Forum Maniacs' World ;) Strona Główna

Forum Maniacs' World ;) Strona Główna -> Zakończona Twórczość -> Oczy w Mroku

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kredka
Szaleniec



Szaleniec
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 602
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piórnika
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 17:30 :10 , 25 Wrz 2010    Temat postu: Oczy w Mroku

Tytuł: Oczy w mroku
Gatunek: Horror Mruga
Ilość rozdziałów: 9




Oczy w Mroku
by Oll

Zapowiedz/ Entrada
http://www.youtube.com/watch?v=sJV17PEXWjw

Wycieczka życia
wakacje
dobra zabawa
To ona ma im towarzyszyć
w czasie podróży...
Nie te miejsce nie ten czas
Ich strach, lęk i krzyk
To on rozbudzą w nim na nowo bestie
Tajemnicze oczy znowu zabłysną w ciemnościach
a każdy na jego drodze stanie się jego ofiara...
Będzie napawał się jej krzykiem, lękiem i przerażeniem bijącym z oczu
To wszystko sprawi ze będzie chciał znowu poczuć czyjąś krew na rekach
….tajemnicza postać z lasu....
Żyjąca legenda postrach wszystkich którzy o nim słyszeli
I najbardziej tych co widzieli …..jego oczy....

Rozdział 1






"Myślę, że strach, jaki odczuwa człowiek stojący nad przepaścią, w rzeczywistości jest raczej tęsknotą. Tęsknotą za tym, żeby rzucić się w dół - albo lecieć z rozpostartymi ramionami."


Promienie słońca leniwie rozciągają się nad miastem, budząc pomału wszystko do życia. Pierwszy dzień wakacji, cisza przed szaleństwami, ale czy wszędzie??..
-GDZIE JEST MOJA SZCZOTECZKA?????- ten piskliwy krzyk, jak echo roznosił się po pewnym domie. A wydobywała go z siebie niska czerwonowłosa dziewczyna. Kto by przypuszczał ze w tak drobnej osóbce znajduje się tyle siły, by stać tak od piętnastu minut nad uchem swojego brata i powtarzać w kolko to samo zdanie.
-Skąd mam wiedzieć, po drodze kupisz sobie nową- powiedział wreszcie zrezygnowany, wrzucając niedbale rzeczy do walizki.
-Ale Ponchusiu kochany braciszku idź do sklepu po nowa- powiedziałam robiąc swoja znana słodka minę mrugając rzęsami.
-Już wiem jak przekonałaś mnie bym zabrał na ten wyjazd ciebie i twoje koleżanki- powiedział kierując się w stronę wyjścia.
-dziekujeeeeeeee!!- krzyknęła jeszcze za nim szczęśliwa. Tak właśnie wyglądał początek ich pierwszego dnia wakacji. Dnia rozpoczęcia ich podroży, zapoczątkowującej ich studenckie życie. Właśnie poprzedniego dnia skończyli pisać ostatnie testy kończące liceum.
Reszta osób pakowała się bezproblemowo, no prawie wszyscy. Jedna niska szczupła blondynka miała problemy z „wielkością” pojemności swojej walizki. Stwierdziła w końcu ze jest zbyt mała przez co nie zmieściła jej się polowa ustalonych ubrań. A chciała ładnie wyglądać na miejscu, bowiem od jakiegoś czasu spotyka się z Ponchem, bratek jej najlepszej przyjaciółki, wiedziała ze będzie to wycieczka jej życia....
-Mowie wam nie powinniśmy tam jechać. Mam złe przeczucia- powtarzała w kolko Maite wsiadając do samochodu na tylne siedzenie.
-nie marudź już, taka okazja nie trafia się często. Piękny dom, w dodatku tanio w pięknej okolicy- powiedział rozmarzony Christian wsiadając do samochodu.
W końcu spakowani i szczęśliwi, ruszyli w kierunku przygody. Pogoda tego dnia była wspaniała , słonce dokazywało w całej okazałości.
-Opuść dach- poprosiła Dulce, siedzącego za kierownica Christophera. Jak zwykle w jego obecności uśmiechając się, i jak zwykle jej prośby spełniał ekspresowo. Po chwili wszyscy unieśli głowy dając wiatru bawić się ich włosami.
-Cudownie!!- krzyknęła Any, stojąc i opierając się o przednie siedzenie, ręce zaś rozłożyła na boki blokując ciałem podmuchy wiatru. Nagle według drogi wskazywanej przez przesłaną im przez właściciela domu mapę zjechali z asfaltu na leśną drogę.
-To na pewno dobra droga, widać ze od dawien dawna nikt tedy nie jechał- zapytał Poncho sprawdzając mapę.
-tak, dziwne ale prawdziwe- usłyszał odpowiedz z boku. Las był nadzwyczaj gesty i ciemny gdyby nie zegarek w radiu pomyśleli by ze zapadł zmrok. Korony drzew gdzie nie gdzie przepuszczały tylko lekkie promienie słońca. Droga była wąska i w wielu miejscach zarośnięta. Nagle samochód się zatrzymał a przyczyna było wywalone drzewo.
-Dalej idziemy- zakomunikował Ucker, opuszczając dach.
-Według mapy powinniśmy być blisko- powiedziała Maite biorąc walizkę. Po chwili cała 6 szła z bagażami wzdłuż ścieżki.
-Tam coś jest- szepnęła Any łapiąc za rękę Alfonso.
-Any to na pewno zwierze, nie martw się obronie cie.- powiedział idąc dalej.
-A ja wam mowie ze mi się to nadal nie podoba- powiedziała Maite , wzrok wtapiając w zarośla w których przed chwila coś błysnęło , mogłaby przysiądź ze widziała... oczy.


Rozdział 2
Gdy doszli ich oczom ukazał się wielki, stary porośnięty mchem budynek. Delikatnie otworzyli drzwi i weszli do środka. Spokojnie stąpając z nogi na nogę, weszli do wielkiego holu, w środku panował pól mrok, dziewczyny schowały się za chłopaków próbując dostrzec coś więcej niż wiszące pajęczyny.
-Ale tu brudno- szepnęła Any przejeżdżając palcem po framudze schodów.
-Trochę się tu ogarnie i będzie gites-- powiedział Poncho obejmując ja z tylu. Nagle światło się zapaliło a drzwi zamknęły. Wszyscy podskoczyli, formując się w małą okrągła grupkę.
-Ja zapaliłam światło- krzyknęła niepewnie Dulce machając im spod ściany.- a drzwi to pewnie przeciąg.
-Nie! Ja wam mowie ze tu czuć coś dziwnego- powiedziała Maite stojąc pomiędzy Any a Chrisem.
-to pewnie Chris narobił z wrażenia, - zaśmiał się Ucker podchodząc do Dulce.
-Może pójdziemy obejrzeć domek- zapytał stojąc blisko niej.
-Jasne- odpowiedziała uśmiechając się do niego, po chwili zniknęli wbiegając po schodach na 1 piętro.
Szli powoli trzymając się za ręce, poznając to nowe co zakątki wielkiego domu. Wszystkie pomieszczenia były podobne, brudne i zapuszczone. Gdzie nigdzie były powybijane szyby i dziury w ścianach
-wygląda jak miejsce bitwy- zażartowała Dulce wchodząc do jednego z pomieszczeń.
-Może posprzątamy jedno pomieszczenie i w nim będziemy spać, wiesz Maite i Chris razem spać nie będą a osobno będą się bać- powiedział Ucker rozsuwając zasłony w pomieszczeniu nie świadomie dając znak gdzie będą się znajdować.
-Wiesz od dawna chciałem ci coś powiedzieć.. ja- zaczął Ucker łapiąc dulce niepewnie za rękę.
-ja czuje to samo- powiedziała patrząc na niego z entuzjazmem w oczach.
-kocham cie- powiedzieli równocześnie składając na swoich ustach pocałunek.
W tym czasie nie tylko oni cieszyli się swoim szczęściem, Any i Poncho zwiedzali dolne pokoje, cały czas śmiejąc się i okazując sobie uczucia poprzez drobne pieszczoty i słodkie słówka.
-Anahi wiesz ze cie kocham?- zapytał retorycznie brunet, chowając puszki piwa w lodowce.
-tak, a wiesz ze ja ciebie tez- odpowiedziała pytaniem siadając na blacie. Podszedł i chwycił ja w pól, gdy chciał ja pocałować zobaczył coś dziwnego na oknie.
-Czy tu pisze „Pomocy”??- zapytał wskazując na brudna szybę na której były smugi które kształtami przypominały owy napis, jednak widać ze litery były napisane dawno ponieważ zakrywała je nowa warstwa brudu.
-Ja zaczynam się bać- powiedziała głośno Any zeskakując z blatu i udając się do salonu- mai miała racje- szepnęła jeszcze siadając na walizce.
-Ok jeśli nie chcecie tu spać to jutro wyjedziemy, gdzie indziej ale dzisiaj musicie już tutaj wytrzymać- powiedział ustępując jej i dając jej buziaka w czoło.
Po godzinie na dworze całkowicie zapadał zmrok. Słonce ustępowało miejsca ciemnym obłokom chmur które walami rozprzestrzeniwszy się po niebie stworzyły płachtę, wprowadzając wszytko w mrok. Gdzie nie gdzie widać było małe gwiazdy które migocząc przedzierały odrobinę światła dając ulgę wyostrzonym oczom, księżyc schował się głęboko nie obdarowując świata nawet delikatnym swoim blaskiem.
-Dzisiejsza noc jest wyjątkowo ciemna ...- szepnęła Mai odchodząc od okna.
-i zimna..- dodał Chris, podając jej koc.
-Wszyscy siedzieli jak na szpilkach, jedno jest pewne żadne z nich nie myślało o tym by iść spać. Wszystkich zaraziło te złe przeczucie Maite które cały czas nią wzdrygało ona wiedziała ze coś złego się wydarzy i ze stanie się to dzisiejszej nocy, czuła ze oczy które widziała pojawia się... a ich właściciel nie będzie dobrym gościem...
-idę sprawdzić co z autem...- krzyknął Chris wychodząc z domu.
-nieee- krzyknęła za nim Mai jednak za późno.

Rozdział 3
Biegł ile miał sil w nogach, żwir pod jego butami wydobywał dźwięk kruszącego się szkła. Jego oczy nie widziały nic oprócz błyszczących gdzie nie gdzie białych kamyków na ścieżce. Czy się bal? Tak! I to bardzo, ale on właśnie taki był. Christian zawsze był bojaźliwy chociaż ukrywał to pod maska macho. Dobiegł na miejsce gdzie stal samochód, szczęśliwy otworzył go wcześnie zabranymi kluczykami Uckera, i zaczął szukać swojej latarki. Nagle gdy spojrzał przez szybę w zarośla przy samochodzie zobaczył coś dziwnego. Zobaczył oczy, które lśniły w tych ciemnościach, krwistoczerwonym kolorem. Przetarł szybko twarz i znowu tam spojrzał lecz tym razem nic nie dostrzegł. Przez jego głowę przeszła szybka myśl ze jest przemęczony i ruszył z powrotem do domu., tym razem wolniej bo uzbrojony w latarkę. Szedł spokojnie oświetlając sobie drogę , wizja tych oczu nie dawała mu spokoju cały czas myślał czy to naprawdę było przywidzenie. Przymknął na chwile powieki by w myślach odtworzyć sobie ich wygląd, nagle poczuł ze na coś wpadł otworzył delikatnie powieki i znowu je zobaczył. Tym razem jednak ich właściciel stal obok niego wpatrując się w jego coraz to mocniej rozszerzone źrenice. Gdy Chris chciał przyświecić latarka na spotkana postać, ten szybkim ruchem wbił mu coś w ramie. Chłopak upuścił latarkę która zgasła, on zaś krzyknął łapiąc się za owe ramie z którego po jego palach spływała krew. Chłopak nie widział jej ale czul jak ciepła lepka ciecz wypełnia jego dłoń wpływając za rękaw, w oczach napastnika zobaczył pewnego rodzaju fascynacje, jakby jego krzyk i ta krew wzbudzały w nim nieopisana radość i pobudzenie.
Nawet nie spostrzegł kiedy zaczął biec, ale biegł jak najszybciej były wstanie jego nogi. Nie czul wysiłku ani bólu, czul tylko bicie swojego serca i słyszał dwa przyspieszone oddechy, jeden należał do niego drugi do jego napastnika który biegł za nim. Gdy uciekał poczuł kolejny przeszywający go ból tym razem gdzieś na plecach, jednak spostrzegł ze nic nie wskazuje na to żeby osoba z tylu go dogoniła, więc mimo coraz większego bólu biegł dalej próbując nie zwolnic.....
Jego oczy ujrzały światło wydobywające się z okien domu, poczuł nieopisywalna ulgę i przyspieszył by dobiec do drzwi. Wiedział ze napastnik nie wbiegnie tam zanim ponieważ nie miałby szans ich była szóstka on był jeden.
Gdy dobiegł do drzwi bez zastanowienia otworzył je szybkim ruchem wpadając do środka i szybko zamykając je opadł na podłogę. Teraz dopiero poczuł skutki straty takiej ilości krwi. Do chłopaka podbiegła Anahi której krzyk na jego widok rozniósł się po całym pomieszczeniu przywołując wszystkich.
-Cholera Chris kto ci to zrobił??- krzyknął poncho podbiegając do przyjaciela. Zobaczył czerwona plamę na jego ramieniu w jednym miejscu ciemniejsza co wskazywało ze właśnie stamtąd spływa krew. Gdy go podniósł by zaprowadzić do pokoju, zobaczył mały sztylet wbity w jego plecy.
-Oczy, … czerwone. ..oczy... w mroku... błyszczały- majaczył coraz słabszy opadając na kanapę.
-Przyniosłam apteczkę- krzyknęła Dulce i podała ja Any.
-Opatrz go przyszła pani doktor- powiedziała wiedząc ze Any chce studiować właśnie ten kierunek, tylko ze pomiędzy studiowaniem a zamiarem studiowania jest wielka różnica. Jednak dziewczyna robiła wszystko by pomoc przyjacielowi, po godzinie cala we krwi skończyła.
-musi jechać do szpitala mój opatrunek powstrzymał jedynie krwawienie ..- szepnęła biorąc ręcznik od poncha którym wytarła spocona twarz Chrisa.
-dziękuje szepnął
-mówiłam, co teraz zrobimy jak ten psychol czai się gdzieś kolo domu- szeptała Maite siedząc kolo kominka.
-Miałaś racje, teraz musimy zrobić wszystko by tu nie wszedł.- odpowiedział jej Ucker przytulający Dulce, która nagle odeszła od niego do kominka gdzie stały rożne stare zakurzone fotografie. Złapała jedna do reki i przetarła, a to co ujrzała sprawiło ze na moment nie mogla złapać tchu. Pokazała ja Christopherowi, który natychmiast spojrzał w stronę reszty.
-spójrzcie- powiedział pokazując ja Poncho i Maite.
-Ta kobieta na zdjęciu wygląda jak.... Any.

Rozdział 4
Jeszcze raz nie pewnie przejechała palcem po szklanej szybce ramki do zdjęć. Nagle pod wpływem emocji rozluźniła ręce przysuwając je do ciała. E efekcie w pomieszczeniu rozległ się dźwięk tłoczonego szkła. Z trudem łapała oddech wiele razy słyszała o tym ze każdy ma na świecie swojego sobowtóra, jednak nie sądziła ze zdjęcie swojego spotka właśnie tutaj. Poczuła na sobie wzrok wszystkich obecnych w danym pomieszczeniu. Czuła się dziwnie w jej głowie wszystko się mieszało. Krążyło w niej wiele pytań i jeszcze więcej domniemanych odpowiedzi. Gdy wyrównała dość oddech schyliła się i spośród odłamków szkła wyjęła Je.
-Zrobiono je nie dawno, maksymalnie parę lat temu- szepnęła jedynie wskazując na fotografie. Miała racje postać na zdjęciu trzymała w jednej ręce iPoda.
-jest jedynie do ciebie podobna, to nic nie znaczy prawda??- Dulce próbowała choć trochę rozluźnić gęstą atmosferę która wytworzyła się w pokoju.
-Dulce ma racje.. musimy myśleć jak uchronić się przed tym psycholem.- Christopher był wyraźnie poddenerwowany tymi wydarzeniami.
-nie możemy wyjść jest zbyt ciemno a my nie mamy nawet latarki, za to on porusza się tak jakby widział w ciemności.- dodał Chris który leżał na kanapie i próbował zregenerować swoje siły.
-trzeba zabunkrować się tutaj do rana- powiedział głośno Poncho- gdzie Any..? … i Maite??- zapytał nerwowo rozglądając się po pokoju.
-poszły sprawdzić czy są tutaj jakieś tylne wyjścia i jakby co to je pozabezpieczać- odpowiedziała mu dulce która przyszła ze szklanka wody dla Chrisa.
-Lepiej po nie idźmy- krzyknął Poncho znikając wszystkim z pola widzenia.
-ja tez pójdę, ..a ty zostań z Chrisem.-zarządził Ucker po czym pożegnał się z dulce czułymi pocałunkami .
Szedł pewnie stawiając nogi, nie bal się. Tak naprawdę jedyna rzeczą jakiej bal się Christopher była strata kogoś bardzo bliskiego dla niego. Ciemny dom i czający się gdzieś za oknem psychopata nie byli dla niego w tym momencie przerażający. Chciał znaleźć Maite i wrócić razem z nią do dulce i przyjaciół. W pewnym momencie zobaczył ja.. stała i siłowała się z kratami od jakiegoś wielkiego okna.
-Pomogę ci- powiedział podbiegając do niej. Jednym mocniejszym ruchem zamknął kratę. Po chwili razem ja zabezpieczyli.
-kto został z Chrisem?- zapytała
-Dulce.. chodź wracajmy do nich- odpowiedział i złapał dziewczynę za rękę prowadząc z powrotem do salonu.
W tym czasie Poncho coraz bardziej nerwowo próbował znaleźć Any.
-Poncho??- usłyszał jej słodki głos tuz za swoimi plecami.
-Anahi- krzyknął szczęśliwy odwracając się i mocno ja przytulając.
-wracajmy- dodał obejmując ja ramieniem.
-nie! Muszę wyjść na zewnątrz, tutaj nie ma zasięgu ,próbowałam- powiedziała wyczekując jego reakcji.
-OSZALALAS??!! Nie ma mowy nie puszcz cie- krzyknął.
-ale musimy wezwać pogotowie i policje- odpowiedziała cicho.
-ja wyjdę- szepnął rozumiejąc ze ma ona racje.
-ok, ale bądź ostrożny, to mój telefon, zadzwoń na alarmowy i opowiedz im wszystko.- wyjaśniła dając mu swoja różową komórkę i całując na szczęście.
-stój tu i czekaj- rozkazał po czym wybiegł do ogrodu. Na wyświetlaczu ekranu od razu pokazały się dwie kreski. Natychmiast wykręcił numer alarmowy.
-..Potrzebujemy pomocy... jesteśmy na koloni miasteczka „Los Buenos” .. jakiś psychopata próbował zabić mojego kumpla....NIE ZARTUJE.... nie piłem niech się pan weźmie w garść... jak to nie ma takiego miasteczka... cho*era proszę przyjechać.... on nas pozabija.. on..- nie dokończył gdyż poczuł silny ból z tylu głowy. Poczuł jak ktoś wyrywa mu telefon z reki po czym sam pól przytomny upadł na ziemie. Gdy napastnik zamachnął się na następny cios wtedy obaj usłyszeli słodki głos przepełniony strachem i bólem.
-Proszę, nie- to była Anahi która ustala pomiędzy oboma z zaszklonymi oczami. W tym momencie spostrzegła w czerwonych oczach coś czego się nie spodziewała, coś czego nie mogla opisać. Nie pojmowała jak mogla w tak krótkim czasie zaistnieć taka zmiana. Nagle jego pełne grozy, nienawiści, obłędu oczy przepełniły się.... uczuciem, jakby patrzył na kogoś bardzo mu bliskiego i znanego.....

Rozdział 5

Gdy jej umysł i zmysły na nowa zaczęły odbierać otoczenie Go już nie było.. uciekł. Zaskoczona i zdezorientowana stała do chwili aż usłyszała za sobą ciche jęki to właśnie one sprawiły ze na jej ustach pojawiło się jedno imię
-Poncho- szepnęła szybko odwracając się w jego stronę, chłopak był przytomny jednak zauważyła w świetle księżyca błyszczącą krew na jego skroni. Kucnęła delikatnie dotykając jego policzka.
-pomogę ci- szepnęła ponownie, pomagając mu wstać, na chwile zachwiał się on na nogach jednak upaść nie pozwoliły mu jej drobne ramiona które z całej siły podtrzymywały go w pozycji stojącej.
-Dziękuje- powiedział gdy byli już w środku, przylatując do siebie dziewczynę i składając na jej drżących jeszcze ze strachu ustach czuły pocałunek. Gdy niepewnie weszli do salonu reszta wiedziała już co musiało się stać ze ich przyjaciel znajduje się w takim stanie
-ale zabezpieczyliście okna ?- spytała dulce podając Anahi apteczkę.
-tak, mysz się nie przeciśnie- odpowiedziała przykładając wacik do rany na czole ukochanego. Mimowolnie uśmiechnęła się do niego dodając tym samym sobie i jemu otuchy, wiedziała bowiem ze ich napastnik zrobi wszystko by dokończyć to co zaczął, skąd? nie wie, ale była tego pewna.
-Nie uwierzycie.. spójrzcie- krzyknęła Maite wbiegając do salonu- Any ty spójrz bo się na tym znasz- dodała dając blondynce jakieś dokumenty. Wnioskując z jej miny znajdowało się tam coś naprawdę ważnego i ciekawego i tak tez było.
-To dokumentacja jakieś operacji.. operacji oczu- mówiła Any przerzucając kolejne kartki.- operacji niezwyklej bo dotyczącej przeszczepu.. oczu zwierzęcych do człowieka.- wyszeptała czując na swoim ciele wzrok wszystkich zgromadzonych.
-Z medycznego i racjonalnego punktu widzenia taka operacja nie miałaby szansy powodzenia tym bardziej ze te oczy należały do.. wilka.. - dodała siadając na krześle obok Poncha.
-jest tam coś o lekarzu który przeprowadził ta operacje?- zapytał Chris
-była to lekarka nazywała się.. Amanda Rodriguez.- jednak nie było czasu na dalsze wyjaśnienia bo z Chrisem było zaś coraz gorzej potrzebował pomocy lekarskiej, bowiem dostawał coraz to gorszej gorączki a rana dalej była zainfekowana. Wszyscy nerwowo przy nim czuwali próbując sprawić by nie zasnął, bali się ze wtedy już nigdy nie otworzy oczu.
-Jeśli umrę to dajcie to mojej mamie- szepnął podając Maite swój medalik, blada drżącą w gorączce ręką.
-Chris nie umrzesz.. przestań tak mówić- odpowiedziała hamujący łzy które mimo wszystko cisnęły się w jej piwne oczy. I nie tylko jej wszyscy kucnęli przy jego łóżku próbując dodać jakoś mu odwagi. Nagle usłyszeli głośny hałas i nastała... ciemność. Światła zgasły a mrok opanował pomieszczenie wywołując krzyk, nie iskrzyło się żadne światełko nadziei które by pomogło opanować wzrastający strach. Nagle światła znowu rozbłysły w salonie ale ...czegoś brakowało...
-GDZIE CHRIS?- krzyknął Ucker trzymając Dulce w uścisku. Nagle ich oczy skierowały się w tym samym kierunku ,.. w stronę otwartych drzwi.
-jakim cudem- spytała któraś z dziewczyn ale nikt nie umiał jej odpowiedzieć.
-Idę go poszukać- krzyknął poncho
-idę z tobą- dodała Any, chłopak chciał już powiedzieć ze to zbyt niebezpieczne i ryzykowne ale czy zostając tutaj była by dość bezpieczna. Właśnie spod ich nosów porwano ich przyjaciela.
-dobrze- odparł więc i oboje wyszli na zewnątrz uzbrojeni w pogrzebacze.
W tym czasie May przebywała w kuchni, cisza była tak wielka ze słyszała odgłos wody nalewanej do szklanki która trzymała jeszcze w pełnej niepokoju ręce, nagle usłyszała kroki i cichy nieznany jej głos...

Rozdział 6

W pomieszczeniu rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Maite stała w miejscu sparaliżowana drżała nadal trzymając w gorze rękę w której jeszcze przed chwila trzymała szklankę. Odkąd weszła o tego domu jej sercu towarzyszył strach a ciało na każdy niespodziewany bodziec przeszywał zimny dreszcz. Spokojnie bez niepotrzebnych gestów odwróciła się w stronę z której jeszcze przed chwila wydobył się ten głos. Zobaczyła tam mężczyznę na oko był niewiele starszy od niej. Był szatynem o zielonych oczach. Nagle patrząc na niego poczuła wielka wewnętrzną ulgę i to nie tylko ze względu na to ze chłopak uśmiechał się do niej promiennie a w jego oczach dostrzegła dobro ale ze względu na jego ubiór bowiem miał na sobie... mundur.
-jesteś.. policjantem- powiedziała z ulga uśmiechając się pod nosem, i nagle bez zastanowienia mocno się do niego przytuliła. Nie czekała na jego reakcje czy tez odpowiedź, w tym momencie swoja osoba wywołał u niej wzrost nadziei dzięki której uwierzyła ze uda im się stad wydostać.
-y... tak, przyjechałem zobaczyć czy wszystko u was gra. Jestem derrick- powiedział trochę zdezorientowany stając przed nią.
-Jesteś tu sam??- spytała odsuwając się od niego i rozglądając po bokach.- sam na pewno nie dasz sobie rady z tym szaleńcem – dodała zdenerwowana idąc do salonu do reszty.
-w tym czasie Anahi i Poncho szli w ciemnościach zdając się jedynie na światło księżyca i gwiazd które delikatnie oświetlały im drogę przez las. Szli próbując wydobywać z siebie jak najcichszy oddech. Nagle usłyszeli głośny krzyk który po chwili zanikł ...Poncho zaczął biec w kierunku z którego wydobył się ten przeraźliwy krzyk, Any biegła za nim próbując nie zgubić jego kroku. Gdy dobiegli na miejsce dziewczyna zakryła bezwładnie dłonią usta by nie krzyczeć jednak z jej oczu popłynął potok łez, spływały w dol a za nimi na ziemie po chwili opadła i ona kucając teraz obok ciała lezącego na ziemi pokrytego w całości krwią. Drżącą ręką dotknęła jego szyi sprawdzając puls.
-nie żyje.. ale to nie możliwe...- szepnęła składając ręce na jego klatce piersiowej zaczynając reanimacje. Robiła to coraz bardziej bezsilnie połykając łzy, jednak było już za późno. Nie mogla dopuścić do siebie tej myśli ze go straciła, ze umarł właśnie jej.. przyjaciel, umarł.. Chris.
-Any za późno- szepnął poncho odciągając ja i przytulając. Po chwili odsunął się- Any idź do domu tylko ostrożnie ja muszę coś załatwić- powiedział a w jego oczach dostrzegła wściekłość... wiedziała co zamierza.
-Poncho nie mogę i ciebie stracić- szepnęła dalej plącząc jednak chłopak pocałował ja tylko w czoło i szepnął
-nie stracisz...
Dziewczyna usiadła obok Christiana biorąc jego dłoń w swoja
-muszę cie stad zabrać,.. nie pozwolę mu zrobić nic nikomu więcej- dodała wstając – na razie cie tu ukryje a z rana razem z reszta zabierzemy cie stad i zawieziemy do twoich rodziców- szepnęła przykrywając go swoja bluza wycierając łzy z policzka. I szybko pobiegła przed siebie w tylko jej znanym kierunku i znanym celu..
W tym czasie Dulce i Christopher nie mogąc wytrzymać tego napięcia wyszli tylnym wyjściem do lasu chcąc znaleźć cala zaginioną trojkę. Szli trzymając się za rękę gdy nagle przed ich twarze jak cień wyrósł nagle ten sam tajemniczy napastnik. Stli wtuleni w siebie nie odrywając wzroku z jego czerwonych oczu które lśniły niewytłumaczalnymi iskrami. Bila z nich euforia która przyprawiała ich o szybszy oddech. Gdy postać zbliżyła się nagle przed nią wyrosła inna postać znana całej trojce która stała z załzawionymi oczami wpatrując się w czerwone oczy.
-Dosyć tego- szepnęła – skończ to na mnie....

Rozdział 7


W tej chwili czas stanął , wszystkich oczy skierowane były na czerwono okiego i.. Anahi. Stala milimetry na niego wyczekując jego reakcji. Jednak on stal bez ruchu wpatrując się w nią, znowu czuła te dziwne uczucie, czuła jak wszystkie emocje z niej ulatują przekształcając się w łzy które bezsilnie spływały po jej policzkach. Nagle jego źrenice się rozszerzyły a ona poczuła jak łapie ja za nadgarstek ciągnie ku sobie, zauważyła jak Christopher łapie ja za drugi próbując jej pomoc. Nagle czas znowu ruszył.
-Ucker nie.. tak będzie lepiej.. uciekajcie- dodała cicho i po chwili zniknęła razem z napastnikiem w gąszczu lasu.
-Znajdźmy resztę- krzyknęła dulce i po chwili razem z Uckerem pobiegła w stronę domu.
-Nie wiemy czy Any znalazła Chrisa- powiedział gdy wchodzili do domu.
-nie było z nią poncha więc zapewne on z nim jest, teraz t ona jest w niebezpieczeństwie ten psychol ja zabrał ..a ja nie mam zamiaru spełnić jej prośby.. nie dam jej umrzeć- dodał wchodząc do salonu. Po chwili o wszystkim wiedziała już Maite i derrick. Teraz cala ta piątka uzbrojona w pozostałe dwie latarki i pistolet Derricka weszli w gesty las który przeszył wszystkich o zimny dreszcz. Szli trzymając się blisko siebie, dla bezpieczeństwa byli do siebie przywiązani linką, jeśli zabójca chciał by ich zaatakować nie dalby rady pociągnąć całej piątki w zarośla. Wsłuchiwali się we wszystkie odgłosy jakie wydobywała przyroda, nagle ich uszy usłyszały jak coś biegnie w ich stronę było coraz bliżej. Ustali chowając się za Derrikiem który stal z bronią wymierzona w kierunku ruszających się zarośli, przymierzał się do oddania strzału. To był ułamek sekundy postać wyskakująca z krzaków i naciśniecie spustu.
-Poncho- i ten krzyk jak echo roznoszący się po lesie.
W tym samym czasie niepokojącej ciszy Anahi została przyprowadzona do malej szopy znajdującej się nie daleko domu. Gdy weszli wtedy mogla przyjrzeć się jego twarzy, zrobiła to dzięki malej świeczce która delikatnie tliła się na stole który znajdował się po środku pomieszczenia. Był może po trzydziestce, jednak jego twarz wyglądała na starsza przez liczne blizny , skora wokoło oczu była zaczerwieniona, same oczy ciągle błyszczały a gdy przyjrzała się im bliżej wszystko powiązało się w jasna całość.
-oczy wilka- szepnęła cicho choć tego nie chciała, miała nadzieje ze nie usłyszał, stało się inaczej. Podszedł do niej szybkim krokiem jednak gdy zaczęły ich dzielić milimetry stanął wyciągając w jej kierunku rękę. Delikatnie przejechał po jej policzku.
-Amanda- szepnął zachrypniętym głosem.
-Jestem Anahi,.. - odpowiedziała dość pewnie choć w jej glosie można było wyczuć nutę strachu i niepewności.. wiedziała ze widzi w niej tamta lekarkę, lecz nie wiedziała czy to dobrze czy wręcz przeciwnie.
-Wiem..Amanda nie żyje.. ale ty .. taka podobna- słyszała ze mówienie przychodziło mu z trudem jakby dawno tego nie robił, ale co się dziwić był zabójca który mieszka w lesie. Jedynymi ludźmi z którymi mógł rozmawiać to jego ofiary tuz przed śmiercią. I wtedy zadała sobie te pytanie czy ona
ma teraz podzielić los Amandy.
-Co się z nią stało?- spytała choć domyślała się co usłyszy.
-Zabiłem ja- odpowiedział cicho a na jego twarzy zobaczyła malujący się ból. Nie chciała mu współczuć, zabił jej przyjaciela nie wiedziała co się dzieje z reszta, okazanie mu litości i wsparcia było ostatnia rzeczą na jaka chciała by się odważyć.
-Czemu??- próbowała to jakoś ciągnąc, ciekawość była większa od myśli jak zareaguje na kolejne pytania.
-Czemu??.. eh Czemu??. Czemu??- powtarzał zmieniając za każdym razem barwę głosu i ton, w końcu powtarzał to tak głośno ze krzyczał w jej kierunku. Na jego twarzy teraz widziała wściekłość a jego oczy błyszczały tak mocno ze widziała odbijający się w nich jej strach, odsunęła się do tylu.
-Za to- krzyknął w końcu wskazując na swoje oczy i podskoczył do dziewczyny łapiąc ja za nadgarstki- i za zmiany jakie we mnie zaszły po jej „eksperymencie- dodał ciszej. Wyczul jej strach i to ze cala drżała, odszedł więc i podaj jej coś.
- Pamiętnik Amandy- szepnęła biorąc go w dłonie i siadając przy stole gdzie dzięki płomykowi ze świecy mogla zagłębić się w tej lekturze.


Rozdział 8

Strach wpływa na to, że podejmujemy mylne decyzje. Desperacja jest złym doradcą. Potrzeba więcej odwagi żeby uniknąć pułapek, które napotykamy na swojej drodze.



Siedziała tępo wpatrując się w notes znajdujący się przed nią. W jej głowie jak echo rozbrzmiewały słowa z pamiętnika
„Daniel jest niewidomy, muszę mu pomoc[..]” , „Jestem okulista a nic nie mogę zrobić, ta bezradność mnie wykończy,[...]”, „Czemu nikt nie chce go operować, wystarczy przeszczep siatkówki,[..], jeśli będzie trzeba zrobię to sama[..]. Znalazłam sposób, odpowiednie siatkówki, należały do mężczyzny[...]. Kupiliśmy dom w lesie tam go zoperuje,[...]Boje się, Daniel tez widzę ze nie jest tego do końca pewien ale ja chce by był szczęśliwy i byśmy żyli w pełni życia[..]
Chciała czytać dalej ale świeczka zgasła i jej oczy napotkały opór jakim jest ciemność. Nagle ta złość na bezgraniczny mrok zamienił się w strach ze obok niej gdzieś w pomieszczeniu stoi morderca który zabił jej przyjaciela. Wbiła się w siedzenie próbując wyłapać chociaż znikomy ślad światła by jej oczy mogły cokolwiek dostrzec jednak było to trudne tym bardziej ze w pomieszczeniu nie było okien. Po chwili poczuła szarpniecie za ramie i jakaś siła pociągnęła ja ku sobie, zaczęła przebierać nogami idąc tam gdzie ciągnięto jej rękę. Nagle je ciało przeszło przez drzwi i ujrzała światło księżyca. Napastnik ciągnął ja w tylko mu znanym kierunku a skoro wiedziała ze ucieczka nie ma szans i grozi śmiercią tak więc robiła kroki a wzrok wtopiła z powrotem w pamiętnik ciekawa tego może ujrzeć.
-Poncho- krzyknęła jeszcze raz Dulce jednak tym razem ciszej podbiegając do chłopaka.
-nic mi nie jest- powiedział wstając.
-krwawisz- szepnęła dotykając delikatnie jego ramienia.
-to tylko draśniecie, .. ej żabo nie martw się.... gdzie Any?- zapytał rozlegając się w około po czym spojrzał na każdego po kolei. - nie mówcie ze ona także nie żyje- dodał ciszej z łamiącym się głosem wyczekując niepewnie odpowiedzi.
Nie wiem nie widzieliśmy jej.. ale jak to „także?- zapytała Maite wychodząc naprzeciw i wpatrując się w oczy Poncha.
-przykro mi ale.. Christian nie żyje- powiedział choć te słowa z trudem przeszły mu przez gardło znowu przed jego oczyma ukazał się ten sam obraz. Obraz ciała jego przyjaciela lezącego w kałuży krwi i Any która bezsilnie próbuję go uratować i ten przeraźliwy krzyk zwiastujący te wydarzenie. Zobaczył jak jego siostra wtula się w ramiona Uckera próbując opanować łzy , wszytko zwolniło czas a on stal i przyglądał się pustce jaka wywołała śmierć jego przyjaciela , zobaczył to co wywołała i jaki smutek przyniosła. I nagle pomyślał co będzie jeśli i Anahi zabraknie, co jeśli i ja zabił. Nigdy by sobie nie wybaczył tego ze ja zostawił na pastwę tamtego drania.
-musimy znaleźć Any zanim i ja stracimy- krzyknął i ruszył z powrotem tam skąd przyszedł.
„Przeszczep się nie przyjął, wszystko poszło na marne, ale nie poddam się nie mogę muszę coś zrobić[...] Daniel nie brał leków znowu wariuje,.. boje się o niego jego zaburzenia wracają powtarza ze kogoś zabije[..] Zabił wilka przyniósł go do domu.. wtedy przyszedł ten plan.. przeszczepie mu jego oczy[...]UDAŁO SIĘ przeszczep się udał, wszystko będzie już w najlepszym porządku[..] Zaczyna dziać się coś dziwnego, Daniel wychodzi tylko w nocy , stal się.. dziki. I tak obcy[..].
W tym momencie pamiętnik się urwał , Any przypuszczała co się stało. Nagle zaczęła bas się o swoje życie.
-co ze mną zrobisz?- zapytała choć nie spodziewała się odpowiedzi i jak okazało się słusznie. Mężczyzna ciągnął ja coraz to szybciej. Nagle ustal oko w oko z kimś kto tak uporczywie próbował go znaleźć a był nim Poncho. Chłopak spojrzał szybko na dziewczynę stojąca za czerwonookim .
-puść ja psycholu.- wrzasnął na co napastnik zjeżył się niczym zwierze i cofnął zasłaniając blondynkę ciałem.
-derrick zastrzel go..- szepnęła Maite. Na jej polecenie chłopak potajemnie wyprostował dłoń jednak pistolet wędrował od poncha do napastnika jakby nie mógł zdecydować się w kogo ma wycelować.
-wybacz – szepnął i nacisnął spust ...


Rozdział 9
Droga jaka kula pokonywała zanim trafiła wymierzając śmiertelny strzał wydawała się dłużyc w nieskończoność chociaż wszystko zajęło ułamki sekundy. Wszyscy wstrzymali oddech ,a ich wzrok na odgłos strzału skierował się w stronę Derricka i nagle kolejny dźwięk.. ciała które jakby w zwolnionym tępię opadało na ziemie. Krew strumykiem wydobywała się z piersi ofiary a wraz z nią i ostatnie tchnienia życia. Anahi opadła na ziemie delikatnie podnosząc twarz konającego. Nie chciała by to tak się skończyło, by musiał zginąć ktoś jeszcze, nawet jeśli umarł ktoś kto zabił jej przyjaciela.
-daniel...?- szepnęła zaciskając jego dłoń, mógł być potworem ale był tez człowiekiem i nie zasługiwał na śmierć w samotności.
-Amanda.. wybacz- szepnęła zwalniając ucisk dłoni. Umarł z wraz z nim i cały strach który gościł tej nocy. Nagle wszystko wróciło o normy wszyscy odetchnęli . Ale czy poczuli ulgę? Nie, nic nie było jak dawniej. Nie było z nimi Chrisa, a do tego cały czas przed oczami mieli ten sam widok,... widok oczu. Oczu o tak krwistej barwie i przeszywającym spojrzeniu ze nie mogą pozbyć się ich z wyobraźni. Cały czas są ,gdzie by się nie spojrzeli cały czas je widza, lśnią pomiędzy krzakami a w ich głębi odbija się żar. Żar pragnienia krwi i śmierci.. tak olbrzymie ze sama myśl przyprawia o strach , strach przed ciemnością...
-Pojadę po posiłki.. poczekajcie w domu- cisze przerwał Derrick który nie czekając na ich reakcje znikł w ciemnych zaroślach zostawiając ta piątkę sama po środku lasu z trupem. Zaczęli iść w stronę która poszedł Derrick, zostawili Daniela do przyjazdu policji to samo zrobili z Chrisem woleli nic nie ruszać do czasu przyjazdu policji. Szli i w pewnym momencie przeszli przez ta granice, cienka linie oddzielająca ich od zwykłego życia. Wyszli z lasu a cały mrok zniknął okazało się ze tak naprawdę na dworze panował już dzień, słońce dopiero co wschodziło ale można było już dostrzec pierwsze jego promyki. Mrok zanikał jednak bez strachu, ten nadal im towarzysz i wszystko wskazywało an to ze będzie to trwać tak długo jak długo będą pamiętać te oczy..
Gdy weszli do środka pomiędzy nimi zapanowała cisza, nie wiadomo ile trwała ale przerwał ja dziwek syren. Zerwali się z miejsca wybiegając na spotkanie policji. Jeszcze chyba nigdy nie czuli się tak szczęśliwi na potkanie z władzami prawa.
-wreszcie przyjechaliście myśleliśmy ze nie traficie ale..- Dulce zaczęła mówić słowo po słowie jednym tchem jednak stojący przed nią policjant jej przerwał.
-Czekaliście na nas?? Przyjechaliśmy tu bo szukamy przestępcy który zabił policjanta..- wytłumaczył potrząsając głową i spoglądając na resztę stojącą za czerwonowłosą. Gdy zobaczył w jakim stanie się znajdują podszedł bliżej dziewczyny..
-co Tu się stało??- spytał spoglądając to na przewiązane czerwona od krwi opaska ramie Poncha i jego rozcięty luk brwiowy to na poraniona na rekach i nogach Any. Każde z nich wyglądało jak po stoczeniu jakieś bitwy.
-Zostaliśmy zaatakowani przez jakiegoś psychola myślałem ze właśnie dlatego panowie tutaj są.. jeden z was był tutaj i pojechał po wsparcie..- wytłumaczył Ucker jednak zauważył zdziwiony wyraz twarzy policjanta tak więc odpuścił sobie rozgryzanie tej sprawy.
Po jakimś czasie policja wiedziała już wszystko, gdy na miejsce dojechały dodatkowe radiowozy razem z lekarzami wszystko zaczynało być opanowane jednak Anahi coś nie dawało spokoju.
-Co pan wie o Danielu??- spytała detektywa który „prowadził” ich sprawę.
-Daniel Moulinet pochodził z rodziny o zaburzeniach psychicznych w wieku 10 lat jego ojciec zabił matkę a potem siebie, razem z bratem trafił wtedy pod opiekę psychiatry którego jego brat wykończył. Chłopak był nie widomy więc jego nikt się nie obawiał więc zostawiono go w spokoju potem zniknął razem ze swoja narzeczona, dziwne ze kogoś miał... Jego brat za to trafił do zakładu psychiatrycznego bowiem cierpiał na nieznany nikomu syndrom , wszystkich ludzi którzy rozmawiali z jego bratem uważał za śmiertelnych wrogów których trzeba zgładzić..- policjant zaśmiał się wypisując coś w swoim notesie. Anahi za to siedziała i wszystkiego dokładnie słuchała
-wiec to nie przeszczep spowodował jego chorobę tylko zaburzenia które odziedziczył po rodzicach. Wiec gdyby brał leki znowu by mógł żyć normalnie nie musiał umierać i nie musiał umierać Chris.- szepnęła sama do siebie- a gdzie teraz jest jego brat??- zapytała głośniej.
-Uciekła, podejrzewamy ze to on zabił tego policjanta i ukradł mu mundur , bron oraz radiowóz- wyjaśnił odchodząc kawałek i biorąc pamiętnik który Anahi wzięła ze sobą.
-proszę za mną odwieziemy wasza piątkę do domu.. waszego kolegę z kostnicy odbiorą rodzice, wiedza już o wszystkim. - podszedł do zdezorientowanej blondynki inny policjant i wskazał na bus gdzie siedziała już reszta jej przyjaciół. Do samochodu podszedł z nią detektyw . Gdy wsiadła a ten chciał zamknąć drzwi musiała spytać o coś jeszcze.
-jak się nazywał jego brat?
-Derrick....
"Bo by powstał strach potrzeba tylko odrobiny niepewności , i choć na początku będzie to tylko dreszcz który obleje nasze ciało, to w niepewnym sercu zacznie dojrzewać jako strach,.. strach który może zamienić nasze życie w piekło... strach którym będzie się żywic On, żywa legenda.. strach który spowoduje ze znowu ujrzysz je... oczy w mroku.”

Koniec!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Maniacs' World ;) Strona Główna -> Zakończona Twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin