Forum Maniacs' World ;) Strona Główna

Forum Maniacs' World ;) Strona Główna -> Romans -> Miłosna Rywalizacja - 5 (15.05)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Margo
Wariat kreatywny



Wariat kreatywny
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:04 :46 , 15 Maj 2011    Temat postu:

Proszę bardzo, oto i odcinek Mruga



    5 ♥ Demony przeszłości


Można by ją nazwać krwiożerczą bestią, gdyby nie fakt, że wyglądała jak stuprocentowa kobieta. Krótkie, obcisłe szorty i opięta koszulka tylko to uwidaczniały, w równym stopniu co bujne, hebanowe loki i zarumienione dziewczęco policzki. Ciemne oczy Claire podkreślone jedynie tuszem do rzęs patrzyły z odrazą na zgromadzonych wokół niej ludzi, a pomalowane bezbarwnym błyszczykiem usta wykrzywiły się w lekceważącym grymasie.
- To są jakieś żarty, prawda? – zaskrzeczała nieprzyjemnie, paląc wzrokiem, jak żywym ogniem. Dłonie splotła pod biustem, brodę uniosła wysoko do góry i czekała na odpowiedź. Jednak słowa, które usłyszała nie były tymi, których oczekiwała.
- Tak mi przykro za te nieprzyjemności, które są wynikiem niekompetencji jednego z moich pracowników – powiedziała Marisol i zerknęła znacząco na Fernando, który skulił się w sobie i uśmiechnął przepraszająco do Claire. – Jednak nie jestem w stanie znaleźć teraz jeszcze jednego wolnego pokoju – dodała skruszonym głosem. I w rzeczy samej było jej smutno z tego powodu, a przede wszystkim czuła się speszona. Znalazła się w sytuacji, w której żaden właściciel hotelu nie chciałby się nigdy w życiu znaleźć.
- Jestem zdezorientowany... – odchrząknął Joseph i po chwili westchnął głośno. – Tylko mi nie mówcie, że to oznacza, iż będę musiał dzielić z tą kobietą jeden pokój, bo naprawdę jestem gotów skoczyć z mostu.
- Chyba nie będzie takiej potrzeby, jeśli okażesz trochę dżentelmeńskiej duszy i odstąpisz pani Hopkins pokój 307. Na ten czas możesz zatrzymać się u mnie, wolna poduszka zawsze się znajdzie – rzekła błagalnie Marisol, a jej oczy wyrażały niemą prośbę licząc, że Joe na nią przystanie i zrobi jej tą przyjemność, ratując tym samym z opresji.
- Sugerujesz, żebym zrezygnował z należącego do mnie pokoju na rzecz tej jędzy? – zapytał oburzony Joe.
- On ma racje! To niedorzeczne! Skoro 307 należy do niego, niech się tam zatrzyma, a ja chętnie przyjmę tą wolną poduszkę. Poza tym, to tylko jedna noc, jutro po południu mam samolot do Los Angeles. Zjawiłam się tu w konkretnej sprawie, która nie zajmie mi zbyt dużo czasu.
Jospeh wybuchł gromkim śmiechem, ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich zgromadzonych. Śmiał się do rozpuku i nie zapowiadało się, aby przestał. Cały hall w jednej chwili zamilkł, i tylko rubaszny chichot Joe’ego niósł się echem po budynku. Patrzący na niego ludzie szeptali do siebie pod nosem, zastanawiając się, czy aby na pewno, człowiek o którym mówią, jest normalny, a przynajmniej, czy jego osobisty psychiatra udzielił mu pozwolenia na przebywanie wśród ludzi. Nie byłoby wprawdzie nic dziwnego w śmiejącym się mężczyźnie, gdyby nie fakt, że upadł na ziemię i zaczął walić workiem z lodem o wykładaną połyskującymi płytami podłogę. Wówczas Claire, we własnej osobie, ze swoim nieodpartym urokiem uderzyła go mocno w twarz, przywracając do rzeczywistości i stanu równowagi.
- Uspokój się! – krzyknęła władczym tonem i chwyciwszy Coleman’a za ucho, pociągnęła go do góry. – Wyobraź sobie, że teraz Ci wszyscy ludzie – rozejrzała się dookoła – uważają, że zwiałeś z psychiatryka. Nie chcę mieć żadnych powiązań z obłąkanymi, nawet jeśli miałyby być to jedynie plotki wśród zgromadzonych tutaj szachistów. Jeśli w jednej chwili nie zaczniesz zachowywać się, jak na prawdziwego faceta przystało, skopie Ci tyłek tak, że przez tydzień na nim nie usiądziesz. Zrozumiałeś?
Ale najwidoczniej Joe nie zrozumiał, ponieważ popatrzył na nią ogromnymi oczami, wyszarpał ucho z metalowego uścisku i ponownie wybuchł śmiechem, aż do tego stopnia, że po jakimś czasie, łzy same zaczęły wylewać się spod jego powiek.
- A to dobre! Claire, jeszcze nigdy nie słyszałem tak dobrego żartu! To było wyborowe, naprawdę! Brałaś lekcje od specjalistów? – skomlał Joe, dusząc się od namiaru wesołości.
- Nie ma to jak widzieć pana Colemana w takim stanie! – usłyszeli nagle drwiący głos i wszyscy jak jeden mąż odwrócili się w kierunku, z którego dochodził. Właścicielką okazała się blond włosa nastolatka z dużymi, okrągłymi, piwnymi oczami, z których wyzierała pogarda. Zmierzwione loki pozostawione w kompletnym nieładzie, okalały jej śliczną buźkę, a niewiarygodnie skąpe bikini złożone zaledwie z kilku fragmentów materiału doskonale podkreślało jej atuty. Stopy miała bose i tylko krwistoczerwony lakier do paznokci rzucał się mocno w oczy.
- Vanesso, do jasnej cholery, co ty masz na sobie?! – zawołała wzburzona Marisol w kierunku dziewczyny.
- Ness? To naprawdę ty? – wydusił z siebie Joseph, nie kryjąc zaskoczenia i niedowierzania w rzecz, która wydawała się nierealna. Atak śmiechu minął mu, jak ręką odjął, a na jego miejsce wdarło się kompletne odrętwienie.
- A myślałeś, że kto?! – warknęła Vanessa. – Cztery lata robią swoje, co, panie Coleman? Ale tak to jest, gdy się wyjeżdża bez słowa – rzuciła z odrazą. – Po co tym razem tu przyjechałeś, dupku?
- Ness, przestań do mnie tak mówić...
- A jak mam mówić, do cholery! Dla mnie jesteś skończonym dupkiem! Nie chcę Cię znać! Zabieraj manatki i wracaj, skąd przyjechałeś! Nie pokazuj się tutaj więcej, kapujesz?! A tak przy okazji, cholernie żałuję, że bardziej Ci gęby nie obili! – krzyczała, jak opętana.
- Vanesso, nie będę tolerować twojego zachowania! – oświadczyła Marisol. – W tej chwili go przeproś! – nakazała głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Po moim trupie! Nie masz nade mną kontroli – powiedziała w kierunku Marisol. – Będę robiła, co tylko mi się ubzdura! Już za kilka dni uzyskam pełnoletniość i nareszcie wyjadę z tego piekła! Mam Was wszystkich w dupie! – dodała na odchodne i szybkim krokiem ruszyła w kierunku części dla personelu. Kiedy wzburzone loki zniknęła, Marisol z trudem panowała nad emocjami.
- Przepraszam za nią, ostatnio... się nie dogadujemy. Nie wiem, co ją napadało... – tłumaczyła Marisol załamującym się głosem.
- Ma dziewczyna charakterek – wtrąciła równie oszołomiona Claire. Przedstawienie Vanessy zrobiło na niej piorunujące wrażenie.
- Nie przepraszaj, Mari, to moja wina i doskonale o tym wiesz, tak samo jak reszta... – zauważył ponurym głosem Jospeh, który kompletnie stracił chęć do żartów i śmiechu. – Chyba będzie lepiej, jeśli zatrzymam się gdzie indziej. Najwyższa pora przemyśleć to i owo. Nie chcę jej bardziej denerwować. Źle, że wpadłem bez zapowiedzi.
- Co ty mówisz, Joe? To nieporozumienie…
- Mari, ja nie mam do niej pretensji o ten atak gniewu. Ma do niego prawo po tym, co jej zrobiłem.
- Chyba nie mówisz poważnie?!
- Jak najbardziej poważnie. Cholera – zaklął. – Muszę wszystko przemyśleć. Najwidoczniej popełniłem gdzieś błąd. Ten przyjazd to jednak nie był dobry pomysł...
Zapadła niezręczna cisza. Wszyscy spuścili twarze w dół, a tylko Claire stała odważnie i próbowała rozszyfrować wszystkie słowa.
- Zajrzę do Martina. Dalej mieszka w swojej przyczepie? – zapytał.
- Joe, to chore! Przecież to ledwie trzyma się kupy, poza tym nie zmieścicie się tam oboje! – zaoponowała Marisol.
- Kiedyś daliśmy radę to i teraz damy – uśmiechnął się smutno. – Wieczorem wpadnę po bagaż – dodał. – Sprawa pokoju sama się rozwiązała...
- A co z naszą kolacją?! – zawołała szybko Marisol.
- Wpadnę, bez obaw. Nie zamienię potrawy Pedra na suchą karmę Martina – mrugnął do niej okiem. – Do zobaczenia.

- Proszę cię, powiedz, że to przypadek, iż Joe i ta kobieta znaleźli się razem w tym samym hotelu? – szepnęła cicho do słuchawki, kiedy po drugiej stronie usłyszała ochrypły, tak dobrze znany głos.
- Żartujesz sobie? Długo kombinowałem nad tym wszystkim i jak widać osiągnąłem zamierzony efekt. Myślisz, że Ci durnie od szachów też znaleźli się tam przypadkowo? Skądże znowu. Ma się wtyki tu i ówdzie. Jestem przekonany, że Bill Morrison nawet dobrze na tym wyszedł – odparł zadowolony mężczyzna.
- Kpisz?! Przekupiłeś założyciela klubu szachistów? – oburzyła się kobieta.
- A i owszem – roześmiał się.
- Nie ma w tym nic śmiesznego, durniu! Może jeszcze tego nie zauważyłeś, ale ta dwójka nie należy na pewno do swoich najlepszych przyjaciół. Co więcej, jestem prawie pewna, że nawet się nie obejrzysz, a oni się pozabijają! Żałuj, że tego dzisiaj nie widziałeś! Chociaż nie ma czego żałować! To tylko kwestia czasu, jak rzucą się sobie do gardła. Nie wierzę, że to wszystko ukartowałeś! Ale tak po dłuższym zastanowieniu, to by nawet do Ciebie pasowało…
- A co tam się właściwie stało?
- Vanessa narobiła trochę krzyku, bo jej się miłości zachciało! Ma dziewczyna tupet! Najpierw go zjechała od góry do dołu, jak stał, a potem opuściła ich w tym swoim wielkim stylu, ogłaszając, że niebawem wyfrunie z rodzinnego gniazdka. Znasz ją, wielkie przedstawienie, żeby zwrócić na siebie uwagę. Już myślałam, że jej przyłoży, ale nie! Zachował zimną krew, jak na Colemana przystało. To chyba u nich rodzinne, co? – szepnęła, oglądając się na boki w poszukiwaniu potencjalnych podsłuchiwaczy.
- Cała Vanessa. Tylko to? – dopytywał, wyraźnie zainteresowany.
- Prawie zapomniałam, że Coleman oberwał od Hopkins suszarką – zachichotała. – Będzie śliwa, jak się patrzy! Ledwie przyjechał, jakoś tak zaraz za nią i od razu wielkie bum! Sprytny jesteś! Te pokoje… no, no! Niestety, nie udało ci się, Coleman po tej całej aferze z Vanessą zrezygnował z hotelu i pojechał do tego, no… jak mu było… Gonzalez! Tak, Martin Gonzalez. Nigdy go nie lubiłam, bo zawsze wściubiał nos w nie swoje sprawy, ale cóż poradzić, Coleman do dziś traktuje go jak najlepszego przyjaciela – prychnęła lekceważąco.
- Nie czepiaj się go, bo facet równy gość. Nie lubiłaś go, bo się do ciebie zalecał! – roześmiał się rubasznie do słuchawki.
- Dalej to robi, do diabła i doprowadza mnie do szewskiej pasji! Ale dość o tym głupku, powiedz mi, po co chciałeś ich wsadzić do jednego pokoju, co? Mówię o tej primadonnie i Colemanie.
- Wszystko w swoim czasie. Na razie plan zostaje, jak było na początku. Czuję, że jesteśmy blisko. Co u Brandona?
- Zawalony robotą! Ale mamy wszystko na oku. Spencer także. Coś tu cuchnie coraz bardziej i masz rację. Jesteśmy blisko, te wszystkie lata nie poszły na marne. Zanim się obejrzysz, on wdepnie w gówno i go złapiemy! Wtedy zapłaci za to, co zrobił... – odgrażała się kobieta.
- Spokojnie Teri. Na razie nie czas na przedwczesne sądy. Jeśli już go złapiemy, pozwolę Ci osobiście odciąć mu jaja!
- Trzymam Cię za słowo – zaśmiała się zadowolona. – Muszę kończyć, zadzwonię za kilka dni. Trzymaj się!
- Do usłyszenia, Teri.

Zawalił na całej linii. Kilka źle zrozumianych zdań, jeden parszywy uśmiech i Vanessa nie chce go widzieć na oczy. Może i sobie zasłużył, tym, że ją zostawił, ale dlaczego tak srogo go każe? Joe był pewien, że to co dzisiaj zobaczył na własne oczy, to tylko przedsmak prawdziwej uczty, którą szykuje dla niego Ness. Z początku jej nie poznał, naprawdę się zmieniła, ale miał wrażenie, że nie tylko zewnętrznie. Zauważył tą chłodną rezerwę z jaką do niego podchodziła, prawdziwy wstręt w jej spojrzeniu, przed laty ciepłym i kojącym, a teraz lodowatym i odrażającym. Ale jeśli myślała, że on podda się już teraz, to chyba go nie znała. A może właśnie na to liczyła? Nie do końca rozumiał jej motywy. Zranił ją, cholernie zranił, ale czy to dzisiejsze przedstawienie to tylko zemsta za przeszłość? Miała zaledwie trzynaście lat, dwa blond kucyki i ten słodki uśmiech. Wciąż nie rozumiał swojego podłego zachowania. I nawet nie chciał myśleć, przez jakie piekło Vanessa przechodziła. Czyżby kariera zawodowa tak bardzo przysłoniła mu widok, że nie dostrzegł, iż traci to co najważniejsze?
- Sukinsynu, to naprawdę ty? Spodziewałem się każdego, ale do cholery, nie Ciebie!
Jego rozmyślania przerwał głośny, śmiertelnie rozbawiony głos jego najlepszego kumpla. Martina Gonzaleza. Brodaty facet z bujną, ciemną czupryną, w spranym podkoszulku i wytartych dżinsach zupełnie nie przypominał tego samego Martina, z którym żegnał się cztery lata temu. Tamten był ogolony. I chyba tylko taką różnicę w nim dostrzegł. Jego starty, poczciwy Martin nadal był wulgarnym, niechlujnym gnojkiem, któremu ktoś już dawno powinien skopać tyłek! Co dziwne, Joe najbardziej powdziewał w przyjacielu jego otwartość i prostolinijność. Zaraz potem urzekała go swoboda w jakiej żył i brak zobowiązań oraz licznych problemów. Martin był mniej ambitnym uczniem, zadowalał się pozytywnymi ocenami, które pozwalały mu przejść do następnej klasy. W przeciwieństwie do Josepha, który walczył o najlepsze, wiecznie wyróżniany, wiecznie wychwalany... nie mogło być inaczej, musiał dojść wysoko. W zasadzie to doszedł, ale jak to mówią, po trupach.
- We własnej osobie. Potrzebuje noclegu. Znajdzie się miejsce w Twoim domu na kółkach? – uśmiechnął się znacząco.
- No pewnie, stary, dla Ciebie zawsze! Ale popraw mnie, jeśli źle pojąłem sytuacje. Wolisz moją rozpadającą się brykę, jak ją nazywa Mari od wygodnego łóżeczka w ekskluzywnym hotelu?
- Jeśli to jakiś problem, poszukam czegoś innego, ale zależy mi na miejscu. W pobliżu jest ktoś, z kim koniecznie muszę się spotkać, a najbliższy motel jest zbyt daleko.
- Kobitka, co? – Martin uniósł znacząco brwi.
- Dwa metry wzrostu, osiemdziesiąt kilo żywej wagi. Ciemne, krótkie włosy, kilka tatuaży, kilka kolczyków, krzaczaste brwi i niestety... płaska pierś i pełne gatki – Joe zrobił rozżaloną miną i cmoknął ze smutkiem, śmiejąc się oczami. – Mam wywiad z takim jednym – wytłumaczył.
- A tak się napaliłem na jakieś pikantne szczególiki z miłosnego życia mojego najlepszego kumpla – odparł z irytującym dla siebie parsknięciem. – Może jednak?
- Wybacz, może innym razem. Teraz chce się trochę przespać, jeśli pozwolisz i wziąć kąpiel.
- Nie chcę cię straszyć, ale u mnie nie ma luksusów. Łazienka jest tam – skinął w kierunku małego domku z daszkiem z wyraźnie zniszczonymi drzwiami i odpadającym tynkiem.
- Nie spodziewałem się niczego innego po Martinie Gonzalez. Tak mi się coś wydaje, że zatrzymałem się u Ciebie nie tylko ze względu na miejscówkę, ale też dlatego, że znów chciałem poczuć młodzieńczy wiatr we włosach.
- Stare dobre czasy, co? – roześmiał się Martin. – Ta przyczepa to jedyny świadek naszych podbojów miłosnych – zarechotał.
- Dość tego, stary. Jestem w cholerę zmęczony, a na ósmą umówiłem się z Marisol.
- Dobra, dobra, już się nie wykręcaj. Wiem, że pamiętasz tak jak ja, coś my tam wyprawiali.

Przejrzała się jeszcze raz w lustrze i stwierdziła, że dopięła swego. Wyglądała właśnie tak, jak chciała. Ostro, seksownie, ale z klasą. Czerń to był zdecydowanie jej kolor, a w połączeniu z czerwienią na ustach stawała się w pełni usatysfakcjonowaną obywatelką, zadowoloną z własnej urody. Kipiała w niej ciekawość, co kryło się za tym mętlikiem pokrętnych słów, które usłyszała dzisiaj popołudniu. Wydawało jej się, że rozmawiali szyfrem, który był zrozumiały jedynie dla nich, a osoby postronne pozostawały w głębokiej nieświadomości, co też czai się za fasadą na pozór normalnej wymiany zdań. I jeszcze ta blond buntowniczka... ona szczególnie zaintrygowała Claire. Wydawała się taka pewna siebie, silna, zdeterminowana, ale bystre oko dziennikarza zawsze wyłapywało w innym człowieku każdy gest zawahania i strachu. Tego dnia Vanessa, jak ją przedstawiono, zrobiła tyle gestów na raz, że tylko osoba zdenerwowana i zaabsorbowana jej słowami, nie dostrzegłaby tych wyraźnych ruchów. Spodziewała się, że Joe należał do tej grupy, inaczej w żadnym razie nie postąpiłby w sposób, w jaki… postąpił. Zamiast ugasić pożar, on go jeszcze bardziej rozniecił. Claire zamierzała mu dzisiaj to uświadomić. Nie był to odruch czysto serdeczny, płynący prosto z serca, a jedynie dokładnie zaplanowana, misterna gra. Było jasne, że ta blond panienka ma dla niego ogromne znaczenie, a to oznaczało, że jeżeli podsunie Colemanowie temat do zajęcia rączek i mózgu, ten odsunie się od sprawy Rodrigueza, pozostawiając jej zwycięstwo w kieszeni.
Ktoś zapukał do drzwi. Była pewna, że to ktoś ze służby hotelowej, ale po krzyknięciu zezwolenia na wejście, odrobinę się zdziwiła, kiedy ujrzała w drzwiach Josepha. Może i przespał kilka godzin, jednak wyglądał mizernie, jakby coś niszczyło go od środka. Poza tym, jego ubranie dodawało tego uroku. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak pracownik hotelu.
- Mari mówiła, że mój bagaż nadal jest tutaj.
- Zgadza się. Stoi w tamtym kącie – skinęła głową. – Nie martw się złotko, niczego nie ruszałam – powiedziała, co było kłamstwem. W rzeczywistości przeszukała walizkę Josepha, mając nadzieję, że głupek zostawił w niej coś interesującego, co mogłoby być przydatnym materiałem do artykułu. Niestety. Albo sprytnie ukrył ciekawe i cenne informacje, albo ich po prostu jeszcze nie miał. Zupełnie jak ona sama.
- Cóż za łaskawość z Twojej strony – odparł z ironią.
- Kim ona jest, co? – zapytała ni stąd ni zowąd.
- Kto? – rzucił obojętnie, choć wyraźnie zauważyła, że wie o kim mowa.
- Vanessa. Lub Ness, jak wolisz.
- Nie Twój interes Hopkins. Zajmij się swoimi sprawami – zbył ją, wyraźnie zdenerwowany jej pytaniem.
- Właśnie się nimi zajmuję... – szepnęła cichutko pod nosem.
- Mówiłaś coś?
- Nie, nic szczególnego. Tylko tyle, że wybornie wyglądasz – roześmiała się szyderczo.
- Zostaw te kwaśne uwagi na później. Nie w smak mi są Twoje żarty. – Podszedł do swojej walizki i zajrzał do środka. – A gdzie teczka? – zmarszczył brwi.
- O czym, do cholery mówisz? – krzyknęła. – Ja niczego nie ruszałam!
Czyżby popełniła błąd? Źle się tym zajęła? Po plecach przeszedł jej dreszcz. Złapał ją na gorącym uczynku! Tylko najdziwniejsze było to, że żadnej teczki sobie nie przypominała!


    Vanessa



    Martin Gonzalez


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ardi;*
LuAr <3



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1580
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:30 :00 , 15 Maj 2011    Temat postu:

Van jest niezła powiedziała co wiedziała i poszła Wesoly wogole dobrałaś odpowiednią postać do tej roli Wesoly

oj Joseph nie znałam go od tej strony myslałam że nie odpuści a tu proszę XD

wiedziałam ze ten pokoj to było celowe zagranie Wesoly

czekam na newsa Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Margo
Wariat kreatywny



Wariat kreatywny
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:39 :49 , 15 Maj 2011    Temat postu:

uwielbiam takie ostre charakterki

nie wiem, kiedy będzie następny na razie jeszcze precyzuje w głowie fabułę Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ardi;*
LuAr <3



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1580
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:46 :46 , 15 Maj 2011    Temat postu:

biedna wiecznie nie ogarnięta

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Margo
Wariat kreatywny



Wariat kreatywny
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:49 :56 , 15 Maj 2011    Temat postu:

no co? cała ja
przecież ja tak zawsze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ardi;*
LuAr <3



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1580
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:58 :28 , 15 Maj 2011    Temat postu:

schodzimy na ziemię moja droga ! :hamster_moe:

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Margo
Wariat kreatywny



Wariat kreatywny
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 20:02 :19 , 15 Maj 2011    Temat postu:

wolę bujać w obłokach, gdzie Ucki nie jest w związku z tym małpiszonem co się zwie Marian



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ardi;*
LuAr <3



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1580
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 20:42 :23 , 15 Maj 2011    Temat postu:

Marian

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Margo
Wariat kreatywny



Wariat kreatywny
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 20:54 :08 , 15 Maj 2011    Temat postu:

powiedz, że ty też jej nie cierpisz, bo gdzie nie wejdę, to każdy się nią zachwyca Smutny

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ardi;*
LuAr <3



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1580
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 21:28 :07 , 15 Maj 2011    Temat postu:

nie interesuję sie nią jakoś szczególnie Jezyk

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Margo
Wariat kreatywny



Wariat kreatywny
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 21:48 :53 , 15 Maj 2011    Temat postu:

dobre i to a na pewno lepsze od zachwytów nad nią

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ardi;*
LuAr <3



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1580
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 21:58 :04 , 15 Maj 2011    Temat postu:

wedlug mnie jest za stara dla niego Kwadratowy chcoiaż się chłopak stoczył ostatnio wyglądem więc różnicy nie widać

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Margo
Wariat kreatywny



Wariat kreatywny
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 23:44 :32 , 15 Maj 2011    Temat postu:

kocham cię za to pierwsze zdanie ja też tak uważam Wesoly
taaak ostatnio wyglądał masakrycznie, dobrze że chociaż tą brodę zgolił Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ardi;*
LuAr <3



Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1580
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 15:58 :14 , 16 Maj 2011    Temat postu:

tylko za zdanie ? no wiesz co

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Margo
Wariat kreatywny



Wariat kreatywny
Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 1407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta


PostWysłany: 19:11 :48 , 16 Maj 2011    Temat postu:

ale mnie łapiesz za słówka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Maniacs' World ;) Strona Główna -> Romans Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 8 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin