Forum Maniacs' World ;) Strona Główna

Forum Maniacs' World ;) Strona Główna -> Romans -> Búscame - Odcinek 33 23.10
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Candysia
Nieuleczalnie Chory



Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 20:56 :27 , 04 Paź 2011    Temat postu:

Kom jutro jak będę w stanie. A jak nie to obiecuję, że w najbliższym możliwym czasie.

Chyba chwilkę znalazłam. Martyna! Jesteś wielka Wesoly Po pierwsze to bardzo Ci dziękuję To na prawdę wielka przyjemność czytać to opowiadanie. Dziękuję że tak o mnie dbasz i wstawiasz kolejne odcinki. Jest to cudowna rozrywka między wykładami. Zaskoczyłaś mnie wstawiając aż tyle odcinków dla mnie.
To może przejdę teraz do rozdziałów. Jestem w szoku. Nie przypuszczałam że Gabriel może być aż taki: opiekuńczy, troskliwy, zwariowany. I to w stosunku do Mari. Nawet jak był z Sarą to aż tak się nie zachowywał. On chyba na prawdę kocha Marisol. I bardzo się cieszę bo i Sara jest szczęśliwa z Tonym Mruga Ale ten wypadek wcale mi się nie podoba! Jak nie jedno to drugie komplikujesz. No i ta niby wpadka Tony'ego. Sama nie wiem co o tym sądzić. Mam nadzieję że to wszystko da się jakoś sensownie wytłumaczyć i zrobisz to w następnych odcinkach Wesoly Dzięki Tobie efektywnie wykorzystałam czas między wykładami.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Candysia dnia 15:57 :54 , 05 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eternamente
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 21:27 :32 , 06 Paź 2011    Temat postu:

Dzięki Candyś, cieszę się, że nadal Ci się podoba Wesoly
Nowe sygnaturki i trailer



Trailer

Obsada













Odcinek 31

Un ano despues

Rok operacji, przeszczepów, rehabilitacji, terapii... Była wdzięczna swoim wybawcom, jednak za nic nie mogła pozwolić im na realizację zamierzeń jakie mieli wobec niej. Uciekła. Nowa twarz dawała jej komfort wykonania planu bez możliwości skierowania na nią jakichkolwiek podejrzeń. Była piękna, widziała to w oczach Sebastiana za każdym razem, gdy na nią spojrzał, od kiedy trzy miesiące temu zginęła już cała opuchlizna po ostatniej operacji. Wykorzystała to. Była w kropce, nie mogła nic na to poradzić, że uwiedzenie asystenta doktora było najprostszym środkiem prowadzącym do wolności. Nie mogła stać się maskotką projektu, o której marzył jej nowy ojciec. Ojciec Sary, która powoli już zapominała swoje dawne rysy, a jej poczynaniom przyświecał jeden cel: Tony Garcia zapłaci za swoją zdradę z nawiązką. Chciała spotkać siostrę, poznać siostrzeńca lub siostrzenicę i pozwolić sobie na pozostawienie przeszłości za sobą. Jednak najpierw... Podbiegła do budki telefonicznej i wykręciła numer, który udało jej się znaleźć w książce telefonicznej.
- Witam, czy mogę rozmawiać z detektywem Germanem Cruzem? - Zapytała starając się brzmieć pewnie. Do tej pory pamiętała zjadliwe uśmieszki tej pannicy, która pewnie nawet w tym momencie piłowała te swoje szpony.
- Detektyw Cruz za chwilę wychodzi, jest późno.
- Tak, wiem że jest późno - zirytowała się Sara. - To pilne.
- A właściwie kto mówi? - Zanim zdążyła odpowiedzieć usłyszała zamieszanie przy słuchawce, a po chwili usłyszała ciepły głos detektywa. - Słucham...
- Musi mi pan pomóc - odetchnęła z ulgą dziewczyna.
- Kto mówi? - Sara wciągnęła powietrze. Wiedziała, że dla swojej rodziny i reszty świata jest martwa, więc bała się reakcji dawnego pomocnika.
- Nie uwierzysz...
- W mojej pracy nie ma czasu na wiarę bądź jej brak - stwierdził spokojnie German.
- Z tej strony Sara, Sara Carmona - uśmiechnęła się złośliwie, napawając się siłą jaką dawała jej rezygnacja z nazwiska męża - choć ty, pan, wszystko jedno, znałeś mnie jako Sarę Garcia. - Usłyszała głuchy dźwięk, jakby coś upadło na podłogę i wyobraziła sobie, że to fotel, na którym zapewne huśtał się detektyw uderzył nogami o podłogę.
- To niemożliwe... Muszę zawiadomić pani...
- Nie! - Krzyknęła Sara - Skontaktowałam się z tobą, bo mam propozycję, pieniężną...
- Słucham - brązowowłosa przygryzła wargę słysząc nagłą zmianę w tonie rozmówcy.
- Ostrzegam, żebyś naszykował się na spore zaskoczenie. Jestem na ulicy Roja, przy budce telefonicznej, czekam tu przez następne piętnaście minut... Potem zniknę. - Nie namyślając się dłużej odłożyła słuchawkę i objęła ramionami drżące z zimna ramiona. Wczoraj udało jej się ukraść książeczkę czekową "in blanco" doktora Gomeza, nadal potrafiła podpisać się jako Sara Garcia, choć jej charakter pisma przeszedł całkowitą metamorfozę podczas rehabilitacji. Wszystkiego musiała nauczyć się od nowa. Na jej ukrytym koncie nie było fortuny, jednak wystarczy na to, by przez pewien czas udawać i wkraść się do sfery byłego ukochanego. Gdyby nie przeczucie, nigdy nie pozwoliłaby sobie w poprzednim życiu na oszukanie Tony'ego. Zawsze dawał jej pieniądze na wszystko czego potrzebowała, ale ta rozmowa, która podsłuchała a propo problemów w firmie pozwoliła jej na małe szachrajstwo "na czarną godzinę". Czarna godzina nadeszła, choć nigdy nie spodziewała się, że będzie ona wyglądała w ten sposób. Czas Germana się kończył, dwie minuty, minuta... Wstała z krawężnika i otrzepała jeansy, ale oślepiły ją światła nadjeżdżającego sportowego samochodu. Wysiadający z niego mężczyzna wydał jej się jeszcze przystojniejszy niż przed rokiem.
- Czy nie widział pani przez przypadek tutaj kobiety? Mniej więcej pani wzrostu i postury... - German spojrzał w oczy stojącej naprzeciw niego kobiety i zamarł. To nie mogła być...
- Nie, nie widziałam tu nikogo, od kilkunastu minut jestem tu tylko ja. - Sara przekrzywiła głowę i z uśmiechem patrzyła na emocję przewijające się na twarzy detektywa.
- Jakim cudem? - Odezwał się w końcu German.
- Cuda się nie zdarzają, to tylko nauka i medycyna. - Dziewczyna uniosła oczy. - Ostrzegałam przed szokiem. - Sara przygryzła policzek od środka. -Nadal jesteś zainteresowany moją ofertą? - German obrzucił spojrzeniem całą jej sylwetkę i zastanowił się. Gdyby zaoferowałaby mu coś innego zamiast pieniędzy, zgodziłby się bez wahania, ale to co proponowała i tak było miłą rekompensatą.
- Czego ode mnie oczekujesz?
- Na razie mnie stąd zabierz. - Skinął głową, a po chwili gnali już w stronę jego mieszkania, w jednej z bardziej zamożnych dzielnic w Guadalajarze. Gdyby nie musiał patrzeć na drogę, to zapewne nie odrywałby chyba wzroku od kobiety siedzącej obok niego. Jej nowe wcielenie było niebywałe, pokusiłby się o stwierdzenie, że Sara Garcia sprzed roku była piękna, ale uroda obecnej Sary była nie do opisania. Wpuścił ją do swojego mieszkania i obrzucił wnikliwym spojrzeniem.
- Powtórzę pytanie, czego ode mnie oczekujesz? - Stanęła i obróciła się przodem do niego.
- Mam rachunki do wyrównania. Potrzebuję nowej tożsamości i pomocy w dostaniu się do elity miasta. - Przejechała palcem po gładkiej powierzchni stołu ruszając w jego kierunku.
- Ale ja...
- Wiem nie zaliczasz się do elity, ale pomagasz wpływowym ludziom, a oni zapraszają cię tam i ówdzie. Potrzebuję wsparcia, które możesz mi zapewnić. - Po raz kolejny dzisiejszej nocy wypróbowywała zalety nowego ciała i kusiła mężczyznę. Najprostszy sposób na znalezienie sojusznika w mężczyźnie prowadzi przez jego łóżko, przynajmniej tyle się dowiedział z książek, które dane było jej przeczytać podczas długich miesięcy dochodzenie do siebie po wypadku. German zacisnął szczęki.
- Najłatwiejszym sposobem na nowe nazwisko jest małżeństwo. - Sara przechyliła głowę i uśmiechnęła się, gdy wypowiedział to, z czego doskonale zdawała sobie sprawę.
- A więc... - Przygryzła dolną wargę, starając się wyglądać niepewnie. - Chciałbyś się ze mną ożenić?
- To wariactwo. I bigamia. - Powiedział słabo, gdy przejechała opuszkami palców po jego karku.
- Nie do końca. Widzisz Sara Garcia nie żyje. - Wypowiedziała to, jakby współczuła biednej kobiecie, mimo, że sama nią była. - A ja mogę zostać panią Cruz, ponieważ nikt nie skojarzy mnie z tamtą kobietą. Nikt nie ma pojęcia co Sara Gacia musiała przejść, by stać teraz tutaj i błagać o pomoc.
- Kusisz, zwodzisz, prowokujesz... To nie błaganie. - "Co ja wprawiam?" zapytał sam siebie German. "Ta kobieta gra z tobą w grę, a którą tylko ona może wygrać."
- Skutecznie? - Sara uniosła brwi.
- Jak diabli... - Niewiele myśląc wpił się w jej usta i uniósł oplatając się jej nogami w pasie. Byłby prawie szczęśliwy, gdyby nie zobaczył triumfu jaki zaświecił w jej oczach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Candysia
Nieuleczalnie Chory



Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 17:44 :34 , 11 Paź 2011    Temat postu:

Musisz mi wybaczyć ale tym razem koma jako takiego nie napiszę bo jestem chora. Mój organizm odmawia współpracy.
Napiszę tylko że "nowa" Sara jak na razie nie przypadła mi do gustu.
Obiecuję że następny odcinek doczeka się odpowiedniego komentarza Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eternamente
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 16:27 :58 , 22 Paź 2011    Temat postu:



Odcinek 32

Sueños rotos

- Mój szef się żeni - Angelica opadła na fotel z wyrazem ubolewania na twarzy. Blanca wiedziała o jej fascynacji przystojnym detektywem od bardzo dawna, więc rozumiała jej reakcję na tą wiadomość.
- Biedactwo... Znasz ją? - Śliczna brązowowłosa dziewczyna pokręciła głową i zacisnęła zęby. Blanca nie widziała jej w takim stanie od kiedy się do niej wprowadziła, a było to już prawie rok temu.
- Ma na imię Sara... Przepraszam. - Angelica zreflektowała się, gdy zobaczyła reakcję blondynki na to imię. Zawsze zachowywała się w ten sam sposób, sztywniały jej ramiona, a na twarzy widoczne było poczucie winy.
- Nie, nic się nie stało, przecież wiele kobiet nosi to imię. Mów dalej... - Blanca powróciła do prasowania maleńkich kaftaników córeczki.
- Ma kręcone brązowe włosy, jest szczupła, niska i cholernie irytująca. Na dodatek wyraźnie mnie nie trawi. - Angelica westchnęła i przywołała w pamięci obraz sytuacji z dzisiejszego poranka, kiedy to poznała przyszłą żonę mężczyzny, do którego wzdychała od tak dawna.
Ranek
Angelica poprawiła [link widoczny dla zalogowanych] pożyczoną dzisiejszego ranka z najnowszych prototypów projektów Blanci i przejechała błyszczykiem po wargach. Co dzień wstawał z nadzieją, że German Cruz dostrzeże w niej wreszcie kobietę, zamiast przyrząd do odbierania telefonów i umawiania spotkań. Przykleiła do twarzy promienny uśmiech, gdy usłyszała dźwięk naciskanej klamki, który zniknął natychmiast, gdy zauważyła śliczną kobietę wchodzącą razem z jej szefem. Jej asymetryczna fryzurka ułożona z roztrzepanych loków okalała delikatną twarz, a makijaż podkreślał kocie oczy. W sekretarce aż się zagotowało, gdy zobaczyła, że Kocica trzyma za rękę Germana, a temperatura doszła do wrzenia, gdy zobaczyła jej strój. [link widoczny dla zalogowanych] z głębokim dekoltem w kształcie litery V tak ściśle opinała jej ciało, że Angelica o mało nie westchnęła z zazdrości patrząc na jej sylwetkę.
- Saro, poznaj moją sekretarkę Angelicę Robles, Angelico, to moja narzeczona Saro Cardona. - Brzmiało to jak wyuczona formułka, ale dziewczyna nie zwróciła na to uwagi, skupiając się na odgłosie jej serca, które właśnie roztrzaskało się o posadzkę.

- Hej, żyjesz? - Blondynka pomachała dłonią przed oczami swojej przyjaciółki.
- Tak, zamyśliłam się. Arita płacze. - Blanca w tempie błyskawicy ruszyła w stronę maleńkiego pokoiku, który zajmowała razem z córeczką i masą nieskończonych i skończonych sukienek.
- O czym myślałaś? - Zapytała Blanca wracając z maleństwem na rękach po kilku minutach.
- O tym, że nie mam z tą zołzą żadnych, absolutnie żadnych szans. Ona jest ucieleśnieniem perfekcji. Sądzę, że nawet jej twarz jest wzorem dla wszystkich chirurgów plastycznych. - Blanca uśmiechnęła się współczująco, poklepując po pleckach płaczącą Margaritę.
- Skoro jest jego narzeczoną to raczej już nic nie poradzisz. Musiał się z nią umawiać od dawna, jeśli planują ślub. - Angelica westchnęła i zaczęła machać grzechotką starając się pomóc przyjaciółce w uspokojeniu dziecka.
- Nie wiem, jak mogłam tego nie zauważyć, przecież przebywam z nim codziennie.
- Nie myśl o tym, tylko sobie nerwy popsujesz.
- Masz rację. Daj mi ją, u cioci się uspokoi. - Blanca spojrzała z powątpiewaniem na Angelicę i podała jej dziecko. Z niepokojem wpatrywała się w drżące ciałko córeczki, jednak po chwili, zgodnie z przewidywaniami, maleństwo ucichło, a Blanca i Angelica odetchnęły z ulgą.
............................................
Sara wstała z łóżka starając się nie obudzić śpiącego obok niej Germana i założyła szlafrok. Musiała przemyśleć kilka spraw, a nadrzędną z nich było: jak dostać się do firmy rodziny Garcia? Jej pierwszym pomysłem było znalezienie tam pracy, ale wykluczało się to absolutnie z odgrywaną prze nią rolą bogatej dziedziczki. Miała ogromną ochotę zobaczyć Marisol. Mimo jej stosunku do siostry, który, szczerze mówiąc, nigdy nie wykraczał poza pewne określone od dzieciństwa ramy, to za nią jedną tęskniła. Chciał zobaczyć dziecko, dziecko Marisol i Gabriela. Z ich związkiem pogodziła się już dawno. Z pewnej perspektywy udało jej się dostrzec, że nie wszystko może mieć dla siebie, ale zamierzała zrezygnować tylko z Gabriela, reszta spraw nadal wymagała uregulowania. Obróciła się i spojrzała na spokojną twarz "narzeczonego". Miała co do niego tyle planów... Uśmiechnęła się pod nosem i zsunęła szlafrok z ramion. Wróciła do łóżka i przejechała dłonią po umięśnionym ramieniu Germana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Candysia
Nieuleczalnie Chory



Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 18:55 :58 , 22 Paź 2011    Temat postu:

Takie pytanie: teraz będziesz nazywała Marisol Blancą czy i tak i tak? Mruga
Nic nie czaję To Marisol nie jest już z Gabrielem? Chyba musisz wstawić kolejny odcinek żeby choć trochę rozjaśnić mi w głowie Jezyk
A! I ta Sara jak już wcześniej mówiłam wcale mi się nie podoba? I mam nadzieję że jak spotka Tony'ego to jednak zmieni zdanie. Taką super parę tworzyli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eternamente
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 11:02 :05 , 23 Paź 2011    Temat postu:

Wątpię, żeby coś rozjaśniło, ale proszę Wesoly



Odcinek 33

Pronovia

Sara wściekle przemierzała odległość dzielącą ją od kolejnego salonu z sukniami ślubnymi. Jak on śmiał? Jak śmiał brać ślub w ten sam dzień co ona? Sara jeszcze raz obrzuciła zirytowanym spojrzeniem pierwszą stronę gazety i o mało nie rozerwała jej na kawałki patrząc na uśmiechnięte twarze Tony'ego i jego przyszłej żony - Clary Floressio. Dziewczyna była określana księżniczką dziedziczącą ogromne imperium Carla Floressio, potentata medialnego. W jego rękach spoczywały dwie telewizje i dziennik krajowy. Gazeta rozpisywała się wyliczając korzyści płynące z połączenia się rodzin Garcia i Floressio, ale Sary to nie obchodziło. On nie miał prawa brać ślubu! Nie, dopóki nie skończy rujnować mu życia! Sara westchnęła zatrzymując się przed salonem i wrzuciła gazetę do kosza. Nie mogła nic zrobić w tych warunkach, pozostawiła na później rozbicie na kawałki tej pięknej przyszłości z uroczą księżniczką, jaka rysowała się Tony'emu Garcii. Pchnęła przeszklone drzwi i ruszyła na poszukiwania sukni. German uparł się, że musi mieć prawdziwą suknię ślubną, nawet jeśli składają przysięgę przed urzędnikiem. Stwierdził, że nie może zawieść matki, która od lat naciskała, żeby się ustatkował. Sara uznała, że przynajmniej tyle może dla niego zrobić. Lubiła go, pomagał jej w odwecie wrogach, mogła mu się odwdzięczyć przynajmniej w ten sposób. Oczywiście nie licząc małej fortuny, która czekała na niego po przeprowadzaniu całej operacji. Sara wróciła myślami do swojego pierwszego ślubu i westchnęła. Nigdy nie sądziła, że może spotkać ją coś bardziej zwariowanego niż tamten dzień. Gabriel, porwanie, Gabriel... Wypadek, Tony i ślub w szpitalnej kaplicy w sukni, która kosztowała zapewne więcej niż wszystkie zgromadzone w tym salonie. Była piękna... Teraz jednak na pewno, by się na nią nie zdecydowała, jej gust uległ zmianie przechodząc metamorfozę równą tej, której uległa jej twarz.
- Czy mogę w czymś pomóc? - Wyrwał ją z zamyślenia głos rudowłosej kobiety, ubranej w wyjątkowo dopasowany elegancki kostium.
- Szukam sukni... Głupia odpowiedź, inaczej przecież, by mnie tu nie było. - Rozejrzała się dookoła z wymownym gestem.
- Nazywam się Natalia Uribe i jestem właścicielką. Będę szczęśliwa móc pani pomóc. - Kobieta uśmiechnęła się promiennie i poprowadziła Sarę między manekinami oblepionymi koronką i tiulem.
- To bez sensu. - Jęknęła Sara patrząc na swoje odbicie w lustrze. Piąta już z kolei suknia, która miała na sobie wydawała jej się spełnieniem marzeń, jeśli... kobieta na własnym ślubie chciała wyglądać jak tort weselny.
- Rozumiem cię, przed własnym ślubem też czekałam na jakiś znak od Boga, że to właśnie ta sukienka. - Przez dwie godziny, które upłynęły od wkroczenia Sary do salonu, kobiety zdążyły się już zaprzyjaźnić na tyle, bez skrępowania wymieniać się doświadczeniami. Prawdziwymi ze strony Natalii, romantyczki, zamężnej od pół roku i wymyślanymi na poczekaniu przez Sarę.
- I co dostałaś go? - Zapytała siłując się z suwakiem Sara.
- Yhym, Tomas, mój mąż dostawał już świra widząc jak wchodzę do kolejnego salonu, ale potem wyznał mi, że było warto. - Sarę jakby strzelił piorun. Natalia Uribe, żona Tomasa Uribe, najlepszego przyjaciela Gabriela?
- Tomas Uribe? Jesteś jego żoną? - Sara spojrzała badawczym wzrokiem na rudowłosą.
- Znacie się? - Natalia przechyliła głowę w zamyśleniu przyglądając się rozebranej do bielizny Sarze. Po chwili zakłopotana podała jej kolejną suknię. - To nowa kolekcja, jeszcze nie weszła na salon, ale sądzę, że po wykluczeniu większości standardowych modeli może Ci się spodobać. - Sara przyłożyła do siebie miękką satynę i już wiedziała, że dwie godziny przebierania nie spełzły na niczym. [link widoczny dla zalogowanych] była jak ideał, satynowa z niedługim trenem, pięknymi drapowaniami. Pazura dodawało jej burgundowe wykończenie dekoltu. Wspaniała i tak zupełnie różna od tamtej sprzed roku.
- Niesamowite, znak od Boga. - Roześmiała się Sara przywołując słowa Natalii, wspaniale oddające nastrój chwili. Natalia pomogła jej z zapinaniem i podała szeroką wstążkę w identycznym kolorze, co wykończenie na dekolcie sukni.
- Piękna. Projektowałam ją do trzeciej nad ranem, Tomas powtarzał, że się wykończam, ale było warto.
- Było warto... - Sara przejechała dłonią po materiale i w uniesieniu zamknęła oczy. - Znałam kiedyś twojego męża, to było dawno, teraz na pewno by mnie nie rozpoznał. To było w innym życiu... - Sara uśmiechnęła się promiennie do Natalii i uścisnęła ją.
- Cieszę się, bo jestem strasznie o niego zazdrosna. - Roześmiała się Natalia wypuszczając kobietę z objęć.
- Chcę tę suknię. Chciałabym również, żebyś pojawiła się na moim ślubie. Nikogo tu teraz nie znam, wyjechałam dawno temu, rodzina nie żyję. Byłabyś moim jedynym gościem. - Sara spojrzała z nadzieją na Natalię. - Oczywiście musisz wziąć męża.
- Ja, ja... Oczywiście, ale nawet nie znam twojego nazwiska.
- Gomez, Sara Gomez - przedstawiała się nazwiskiem doktora już jakiś czas, więc nawet się nie zająknęła. - Niedługo Cruz. - W jej oczach pojawił się jakiś cień, którego Natalia nie potrafiła zinterpretować, ale zniknął tak szybko, że uznała go za wytwór wyobraźni.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez eternamente dnia 11:08 :58 , 23 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Candysia
Nieuleczalnie Chory



Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 21:50 :43 , 14 Lis 2011    Temat postu:

Nie było mnie trochę na forum i widzę że Ciebie też nie. Nie mam na nic czasu. Domyślam się że Ty również ale jeżeli wstawisz odcinek to na bank będę musiała znaleźć czas żeby go przeczytać Mruga
Matura teraz jest dla Ciebie najważniejsza ale wiedz że będę czekać na odcinek Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eternamente
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 23:16 :15 , 15 Lis 2011    Temat postu:

Z brakiem czasu masz rację, a to ostatni z moich zapasów.



- Mój kochany kuzynek się żeni... Znowu. - David parsknął śmiechem wpatrując się pięknie ozdobione zaproszenie. Clara Floressio i Antony Garcia mają zaszczyt zaprosić Sz. P. Davida Garcię na uroczystość zaślubin... - Niech go diabli. - David odchylił głowę na oparcie kanapy i spojrzał na zasypanego papierami Gabriela. - Ciebie to nie rusza, prawda?
- Zwariowałeś? - Gabriel uniósł głowę znad wydruków i uśmiechnął się cynicznie. - Rok temu porwałem mu narzeczoną, w tym roku nie zamierzam, starczy... - David roześmiał się radośnie. Kumpel już dawno opowiedział mu tę historię, ale nadal nie mógł powstrzymać śmiechu widząc ironię w niej zawartą. - Na razie zależy mi na odzyskaniu mojej narzeczonej i córki.
- Nie będzie tak źle, w końcu musi wam się udać. - Davidowi było żal Gabriela, właściwie jemu i Marisol poszło właściwie o nic. Marisol nie mogła znieść myśli, że ich związek mógł przyczynić się do wypadku Sary. Z dnia na dzień cichła, aż w końcu pewnego dnia się wyprowadziła. Gabriel szalał, ale ostatnio się uspokoił, jakby powoli godził się z zaistniałą sytuacją, jak widać pozory mylą. - Co kombinujesz?
- Mam plan, prawie gotowy do realizacji. Wciągnąłem w niego parę osób, które w tym czasie zajmą się Aritą - twarz kumpla rozjaśniła się jak zawsze, gdy wspominał o córeczce, a David wcale mu się nie dziwił Dziewczynka była piękna, odziedziczyła błękitne oczy po matce i ciemne włosy po ojcu. Gdy David na nią patrzyła sam odczuwał coś w rodzaju tęsknoty. - Zabieram Blancę do Las Vegas i mam zamiar wrócić żonaty.
- Wow. Jak masz zamiar tego dokonać? - Gabriel zdawał sobie sprawę, że z obecnym stanem emocjonalnym Marisol, która nawet nie potrafiła się już posługiwać swoim imieniem, będzie mu trudno osiągnąć swój cel, jednak był dobrej myśli. Ich miłość trochę już przeszła, musiał wierzyć, że zdolna jest pokonać nawet uprzedzenia Blanci.
- Poradzę sobie, już moja w tym głowa.
***
- Jestem! - Blanca wpadła jak burza do mieszkania trzymając w objęciach swój największy skarb. Nie spodziewała się, że w domu zastanie takie zbiegowisko. - Natalia, Ivan... Coś się stało? - Zapytała widząc ich podekscytowane miny. Rzuciła okiem na Angelicę, ale tamta wyglądała na równie zachwyconą jak reszta.
- Ja powiem! - Odezwała się Natalia, zanim ktokolwiek zdołał się odezwać. - Suknie z twojej nowej kolekcji ślubnej rozeszły się w ciągu tygodnia! - Blanca aż usiadła z wrażenia. Nie podpisywała się pod projektami dla salonu Natalii, która sygnowała je swoim nazwiskiem, jednak nigdy nie sądziła, że coś takiego może mieć miejsce.
- O mój Boże! - Margarita, której widocznie udzielił się radosny nastrój zaczęła wesoło gaworzyć, gdy po twarzy jej matki zaczęły spływać łzy.
- Hej, nie płacz. - Ivan objął ją ramieniem.
- To ze szczęścia. - Podała córeczkę uśmiechniętemu Ivanowi i westchnęła. - To oznacza... Że potrzebujesz więcej sukien? - Natalai spojrzała na nią jak na wariatkę.
- Nie, mam starą kolekcję do zapełnienia manekinów dopóki nie uda Ci się czegoś stworzyć, ale nie to jest ważne. Mam coś dla ciebie. - Rudowłosa wręczyła jej białą kopertę, której zawartość miała jej wynagrodzić wszystkie zarwane noce w ciągu ostatnich trzech miesięcy.
- Dziękuję - Blanca ściskała kopertę z całych sił bojąc się ją otworzyć. Uśmiechnęła się do roześmianej Margarity, z którą bawiła się Ivan i odetchnęła z ulgą. Nareszcie miała pieniądze, by móc zapewnić jej stabilne życie.
- Ta suknia z burgundową wstawką na dekolcie poszła jako pierwsza. Kupiła ją Sara Gomez-niedługo-Cruz, piękna dziewczyna. Z radości zaprosiła mnie na swój ślub. - Uśmiechnęła się Natalia, a Angelica zmartwiała.
- Narzeczona twojego detektywa? - Zapytała Blanca wpatrując się w przyjaciółkę.
- Nigdy nie był mój. - Odezwała się dziewczyna martwym głosem i poszła do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Powiedziałam coś źle? - Zmartwiła się Natalia, ale Blanca ją uspokoiła.
- German Cruz jest szefem Angelici, nie miała pojęcia, że jest zaręczony...
- Kocha go? - Blanca skinęła głową i przyjęła od Ivana marudzącą córeczkę. Mężczyzna wstał i ruszył żwawym krokiem w kierunku drzwi prowadzących do pokoju Angelici. Wszedł bez pukania i ostatnim, co zobaczyły dziewczyny zanim zamknęły się drzwi, było to jak podchodzi do leżącej na łóżku brązowowłosej i przysiada przy niej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Candysia
Nieuleczalnie Chory



Nieuleczalnie Chory
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 20:14 :33 , 17 Lis 2011    Temat postu:

Jesteś wielka Wesoly Dziękuję że wstawiłaś
Cieszę się że nie było w tym odcinku Sary bo ostatnio jej nie lubię Nie podoba mi się jaka jest i jak się zachowuje ale myślę że to wszystko się jeszcze jakoś ułoży i wyjaśni.
I bardzo bardzo bardzo chcę żeby Mari i Gabriel się pogodzili i razem z małą Aritką stworzyli szczęśliwy dom. Mam nadzieję że ich skutecznie pogodzisz Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eternamente
Moderatorka



Moderatorka
Dołączył: 23 Wrz 2010
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Far, far away... In the Wonderland lives girl... That's me :D
Płeć: Kobieta


PostWysłany: 22:15 :53 , 06 Gru 2011    Temat postu:

Odcinek 5 (35)

Gubię się we własnych myślach. Gonię za nimi na oślep. Chyba znowu zabłądziłam pośród tego szumu w mojej głowie. Nie wiem dokąd pójść. Która droga jest dobra, sprawiedliwa, słuszna? A co jeśli ona nie istnieje? Jeżeli jej nie ma to, jak mam żyć dobrze, jakich rad słuchać? - "Tysiąc białych tulipanów"

Łzy spływały po policzkach, gdy łkała cicho. Przytuliła twarz do poduszki i spojrzała w półmroku na karuzelę nad łóżeczkiem Arity. Koniki morskie kołysały się na sznureczkach boleśnie przypominając o swoim znaczeniu. Prezent od Gabriela. Gdyby tylko potrafiła wyrzucić z siebie to poczucie winy i ponieść się swojemu prawdziwemu przeznaczeniu już dawno spakowałaby rzeczy swoje i Margarity i nawet w środku nocy pojechała do mieszkania Gabriela. Ale nie potrafiła... Przecisnęła dłoń do serca i zagryzła zęby na poszewce poduszki, by stłumić szloch. Chciałaby przespać choć jedną noc spokojnie. Leżąc bezsennie kolejną godzinę wspominała te kilka miesięcy szczęścia, które udało jej się wyżebrać od losu. Pomógł pozbierać jej się po śmierci matki i siostry, straciła obie w ciągu zaledwie jednej nocy, to był cios w samo serce. Pamiętała te dni, które spędziła w szpitalu na patologii ciąży, gdy szok straty powalił ją na kolana i o mało nie poroniła. Nie radziła sobie z bólem, ale wiedziała, że Gabriel jest na każde jej skinienie. Kochał ją, przytulał, robił gorącą herbatę i biegiem ruszał po jej zachcianki. A ona ciągle miała wrażenie, że gdyby nie kochała go tak mocno, być może jej siostra wciąż by żyła i to uczucie ją przytłaczało kładąc na sercu ciężar tak wielki, ze czasem nie mogła oddychać. Zabolało go jej odrzucenie, widziała to w jego oczach, jednak w tamtym momencie nie mogła oddychać już na tyle często, że bała się położyć do łóżka i się nigdy nie obudzić. Zamieszkała w starym mieszkaniu matki, jednak tam ciężar był jeszcze większy i wtedy zjawiła się Angelica, która poszukiwała współlokatorki. Zamieszkała z nią, zaczęła pracować nad projektami, odrzucać telefony Gabriela i pracować nad przeróbkami ciuchów sąsiadek. Słońce zaświeciło dopiero, gdy urodziła Aritę. Mały kopniak, który wysłał ją na inną orbitę. Okazało się, że nadal umie walczyć i nadal potrafi być tą uśmiechniętą cygańska-nie-cygańską dziewczyną, którą kiedyś była. Im więcej nie przesypiała nocy tym bardziej tęskniła i rozumiała o co chodziło Gabrielowi, że to nie ich wina. Podjęła decyzję już dawno. Jest druga w nocy, czy da radę?
***
Sara przewróciła się na drugi bok i przejechała palcem po klatce piersiowej Germana. Za dwa dni miała zostać jego żoną. Bała się, ponieważ im dłużej przebywała w jego towarzystwie tym mniej myślała o zemście i była szczęśliwsza. Błagała Boga i klęła się na wszystkie świętości, by nie potrafiła go pokochać, ale im bardziej się broniła... Przez ten rok nauczyła się mówić "nie zależy mi", kiedy tak naprawdę zależało jej najbardziej. Coraz bardziej docierało do niej, że nowa twarz stała się jej własną i musi zostawić za sobą przeszłość, co oznaczało również rozliczenie się z nią. Nie była już wyrzutkiem podrzuconym cygance, która wychowywała ja na swoją modłę, choć widziała, że tak naprawdę jej wysiłki idą na marne. Wśród cyganów były obce, wśród innych były cygankami - kwadratura koła. Sara kochała matkę, ale nie potrafiła jej wybaczyć, że taką ją uczyniła - pamiętliwą. W sercu miała więcej blizn i gorejących ran niż Marisol, wiecznie spokojna, z uśmiechem wykonująca swoje obowiązki, zazdrosna Marisol. Gabriel należał do niej, bo tego chciała, choć matka patrzyła na nią wzdychając. Według Elisy przeznaczenie mówiło inaczej, ale Sara nigdy nie była zwolenniczką myśli, że to przeznaczenie, a nie ona sama kieruję jej życiem. A ono obróciła się przeciwko niej. Mama musiała być zachwycona, gdy zobaczyła na tym korytarzu Marisol i Gabriela patrzących na siebie jak w amoku, durne przeznaczenie. Tony również nie był jej przeznaczony, zobaczyła to w oczach matki, gdy tylko przyprowadziła go, by poznał kobietę, która ją wychowała. Oczy Elisy mówiły:" "to nie ten, zaczekaj jeszcze", było za późno... Podciągnęła się wyżej i wtuliła głowę w szyję Germana, który wymruczał coś nieskładnie i objął ją ramieniem nie budząc się ze snu.
- A ty, jesteś moim przeznaczeniem? - Zapytała szeptem, choć wiedziała, że tym razem będzie musiała zdecydować sama, gdyż oczy matki już nie mogły jej pomóc.
***
Drżącą dłonią zapukała do drzwi przytulając śpiąca Aritę. Zacisnęła wolną dłoń wbijając paznokcie w skórę. Minuta, dwie, trzy... Może go nie ma? A może wcale nie śpi samotnie. Przerażenie ścisnęło jej gardło i nakazało ucieczkę, jednak zawahała się widząc ruch klamki. Zamrugała widząc zaspanego, rozczochranego Gabriela z dwudniowym zarostem w samych spodniach od piżamy. Otworzył szeroko oczy, gdy zobaczył swego gościa, a ona znów zapragnęła uciec.
- Blanca? - Zapytał brunet obawiając się, że nadal śni. Dziewczyna pokręciła głową i przekroczyła próg mieszkania stając z nim twarzą w twarz.
- Nie, Marisol... - Twarz Gabriela rozświetliła się w uśmiechu i przygarnął ją do siebie i dziewczyna wreszcie poczuła się jak w domu.


Wyszło chyba zbyt ckliwie, ale co ja poradzę, że mam taki nastrój?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Maniacs' World ;) Strona Główna -> Romans Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Strona 7 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin