się o nie plecami. Czuła się lekka jakby coś ja od środka wypełniało, otworzyła delikatnie rękę , w środku znajdował się skrawek papieru z numerem telefonu do Derricka.
-Mai uspokój się facet jak facet nic specjalnego, a ty przezywasz jakbyś spotkała jakaś gwiazdę rocka- mówiła do siebie chodząc po pokoju i wpatrując się w karteczkę.
-Mai zwariowałaś, wiedziałam. Odkąd przeczytałam „Zbrodnie i kare” wiedziałam ze zabójcy w końcu wariują, boshe tylko żeby mnie to nie spotkało- zaczęła ironicznie panikować Anahi wchodząc do pokoju.
-Bardzo śmieszne, ty tez zwariowałaś zamieniasz się w barbie- powiedziała szybko czarnowłosa zmieniając temat wskazując na ubrania Any lezące na łóżku. Blondynka wstała i demonstracyjnie przyłożyła kwiecista sukienkę do siebie
-mylisz się jak byłam mała kochałam takie ubrania, wszędzie musiałam wyglądać ślicznie i różowo, moje balerinki tez były różowe- odpowiedziała kręcąc się wokół własnej osi.
-Nie wątpię, zawsze miałaś odruchy barbie- odpowiedziała sympatycznie brunetka oglądając ubrania
-Gdzie Dulce??- zapytała w końcu Anahi.
-Podobno ma spotkanie z ..Madame- odpowiedziała cicho Maite, na co obie pobladły.
W tym czasie z pewnego samochodu w pobliżach parku została wypchnięta właśnie czerwonowłosa dziewczyna.
-Radze wam uważać idioci bo tak was załatwię ze już nie wstaniecie- krzyknęła za nimi, wiedząc ze Jej groźby potraktują poważnie.-cho*era, żeby mnie z samochodu wyrzucać, hołota jedna- mówiła pod nosem wściekła ale tak naprawdę nie na nich tylko na siebie.
-Znaleźli włos, jakim cudem co?? Przecież posprzątałam, jak zwykle!! Jasne to przez tego cho*ernego Su**nsyna- zaczęła drzeć się na cały głos przypominając sobie słowa Madame. „Masz to załatwić, sprawa musi ucichnąć, we włosie nie było cebulki. Ma nawet im przez głowę nie przejść ze to ty”.
-Szuka czerwonowłosej?? To będzie miał czarnowłosą- powiedziała szczęśliwa stając przez sklepem. W końcu jednak zdecydowała się na brąz jednak bardzo ciemny.
-Teraz spróbuj mnie rozpoznać, ha jestem wielka- powiedziała całując karton od zakupionej farby, na co lidzie w sklepie zaczęli się jej dziwnie przyglądać.
-co wariatki nie widzieliście- krzyknęła i wyszła.
Rano gdy Anahi wstała pierwsze co jej się rzuciło w oczy to to ze w łózkach spały dwie brunetki. Złapała swój kij bejsbolowy który stal kolo łózka i podeszła do tego gdzie powinna spać dulce. Delikatnie ręką ściągnęła kordłe, wtedy dziewczyna się obudziła.
-Dulce coś ty zrobiła??- zapytała patrząc na przyjaciółkę.
-Musiałam zmienić image bo policja znalazła mój włos- odpowiedziała ziewając- ale nie martw się wiedza jedynie ze któraś ma czerwone włosy nic więcej.
-Aha- powiedziała odkładając kij- ja muszę lecieć poznać swojego przyszłego kochanka- powiedziała szczęśliwa wbiegając do łazienki. Wyszła stamtąd w pięknej różowej sukience, delikatnym makijażu i lekko podkręconych włosach. Wyglądała bardzo słodko ale i seksownie, było pewne ze każdy na nią spojrzy. Szla ulicami Meksyku, pewnym siebie jednak skromnym krokiem udając się w dobrze znane jej miejsce. Weszła do restauracji, rozejrzała się po wnętrzu.
-wspaniale komplet- szepnęła widząc ze wszystkie stoliki są zajęte a przy jednym z nich siedzi On.... Alfonso Herrera, jej nowa ofiara. Podeszła robiąc nieśmiałą minę
-Przepraszam, mogłabym się dosiąść wszystkie stoliki są zajęte- powiedziała obdarowując go słodkim uśmiechem.
-Oczywiście- odpowiedział- nie mogąc spuścić z niej oczu, wiedziała ze ma go w garści.
-Jestem Anahi , ale proszę mówić mi Any- powiedziała podając mu rękę.
-Alfonso, mów mi poncho- powiedział i gdy myślała ze chłopak będzie z nią rozmawiał ten wstał i wyszedł.
-Musze lecieć- powiedział jedynie i uśmiechając się wyszedł
-do cholery chyba za dużo różu, i się chłopak mi spłoszył- szepnęła widząc jak wychodzi- nieee jestem Anahi Portilla leciał by na mnie nawet bez różu, oj tak bez tych ubranek to w ogóle by na mnie leciał ale ja mu pokarze ze od mojego stolika się nie odchodzi- powiedziała widząc ze wszyscy się na nią patrzą.- tak oszalałam no i co? Nie mogę??- zapytała na głos wołając kelnera.


Rozdział 5



„Dwunastka nagich dziewcząt przywiązanych do siatki. Wśród nich ja, zapadał zmrok i padał lodowaty deszcz. Przed nami stała grupa męskiej ochrony, każda z nas wyginała się ze wstydu w każdą możliwą stronę by chodź trochę się zasłonić, ale to szlo na nic gdy nasze ręce wisiały w gorze. Wstyd, tak okropny wstyd który przepełniał moja głowę. Przez krotka chwile zastanawiam się potem czemu miała służyć tamta lekcja, teraz już wiem . Miałyśmy pozbyć się wstydu przed pokazywaniem ciała,. Chciano nas w jakiś sposób przygotować psychicznie do tego co naprawdę miałyśmy robić z naszymi ciałami. W pewnym momencie przestałam walczyć i po prostu wyprostowałam się z głową w gorze wisząc na tej nieprzeklętej siatce. Ale to ze wtedy pozbyłam się wstydu nie znaczy ze byłam gotowa na fazę przejścia która zbliżała się wielkimi krokami.”. … „ Dulce


Wchodząc do motelowego pokoju zdjęła z siebie płaszcz zostając jedynie w cienkiej czerwonej haleczce. Odrzuciła do tylu swoje brązowe włosy i delikatnie popchnęła mężczyznę na łózko. Nie odrywał oczu od ruchów jej ciała, pragnął jej jak nikogo nigdy, co ona bezwzględnie wykorzystywała.
-Jak masz na imię..??- zapytał zdejmując jej halkę i napawając się widokiem jej nagiego ciała.
-Dulce...- szepnęła uwodzicielsko, siadając na nim okrakiem. Po chwili kropelki potu na jego rozpalonym ciele drżały pod wpływem jej dotyku, wiedziała ze już czas.- Delikatnie zsunęła dolna część bielizny i dala mu się posiąść. Robił to powoli jakby chciał przedłużyć ta chwile jednak żądza była tak wielka ze przyspieszył czując fizyczne zaspokojenie. Gdy poczuła wewnętrzna fale gorąca opadła razem z nim na łózko. Gdy po jego głowie chodziły tylko myśli związane z tym jak mu dobrze ona myślała jakby go wykończyć.
-Zrobię ci masaż- szepnęła uwodzicielsko siadając na jego pośladkach. Delikatnie zaczęła jeździć opuszkami palców po jego plecach wprawiając go w mruczenie. Zaczęła od góry by moc dobrze policzyć kręgi, ten niczego nie świadomy zatopił się w błogim stanie. Gdy wreszcie natrafiła na odpowiednio jednym ruchem najpierw go wcisnęła a potem z całej siły wyrwała wprawiając mężczyznę w jeden zamaszysty oddech który okazał się jego ostatnim.
Siedziała na łóżku nerwowo obracając telefon w dłoniach. Znowu wycisnęła ten sam numer wypisany czarnym długopisem na skrawku karteczki z znowu rozmyśliła się przed naciśnięciem zielonej słuchawki.
-cholera- przeklęła cicho znowu powtarzając czynność tym razem jednak zebrała się w sobie i usłyszała dwa długie sygnały zanim jej ucho odebrało dźwięk Jego glosy.
-Hej to ja Maite.- powiedziała niepewnie
-................
-tak... tez się ciesze ze cie słyszę.
-......................
-jasne o której??
-.............
-Do jutra- rzuciła i się rozłączyła po czym zaczęła szczęśliwa skakać po łóżku.
-Umówił się ze mną jupi jej i jest klej, mamy randkę , uuu zjemy lunch- zaczęła krzyczeć i śpiewać na cały głos wyginając się w coś rodzaju tańca.
Założyła z powrotem swój ciemny płaszcz tym razem dokładnie sprawdzając czy dobrze posprzątała. Zarzuciła ciemne okulary i wybiegła z mieszkania kierując się w stronę parku. Szla szybko cały czas oo czymś zaparcie myśląc gdy poczuła ze na kogoś wpada. Zachwiała się jednak utrzymała równowagę przyglądając się osobnikowi stojącemu naprzeciw. Rozpoznała go, to był ten sam policjant który ja wtedy zaczepił, już chciała rzucić „Znowu się spotykamy” ale przypomniała sobie ze może jej teraz nie poznać co było jej na rękę.
-Przepraszam panią- powiedział spłoszony uśmiechając się do niej. Odwzajemniła gest.
-nic nie szkodzi- rzuciła i znowu ruszyła w dobrze znanym jej kierunku.
-Ten głos..- powiedział pod nosem i nagle skojarzył skąd go zna.
-Hej zaczekaj czy ty nie byłaś czerwona??- krzyknął jednak jej już nie było. Podrapał się po głowie i ruszył do domu.
Siedziała przy stoliku niepewnie ściskając w reku chusteczkę , naprzeciwko niej siedział wysoki dobrze zbudowany brunet o zielonych oczach.
-Mai napijesz się czegoś?- zapytał w końcu gdy oboje skończyli jeść. W czasie tej niezwykle krepującej ale i milej chwili zamienili raptem parę slow.
-Jasne poproszę herbatę- powiedziała niepewnie uśmiechając się do niego.
-Morze opowiesz mi coś o sobie- zapytał spory łyk kawy. I wtedy to wszystko puściło zaczęła mówić najpierw niepewnie potem coraz przekonująco opowiadała mu o tym jaka jest i co lubi robić, pomijała tylko szczegóły ze swojej przeszłości i pracy.
-Może spotkamy się na kolacji- zapytał po paru godzinach owocnej rozmowy.
-Chę...- zaczęła jednak przypomniała sobie ze ma robotę.- nie mogę może innym razem- odpowiedziała zawiedziona.
-rozumiem- powiedział z uśmiechem , uświadamiając sobie ze trafił właśnie na anioła który nie umawia się od razu na kolacje, chociaż prawda była inna.....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kredka
Szaleniec



Szaleniec
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 602
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piórnika
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 13:48 :46 , 07 Maj 2010    Temat postu:

Rozdział 6

„Wracałam z zajęć nie pamiętam zbytnio jakich, było ich mnóstwo.. może była to chemia. „Tym” ludziom zależało bardo na naszej edukacji, domyślałam się ze chcą z nas zrobić najlepsze zabójczynie.. i do tego mądre ale wtedy jeszcze nie wiedziałam ze ten zawód będzie ciągnął za sobą inny. Jak wspomniałam wracałam z zajęć gdy kolo baraku zobaczyłam jedna z dziewcząt, leżała cala poobijana... nogi miała we krwi.. gdy do niej podbiegłam jedyne co powtarzała to
-Moje ciało nie należy do mnie...- i tak w kolko gdy wydobrzała opowiedziała mi o fazie „przejścia” wtedy dotarło do mnie ze oprócz zabójczyni mam tez być.. luksusową prostytutką..”. … Anahi

Pisk opon.. krzyk przechodni... jego strach i zdezorientowanie w oczach.. ona siedząca przed maska samochodu. Wszystko działo się bardzo szybko, jak dla niego zbyt szybko. Alfonso nie mógł zrozumieć jak w tak szybkim tępię ta blondynka znalazła się przed maska jego samochodu wtedy jeszcze nie rozpoznał jej twarzy wszystko zmieniło się gdy podbiegł do niej..
-nic się nie stało??- spytał a gdy ta podniosła swój przepełniony strachem wzrok rozpoznał ja..
-to ty.. Anahi- powiedział cicho. Jednak nie wszystko w tym wypadku było wypadkiem i.. przypadkiem. Otóż Any coraz bardziej denerwowało to ze czas mija a ona nadal nie zbliżyła się do swojej ofiary, dlatego tez wymyśliła przebiegły i ryzykowny plan.. rzuciła się mu pod kola i to dosłownie. Oczywiście wszystko wyglądało na wypadek a Any jako zawodowiec w upadkach zrobiła to tak ze nie odniosła większych obrażeń niżeli siniak.
-Moja noga.. boli- powiedziała udając silny ból, tak mogłaby z pewnością zgarnąć gramy za ta role.
-Poczekaj pomogę ci.. zawiozę cie do szpitala- powiedział biorąc ja delikatnie na ręce.
-proszę nie do szpitala.. nie lubię go, tam zmarła moja mama- skłamała na poczekaniu robiąc minę kota ze Shreka delikatnie się do niego tuląc.
-dobrze...- powiedział delikatnie kładąc ja na tylnym siedzeniu samochodu. Pojechali do jego apartamentu.
-jesteśmy zaczekaj przyniosę lód- powiedział kładąc ja na kanapie.
-mam- szepnął siadając obok niej i delikatnie przykładając do jej kostki.- przeszkadzam za to, ale nie zauważyłem cię..
-nic nie mów to moja wina powinnam bardziej uważać – przerwała mu słodko delikatnie dotykając jego dłoni.
-Boli cie jeszcze??- spytał z troska
-troszeczkę..- odpowiedziała uśmiechając się do niego.- może powiesz coś o sobie- zaproponowała i wtedy z jego ust zaczął wydobywać się potok slow, ona nie była mu dłużna nie wie czemu ale zaczęła mu się zwierzać oczywiście z pominięciem niektórych szczegółów, jednak mówił mu o rzeczach o jakich nie wiedziała nawet dulce ani Maite..
W tym czasie Christopher siedział w pewnym pomieszczeniu nerwowo przerzucając teczki.
-gdzieś musi to być,.. na pewno ja gdzieś widziałem- powtarzał, bowiem odkąd zobaczył „czerwonowłosą” w czarnych włosach wtedy sobie coś a bardziej kogoś przypomniał. Widział bowiem już ja wcześniej a tak przynajmniej mu się wydawało.
-Jest- krzyknął wyjmując stara teczkę. W roli wyjaśnienia- Christopher gdy zaczynał prace w policji zajmował się porządkami starych aktów w tym najbardziej interesowała go sprawa zaginięcia 24 dziewczynek z Mexico City. Wśród tych dziewczynek zapamiętał jedna, czarnowłosą o wielkich piwnych oczach.. Ją. Teraz był pewien ze spotkał Dulce Marie Savinon- dziewczynkę która zaginęła przed laty.
W tym czasie właśnie ta dorosła już dziewczynka poważnie rozmawiała ze swoja przyjaciółka.
-Mai ciesze się ze jesteś szczęśliwa ale zrozum gdy Madame dowie się o Derriku to go zabije.- Dulce trzymała przyjaciółkę za ręce próbując do niej jak najłagodniej przemówić.
-Ale ja go kocham..- dziewczyna nadal była tym wszystkim oszołomiona.
-Właśnie o to chodzi wolisz żyć z myślą ze on gdzieś tam żyje ze złamanym sercem.. czy leży dwa metry pod ziemia ze złamanym karkiem- zapytała może zbyt brutalnie Dulce jednak skutecznie.
-Masz racje.. muszę zerwać z nim kontakt dopóki jeszcze nie jest za późno- odpowiedziała Maite próbując opanować emocje. Po chwili Dulce wyszła powoli idąc przez park. Nagle poczuła jak ktoś łapie ja za ramie i obraca w swoim kierunku.
-Witaj Dulce- powiedział wysoki znany jej brunet.
-witaj.. o co chodzi- spytała policjanta na którego ostatnim czasem zbyt często wpadała.
-musimy porozmawiać- powiedział z poważna mina puszczając jej rękę.
-przepraszam ale jeśli nie zrobiłam nic złego to nie mam czasu- wyminęła go i już chciała ruszyć gdy znowu poczuła jego ręce na swoim ramieniu.
-Porozmawiamy tutaj lub na komisariacie.....


Rozdział 7


„Ja , Anahi i Dulce stałyśmy się siostrami.. myślę ze prawdziwszymi niżeli miała by nas łączyć krew... Jednak nie zawsze mogłyśmy być razem.. pewnego dnia bez słowa na sile podzielona nasza 12 na trzy grupy, każda z nas trafiła do innej , na początku nawet się ucieszyłam... ponieważ przypuszczałam w jakim celu nas tak podzielili i co będziemy musiały zrobić.... jednak bałam się ze ich nie zobaczę,.. wiedziałam ze zawsze, mimo wszystko będę mogla na nie liczyć... ale czy mogłam przypuszczać ze istnieje coś co złamie te zaufanie a nas tak bardzo poróżni??...”. … Maite



Czy wpadła? Czy wszystko się wydało? W jej głowie panował natłok myśli a głownie ta.. czy znowu zawiodła i tym razem znaleźli coś większego? Jednak była jednego pewna ze nie wsypie Any ani Maite , wiedziała ze jeśli polegnie musi to zrobić sama. Spojrzała na niego i niepewnie ścisnęła swoja dłoń. Spojrzał na nią z taką troska i.. uczuciem. Wtedy coś w niej drgnęło „czy na pewno chodzi o to?”
-Wiec co się stało?- spytała go
-wiem ze w przeszłości zostałaś porwana- powiedział z krytym entuzjazmem spoglądając na nią.
-A o to chodzi... to już nie ważne .. to było dawno .. już się nie liczy- zaczęła mówić słowo po słowie jednym oddechem. Próbując opanować wewnętrzna ulgę ze to jednak nie to, ale czy na pewno przecież porwanie było początkiem tego co nastało później.
-Ale to jest ważne, zastanawiałaś się co czuli i czuja twoi rodzice.. gdy cie zabrakło, ja musieli cierpieć?
-A myślisz ze ja nie cierpiałam?! Zostałam porwana jako mała dziewczynka, nie dawno wróciłam wreszcie do Meksyku. Myślisz ze mnie jest łatwo..?... Ale to już nie ważne.. nie chce cierpieć, nie wrócę do domu..? nie mówmy o tym jestem dorosła, nie che do tego wracać.. nie chce nikogo oskarżać nie muszę wracać do domu jestem pełnoletnia i jestem już samodzielna.
-dobrze nie będę.. nie rozmawiajmy o tym.. opowiedz coś o sobie.- powiedział spoglądając w jej piwne oczy. Rozmawiali długo i to już nie tylko na temat jej ale tez jego , na temat ich wspólnych pasji oraz tych co ich różniły. Dogadywali się naprawdę dobrze. Dulce zdziwiła się ze ona- zabójczyni dogaduje się tak wspaniale z nim- policjantem i to tak upartym i tak przebiegłym ze boi się ze lada chwila odkryje jej mały sekret.
Any wstała delikatnie podnosząc się z łózka które znajdowało się w pięknym luksusowym pokoju. Spala sama , spal w pokoju obok. Wiedziała ze nie zaciągnie go tak szybko do łózka. On był inny był wyjątkowy, uroczy, romantyczny . Czemu tak o nim myślała? Czyżby stało się coś czego tak bardzo się bala, i czego unikała przez tyle lat..-zakochała się w swojej ofierze? Jednak jej rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi.
-proszę- powiedziała głośno. Do środka wszedł Poncho z wielka taca która obładowana była przeróżnymi daniami i napojami a po środku stal mały wazonik z różą.
-nie wiedziałem co lubisz.. w ogóle ciesze się ze zgodziłaś się zostać na noc.- powiedział cicho stawiając tace obok niej i siadając na krawędzi łózka.
-dziękuje- szepnęła słodko. Widać ze pomiędzy ta dwójką był chemia ale ona była niemożliwa przecież to było tylko jej zadanie, musiała z tym skończyć i wrócić z powrotem. Inaczej śmierć czekała nie tylko jego i ja ale tez jej rodzinę oraz Dulce i Maite. Gdy jadła przypatrywał się jej włosom , ustom i pięknym oczom. Wszystko dla niego było w niej idealne.
-Może pójdziemy razem do kina- zaproponował.
-z przyjemnością- odpowiedziała.
Tak tez zrobili razem udali się do kina , wahali się pomiędzy komedia romantyczna a jakimś horrorem. W końcu jednak oboje zgodnie wybrali romans. Gdy wyszła do toalety chłopak nie chcący strącił jej torebkę na ziemie wysypując wszystko ze środka, a to co zauważył zaskoczyło go bardziej niż nie jedna niespodzianka, znalazł w środku.. .. nóż. Gdy wróciła spojrzał na nią szerokimi oczami, trzymając w reku owy przedmiot.
-Po co nosisz ze sobą nóż?- spytał cicho.
-Wiesz niektórzy noszą pieprz w sprayu a ja nosze nóż- powiedziała na początku pewnie ale widząc jego minę dodała- żartowałam.. kupiłam go wczoraj ale potem wpadłam na twój samochód i zostałam u ciebie a on leżał w torebce.- wymyśliła na poczekaniu jednak bardzo realistycznie on uwierzył jej i z uśmiechem dalej oglądał film. Ona tylko odetchnęła z ulga i oparła się o jego ramie. Tak szczęśliwa była pierwszy raz w życiu.
Gdy zapada zmrok May odbiera bardzo dziwny telefon.
-Słucham
-Kocham cie czemu cie tu nie ma- to był Derricka z bardzo dziwnym głosem
-Piłeś coś?- spytała od razu siadając na łózko.
-Tak.. ale to za mało by stłumić cie w środku... co poradzę ze chociaż tak krotko się znamy to cie kocham.. a ty wysłałaś tylko sms-a „z nami koniec”,- wybełkotał
-derrick tak będzie lepiej..
-dla kogo??.. ale ja ci mowie „goodbye” i „nara ” bo nie chce żyć bez ciebie.
-nie rob nic głupiego..- szepnęła przerażona wstając z łóżka.
-Wiec przyjedz.. bądź ze mną a znowu będę chciał żyć- odpowiedział mało wyraźnie i się rozłączył. Już po chwili stała przed jego drzwiami nie wiedząc czy dobrze robi, jednego była pewna nie pozwoli mu umrzeć. Zapukała ale nikt nie otworzył pchnęła lekko drzwi,... były otwarte. Gdy weszła w powietrzu było czuć alkohol, kierując się jego intensywnością doszła do sypialni chłopaka. Zobaczyła go siedzącego przy oknie z butelka w reku.. ledwo się otrzymywał jakakolwiek pozycje. Zrobiło jej się go strasznie zal, wiedziała ze to przez nią, podeszła i bez słowa mocno go przytuliła.
-przepraszam kochanie....


Rozdział 8

„Czemu nigdy nie próbowałam odejść.. albo nawet się zabić? Przecież życie tam było gorsze niż piekło.. to proste nie mogłam tego zrobić moje życie było warte życie mojej rodziny i rodziny Any i Maite... oraz ich samych .. gdy tylko któraś z nas chciała by odjeść skazywałaby na śmierć resztę... to było wystarczającym powodem... po latach doszło coś jeszcze, coś co nie mogłam narażać.. więc brnęłam w to bardziej nie wiedząc co zamierzają z nami dalej .. bo atmosfera zaczynała być coraz bardziej gęsta a ja przeczuwałam ze ma wydarzyć się coś ważnego co odbije się na naszych losach”. … Dulce


Maite szla co chwile poprawiając swoje kruczoczarne włosy. Jeszcze nigdy w jej głowie nie panował taki mętlik, jej serce tak szalało a ona sama nie wiedziała co ma robić. To właśnie ona była z całej tej trojki zawsze Ta opanowana, zawsze wiedziała co ma robić... do teraz, w tym momencie była pewna ze wie najmniej i nie umie dobrze wybrać. Ustala przed pasami czekając na zmianę świateł.. nagle usłyszała pisk opon dużego czarnego samochodu który z szybka prędkością wpadł w zakręt zmierzając prosto w jej stronę. Gdy za kierownica zobaczyła łysego mężczyznę w garniturze i okularach chciała się ruszyć i wbiec z powrotem do parku jednak samochód zatrzymał się i czyjeś ręce wciągnęły ja do środka. Wszystko działo się bardzo szybko, tak szybko ze jej myśli dopiero po chwili ocknęły się i dostrzegły co się dzieje. W jednej chwili zamachnęła się wyprostowana dłonią jej bokiem uderzając jednego z mężczyzn w krtań, ten bezskutecznie próbując złapać oddech padł na siedzenie. Gdy chciała wymierzyć cios drugiemu z zamachowców usłyszała imię które sprawiło ze opuściła rękę i usiadła spokojnie. Gdy dojechali na miejsce szla przodem modląc się w duchu by nie chodziło o Derricka.
-Witaj Maite- usłyszała ten chłodny głos gdy przeszła przez próg.
-Witaj Madame- powiedziała pewnie, stając przed wielkim stołem który napawał ja obrzydzeniem na myśl co się na nim stało.- co się stało? Przecież mam przerwę przed każdym zadaniem..- dodała łapiąc oddech.
-wiem.. nie chodzi o robotę.. tylko o nie jakiego Derricka James'a , mówi ci to coś?
-Tak znam go ale to tylko znajomy.. nic więcej.. można powiedzieć ze nawet nie znam go zbytnio
-wiec nie znasz go zbytnio?.. ciekawe.. więc co robiłaś u niego w mieszkaniu.. godzinę temu?
-miał problem z … dziewczyna , chciał bym przyszła... do niczego nie doszło.. przecież wiem jakby to się skończyło..- dodała szybko gestykulując rękoma.
-to dobrze ze wiesz ze byś musiała go zabić a gdyby nie ty to ktoś inny.. w ogóle po co to mowie przecież wiesz co grozi za nieposłuszeństwo.. ale wierze ci , możesz odjeść.. tylko uważaj na to co robisz. nie martw się ja -zawsze uważam i.. wiem co robie.- odpowiedziała kierując się w stronę wyjścia.
-wiesz ze On jako jedyny żyje..?- zapytała ja Madame mając na myśli Tego którego Maite tak bardzo nienawidziła .. Tego którego wtedy nie umiała zabić a którego teraz zabiłaby bez wahania, Tego z którym wiążą się koszmary powiązane z tym pomieszczeniem.
-wiem ale mogę przysiąść ze nie na długo.. bo gdy go znajdę...- nie dokończyła tylko wściekła wybiegła z pomieszczenia wsiadając do samochodu, czekała aż któryś z tamtych idiotów odwiezie ja do domu.
-Wróciła i w milczeniu, na palcach weszła do pokoju.. zastała tam Dulce która siedziała na łóżku przy zapalonej lampce i czytała jakąś dość gruba książkę.
-Gdzie Any?- zapytała czarnowłosa padając na łózko obok.
-Tam gdzie zawsze gdy ma wolny wieczór.. no albo dzień chociaż tego ostatnio nie miała...- odpowiedział jej Dulce bez większych emocji dalej wpatrując się w książkę.
-Aha... no tak.. biedactwo.. ze tez musi przez to przechodzić mam nadzieje ze kiedyś się to wszystko ułoży i nie będzie musiała wracać... A ty co czytasz..? Nie widziałam dawno cie takiej pochłoniętej lektura...
-Czytam Sherlocka Holmesa.. muszę poznać tok myślenia jednego policjanta .. ale nie ważne idź spać a ja jeszcze tu posiedzę.- odpowiedziała przerzucając kartkę.
Gdy nastał ranek Anahi stała przed wielkim budynkiem na uboczach miasta szczęśliwa chociaż z ogromnym smutkiem ze musi już jechać, czekała na taksówkę która zabierze ja do parku gdzie była omówiona z Ponchem.
-Witam najsłodszą istotę w tym parku- zaśmiał się przepełniony radością ze widzi dziewczynę.
-Witam .- szepnęła podchodząc do niego- co będziemy robić tak wcześnie w parku??- zapytała
-a zjemy śniadanie.. proszę bardzo- odpowiedział wyjmując za pleców wielki wiklinowy kosz..
Po chwili jedzenie było rozłożone, a ta dwójka oprócz zajmowania się jedzeniem zerkała co chwile na siebie.
-Ubrudziłaś się- powiedział przysuwając się i palcem delikatnie zmywając jej twarożek z kącika ust. Nic nie odpowiedziała tylko jeszcze bardziej się przysunęła, tak blisko ze ich usta dzieliły już tylko milimetry. Poczuła na policzku jego gorący oddech. Delikatnie musnęła jego usta, pozwalając by pogłębiał pocałunek. Po dłuższej chwili oderwali się od siebie jednak ich twarze nadal znajdowały się blisko siebie.
Późnym południem Dulce założyła krotką niebieska sukienkę i zrobiła mocny makijaż. Gdy szla droga w stronę mieszkania gdzie umówiła się z swoja nowa ofiara nawet nie zauważyła ze ktoś ja śledzi. To był Christopher który nie mógł pozbyć się przeczucia ze ona coś ukrywa. Od samego początku bardzo mu się podobała a po ostatniej rozmowie wiedział ze jest kimś wyjątkowym i wspaniałym nie chciał by miała kłopoty dlatego postanowił jej pomoc za wszelka cenę nawet wbrew jej woli. Ustal przed budynkiem do którego weszła Dulce i czekał... nie wiedząc co może odkryć....




Rozdział 9

„I nadszedł jeden z tych dni który nigdy nie powinien się wydarzyć... nadszedł dzień śmierci.. koniec egzystencji większości z nas. Musiałyśmy walczyć.. z tych trzyosobowych grup przechodziła jedna- najsilniejsza, nie chciałyśmy tego,... ale nie miałyśmy żadnych praw zamknięto nas w jednej klatce .. w każdej drużynie trafiła się jedna która zaczynała To.. tak było i u mnie- drużyna czerwona, gdy jedna z nas rzuciła się na mnie nie miała innego wyboru jeśli chciałam przeżyć musiałam walczyć..tak tez było...okazałam się najsilniejsza.. zabiłam je,.. kucałam z krwią na swoich rekach w myślach układając plan jak zabić tylko ta jedna.. zabić Madame.. jak potem się okazało plan tak naiwny jak myśl ze kiedyś uda mi się stad uwolnić..”. … Anahi


Dulce weszła do pomieszczenia wiedząc co ja tu czeka i co czeka mężczyznę stojącego przed nią. Uśmiechnęła się na sile chociaż tak naprawdę dzisiaj nie miała na to ochoty, ale musiała nikogo nie obchodziło co myśli czy czuje, i tak było zawsze. Podeszła bliżej i zdjęła płaszczyk, pozwoliła by pieścił jej ciało swoimi szorstkimi rękoma. Położyła się na łózko kładąc rękę na jego plecach, on w tym czasie pospiesznie zaczął rozpinać jej koronkowy stanik, nagle jego twarz przybrała inny wyraz. W jego twarzy zobaczyła twarz tego policjanta, wiedziała ze to tylko wytwór jej wyobraźni ale właśnie ten wytwór jej pomógł. Nagle poczuła fale pożądania która oblała jej ciało powodując ze jej ręce zaczęły pieścić jego plecy zniżając się. Uśmiechnął się do niej uwodzicielsko zadowolony z jej poczynań. Zachlanie zdjęła mu koszule, i zaczęła siłować się z paskiem, w trakcie gdy ona leżała już tylko w cienkich koronkowych stringach. Po chwili gdy oboje byli już nadzy zachłannie całowała jego szyje w czasie gdy ten z całej siły napierał na nią ocierając się o nią. Po chwili językiem błądził pomiędzy jej piersiami w trakcie gdy ona siedząc na nim okrakiem zatapiała ręce w jego włosach. Oboje mieli przyspieszone oddechy, a na ich ciałach zbierały się kropelki potu. Drżała z pożądania, czekając na jego ruch , nagle poczuła jak nabija ja na siebie, a ją z każdym jego ruchem oblewa coraz większa fala gorąca. Krzyknęła i nagle twarz jej policjanta zniknęła i znowu była stara twarzą biznesmena którego miała wykończyć nie czekała do końca tylko złapała go za szyje wykręcając ja w bok obiema rękoma. Upadł na łózko a ona bezsilnie kucnęła obok, a z jej oczu popłynęły łzy. Tak! Właśnie wtedy stało się coś co nie powinno mieć miejsca, coś co w jej przypadku było niespotykane. Zawsze silna Dulce Maria ...płakała, a każda łza przypominała jej to co robi, to kim jest . Wiedziała ze jest złym człowiekiem, ze zabija.. i choć próbowała się kiedyś z tego tłumaczyć ze robi to dla innych, to w pewnym momencie zrezygnowała z tego, ponieważ sadziła ze pozbawianie drugiego człowieka takiego cudu jakim jest życie nie da się niczym usprawiedliwić.. nawet jeśli ten człowiek bije żonę, zdradza ja czy molestuje swoje dzieci.., bo właśnie takimi ludźmi się zajmowały, nie wiedziała co zrobił Ten mężczyzna ale nie zasługiwał na śmierć z jej rak. Nie była przecież jakimś aniołem śmierci wysłanym przez boga, była człowiekiem i miała więcej na sumieniu niż on, czy wszystkie jej ofiary razem wzięte. Przysunęła kolana pod brodę i zaciskając powieki zaczęła kołysać się w rytm wydobywającego się z jej ust cichego szlochu.
Gdy Maite wróciła od Madame nie weszła do domu, stała przed innym budynkiem z targanymi emocjami tego co chciała właśnie zrobić. Przybiegła tu tak szybko jak na ćwiczeniach gdy spuszczano za nimi psy, ja goniły wyrzuty sumienia, uczucie które rodziło się w jej sercu i.. potrzeba powiedzenia prawdy. Wpatrywała się w okno gdzie znajdował się cel tej decyzji, znajdował się on.. derrick. Była zdeterminowana.. chciała to zrobić.. chciała powiedzieć mu prawdę o sobie musiała to zrobić.. tak podpowiadało jej serce choć mozg mówił o konsekwencjach jakie ja czekają. Powoli weszła do kamienicy podchodząc pod schody z każdym z nich czuła jak brakuje jej coraz bardziej oddechu. Gdy ustala przed jego drzwiami minęło trochę czasu zanim odważyła się podnieść rękę by zapukać... a gdy już to zrobiła nagle poczuła fale odwagi która wypełniła jej płuca. Jednak gdy drzwi się otworzyły była w stanie powiedzieć tylko.
-Musimy porozmawiać...
W tym czasie Anahi i Poncho wrócili wreszcie do jego mieszkania po całym dniu rozmów i spacerów. Szli trzymając się za ręce. Gdy weszli do środka zapanowała niezręczna cisza a oni stali po środku wielkiego salonu wpatrując się w siebie. Nagle bez zbędnych slow w ułamku sekundy znaleźli się milimetry bez siebie. W czasie kolejnej sekundy ich usta wpiły się w siebie , nie odrywając się od siebie jednym tchem zaczęli kierować się w stronę jego sypialni, gdy jej plecy dotknęły delikatnej satynowej pościeli coś w niej drgnęło.
-przepraszam nie mogę- szepnęła i wyrwała mu się z obiec wybiegając z mieszkania. Biegła ile miała sil w nogach w pewnym momencie zatrzymała się opuszkami palców dotknęła jeszcze rozpalonych ust. Poczuła jak w jej kieszeni coś wibruje, to był telefon. Była pewna ze dzwoni poncho jednak się pomyliła na wyświetlaczu widniał inny napis .. to była.. madame.. Szybko odebrała zastygając .
-Anahi musimy poważnie porozmawiać..


Rozdział 10

„Została nas trojka.. wiem ze to źle ale cieszyłam się ze to właśnie my przeżyłyśmy.. kochałam Anahi i dulce jak siostry.. cieszyłam się ze żyją.. chociaż musiało zginać tyle dziewcząt. Zostałyśmy we trzy a mnie każdego dnia budziła myśl ze kiedyś i my będziemy musiały stanąć do walki by przetrwała jedna.. ta najlepsza... modliłam się w duchu żeby nie o to chodziło i by zachowali nasza trojkę razem.. jednak złudzenie okazało się zgubne a dni do wyboru najlepszej przychodziły wielkimi krokami”. … Maite



Dulce otarła resztę łez ze swojego policzka kończąc sprzątanie po „pracy”. Przejechała dłonią po jego twarzy tym samym przymykając jego martwe powieki. Przez chwile stała nad nim nadal nie mogąc opanować emocji jakie zagarnęły jej ciało dzisiejszego wieczora. Ubrała swój długi płaszcz zakrywający dokładnie jej ciało, do tego zarzuciła ciemne okulary i kapelusz, wszystko dla bezpieczeństwa misji. Wyszła nie wiedząc ze ktoś siedzi w samochodzie naprzeciw i uważnie się jej przygląda. Christopher od razu ja rozpoznał , a to dla tego ze od czasu kiedy tam weszła cały czas nie spuszczał tych drzwi z oczu, była jedyna osoba która mogla tam wejść. Gdy wyszedł z samochodu i ustal przed tymi drzwiami poczuł nagle dziwne uczucie , strach który zawładnął całym jego ciałem. Nie miał pojęcia czego może się tam spodziewać. Zapukał raz.. potem drugi.. za każdym razem cisza. Niepewnie otworzył drzwi.
-Dobry wieczór.. tu policja, wszystko w porządku bo słyszałem niepokojące dźwięki- zmyślił rozglądając się na boki, wszędzie panował mrok. Reka trafił na jakiś włącznik, gdy go nacisnął pomieszczenie wypełniło światło. Światło tak zdradliwe dla niektórych ze odkryło cala prawdę, prawdę zbrodni. Chociaż nie od razu, gdy na początku zobaczył mężczyznę leżącego na wznak pod pościelą pomyślał ze ten śpi, jednak jego instynkt nie pozwalał mu odjeść. Zbliżył się do łózka i nagle coś mu przebłysnęło przed oczami, a dokładniej to jak ten mężczyzna był ułożony. Poznał to od razu, ale nie mógł dopuścić do siebie tej myśli. Bowiem policja wie ze są trzy „Meksykańskie laleczki” , bowiem każda z nich ma inny styl pozostawiania swojej ofiary. Jedna z nich nazywana przez nich „wyrachowana”- która była w rzeczywistości Maite, ubierała swoje ofiary w ubrania i kładła na wznak , ze splecionymi rękoma. Druga „”przejrzysta”- Anahi zostawiała ofiary bez ubrań , przykryte pościelą i położone na bok, tak jakby dopiero co zasnęły. I trzecia „tajemnicza”- Dulce , zamykała ofierze oczy i przykrywała w całości prześcieradłem , jak to robią w kostnicach , zaś w reku ofiary chowała różaniec. Właśnie tak ułożony był mężczyzna, Christopher dla jasności odsłonił go sprawdzając puls jednak jego przypuszczenia niestety okazały się trafne. Nie mógł jednak uwierzyć ze tak bardzo pomylił się co do dulce i ze to ja cały czas szukał. Wyciągnął telefon by wezwać posiłki jednak, coś w nim się zachwiało i odłożył telefon wybiegając z mieszkania. łózko. Z Ulgą?? jak można to tak nazwać, poczuła ulgę bowiem Madame dzwoniła przypomnieć Any o tym ze jej czas na zadanie powoli upływa i żeby się spieszyła. Nie było w tym krótkim monologu nic o tym co się wydarzyło pól godziny temu i to właśnie z tego powodu czuła ulgę. Jednak to nie załatwiało problemu jaki nadal istnieje, nadal bala się ze będzie musiała go zabić, kochała go ale kochała tez Maite , Dulce , swoja rodzinę. Czekał ja trudny wybór który mimo wszystko dla kogoś z boku wydawał się prosty jednak jak dla niej zbyt ciężki i niewykonalny.
Gdy Maite weszła do środka ta pewność siebie zniknęła nagle poczuła inna fale.... fale pożądania. Rzuciła się na szyje Derricka i zaczęła składać na jego ustach pocałunki. Gdy chciała przestać i się opanować to on przejął inicjatywę i ściskając ja w ramionach zaprowadził ja do sypialni. Na początku opierała się, próbowała wydostać się spod niego jednak w końcu uległa, bowiem pierwszy raz w życiu tak bardzo kogoś pragnęła. Zachłannie zaczęła rozrywać mu guziki od koszuli spragniona jego ciała. On robił to samo z jej garderoba. Po kilu sekundach oboje byli nadzy. Ich ciała stawały się jednością co sekundę coraz bardziej, pierwszy raz w życiu czuła się tak szczęśliwa i bezpieczna. Gdy po wszystkim oboje zmęczeni opadli na łózko czekała ich ta mniej szczęśliwa część.
-Musisz zniknąć inaczej będę musiała cie zabić- szepnęła patrząc się mu w oczy na początku chciał się zacząć śmiać licząc ze to żart jednak widząc jej minę przełknął głośno ślinę..
-kim jesteś??....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kredka
Szaleniec



Szaleniec
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 602
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piórnika
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 13:57 :33 , 07 Maj 2010    Temat postu:

Rozdział 11



„Gdy została nas trojka, ćwiczenia były jeszcze bardziej uciążliwe i trudne... robili wszystko by nas złamać.. by sprawdzić jak bardzo jesteśmy wytrzymałe ale nie przewidzieli jednego ze każda z nas będzie najlepsza w innej dziecinie, a każda z nich jest tak przydatna ze nie zastąpi ja inna... Wybór jednej z nas był coraz bardziej nie możliwy... dla nas oznaczał to sukces dla nich jeszcze bardziej wymagające ćwiczenia i myśl ze jednak uda się zrobić tylko z jednej z nas idealna zabawkę zabójce..”. … Anahi



Christopher nerwowo ściskał w reku telefon biegnąc przez park, miał nadzieje ze uda mu się ja dogonić przecież gdzieś musiała być. Pamięta ze zawsze wpadał na nią właśnie w parku, być może właśnie przez niego wracała do domu. Biegł próbując jak na razie o tym nie myśleć nie chciał zacząć jej usprawiedliwiać nie chciał tez od razu jej osądzać chciał zachować się jak profesjonalista i najpierw ja „przesłuchać”. Zacisnął wargi i biegł coraz szybciej nagle ujrzał ją szla przyspieszonym krokiem. Przeskoczył przez ławkę skracając sobie tym samym drogę, i biegł przez dokładnie przystrzyżony trawnik z myślą co ma zrobić. Był jednak policjantem i to właśnie jak na glinę przystało chciał się zachować. Podbiegł więc bliżej w między czasie wkładając rękę do kieszeni by wyciągnąć z niej coś co dawało mu nad nią przewagę,
-Stój policja- krzyknął gdy znajdował się zaledwie milimetry od niej. Gdy się odwróciła w pierwszej sekundzie zobaczył w jej oczach olbrzymi strach i złość. Jednak te emocje ustąpiły a jej twarz malowała się uśmiechem zmieszanym z odrobina zdziwienia.
-Ucker żarty sobie robisz.. uważaj bo potraktowałabym cie pieprzem w sprayu.- zaśmiała się jednak on ani myślał zmieniać wyrazu swojej twarzy.
-Nie żartuje pojedziesz ze mną- odpowiedział choć było mu trudno zachować kamienna twarz miał ochotę wykrzyczeć jej jak bardzo z niego zakpiła.
-nie lubię takich zabaw.. jeśli chcesz bym się z tobą umówiła wystarczyło powiedzieć zgodziłabym się.. - uśmiechnęła się, nadal traktując to jako żart wsiadła z nim do taksówki. Jechali cala drogę w ciszy ona zastanawiała się czy to na pewno żart czy jednak on coś widział, czyżby wpadła i wszystko zniszczyła. On zastanawiał się czy dobrze robi wiązac ja do swojego mieszkania zamiast na komisariat. Jednak na to było za późno a on był pewien ze nie mógł się aż tak pomylić co do jej oceny. Gdy dotarli na miejsce coś w niej odczuło ulgę ze nie jest to komisariat jednak jego mina nadal była zbyt tajemnicza i poważna by całkowicie dać sobie upust.
-Wiem kim jesteś- powiedział wprost gdy tylko zamknął za sobą drzwi od mieszkania, teraz wszystko zależało od niej. Jednak ta stała i przyglądała mu się wielkimi oczami.
-o czym mówisz?- spytała nie chcąc się zdradzić.
-Jesteś meksykańską laleczka, zabiłaś przed chwila faceta .. powinienem cie zamknąć ale nie wiem czemu postanowiłem najpierw cie posłuchać nie wiem czemu jestem przekonany ze jesteś dobra i ze masz dobre wytłumaczenie chociaż nie wiem czy da się to wytłumaczyć.. sam już nie wiem .. mam mętlik w głowie - mówił z szybkością karabinu maszynowego, ale taki właśnie chaos panował w jego głowie.
-Ok.. widzę ze nie ma szans by próbować się wymigać,... więc nie mam innego wyjścia.... muszę cie zabić. - szepnęła szybkim ruchem rzucając się na niego by wyrwać mu bron która znajdowała się przy jego pasku. Próbował ja powstrzymać jednak była szybsza i sprytniejsza , po chwili stała z wyprostowana dłonią w której lśniła czarna lufa jego pistoletu. Spojrzała się jeszcze raz w jego czekoladowe oczy po czym wymierzyła bron wprost w jego głowę.
Anahi szla w kierunku restauracji próbując wykombinować z jakiego powodu Poncho chciał się z nią spotkać. Gdy weszła do środka ten już na nią czekał.
-Przepraszam ze ściągnąłem cie tutaj tak późno ale nie moglem z tym czekać do jutra... Gdy uciekłaś coś we mnie pękło teraz już wiem ze jesteś ta jedyna.. Kocham cie i... czy wyjdziesz za mnie?- spytał otwierając dłoń w której znajdował się pierścionek.
-Ale ja.. nie wiem o powiedzieć...- szepnęła próbując złapać oddech.
-wiem ze to dzieje się szybko znamy się od niedawna ale po co czekać skoro się kochamy .. no chyba ze ty nie...
-kocham cie ale.. nie mogę.. przepraszam- szepnęła wstając i wybiegając z restauracji. Tak bardzo chciała krzyknąć Tak i być szczęśliwa ale było coś a raczej ktoś kto jej to uniemożliwiał. Biegła w stronę domu przeklinając dzień kiedy Madame ja porwała , w pewnym momencie ustala w jej głowie nagle pojawił się obraz. Nie mogla go tak zostawić gdy odejdzie sprawę przejmie sama Madame a wtedy na pewno nie uda jej się go ocalić. Wyjęła więc pospiesznie telefon i wykręciła jego numer.
-przepraszam.. spotkajmy się..


Rozdział 12



„Zawiązane oczy,.. przyspieszony oddech.. zapach wilgoci.. mój jeden z ostatecznych testów. Do końca nie wiedziałam co miał mnie nauczyć i co udowodnić ale pamiętam jak dziś.. gdy udało mi się wreszcie uwolnić i odwiązać oczy, zobaczyłam ludzi Madame, wszyscy ubrani na czarno, każdy wielki i napakowany z rożnymi ostrymi narzędziami w rekach.. byliśmy w piwnicy w jakieś wielkiej klatce.. miałam wybór dać się zabić lub zabić ich.. wybrałam te drugie … do dziś zastanawiam się czy nie było by lepiej dla wszystkich gdyby mój wybór padł na opcje pierwsza...”. … Dulce


Czarny samochód z piskiem opon odjechał z miejsca zostawiając za sobą kłębek kurzu i dwa ślady po kolach. Maite szla niczego nie świadoma , cały czas pogrążając się w myśli czy dobrze zrobiła wychodząc stamtąd z prostym
-nie szukaj mnie- na pożegnanie. Czuła się winna ze mu tego nie wyjaśniła ze mimo wszystko tak bardzo go zraniła. A nade wszystko tak bardzo go naraziła. Była pewna ze teraz Madame mu nie odpuści i musiała szybko coś wymyślić. Gdyby wiedziała spod jakiego domu odjechało właśnie czarne BMW z zamaskowanymi mężczyznami może w jej głowie kłębiły by się inne myśli. Nagle jej ciało przeszedł dreszcz jednak nie wywołany strachem czy tez innymi emocjami, po prostu w jej kieszeni zaczęła wibrować komórka. Wszystko byłoby w porządku gdyby na ekranie nie widniał napis „Madame”
-Słucham..
-.......-Ja.. już jadę- szepnęła przerażona i czym prędzej wbiegła do parku gdzie miał na nią czekać samochód, „taksówka” wprost do jamy lwa,... do Madame.
Dulce stała delikatnie dociskając spust, jednak jej palec w pewnym momencie się zatrzymał a ręka skierowała w dol. Odetchnęła głośno, przymykając powieki, nie umiała tego zrobić, nie mogla go zabić.
-Proszę zniknij,.. wyjedz gdzieś zrób to dla siebie i dla mnie.- poprosiła nie zmieniając pozycji, bala się ze będzie musiał zginać ze to wszystko się zawali i skończy.
-Dla ciebie .. naprawdę chcesz bym wyjechał z dala od ciebie?- spytał choć sam nie wiedział do końca czemu.
-Nie o to chodzi chciałabym żebyś został ale.. jeśli zostaniesz to zginiesz jeśli nie ja to ktoś inny będzie musiał cie zabić a ja tego nie chce.. proszę obiecaj ze znikniesz- szepnęła siadając na podłodze i kładąc przed sobą bron.
-Nie mogę tego obiecać.. jestem policjantem i nie uciekam gdy sprawy się komplikują ale mogę obiecać ze będę na siebie uważać, co ty na to taka alternatywa może być?- spytał z uśmiechem siadając naprzeciwko jej.
-ok.. ale co teraz ze man będzie?- spytała patrząc prosto w jego oczy.
-hmm.. na razie nic nikomu nie powiem ale za to my sobie jeszcze pogadamy o tobie i o innych Meksykańskich laleczkach, obiecaj tez ze nie zabijesz już nikogo?- powiedział wyciągając ku niej rękę.
-Obiecać nie mogę bo to mój zawód i jak będą mi kazać to nie mam innego wyjścia ale spróbuje nikomu już nie skręcić karku- odpowiedziała ściskając jego dłoń. Trwali w tym uścisku tak długo dopóki cisza która temu towarzyszyła nie zaczynała im doskwierać.
Anahi zaś leżała wtulona w Poncha myśląc jak długo jeszcze będzie trwać jej szczęście, tak bardzo chciała go ucałować, przytulic ale bala się ze wtedy nie da rady się powstrzymać i dojdzie pomiędzy nimi do tego co tak bardzo odwlekała. Na razie cieszyła się możliwością leżenia obok niego i tego ze mogla wsłuchiwać się w rytmiczne bicie jego serca. W tej chwili chciała by czas się zatrzymał i trwało to wiecznie.
-Kochanie o czym tak mylisz?- spytał gładząc jej włosy.
-o naszym ślubie, przecież zgodziłam się za ciebie wyjść więc zastanawiam się jak będzie wyglądać nasza przyszłość..- nie skłamała ich przyszłość wiązała się z tym kiedy Madame wkurzona jej bezczynnością sama będzie chciała wymierzyć sprawiedliwość.
Gdy dojechała na miejsce czuła jak serce staje jej w gardle, bala się przejść przez próg dzielący ja od Madame. Gdy to zrobiła z małą pomocą ochroniarzy, zamarła. Po drugiej stronie wielkiego stołu siedział związany Derrick. Stala wpatrując się w to jego przerażone i zdezorientowane spojrzenie to w Madame która stała przyglądając się jej reakcji. Zapomniała o jednym ze wyszkoliła Maite na idealna zabójczynie która umie sprawiać pozory i kłamać w każdej sytuacji zachowując twarz.
-Wiec co teraz powiesz moja kochana.. znasz go?- spytała kobieta przejeżdżając ręką po twarzy chłopaka.
-Spotkałam go raz może dwa.. ale nie znam go zbytnio.- skłamała nie dając po sobie poznać jakichkolwiek emocji które teraz odgrywały w jej ciele prawdziwa batalie. Bo co innego kłamać w oczy Madame której nienawidziła a co innego w oczy Derricka którego kochała.
-A więc go nie znasz, więc tez nic dla ciebie nie znaczy... tak więc nie będziesz cierpieć widząc jego śmierć?
-..Niee- powiedziała z trudem czując jak jej ręce pocą się- ale chciałabym to sama załatwić jeśli mogę..
-Oczywiście.. nie wiem czy jesteś tak dobra czy mówisz prawdę ale ok, dam ci go zabić.. weź jeden z naszych wozów- odpowiedziała rzucając jej kluczyki. Wzięła je , następnie łapiąc Derricka za bluzę i ciągnąc w kierunku samochodu. Gdy otworzyła drzwi bez słowa wrzuciła go do środka i odjechała z piskiem opon...


Rozdział 13



„I nadszedł ten jakże dla nich wyjątkowy dzień, dla mnie najgorszy z wszystkich tych lat tortur... Pamiętam to jak dziś.. niby uroczysta kolacja..tylko ja i Madame, bałam się wtedy myśli ze chce mnie wybrać co oznaczało śmierć pozostałych.. jednak nie to było jej celem.. po chwili w mojej głowie wszystko zaczęło się mieszać a przed oczami nastąpiła mgła.. Usłyszałam jej słowa gdy przypinała mnie kajdankami do stołu „Pamiętaj twoje ciało nie należy do ciebie” a potem tego obrzydliwego faceta który położył się mnie , i zaczął robić swoje.. nie mogłam się wyrwać , jedynie łzy spokojnie spływały po moich policzkach .. modliłam się w duchu by nie chciał więcej ale jak zawsze los był wobec mnie okrutny..”. … Maite


Jechała w myśli wszystko jeszcze raz testując, była pewna tego co ma zrobić pierwszy raz aż tak bardzo. Wyjęła telefon z kieszeni druga ręką nadal prowadząc rozpędzony samochód. Derrick leżał na tylnym siedzeniu nie wykonując żadnych ruchów , był zdezorientowany i za nic nie mógł tego zrozumieć. Zadawał sobie pytania czemu go porwano i jak zamieszana w to jest Maite, czemu udawała ze go nie zna i ma go zabić.? Nie słyszał o czym rozmawiała przez telefon ale gdy tylko się rozłączyła gwałtownie zahamowała zatrzymując się na jakimś moście. Pospiesznie wyszła wyjmując go z samochodu i ..rozwiązując.
-czas na plan B, nasz ostatni więc słuchaj mnie pilnie i nie popełnij błędu jaki ja popełniłam narażając cię..- mówiła szybko rozwiązując mu ręce i szukając czegoś z torebce.
-Jaki plan i jaki błąd.. wyjaśnij mi wszystko bo nic nie rozumiem- powiedział a raczej krzyknął gdyż ta nie reagowała na niego.
-wyjaśnię ci kiedyś indziej gdy będziesz bezpieczny, i nie będziesz wąchał kwiatków 3 metry pod ziemia, więc słuchaj i rob co karze jeśli chcesz jeszcze pożyć jasne??- spytała groźnie, z takim właśnie zamiarem, nie mogla się tu rozczulać, musiała być stanowcza by jej uwierzył i zrobił wszystko jak karze. W pewnym momencie wyjęła wreszcie rękę z torebki z racą która po chwili wystrzeliła w niebo, nosiła ja przy sobie odkąd poznała bliskiego jej przyjaciela.. .
-jeśli przed kimś uciekamy to był kiepski pomysł by nas nie zauważyli- zażartował spoglądając na jarzącą się na niebie czerwona smugę.
-nie uciekamy.. tylko czekamy- poprawiła go chociaż wiedziała ze ten nie będzie wiedział o co jej chodzi. Podeszła więc do bagażnika i wyjęła łopatę.
-W tym czasie ty wykop tutaj dołek- wyjaśniła podając mu łopatę.
-po co?
-Kazali mi cie zabić, musi wyglądać tak jakby to zrobiła- wyjaśniła wyglądając na drogę nagle jej oczy dostrzegły dwa zbliżające się światła. Był to samochód osoby na która czekała. Z pojazdu wyszedł mężczyzna w średnim wieku.
-i znowu mnie wynajęłaś?- zapytał z chytrym uśmiechem na co kiwnęła twierdząco głową- mam wszystko o co prosiłaś.. papiery.. ubrania.. sztuczne wąsy i ..trupa z kostnicy.- wyjaśnił wskazując na samochód.
-Trupa?? Po co ci do cholery trup?- w rozmowę wtrącił się Derrick podchodząc do nich i łapiąc się za głowę.
-Ok.. to jest Jastrząb .. mój przyjaciel zawsze mi pomaga ..Pracuje w domie pogrzebowym. Przywiózł mi papiery jednego z nowych nieboszczyków który wygląda mniej więcej jak ty.. wystarczy doczepić ci wąsy i przebrać. Na jego dowodzie spokojnie przejdziesz jeszcze granice dopiero potem złapią się ze osoba za która się podajesz nie żyje ale już będzie za późno.. Ja za to zakopie ciało na wszelki wypadek gdyby Madame chciała sprawdzić czy cie załatwiłam.. zapewne prawdy dowie się gdy będzie już daleko, czyli za późno.- wyjaśniła szybko i na skróty.
-ooooooookej.. niech będzie, ale co z tobą?? jeśli dobrze zrozumiałem i rozumiem to gdy odkryją prawdę to wtedy... oni ciebie..- zaczął lecz mu przerwała.
-nie myśl teraz o mnie, to wszystko dzieje się przeze mnie więc pomyśl o sobie i uciekaj ..proszę.- szepnęła
-zrobię to ale.. ucieknij ze mną.
-jak to zrobię to wtedy ci nie odpuszcza i będą nas ścigać.- wyjaśniła odsuwając się od niego.
-Mai bez ciebie się nie ruszę więc jak??
Dulce i Ucker siedzieli naprzeciwko siebie co rusz zadając sobie jakieś pytania , to była taka gra dzięki której dowiadywali się wiece o sobie nawzajem. Wszystko było w jak najlepszym porządku dopóki Chris nie wkroczył na temat który jak na razie omijał szerokim lukiem.
-Kim jest Madame?- zapytał wyczekując z niecierpliwością jej reakcji.
-kobieta..- odpowiedziała całkowicie poważnie.
-wiesz ze nie o to mi chodzi.. - zaczął..
-Wiem ale nie powiem ci nic więcej jasne??- uniosła głos chcąc wstać.
-Poczekaj- pociągnął ja za rękę tak ze zachwiała się i wylądowała prost na nim. Gdy zaczęła się szarpać by wstać obrócił się tak ze znalazła się pod nim. Przysunął swoja twarz do jej, po czym delikatnie musnął jej usta swoimi . Delikatny pocałunek po chwili zamienił się w pełen pasji i namiętności pojedynek ich języków. Jego ręce zapuściły się dalej niż jej włosy, bezbłędnie wędrując ku suwakowi od jej bluzy. Gdy jego ręka wjechała pod jej kusa bluzkę dotykając jej gładkiego brzucha nagle oderwała swoje usta od jego.
-wiesz ze jak to zrobimy to będę musiała cie zabić?- zapytała retorycznie. W pierwszym momencie nic sobie z tego nie zrobił i dalej ja całował w szyje i schodząc niżej, jednak gdy chciał pozbyć się wreszcie jej bluzki nagle coś go tknęło.
-Część dalsza nastąpi gdy już pozbędziemy się Madame.
Anahi szła w reku niosąc siatkę z zakupami, uśmiechała się pod nosem myśląc co powie Poncho gdy zobaczy co kupiła. Na początku był plan ze to on ma iść po zakupy ale gdy tylko wszedł na chwile do sypialni zamknęła go w niej i sama wyszła do sklepu. Teraz wracała szczęśliwa ze chociaż ten wieczór spędziła bez kontroli Madame.. być może zbyt wcześnie się cieszyła
Gdy wjeżdżała winda na gore czuła dziwny niepokój w sercu. Gdy doszła do drzwi zobaczyła ze te są otwarte a ze środka dochodzą odgłosy jakiś ludzi, bez zastanowienia wbiegła a to co ujrzała i usłyszała sprawiło ze z jej rak wypadły siatki. Po pomieszczeniu równocześnie z dźwiękiem tłuczącej się butli od szampana rozległ się dziwek.. strzału. Strzału który był spowodowany kula która trafiła w ciało pobitego Poncha. Leżał na ziemi patrząc przerażonym wzrokiem na Any, jakbym chciał powiedzieć „Uciekaj”. A gdy jego powieki zamknęły się w jej ciało wstąpiło coś co poczuła tylko raz i co miała ochotę zapomnieć do końca życia. Nie umiała nad sobą kontrolować rzuciła się na jednego z napastników wyrywając mu bron i strzelając na oślep , jednak bezbłędnie ich trafiając. Gdy to zrobiła nagle przebudziła się z tego amoku, podbiegając do ukochanego. Chwyciła jego twarz swoimi rękoma sprawdzając czy żyje.
-Proszę nie opuszczaj mnie i ty...


Rozdział 14



„Nagle zniknęła Maite, nie wiedziałam co się stało ale wiedziałam ze w krotce to samo spotka mnie lub Dulce. Strach rósł a wraz z nim malało moje życie, stawało się coraz bardziej kruche i powoli się wyniszczało tak samo jak marzenie o byciu baletnica, tak jak nadzieja na ucieczkę tak jak... szansa na normalne życie.. to wszystko mijało a już niedługo moje nędzne życie miało podzielić tego los i zamknąć listę strat...”. … Anahi


Co chwile jej wzrok zawieszał się na jakimś przedmiocie, by po chwili prędkość samochodu rozmyła ten obraz a jej wzrok z powrotem przemierzał poborze w poszukiwaniu nowego przedmiotu, zazwyczaj drzewa lub jakiegoś budynku. Maite zastanawiała się czy decyzja jaka podjęła była ta właściwa , czy droga jaka chciała teraz iść nie była zakończona ślepą uliczka? Tego nie mógł przewidzieć nikt ale była gotowa zaryzykować. Poczuła na swojej pozbawionej krążenia zimnej dłoni, rozpalona dłoń Derricka . Ukradkiem spojrzała na jego zamyśloną twarz, nie musiała patrzeć mu w oczy by nabrać pewności do tego co słuszne. Była gotowa zaryzykować dla tego co ich łączyło, pierwszy raz w życiu uczucia zagórowały nad jej rozsądkiem, pierwszy raz podjęła się tak wielkiego ryzyka. Bowiem to jakie odgrywała jej praca było ryzykiem nikłym i niewartościowym , w jakiś sposób bowiem wyczekiwała momentu kiedy policja złapie ja a jej przyszła ofiara będzie mogla wrócić do domu i żyć dalej, żyć normalnie tak jak jej nigdy nie było dane. Gdy jej wzrok napotkał tabliczkę z napisem „lotnisko” jej serce na moment zamarło, a gdy razem z ukochanym ze splecionymi rękoma wsiadali na pokład jednego z podniebnych metalowych ptaków w jej głowie pojawił się krzyk, krzyk przebijany przez lek tego co będzie dalej. Czy naprawdę ta naiwna próba ucieczki przed kimś tak wpływowym jak madame miała szanse na sukces.? Jednak ten lek przed nadchodzącym jutrem pozostał na ziemi a ona mogla spokojnie zamknąć oczy gdy samolot podniósł się lekko ponad pociesznie by po chwili całkowicie zatopić się w chmurach i dać jej tym samym chwile wytchnienia.
Białe ściany przepasane cienkim niebieskim paskiem przyprawiały Anahi o zawroty głowy, kojarzyło się z tym tak wiele miejsc. Zielonkawe ściany w mijanych pomieszczeniach sprawiały ze miała ochotę uciec , w powietrzu rozpływał się zapach śmierci pomieszany z chemiczna wonią leków. Niecierpliwie szukała sali której numer dla bezpieczeństwa zapisała sobie na ręce. Gdy zatrzymała się przed oliwkowymi drzwiami w głębi serca wiedziała ze to te. Wolała się jednak upewnić lecz gdy spojrzała na dłoń w poszukiwaniu starannie zapisanych cyferek , jedyne co ujrzała to czarna rozmazana plamę. Wszystko przez nerwy , w których jej ręce pociły się z zawrotna prędkością. Nie miała pojęcia czy poncho zdążył ja zobaczyć, czy może oni mu coś wygadali, a co jeśli sam do tego doszedł..? Wiedziała jedynie ze nie może go zostawić tu samego, znała Madame wiedziała ze ta nie zostawi tak tej sprawy i będzie chciała doprowadzić to do końca jak najszybciej. Weszła zdając się jedynie na uczucia, które jak zwykle jej nie zawiodły. Leżał podłączony do przeróżnych aparatur, było ich tak wiele ze zaczęła się zastanawiać czy naprawdę człowiek ma w sobie tyle narządów które przebuja tego wszystkiego. Podeszła bliżej by upewnić się czy on naprawdę żyje. Był taki blady i nieobecny, położyła delikatnie policzek na jego torsie wsłuchując się w bicie jego serca. Każde uderzenie które usłyszała sprawiało ze jej oczy coraz bardziej się zaszkliły, aż w końcu emocje ustąpiły a przezroczyste słone krople delikatnie wtapiały się w białą piżamę mężczyzny.
-Siadaj- powiedział Christopher zapalając lampkę na swoim biurku które stało w rogu gabinetu znajdującego się na pietrze w komisariacie.
-Czuje się trochę nieswojo- odpowiedziała Dulce siadając na krześle. Spojrzał na nią z uśmiechem tłumiąc śmiech.
-nie dziwie się- odpowiedział szybko siadając obok. W pewnym momencie jego twarz spoważniała mięśnie w dłoniach lekko się spięły.- Dul wiem ze to trudne ale myślę ze podjęłaś słuszną decyzje- szepnął przysuwając się do niej i delikatnie chwytając ja za dłonie.
-Wiem , ale jak obiecałeś.. nagranie dostarczysz szefowi dopiero jak dziewczyny będą bezpieczne- zapytała delikatnie.
-tak.. jak ty będziesz bezpieczna.. wyśle to szefowi jak będziemy już daleko- potwierdził włączając dyktafon.
Dziewczyna wzięła głęboki oddech opierając się o fotel i przymykając powieki.
-Wszystko zaczęło się 15 września gdy wyszłam jak zwykle na ulice kolo domu do znajomych dzieci, nagle ni stad ni zowąd zjawił się czarny wan...- zaczęła swoja historie co rusz zmieniając ton głosu i jego barwę. Chris siedział omotany jej opowieścią co rusz miał ochotę ja przytulic jak małe dziecko , ale nie miał odwagi jej przerwać jej historia tak bardzo go hipnotyzowała ze siedział jak zaczarowany nie mogąc uwierzyć jak wiele ta jakże dla niego krucha istota musiała przejść.
Maite wyszła na balkon motelu w którym razem z Derrikiem się tymczasowo zatrzymali, wysunęła się do przodu by nabrać większy wdech chłodnego powietrza. Nagle jej wzrok przykula pewna postać.. mężczyzna stal na dole i sprzedawał gazety. Rozpoznała go od razu, jakże by mogla go zapomnieć, szukała go tyle lat. Wybiegła z pokoju kierując się na dol, w jej głowie krążyła tylko jednam myśl, myśl która nie dawała jej spokoju.. myśl zemsty doskonalej.. wiedziała co musi zrobić. Wiedziała ze ktoś za chwile zginie...


Rozdział 15




„.Tak jak Maite swoja inicjacje pamięta w każdym calu tak ja nie pamiętam jej wcale, czasami myślę ze to dobrze ze nie mam tej sceny w mojej głowie, ale czasami chciałabym wiedzieć jak go zabiłam... tak.. otóż gdy wtedy się ocknęłam nie tylko ja byłam we krwi on leżał obok z magazynkiem wklepanym z ciało, gdy szlam korytarzem plącząc i obijając się o ściany z pomieszczenia obok wyszła Anahi miała matowe oczy pozbawione życia, usta ściśnięte w linijkę a w reku ściskała rączkę od noża, samo ostrze jak się przekonałam robiło jako wieszak na ciało jej „inicjatora”, jedynie Maite nigdy nie miała okazji rozliczyć się ze swoim co było dla niej bardziej dotkliwe od samej inicjacji..”. … Dulce


Anahi
Głos przedzierał się przez mrok sprawiając ze strach przestawał być problemem a samotność ustępowała. Głos który docierał do niego zza niewidzialnej kurtyny, sprawiał ze choć nie mógł spojrzeć na osobę która wypowiadała te wszystkie słowa, to jednak rozpoznawał go i to sprawiało ze było mu lżej, łatwiej. I gdy jego podświadomość przystosowała się do tego ze nie może się ruszyć, ze nie może wypowiedzieć ani słowa nagle coś go tchnęło, nagle coś się odblokowało a metalowe łańcuchy zelżały. Delikatnie bez pospiechu poruszył powieka by po chwil jego źrenice natrafiły na strużkę oślepiającego światła. Przymknął je z powrotem by po chwili powtórzyć dana opcje, tym razem jednak światło osłabło a to wszystko za sprawa osoby która nachylała się wprost nad jego twarzą.
-Kochanie.. spokojnie, jestem tutaj- usłyszał po raz kolejny ten cudowny delikatny głos. Jego oddech stawał się coraz bardziej ustabilizowany i spokojny. Budził się powoli jakby bal się ze ona zniknie a wraz z nią ten cudowny głos. Gdy tylko w większej części odzyskał świadomość, postanowiła jak najszybciej przekazać mu trudna prawdę, chciała to zrobić by był świadom zagrożenia jakie na niego czyha.
-kochanie, muszę ci coś powiedzieć otóż...- mówienie nie przychodziło jej tak trudno jak patrzenie mu prosto w oczy. Cala prawda o jej życiu. Cala historia meksykańskich laleczek brzmiała z jej ust jak bajka dla dorosłych. Wszystko zgrywało się w jedna niesamowita całość, treść której on nie mógł pojąc, była zbyt nierealna, zbyt straszna a zarazem niesamowita. Odczucia zmieniały mu się co sekundę nie mogąc pojąc tego wszystkiego co wypływało z jej ust. Gdy kończyła a on poznał wreszcie historie ataku na niego, a co najważniejsze wszystkie okoliczności poznania osoby siedzącej naprzeciw niego, nie był już w stanie nic więcej słyszeć.
-wyjdź.- szepnął próbując opanować mętlik w głowie.
-Poncho proszę- odszepnęła próbując panować nad swoim jakże niestabilnym i drżącym głosem. Nie musiał nic odpowiadać, jego wzrok , gesty wystarczyły by wiedziała ze na konwersacje jest za wcześniej, rozumiała go i była gotowa dać mu czas tyle ile go potrzebował. Gdy zamykała drzwi w jej głowie powstawał pewien plan. Dala mu czas, ale to był czas przeznaczony na podjecie decyzji dotyczącej ich, jego bezpieczeństwo było rzeczą najwyższą o której nie musiała z nim rozmawiać. Tak więc teraz zbierała myśli dotyczące tego by zapewnić mu normalne bezpieczne życie, myśl była jedna sposobów wiele. Lecz one nie były ważne, najważniejszy był zamiar..
-Pora skończyć ta grę- powiedziała do siebie zaciskając pięści i w biegu wychodząc z budynku.
Dulce.
Siedziała naprzeciw niego nie mogąc spuścić z niego wzroku, więź która powstała tak szybko choć mogla wydać się krucha to jednak miała w sobie mocne fundamenty które nie pozwoliłyby się jej zerwać- zaufanie. To nic wykazała się Dulce zwierzając się młodemu policjantowi ze swojej przeszłości, zaufała mu wiedząc ze on jej nie zdradzi. On zaufał jej dając jej czas na własne działanie zamiast wydać ja policji. Ta więź była niezwykła i oboje to czuli, choć co chwile pojawiało się pytanie, czy mimo to ze ta więź jest tak niezwykła czy jest jednak możliwa. Ich światy różniły się jak woda i ogień , były przeciwnościami które jednak pasowały do siebie idealnie.
Delikatnie ujął jej dłoń, próbując zwilżyć gardło śliną. To było trudne, chciał coś powiedzieć coś co nie mówił jeszcze nigdy jednak to było tak trudne jak i dla niego ważne. Zauważyła to i chcąc dodać mu odwagi przybliżyła się i położyła mu dłoń na rękę która obejmował jej druga dłoń. Na jego czole zadrżała pojedyncza kropla potu , jego zdenerwowanie sięgało zenitu.
-Dulce... kocham cie- powiedział to głośniej niż było zamierzone, ale jednak gdy to zrobił poczuł wewnątrz niezwykłą ulgę jakby właśnie zrzucił ogromny ciężar. Ale nie tylko w jego ciele zaczęły wariować emocje, ona siedziała cicho próbując nie zareagować jak idiotka. Patrzyła więc na niego wielkimi oczami w gardle ściskając trzy słowa które w danej chwili miała mu ochotę wykrzyczeć. Gdy i u niej uczucia zaczęły piętrzyć się ku gardłu nagle do opustoszałego gabinetu jak proca wpadła Anahi, była wykończona z trudem łapała oddech. Ale to nie to zainteresowało ta dwójkę najbardziej, przeraził ich jej wyraz twarzy, była wściekła, przepełniona bólem , frustracja i niewyobrażalnym gniewem. Jej oczy były matowe ciemniejsze niż zwykle, jej brwi delikatnie drżały a usta były zaciśnięte w cieniutki pasek. Jedna rękę miała spuszczona wzdłuż ciała z zaciśniętą w pieść dłonią. Druga zaś miała schowana w kieszeni, dulce domyślała się co może się tam kryć.
-Anahi co..- zaczęła jednak ta jej przerwała.
-Dzwon po Maite...
Maite
Gdy usłyszał jak Maite wybiega z balkonu wprost w stronę drzwi jedyne co zdążył zobaczyć to jej rękę która zwinnym ruchem zabrała ze stolika w przedpokoju bron. Próbował krzyknąć jednak jego głos był niemy, pobiegł więc za nią jednak jego ruchy wydawały się jakby zwolnione, jak we śnie kiedy to nie możemy uciec. Właśnie tak się czul, pokonując kolejne schodki zamiast dźwięku swoich butów uderzających o marmur słyszał krzyki dochodzące z dołu. Zamiast swojego oddechu słyszał głos Maite, która krzyczała coś o wyrównaniu rachunków, o tym ze w czasie inicjacji była dzieckiem, słyszał jej płacz. I nagle zwolnił. Nagle do jego uszu dobiegło jedno zdanie które odebrało mu resztę litości do tej osoby z która jego ukochana właśnie się kłóciła.
-”To ty mnie wtedy zgwałciłeś, ty przeprowadziłeś ta pieprzona inicjacje”- echo które rozniósł za sobą kamienny korytarz,poniosło za sobą jeszcze jeden dźwięk.. strzał. Odgłos upadającej łuski z powrotem przywrócił go do życia, w jego głowie pojawiła się myśl ze mógł by uratować mężczyznę z dołu, ze mimo wolnego tępa mógł by ja dogonić, ale co z tego jeśli on tego nie chciał.
Wbiegł z powrotem na gore zbierając szybko rzeczy. Znajdowali się w niewielkim hotelu, byli jedynymi gośćmi jednak strach przed tym ze ktoś mógł ja usłyszeć był większy od nadziei. Gdy zbiegł do niej na ziemi leżał trup, w jego reku znajdowała się bron , zaś Maite stała obok i roztrzęsiona rozmawiała przez telefon.
-Maite- powiedział podchodząc do niej.
-Dobrze ze nas spakowałeś wyjeżdżamy... wracamy do meksyku.- powiedziała lodowatym obojętnym tonem. Nie zdążył zapytam o nic, w jej oczach dostrzegł błysk...
-Jedziemy to zakończyć... jedziemy, zabić Madame.


Rozdział 16
Koniec


Anahi

Wyjrzała niepewnie przez okno świat wyglądał inaczej choć w rzeczywistości zapewne nic się nie zmieniło. Wszystko w dole było tak kolorowe, pełne nadziei i życia, lepszego życia. Reka przejechała po owalnym okienku , musiała się przekonać ze to co widzi to nie sen. Delikatnie zasłoniła okno opierając głowę o rękę. W myślach stanął jej obraz dulce i Maite z którymi przyszło jej się zegnać, czuje do teraz słone łzy na swoich policzkach oraz uśmiech którym się obdarowały tuszując ból. Przymknęła oczy w myślach widząc ich szczęśliwe twarze z dala od Meksyku.
22 godziny wcześniej
Minęły trzy dni odkąd w wiatr uniosły się pierwsze słowa o zabiciu madame. I choć mogły się wtedy wydać nikłymi ulotnymi tak naprawdę z każdym tym dniem, z każdą minuta, z każdą sekunda nabierały coraz to nowej mocy by słowa przeobraziły się w czyny. Zebrały się wszystkie i cały swój czas poświęcały w szczegółowe układanie swojego jakże perfekcyjnego planu. Musiały uwzględnić wszystko: miejsce, sposób, jej ochronę, policje, ślady, świadków itp. Wszystko miało swój oddzielny rozdział a cala historia zaczęła wypełniać księgę ku końcowi czekając na ostatni wpis, na epilog. Jednak do niego zdawała się kroczyć jeszcze długa droga do której nie mogły się spieszyć, by nie zepsuć wszystkiego nieostrożnym krokiem. Zdobycie broni nie było problemem, ludzie madame nadal im ufali tak więc zdobyli dla nich najlepsze pociski produkowane dla policjantów a nie wprowadzane na rynek. Ale to nie wszystko z pomocą Derricka który jak się okazało skończył studia chemiczne, końcówkę kuli wypełnili środkiem który po dotarciu z krwią do serca wywoływał natychmiastowy zawal.
-Tak na wszelki wypadek gdyby któraś przysnęła na chwile i źle trafiła- skomentowała to Dulce z zadziornym uśmiechem wpatrując się w zapracowanego Uckera. Który dzięki pracy w policji sprawdzał kto będzie miał Tego wieczora służbę i obmyślał jak sprawić by odciągnąć uwagę od strzelaniny która wdadzą się dziewczyny. Nie zastanawiali się tylko nad jednym co dalej??? Co zrobią po wszystkim, gdzie uciekną. Bo uciec musieli na pewno, tylko co z papierami co z innymi ważnymi dla tej misji rzeczami. I nagle rozwiązanie samo zapukało do drzwi.

18 godzin wcześniej
-Poncho??- głos Anahi nienaturalnie drżał zdradzając stan w jakim właśnie była. A nie mogla uwierzyć w to co widzi, jej ukochany stal przed nią o własnych silach tak jakby jeszcze trzy dni temu nie leżał w śpiączce.
-Anahi ja..- zaczął delikatnie wysuwając ku niej rękę , odczytała ten sygnał od razu tak samo zareagowała.
-kocham cie- krzyknęła jednak chłopak się nie poruszył.
-Anahi potrzebuje czasu,.. jednak gdy Chris zadzwonił ze potrzebujecie pomocy postanowiłem na coś się przydać- wyjaśnił wpatrując się w jej pełne zdumienia oczy i podał jej wielka kopertę.
-Co to??- wykrztusiła po chwili przełykając gule która stała po środku jej gardła.
-Zobaczysz, w środku jest tez list tylko do ciebie mam nadzieje ze nim przybliżę ci trochę to co właśnie robie,. Wybacz mi i nie reaguj pochopnie, kocham cie- szepnął i pochylając się delikatnie musnął jej czoło swoimi wargami. Nie poruszyła się ani tez nie zareagowała w jakikolwiek sposób wiedziała ze musi zrobić to co On uważa za słuszne by nie zniszczyć wszystkiego co jednak pozostało na gruzach ich związku.
-Dziękuje..- odszepnęła jednak gdy podniosła wzrok znad koperty go już nie było.
Nie ruszając się wyjęła ze środka najważniejszą dla niej część zawartości. Podnosząc do twarzy śnieżnobiałą kopertę ze swoim imieniem ucałowała ja zostawiając delikatny ślad swojego malinowego błyszczyku.
-Kocham cie- szepnęła i z rosnącym zainteresowaniem przeniosła się do swojej części wynajętego przez Uckera pokoju hotelowego. Jej trzęsące się ręce otwierały kopertę powoli jak gdyby w środku znajdował się zapalnic którego odpalenie wróżyło by wybuch baby.

Kochana Anahi! - przeczytała wstęp i już poczuła jak jej oczy zapełniają się łzami.
Gdy cie poznałem ujęłaś mnie swoja radością życia, swoboda i dziewczęcym urokiem . Zahipnotyzowałaś mnie od razu swoja uroda, poczuciem humoru, przepięknym uśmiechem ale tez czymś innym. Najbardziej zafascynowała mnie ta tajemniczość bijąca z twoich oczu pomieszana z odrobina drapieżności. Nie wiem jak kazali ci grac ale to nie ta udawana ty sprawiła ze się w tobie zakochałem. Nie wiem tez i nie chce wiedzieć kto i dlaczego cie na mnie nasłał, nie chce wiedzieć co złego musiałaś sobie o mnie myśleć ze byłaś gotowa mnie zabić. Nie chce wiedzieć tych rzeczy bo mnie nie obchodzą, obchodzi mnie to ze z narażeniem życia mnie uratowałaś i ze mimo niebezpieczeństwa miałaś odwagę powiedzieć mi prawdę a potem bez słowa odejść by dać mi czas. Kocham cie jesteś moim światem ale nawet ta miłość nie da rady zapanować nad mętlikiem jaki wywołała twoja historia, pomimo bogactwa jestem prostym człowiekiem który nad ogromem rzeczy z jakimi dało mi się zmierzyć nie umie zapanować. Dlatego więc proszę cie o czas, wiem ze nie masz go zbyt wiele ale ja to rozumiem. Wiem ze po czasie jaki zajmie mi wybranie najlepszej dla nas oboje drogi nie będziesz już w Meksyku ale to nie szkodzi, objadę cały świat byle by tylko prosto w oczy wyznać ci to czy jestem gotowy na związek z tobą.
Kocham cie .. cale życie i jeden dzień dłużej
Alfonso.

17 godzin wcześniej.
-Chris a jeśli coś pójdzie nie tak, wiesz nie martwię się o siebie ale o dziewczyny i ciebie. CO jeśli policja się dowie ze nam pomagasz??- Dulce siedziała na kolanach Christophera wyczekując jego odpowiedzi jak małe dziecko oczekujące historii na dobranoc.
-Wszystko będzie pod kontrolą, Derrick będzie czekał na końcu miasta z paszportami od Poncha ..- zaczął lecz dulce mu przerwała.
-to bardzo mile ze wynająć samolot i wyrobił te paszporty ale nie podoba mi się to jaka przybita Any jest po jego krótkiej wizycie.- dodała mrużąc oczy.
-Nie przejmuj się tym, to ich sprawa na pewno wiedza co robią,... kocham cie wiesz??- zapytał przytulając ja do siebie i próbując podciągnąć temat który został im przerwany parę dni temu.
-heh- pokręciła głową uśmiechając się pod nosem- tez cie kocham – powiedziała z uśmiechem wpijając swoje usta w jego- jeśli to chciałeś usłyszeć- dodała lekko się odsuwając. Nie musiała czekać na jego odpowiedź wystarczył jej tylko pocałunek który chłopak pogłębiał z każdą sekunda sprawiając ze im wgnieciony w fotel ciałom zaczynało brakować powietrza.
-Czy teraz będziesz musiała mnie zabić jeśli posunę się zbyt daleko?- zapytał niepewnie odsuwając ja na chwile od swoich żądnych namiętności ust.
- nic nie mów a cie nie zbije- odpowiedziała napierając swoim ciałem na jego. Ich nabrzmiałe z pożądania usta zachłannie wtapiały się w siebie nawzajem sprawiając wrażenie jednej idealnej całości. Zimne z emocji dłonie wędrowały po skórze zostawiając za sobą ścieżkę gęsiej skorki połączonej z dreszczami które wprawiały ciało w lekki ruch. Jej nagie ciało ocierało się miękką i jedwabista skora o jego spracowane, pokryte zgrubieniami ręce, a jego uta w okol których wystawały kiełki dwudniowego zarostu powoli przesuwały się po jej dekolcie , przyjemnie drażniąc jej skore. Cala ta gra wstępna przypominała starcie się dwóch rożnych światów które każdym dotykiem, każdą pieszczota poznawały ten drugi od podstaw aż po najskrytsze i najbardziej odlegle miejsca. Zatraceni w pieszczotach, w swoim odległym i intymnym świecie całkowicie stracili poczucie czasu i miejsca.

13 godzin wcześniej.
Maite idąc przez park czuła się bezpieczniej niż zwykle, i to nie za sprawa broni której niewyobrażalnie ogromne pokłady posiadała w torbie niosącej w jednej ręce ale za sprawa Derricka który swoim umięśnionym ramieniem przytulał ja do swojego boku. Jeżeli to jest to bezpieczeństwo przy kochanej osobie o którym tyle czytała w książkach, to musi przyznać racje ze jest to jedno z tych odczuć w miłości których nie zastąpi nic a które jest warte wszystkiego. Czuć się bezpiecznym nawet jeśli nic ci nie grozi, posiadać te uczucie ze wszystko w okol nie jest niebezpieczne, bowiem jedyna rzecz która może cie skrzywdzić to osoba która idzie do ciebie i patrzy w twoje oczy swoimi przepełnionymi troską i uczuciem. Wtuliła się w jego ramie zachłannie wciągając powietrze chcąc zapamiętać wszystkimi zmysłami ta chwile.
-Sprawdzasz stan mojego antyperspirantu- zaśmiał się chłopak czując jak dziewczyna pociąga nosem.
-Nie, chce po prostu zapamiętać jak najlepiej twoja bliskość..- odpowiedziała policzkiem ocierając się o jego dłoń.
-na poznawanie siebie nawzajem mamy jeszcze cale życie- odpowiedział puszczając jej oczko i całując w czubek głowy po czym ruszył dalej w stronę kolejnego przystanku gdzie uzupełnia potrzebne rzeczy do ich planu.
-Po wszystkim wyjedziemy, daleko stad i będziemy żyć szczęśliwie z gromadka, a raczej tuzinem dzieci- zaśmiał się – przepuszczając ja przodem by weszła do hotelu gdy po meczącej tułaczce udało im się załatwić resztę spraw.
- z tym tuzinem nie przesadzaj- odpowiedziała wchodząc po chodach.
- ależ ja wcale nie żartuje.

8 godzin wcześniej.
-Dulce, Ucker- wstawajcie, tak to jest jak se baraszkujecie przed sama misja a potem ich człowieku dobudź. WSTAWAC ALBO OBLEJE WAS ZMINA WODA!!!- krzyknęła zdenerwowała Anahi stojąc nad łóżkiem gdzie smacznie w siebie wtuleni spali Dulce i Ucker.
-żartuje- szepnął chłopak jeszcze mocniej wtulając się w dziewczynę.
-ona nigdy nie żartuje- odszepnęła i wstała.

7 godzin wcześniej
Gdy wszyscy zebrali się w omówionym miejscu nadszedł czas na rozdzielenie i rozpoczęcie najtrudniejszej misji w życiu dziewczyn. Miały wiele ofiar, zabiły mnóstwo ludzi ale nigdy nie sadziły ze tak trudno im będzie zaplanować śmierć tej która je stworzyła i ta która zepsuła je od wewnątrz zabierając normalne życie. Uzbrojone z czystym umysłem ruszyły ku przeznaczeniu, ku swojej ostatniej ofierze której zabicie pozwoli ocalić inne życia a ich uwolni od niewidzialnej smyczy która musiały nosić od tylu lat.
-czas zacząć grę- powiedziała Maite wyciągając ku dziewczynom rękę. Po chwili na jej dłoni spoczęła dłoń Dulce.
-Bo jedna umrze za wszystkie...
-A wszystkie za jedną- dokończyła Anahi pieczętując tym samym ich walkę do końca w obronie własnej i pozostałej dwójki.

6 godzin wcześniej.
Przedzierając się przez gesty lasek w okol letniej posiadłości madame w której przebywała jedynie przez dwa tygodnie każdego roku myślały o tym co by się stało gdyby ta jednak zmieniła zdanie i została gdzieś indziej. Gdzieś gdzie one nie miały wstępu, gdzieś gdzie nie umieją dotrzeć. Pokonując kolejne metry ich oddech coraz bardziej przyspieszał stając się po chwili niebezpiecznie płytki a wszystko za sprawa światła które tliło się w jednym z pomieszczeń.
-Jest w środku- szepnęła któraś a reszta oczu skierowała się automatycznie na kobietę która przemierzała właśnie pokój . Nie czekając na nic, ruszyły jeszcze szybciej ku posiadłości. Zdziwiło je ze na zewnątrz nie było żadnej ochrony, tym bardziej ostrożniej pokonywały kolejne schodki by w końcu wejść do środka.
-Czekałam na was- usłyszały głos gdy tylko zdążyły wejść do wielkiego pokoju, najprawdopodobniej gabinetu. Gdzie po środku za biurkiem plecami do nich siedziała we własnej osobie Madame. Nie zdążyły nic powiedzieć gdy ku nim odkręciła się kobieta pierwszy raz odkąd ja poznały z odsłoniętą twarzą. I to właśnie ona wywołała u nich największy szok.
-Wiedziałam ze kiedyś do tego dojdzie, ze będziecie chciały się uwolnić- zaczęła wstając i zapalając papierosa.- nie martwcie się nie będę robiła oporów, ponieważ sama was szkoliłam, nikt wam nie da rady więc po co mam ich bez powodu narażać. - powiedziała bez emocji pokonując dzielącą ich odległość, w świetle palącej się lampki blizny pokrywające jej twarz jeszcze bardziej wyostrzały. Przyjrzały się jej uważnie, miała ciemna karnacje, najprawdopodobniej była mulatką, do tego polowa jej twarzy była pokryta bliznami o przeróżnym kształcie i wielkości. Jedno oko miała całkowicie zdeformowane a jeden z kącików ust niewyobrażanie osunięty.
-Zanim zrobicie to co chcecie chce byście wiedziały po co wyszkoliłam meksykańskie laleczki. Zrobiłam to...


3 godziny wcześniej
-Będę za wami tęskniła- Mate nie kryjąc wzruszenia wtulała się w ramiona jej przybranych siostrzyczek
-ja za wami bardziej- przekrzyczała ja lamentem Anahi.
-To ja to już w ogóle. Kocham was- szepnęła Dulce nie mogąc złapać oddechu przez potok łez.
-I kto by pomyślał ze one przed paroma godzinami zabiły bez mrugnięcia osobę a teraz ryczą bo mają się na jakiś czas rozstać.- Derrick z zaintrygowaniem wzruszył ramionami.- kobiety- dodał biorąc bagaże i idąc ku odprawie jego i Maite.


Teraz
Taki właśnie był plan by na jakiś czas rozdzielić je od siebie. Gdyby policja dorwała się do jakichkolwiek akt czy tez dowodów. To wtedy będą szukać trzech laleczek, osobno nie stanowią podejrzeń.
I ruszyły trzy nie rozłączne przez lata Meksykańskie laleczki teraz muszą stawić czoło nowemu być może lepszemu życiu i jego problemom. Połączone wspólną tragedia i tajemnica zdawały się nigdy nie rozdzielić a jednak, teraz znowu łączył je sekret.. sekret meksykańskich laleczek.
Anahi jeszcze raz spojrzała przez okno w samolocie i choć w jej przypadku miejsce obok niej było puste to wierzyła ze kiedyś Poncho wróci i wtedy jej życie dopełni się w szczęściu.




___EPILOG___

Czym była ta tajemnica Meksykańskich laleczek?? Jak się okazało to wszystko było po to by odegrać się na mężczyznach, by pokazać im ze to nie oni są tą silną płcią.
Były aktem desperacji u Madame.
Czym były blizny Madame?? Pamiątką po jej ojcu który wylał na nią kwas bo go „wkurzyła.
Były każdą obelga skierowana w jej stronę.
Historia laleczek opowiada losy trzech dziewczynek które zostały wychowane na zabójczynie a jednak mimo to nie zatraciły się moralnie..
nie przekroczyły tej granicy robiącej z nich jedynie żywą bron..
Nadal czuły, nadal pragnęły miłości...
I choć wyrządziły tyle zła..
tyle zbrodni po których zapewne nigdy nie będą żyć normalnie
to jednak dokonały czegoś dobrego..
pokochały i dały się kochać..
te wyprane z uczuć kobiety obdarowały kogoś uczuciem...
Każda z nas jest taka meksykańską laleczka
która żyje według jakiś upodobań
wychowywana przez rodziców na jakiś wzór
lecz prędzej czy później następuje bunt
i zaczynamy żyć swoim życie pozostawiając resztę z tylu
ale pamiętajmy by nie palić wszystkich mostów
kto wie czy nie będziemy musieli przez nie wracać...
Tak jak i Maite Dulce i Anahi
bo kto wie czy One naprawdę wykonały swój ostatni plan....
FIN

Robactwo pełzające w mej skórze
Te rany nigdy się nie zagoją
Strach... w ten sposób upadłem
Rozważając co jest prawdziwe

Jest coś we mnie co ciągnie mnie pod powierzchnię
Wyniszczającego, gmatwającego
Ten brak samokontroli "JA", strach nigdy się nie kończy
Kontrolując... Nie sądze...

Żebym się znów odnalazł...
Moje ściany zamykają się...
(Bez poczucia pewności, jestem pewien, że to zbyt duża presja
by ją znieść...)
Czulem się tak już wcześniej...
Tak niepewnie...

Robactwo pełzające w mej skórze
Te rany nigdy się nie zagoją
Strach... w ten sposób upadłem
Rozważając co jest prawdziwe

Dyskomfort bez końca wciągnąl się we mnie
Rozpraszając/reagując
Wbrew mej woli staję obok własnego odbicia
To przeraża, że nie sądzę

Żebym się znów odnalazł...
Moje ściany zamykają się...
(Bez poczucia pewności, jestem pewien, że to zbyt duża presja
by ją znieść...)
Czulem się tak już wcześniej...
Tak niepewnie...

Robactwo pełzające w mej skórze
Te rany nigdy się nie zagoją
Strach... w ten sposób upadłem
Rozważając co jest prawdziwe


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bebe
Szaleniec



Szaleniec
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z samego dna piekiel
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:19 :54 , 07 Maj 2010    Temat postu:

świetne
ciesze się że zabiły madam
pozdro:DJezyk

lovciam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
fafunia87
Pupilek Psychiatry



Pupilek Psychiatry
Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 20:21 :28 , 09 Maj 2010    Temat postu:

czytałam całe już wczesniej super tekla

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kredka
Szaleniec



Szaleniec
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 602
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piórnika
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 14:38 :58 , 01 Wrz 2010    Temat postu:

na tym drugim forum hehe pisze drugi sezon
jak narazie jest 1 rozdzial ale to dopiero poczatek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Maniacs' World ;) Strona Główna -> Zakończona Twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin